Tomasz Markiewka:


Amerykański ekonomista James Tobin przekonywał lata temu, że dostarczanie pewnych usług przez państwo – od ochrony zdrowotnej, przez transport, mieszkania – może być receptą na radzenie sobie z nierównościami społecznymi. Wtórowali mu H. Frank i Philip J. Cook w książce „Społeczeństwo, w którym zwycięzca bierze wszystko”. Ich argument był prosty: o ile ludzie są w stanie zaakceptować, że kogoś stać na lepszy samochód czy bardziej luksusowe gadżety, to trudniej im się pogodzić z tym, że ktoś ma lepszą opiekę zdrowotną bądź łatwiejszy dostęp do szkół na dobrym poziomie. za pomocą jakościowych usług publicznych może niwelować ten drugi rodzaj nierówności. Tym samym – może zapobiegać sytuacji, w której społeczeństwo rozpadnie się na dwie nieprzystające do siebie części: ludzi, których stać na podstawowe dobra i ludzi, których nie stać.

W podobnym duchu wypowiadał się słynny historyk Tony Judt, pisząc konkretnie o transporcie publicznym. Wyśmiewał kraje, które chwalą się tym, jak mało pieniędzy wydają na tego rodzaju usługi. Jak pisał Judt: „krótkotrwałe korzyści ekonomiczne zostaną zniwelowane przez długotrwałą szkodę dla społeczności”. Może na krótką metę polepszy się stan budżetu, ale na dłuższą takie oszczędności grożą podzieleniem społeczeństwa na tych, którzy mogą swobodnie podróżować, i tych, którzy nie mogą sobie na to pozwolić.

My w Polsce powinniśmy sobie wziąć te argumenty związane z nierównościami społecznymi mocno do serca. Choć część polityków i komentatorów robi wszystko, by wyprzeć tę wiedzę, badania polskich ekonomistów pokazują, że nierówności w naszym kraje stają się niebezpiecznie wysokie. Najprawdopodobniej znajdujemy się pod tym względem w europejskiej czołówce.

Sprawne usługi publiczne wzmacniają demokrację, „zaciskanie pasa” może ją udusić

Źródło
Opublikowano: 2022-07-31 09:24:57