Anna Wachowska-Kucharska. Prowadzę rodzinną firmę w zakresie doradztwa inwestycy

Anna Wachowska-Kucharska. Prowadzę rodzinną firmę w zakresie doradztwa inwestycyjnego, mam 53 lata. Studiowałam polonistykę na UAM w Poznaniu. Od zawsze działam społecznie i charytatywnie. Od pięciu lat jestem przewodniczącą Zarządu Rady Osiedla Naramowice w Poznaniu – to już druga kadencja. Zrealizowaliśmy budowę chodników, placów zabaw, remonty ulic, obroniliśmy przed zabudową rezerwat przyrody. W roku 2011 współorganizowałam I Kongres Ruchów Miejskich. Byłam członkinią Obywatelskiej Rady Kultury, Poznańskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego i współ-pomysłodawczynią Poznańskiego Okrągłego Stołu Mieszkaniowego. W 2012 utworzyłam Porozumienie Szkolno-Przedszkolne – z rodzicami i nauczycielami uniemożliwiliśmy likwidację siedmiu publicznych placówek oświaty. Dzięki temu trzy tysiące dzieci nadal uczęszcza do swoich szkół, a nauczyciele nie stracili pracy. Jestem współzałożycielką, działającej na zasadach non-profit Fundacji „Chcemisie”, prowadzącej działalność edukacyjną oraz pomagającej dzieciom i młodzieży z Domu Dziecka. Pomagam lokatorom czyszczonych kamienic, bo prawo do posiadania dachu nad głową uznaję za podstawowe. Opowiadam się po stronie zwykłych ludzi, którymi jesteśmy.


Źródło
Opublikowano: 2015-10-18 14:01:00

„Alarm dla edukacji!”, czyli konferencja prasowa partii Razem z okazji Dnia Nauc

Razem Wrocław:


„Alarm dla edukacji!”, czyli konferencja prasowa partii Razem z okazji Dnia Nauczyciela.

Podczas gdy w Warszawie protestowali nauczyciele, wrocławscy kandydaci partii Razem wyrazili poparcie dla żądań pedagogów i zdecydowanie opowiedzieli się przeciwko likwidacji szkół. Przedstawili także postulaty dotyczące oświaty, między innymi sukcesywne podnoszenie budżetowych nakładów na edukację.

„Nauczyciele pracują w niedobrych warunkach, są słabo wynagradzani i nie mają pewności zatrudnienia” – podkreślił Wojciech Browarny. Zwrócił też uwagę na zanikanie autorytetu edukacji publicznej: „Kiedyś byliśmy dumni z budowy tysiąca szkół, w ostatnich latach niemal tysiąc szkół zastało zamkniętych a kolejne pół tysiąca zostało przekazane stowarzyszeniom i komercyjnym podmiotom. Partia Razem opowiada się za zwiększeniem nakładów na edukację do poziomu 8% PKB, aby samorządy nie były zmuszone szukać oszczędności w oświacie” – podkreślił Browarny.

Matthew La Fontaine zwrócił uwagę na niebezpieczeństwa płynące z bezrefleksyjnego wprowadzania do polskiego systemu rozwiązań, które nie sprawdziły się w innych krajach. „Likwidowanie szkół w USA spowodowało, że amerykańskie dzieci niejednokrotnie muszą pokonywać ogromne odległości w drodze do szkoły. Szkoła musi być blisko dziecka, aby miało ono optymalne warunki do nauki”. La Fontaine zauważył też, że obecny niż demokratyczny nie musi być bolączką systemu oświaty: „Zdaniem partii Razem, niż to szansa na zmniejszenie oddziałów i lepszy, bo bardzie indywidualny kontakt ucznia z nauczycielem” – dodał.

#innapolityka #razemwewroclaw #dziennauczyciela
www.partiarazem.pl




Źródło
Opublikowano: 2015-10-14 19:03:56

Wady i zalety kampanii – ocenia prof. Radosław Markowski*

Tomasz Markiewka:

Medialny mędrzec, Radosław Markowski, głosi, że żyjemy w kraju „o malejących nierównościach, świetnych międzynarodowych ocenach naszej oświaty i znaczącej roli kobiet w życiu publicznym”. A my, niewdzięcznicy, zamiast iść na kolanach pod sejm i dziękować, mamy jakieś pretensje.

Wady i zalety kampanii – ocenia prof. Radosław Markowski*

'Wyborcza' zaprosiła mnie, bym w ostatnich dniach kampanii komentował jej 'zalety i wady' w odniesieniu do każdego z kandydatów. Chcę zaznaczyć, z jakiego punktu widzenia będę opisywał i jakimi kryteriami się posługiwał.

Źródło
Opublikowano: 2015-05-16 09:43:27

Tyle pracują nauczycielki i nauczyciele. Propagandzie „leniwi nauczyciele” mówim

Marcelina Zawisza:

Tyle pracują nauczycielki i nauczyciele. Propagandzie „leniwi nauczyciele” mówimy stanowcze NIE!

Nauczycielskie związki walczą o podwyżki, więc można się spodziewać wysypu artykułów o „nauczycielach-którzy-się-lenią-i-mają-za-dobrze”. Czy polscy nauczyciele pracują za mało? Z raportu Instytutu Badań Edukacyjnych wynika, że wręcz przeciwnie.

http://www.razemdamyrade.com

[Grafika: niebieskie tło. Nagłówek głosi: „Średni czas pracy polskiej nauczycielki – ponad 46 godzin tygodniowo”. Poniżej znajduje się zdjęcie okrągłego dzwonka szkolnego starego typu, na który naniesiono wykres kołowy. Obok dzwonka znajduje się wyjaśnienie: 15,5 h prowadzenie lekcji; 14,4 h przygotowywanie lekcji, sprawdzanie prac domowych; 16,7 h inne, w tym m.in. dokumentacja, praca z rodzicami. Na dole grafiki umieszczono źródło: Instytut Badań Edukacyjnych, adres facebook.com/partiarazem i logotyp partii.]




Źródło
Opublikowano: 2015-04-11 21:03:45

Czas na dobre skandynawskie wzorce. Dzięki temu nikt nie wmówi opinii publicznej

Marcelina Zawisza:

Czas na dobre skandynawskie wzorce. Dzięki temu nikt nie wmówi opinii publicznej, że górnicy zarabiają 10 tysięcy, a nauczyciele 5. Serio, serio. Za to dowiemy się ile zarabiają grube koty, których firmy, dzięki optymalizacji podatkowej, unikają płacenia podatków. Tak na przykład.

Czas na dobre, skandynawskie wzorce!

http://www.razemdamyrade.com

[Grafika: w tle zdjęcie banknotu, tło w kolorze fioletowym. Na tle napis: „Płace bez tajemnic. Wprowadzimy jawność płac i dochodów. Pomoże to osiągnąć równą płacę za tę samą pracę, skończyć z dyskryminacją ze względu na płeć i wiek, a także zwalczyć oszustwa podatkowe”. Na dole grafiki znajduje się logotyp partii.]




Źródło
Opublikowano: 2015-03-25 12:57:26

Polska Syriza teraz!

Polska Syriza teraz!

Elita władzy i pieniądza nareszcie zaczyna się trochę bać. Kiedy do górników mieli się przyłączyć pocztowcy, kolejarze, nauczyciele, rolnicy zapachniało Sierpniem i władza spękała. Na razie jednak protesty są dość łagodne. Rzadko słyszymy o strajkach, częściej o demonstracjach ulicznych. W roku wyborczym tłumy ludzi pomstujących na rząd nie wyglądają dobrze w przekazie telewizyjnym, więc jest szansa, że ludzie się przynajmniej częściowo obronią. Bo mówimy wciąż o obronie miejsc pracy i niezbyt wysokich zarobków, a nie walce o nowe zdobycze płacowe czy socjalne.
Niezłego też stracha elitom w całej Europie napędziła Syriza. A im bardziej się boją, tym bardziej plują. Oskarżenia są na ogół wewnętrznie sprzeczne, co wskazuje na pewną nerwowość establishmentowych propagandystów. Czołowe liberalne dzienniki zarzucają więc jednocześnie Tsiprasowi, że oszuka swoich greckich wyborców i dogada się wierzycielami, jak i to, że się nie dogada i pogrąży kraj chaosie doprowadzając do bankructwa.
Europoseł SLD Janusz Zemke niepokoi się tym, że partia ta (Syriza) wygrała na populistycznych hasłach, takich jak podniesienie płacy minimalnej, podwyższenie emerytur i przywrócenie dostaw energii dla tych, których nie było stać na opłatę rachunków i odcięto im prąd. SLD z pewnością nie będzie podnosił, podwyższał ani przywracał, bo obcy mu jest populizm i woli obniżyć podatki biznesmenom, co artykułuje nadobnymi ustami swej prezydenckiej kandydatki.
Upadek moralny i polityczny SLD rodzi nadzieje, że w jego miejsce powstanie silna lewica bliższa greckiej Syrizie, hiszpańskiemu Podemos niż francuskim socjalistom czy polskim postkomunistom, którzy z lewicą nie mają już praktycznie nic wspólnego. Atak tygodnika „W sieci” na Anię Grodzką jest dowodem niepokoju, że jakaś lewicowa alternatywa może się w naszym kraju wreszcie pojawić. Sprowadzenie jednej z potencjalnych kandydatek lewicy do prezydentury do jej seksualności stawia ją na równej płaszczyźnie z głupiutką Magdaleną Ogórek, której atutem jest właśnie piękna płeć, bo przecież nie umysł. Tymczasem wiadomo znakomicie, że Grodzka to mądra i wrażliwa osoba, która swą konkurentkę bije na głowę ideowością i rozumem. Jest czymś oczywistym, że lewica społeczna musi wystawić wspólną listę do Parlamentu jesienią tego roku. W tym celu dobrze byłoby poprzeć wspólnie jedną kandydaturę w wyborach prezydenckich. Nie jest jednak fortunny pomysł prawyborów, bo nie da się ich w sposób demokratycznie wiarygodny przeprowadzić. Lepiej się dogadać uwzględniając szanse w oparciu o sondaże, które są miernikiem bardziej miarodajnym niż towarzyskie klikanie w Internecie.
Polska odmiana Syrizy powinna być partią wielonurtową, a jeżeli ma się nam udać trzeba ją utworzyć na wspólnym kongresie założycielskim wszystkich grup, kanap, kółek lewicowych zainteresowań, stowarzyszeń na lewo od SLD/TR jeszcze przed połową tego roku. Ruch Sprawiedliwości Społecznej jest do tego gotowy. Mam nadzieję, że podobnie jak kilkuset sygnatariuszy listu otwartego wzywającego do wspólnego startu w wyborach powszechnych lewicę społeczną, jak Partia Zieloni, środowiska związane z PPS, PPP, niezależni związkowcy, działacze stowarzyszeniowi, feministki i wszyscy ci, którzy chcą Polski socjalnej i społecznie sprawiedliwej, podążającej ścieżką zrównoważonego wzrostu.
Lewica, która od dłuższego już czasu zwycięża w Ameryce Łacińskiej, która zdobywa rosnące poparcie w na Południu Europy powinna wkrótce zawitać i do Polski. I tego Wam wszystkim życzę w 2015 roku! Ku przerażeniu europosła Zemke i całego SLD zawalczymy o to, co zapowiedziała zwycięska Syriza: podwyższenie płacy minimalnej, głodowych emerytur i przywrócenie dostaw prądu do mieszkań ludzi, którym odcięto energię z powodu biedy.

Piotr Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2015-02-06 11:13:28

DWA BRZEGI: M. ZENKA vs M. ZAWISZA / Komercjalizacja usług oświatowych | PolitykaWarszawska.pl

Zatłoczone klasy, zajęcia na dwie zmiany, niezdrowe i drogie jedzenie w stołówkach, i powiększająca się przepaść pomiędzy bogatszymi a biedniejszymi dziećmi – to tylko niektóre negatywne efekty prowadzonej systematycznie od kilku lat polityki zaciskania pasa stołecznej edukacji. Dla włodarzy Warszawy edukacja nie jest priorytetem, dlatego oszczędności szukają w outsourcingu. Warszawskie władze zdają się zapominać, że szkoła to całość, nie można powierzać jej funkcji zewnętrznym podmiotom, nastawionym jedynie na zysk.

DWA BRZEGI: M. ZENKA vs M. ZAWISZA / Komercjalizacja usług oświatowych | PolitykaWarszawska.pl

Dokąd powinna zmierzać warszawska oświata? Czy należy zachować publiczny charakter warszawskich szkół, przedszkoli i stołówek? Czy też dopuścić podmioty komercyjne do świadczenia usług oświatowych? Kwestia jest o tyle ważna, że edukacja to zbyt istotna sprawa, aby pozwolić jej zmieniać się "na dziko…

Źródło
Opublikowano: 2014-10-24 19:09:55

Heca w ZOO

Heca w ZOO

Seks jest tabu. Ludzie zasadniczo nie powinni go uprawiać w miejscach publicznych. Żeby oglądać takie rzeczy trzeba iść do wypożyczalni albo ściągnąć coś z Internetu wraz z olbrzymia ilością wirusów. Tymczasem w poznańskim ZOO można było mieć tę rozrywkę, seks w miejscu publicznym w cenie biletu wstępu. Jedyną niedogodność stanowił fakt, że źródłem rozrywki nie byli kopulujący ludzie, lecz osły. Osły ukarano na interwencję radnej PiS-u, której nazwisko z litości przemilczę. Po czym w wyniku spontanicznej reakcji krajowej i światowej opinii publicznej znów są razem na wybiegu.
Fakt, że dzieci były narażone na tak bezceremonialny kontakt z prawami natury wzburzył rodziców. Zaalarmowali oni radną, a radna, cóż, zrobiła z siebie idiotkę, co w tym przypadku nie było chyba zbyt trudne. I pomyśleć, że do tego incydentu to osioł był synonimem głupoty. ..
Ludziom zahamowanym seksualnie wszystko kojarzy się z jednym. Jacyś idioci palą sztuczną tęczę na warszawskim Placu Zbawiciela, bo kojarzy im się z homoseksualizmem, który według Kościoła katolickiego jest „obrzydliwy”. Pruderia i kołtuneria uniemożliwiają wielu rodzicom taktowne i łagodne wprowadzanie swych w pociech w świat rozkoszy i prokreacji. W rezultacie dowiadują się one o wszystkim w sposób niefortunny, często niepotrzebnie brutalny z mediów czy od kolegów lub koleżanek.
I to nie trzeba specjalnych kanałów, wystarczy informacja polityczna. Jak mam wytłumaczyć mojej ośmioletniej córce, kiedy pyta, co właściwie minister Sikorski robił Amerykanom? Dotychczas najpopularniejsze były motylki i kwiatki. W szkole nauczycielom też raczej słabo idzie. Dlatego wycieczka do poznańskiego ZOO powinna być włączona do programu edukacji seksualnej dzieci i młodzieży, a wychowawcy nauczyciele będą wreszcie mogli przestać się jąkać i czerwienić zostawiając rzecz całą przyrodzie. Problem w tym, że gęstniejący tłum przed wybiegiem dla osłów może spowodować u biednych zwierząt pewne zahamowania. Nikt, nawet osioł, nie lubi takiego zupełnego braku intymności.
Jeżeli jednak wciąż z niewyjaśnionych przyczyn bezwstydowi zwierząt przeciwstawiać będziemy nasz wstyd. Jeśli będziemy wokół seksu budować to nieznośne napięcie to znakomicie utrudnimy proces dojrzewania. A im większe zakazy i ograniczenia tym większa reakcja obronna, która prowadzi do zerwania wszelkich więzów i całkowitej trywializacji tego co piękne i bardzo prywatne.
Incydent z oślim seksem to tylko anegdota, dostarczająca amunicji przeciwnikom Prawa i Sprawiedliwości. Gorzej, że w obecnej sytuacji nadmiernego zagęszczenia w naszych mieszkaniach, rodzice muszą albo rezygnować z seksu, albo uprawiać go w obecności swych pociech. A to już prawdziwy problem, który wymaga budowy tanich mieszkań czynszowych, a nie rozdzielania pary Bogu ducha winnych zwierząt.


Źródło
Opublikowano: 2014-09-29 06:39:11

Popęda: Barany z dyplomami

Tomasz Markiewka:

Dla zwolenników prywatyzacji uczelni. Szkoda tylko, że tytuł tekstu jest bezsensowny (nie znoszę tych wszystkich pogardliwych określeń typu „barany”).

Popęda: Barany z dyplomami

Absolwenci amerykańskich uczelni nie widzą o świecie nic, nawet tego, że Ameryka to nie tylko Harvard, instytucje finansowe i krykiet.

Źródło
Opublikowano: 2014-09-23 18:21:09

Marsz Sprawiedliwości Społecznej

Marsz Sprawiedliwości Społecznej
Pierwszego maja w Warszawie o godzinie 11:00 spotykamy się na Rondzie de Gaulle’a (pod palmą) aby wziąć udział w Marszu Sprawiedliwości Społecznej. Organizatorami Marszu są Ruch Sprawiedliwości Społecznej i Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej. Chcemy w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec łamania praw obywatelskich, pracowniczych, lokatorskich, konsumenckich. Pod hasłem: Pracy, mieszkań, godnej płacy! Przemaszerujemy ulicami stolicy, aby wyrazić nasz gniew i solidarność z eksmitowanymi, zwalnianymi z pracy, wyzyskiwanymi, obdzieranymi ze skóry przez lichwiarzy i oszustów, niszczonymi niesprawiedliwymi wyrokami sądów.
Upomnimy się o przestrzeganie konstytucyjnej zasady sprawiedliwości społecznej. Każde społeczeństwo kieruje się normami współżycia, które wynikają z wyznawanych przez nie wartości. Na przykład wyeksmitowanie samotnej matki z małymi dziećmi na bruk jest z tymi normami niezgodne, choć dopuszczalne obecnie obowiązującym prawem. Niezgodne z normami współżycia społecznego jest kupowanie budynków z lokatorami, a jednak można to czynić w majestacie prawa. W majestacie prawa można lokatorowi narzucić czynsz wyższy niż wynoszą całe jego dochody. Jednak w opinii większości społeczeństwa takie postępowanie zasługuje na potępienie. Komornik może na żądanie wierzyciela (np. banku) zająć pracownikowi całe wynagrodzenie jeżeli pobiera je z tytułu umowy zlecenia lub o dzieło, lecz większość obywateli czuje, że pozbawienie kogoś wszystkich środków do życie jest niegodziwe.
Sprawiedliwość społeczna każę przedkładać prawa człowieka nad prywatne zyski, jednak kapitalistyczne prawo daje prymat właścicielom i ich dążeniom do maksymalizacji własnych korzyści, niezależnie od cierpień z jakimi się to wiąże.
Ludzie chętnie podporządkowali by rynek potrzebom człowieka i ucywilizowali stosunki społeczne, które dziś oparte są na egoizmie i chciwości. Jednak dotychczas nie istniała w Polsce partia, która stawiałaby sobie takie zadanie. Stąd pomysł na utworzenie Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Przychodząc 1 maja na Marsz poprzecie nasza inicjatywę. Pokażecie, że wspólnota ludzi pracy jest co najmniej równie ważna jak wspólnota narodowa, którą co roku czci się 11 listopada.
1 maja to święto solidarności ludzi pracy na całym świecie. Wobec zimnowojennej propagandy uprawianej przez polskie i nie tylko polskie elity polityczne, ta solidarność ma w tym roku szczególne znaczenie. Pod pretekstem „rosyjskiego zagrożenia” nasze władze zamierzają znacząco zwiększyć wydatki zbrojeniowe, kosztem ważnych celów społecznych takich jak pomoc społeczna, służba zdrowia, edukacja, mieszkalnictwo. Antyrosyjska histeria służy budowaniu nowego Frontu Jedności Narodu, który zamiecie pod dywan konflikty społeczne, wyzysk, niesprawiedliwość, biedę. Na tej sztucznej jedności bogaci zarobią, a niezamożna większość społeczeństwa jak zwykle straci. Tego dnia wyrazimy naszą solidarność z ludźmi pracy we Wschodniej i Zachodniej Ukrainie, w Rosji i na całym świecie, która cierpi wyzysk i niedostatek, z powodu działania elit politycznych wykorzystujących nacjonalistyczną ideologię do napuszczania ich na siebie. Tusk, Kaczyński, Jaceniuk i Putin grają w ta sama grę organizując seanse narodowej nienawiści, które mają przesłonić nie rozwiązane problemy wewnętrzne swoich krajów.
Narastający w Polsce kryzys społeczny, malejące płace, bezrobocie, nie zapłacone rachunki, zadłużone po uszy rodziny; wszystko to prowadzi do wybuchu społecznego. Aby ten wybuch przyniósł pozytywne skutki potrzebny jest projekt gruntownej przebudowy państwa i gospodarki. Projekt przemiany społecznej. Wymaga to politycznego zorganizowania się milczącej dotąd większości naszego społeczeństwa. Ci, którzy wytwarzają dochód narodowy musza nareszcie zyskać wpływ na zasady jego podziału. Dość mamy harowania na prezesów, zagraniczne koncerny i pasożytnicze elity polityczne! Musimy doprowadzić do tego by wreszcie większość wygrała wybory i położyła kres zasadzie prywatyzacji zysków i nacjonalizacji strat.
Ruch Sprawiedliwości Społecznej zaprasza was do udziału we wspólnej walce. Do masowego przybycia 1 maja na Marsz. Nie przychodzimy znikąd. Naszym dorobkiem są działania społeczne podejmowane w ramach Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, dzięki którym zasłużyliśmy na Wasze zaufanie i Wasze poparcie. Weźmy się pod ręce i przepędźmy z życia publicznego złodziei owoców naszej pracy! Do zobaczenia 1 maja na Marszu!

Piotr Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2014-03-21 10:20:55

Miłować, nie krzywdzić

Piotr Ikonowicz:

Miłować, nie krzywdzić

Ostatnio przez pomyłkę zaprowadziłem moją córeczkę Karolinkę (lat 7) do klasy gdzie zamiast nauczyciela bądź nauczycielki zobaczyłem zakonnicę w habicie. Przeżyłem szok, jakbym się cofnął w mroki Średniowiecza. Karolinka opowiadała mi potem, że śpiewano i mówiono pacierze. Zapytana przez „siostrę” się do nich nie przyłączy, odpowiedziała grzecznie: nie dziękuję. Mój stosunek do Kościoła nie jest agresywny tylko obojętny. O jego dekadencji świadczy nie tylko upadek moralności w postaci mnożących się afer pedofilskich z udziałem, kapłanów, ale Świątynia Opatrzności Bożej, która wskazuje na załamanie wszelkich kanionów estetycznych w architekturze. Jak można „chwalić Pana” w miejscach tak pozbawionych wszelkiego smaku? Droga od fresków w Kaplicy Sykstyńskiej do współczesnej polskiej architektury sakralnej to droga w dół. Równia pochyła. Podobnie jest niestety z moralnością. Życie ponad stan pośród postępującego zubożenia parafian, które tak szczerze piętnuje papież Franciszek, grzech pychy wyrażający się w dążeniu do wpływania na bieg spraw publicznych. Wreszcie nadużywanie otaczającej kapłanów aury świętości celem zaspakajania grzesznych chuci kosztem dzieci. Wszystko to w atmosferze bezkarności, pod osłoną kościelnych i klasztornych murów i wymijających, pokrętnych oświadczeń kościelnej władzy, która sąd karny nazywa „cywilnym”, bo nie jest to sąd kościelny. Kolejne wyroki pozbawienia wolności w zawieszeniu, od których odwołuje się obrona, a nie śmie się odwołać bogobojna prokuratura, wróżą jak najgorzej papieskiej krucjacie przeciw wykorzystywaniu nieletnich. Nic nie mam do faceta sukience, który ślubował czystość, a po cichu dupczy gosposię. To sprawa między nim, jego wyimaginowanym Bogiem i jego konkubiną. Gdy jednak sprzeczny z ludzką naturą nakaz powstrzymania się od seksu powoduje krzywdzenie dzieci, powstaje pytanie czy celibatu nie zdelegalizować. Czy zamiast uderzać w skutki nie lepiej usunąć przyczyny grzesznych uciech świątobliwych mężów? Ludzie, których podniecają dzieci są chorzy i potrzebują pomocy. Tu nie wystarczy wyrok karny czy wieczne potępienie. Aby jednak do problemu można było podejść racjonalnie potrzebne nam jest świeckie państwo. Państwo, w którym policjant zdejmujący krzyż na posterunku, nie naraża się na nieprzyjemności.


Źródło
Opublikowano: 2013-10-04 19:03:00

Od 1 września straci pracę ponad 7 tys. nauczycieli. Bardzo dobrze. Trzeba się pozbyć tych pasożytów społecznych. Za osz

Piotr Ikonowicz:

Od 1 września straci pracę ponad 7 tys. nauczycieli. Bardzo dobrze. Trzeba się pozbyć tych pasożytów społecznych. Za oszczędzone pieniądze należy kupić jeszcze więcej samolotów-nielotów Dreamliner po 200mln/szt., więcej pociągów Pendolino po 100mln./szt., zbudować więcej stadionów i lotnisk, posłać wojsko na jakąś nową wojenkę, nakupić izraelskich bezzałogowych dronów, wpakować forsę w zagraniczne firmy budujące nam autostrady. A nauczyciele won! Problem w tym, że zwolnienie 7 tys. nauczycieli da oszczędności, które starczą ledwo na 1.5 Pendolino lub na jakieś 3/4 Dreamlinera. Jest na to rada. Trzeba zwolnić 70 tys. nauczycieli. Wtedy starczy na kilka Pendolin i ze dwa Dreamlinery, do tego możemy jeszcze zaprosić artystkę Madonnę.


Źródło
Opublikowano: 2013-08-26 10:30:33

Koniec mitu klasy średniej

Piotr Ikonowicz:

Koniec mitu klasy średniej

Państwa trzeciego świata charakteryzują się tym, że istnieje klasa ludzi bardzo bogatych oraz bardzo biednych. Coś takiego jak klasa średnia nie istnieje. W Polsce również właściwie klasy średniej nie ma. Często przeciętne życie bez fajerwerków uważane jest w Polsce za klasę średnią. W rzeczywistości jednak większość ludzi w Polsce żyje tylko lekko ponad granicą biedy.

Ludzie, którzy wciąż jeszcze zaliczają siebie do klasy średniej nie potrafią upiec pasztetu z pieczarek za siedem złotych, ani zrobić chleba z mąki otrzymanej w banku żywności. Są zatem zupełnie nie przygotowani na to, co ich czeka. Bieda z czasem wypracowuje strategie przetrwania. A ludzie, którzy brali drogie auta w leasingu i kredyty hipoteczne nie potrafią przeżyć za sumy, które dotychczas wydawali na przyjemności. A będą musieli. Już muszą. Pod sklepami Biedronki parkują coraz droższe auta. Czasy wrzucania do koszyka bez specjalnego przyglądania się cenom bezpowrotnie minęły.

Zgodnie z danymi wynikającymi z rocznych rozliczeń PIT za rok 2009, zarobkami powyżej 50 000 złotych brutto pochwalić się może 4% polskich podatników, a powyżej 85 000 złotych zarabia 1% płatników podatku dochodowego. W obecnym rozumieniu tego pojęcia do klasy średniej włącza się przede wszystkim kategorie społeczno-zawodowe, charakteryzujące się względną samodzielnością, osoby pracujące we własnych firmach lub mających pracę umysłową oraz pewnym poziomem dobrobytu. Podatników jest w Polsce 25 milionów, a więc ludzi o średnich dochodach w podanym przedziale jest zaledwie 750 000 osób. Przy czym ci, którzy zarabiają najmniej w tej grupie mają na rękę około 3 tys. zł miesięcznie a ci podchodzący pod górną granicę, 85 000 zł rocznie uzyskują miesięczny dochód netto w wysokości około 4 900 zł. (Wyliczone za pomocą kalkulatora wynagrodzeń dostępnego na stronie http://www.podatki.biz/).

Oczywiście nie wszyscy oni pobierają wynagrodzenie na podstawie umowy o pracę. W Polsce jest 2,9 mln osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Jednak prowadzenie takiej działalności nie zapewnia nawet średniego dochodu skoro ich liczba jest niemal trzykrotnie wyższa niż liczba osób, które osiągają dochód powyżej 50 000 zł. Tak więc tym, którzy prowadzą działalność gospodarczą może zostawać trochę więcej pieniędzy w kieszeni dzięki możliwości odliczania wydatków na własne utrzymanie poprzez zakwalifikowanie ich jako koszty funkcjonowania firmy.

Jedynie 1% podatników, czyli 250 000 osób osiąga dochody powyżej 85 000 zł rocznie. I to o nich jest mowa, gdy opisuje się w polskich mediach klasę średnią. Tymczasem rodzina z dwójką dzieci, w której tylko jedno z małżonków pracuje przy dochodzie 50 000 zł rocznie ma po 750 zł na osobę miesięcznie. To jest kwota zbliżona do minimum socjalnego. Od takiego dochodu zaczyna się w Polsce klasa średnia, co sprawia, że wiele osób podejmuje dodatkowe zatrudnienie. Jak wynika z danych GUS za II kwartał 2010 r prawie 1,2 mln osób w Polsce pracuje w więcej niż jednym miejscu. Tygodnik „Wprost” opatrzył informacje na ten temat tytułem „Pracoholizm klasy średniej” chociaż dane o dochodach wskazują, że raczej jest walka o byt niż obłędne zamiłowanie do zapracowywania się na śmierć. Większość pracowników w Polsce pracuje dłużej niż przewiduje to kodeks pracy. Z danych GUS, wynika, że aż 11 milionów z 16 milionów pracujących Polaków spędza w pracy ponad 40 godzin tygodniowo. Wśród wszystkich krajów OECD Polska zajmuje trzecie miejsce pod względem rocznego, przeciętnego czasu pracy w przeliczeniu na jednego pracownika. W 2009 roku statystyczny Polak przepracował 2 015 godzin rocznie, ustępując jedynie Koreańczykom (z Korei Płd) – 2074 godzin i nieznacznie Rosjanom -2016.

Państwo S. zgłosili się do naszej sutereny na warszawskim Grochowie po bezpłatną pomoc prawną, kiedy załamała się ich działalność gospodarcza. Eksport usług budowlanych do Francji. Ponad 200 000 zł zadłużenia, groźba licytacji mieszkania, brak środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. Wprawdzie żona znalazła jakąś pracę, ale za 1900 zł netto, ale na życie i obsługę zadłużenia było to zdecydowanie za mało. Na negocjacje do banku jechaliśmy jeszcze ich nowiutkim luksusowym wozem. Potem samochód za niewielką część ceny rynkowej zlicytował komornik. A raty trzeba płacić dalej. Bank zgodził się wstrzymać na sześć miesięcy z pójściem do sądu w zamian za symboliczne jak na stutysięczne zadłużenie spłatę w wysokości 400 zł miesięcznie. Jeżeli jednak do tego czasu nie znajdą nowej pracy czy innego solidnego źródła dochodów, pod młotek pójdzie jedyne, spółdzielcze mieszkanie. Łatwość, z jaką udało się z bankiem wynegocjować korzystne warunki „odroczenia wyroku”, dowodzi jak wiele jest trudnych, czy beznadziejnych kredytów, których dłużnicy nie próbują czy też nie mają szans w ogóle spłacić. Przykład państwa S, dość typowy, pokazuje jak cienka jest granica między dobrobytem całkowitą ruiną.

Dekoniunktura to tylko jedna i to nie najważniejsza przyczyna deklasacji polskiej klasy średniej, która zanim się jeszcze na dobre narodziła zaczyna zanikać. Pewien absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego powołał do życia wydawnictwo prawnicze. Wydawał kodeksy z komentarzami, miał rynek zbytu, pierwszorzędnych autorów, pieniądze i prestiż, jaki w dzisiejszych czasach jest udziałem ludzi sukcesu. Dziś z domu, działki, luksusowego mieszkania i dwóch samochodów, egzotycznych wakacji pozostały tylko wspomnienia. Robert, sprzedawszy wszystko, co mógł wyniósł się na wieś gdzie za resztkę kapitału chciał utworzyć swojski ośrodek wypoczynkowy. Zdołał jednak wykończyć tylko jeden domek dla wczasowiczów, w którym był zmuszony zamieszkać sam. Padł ofiarą wielkich korporacji wydawniczych, które podkupiły autorów i wymiotły go z rynku dumpingowymi cenami. On sam ani nie przeinwestował, ani nie popełnił żadnych błędów. Błędna okazała się wiara, że akurat on będzie tą małą rybka, której wielka ryba nie pożre. Podobny los spotyka kupców bazarowych, sklepikarzy, którzy przetrwawszy pierwszą nawałnicę supermarketów zmuszeni są konkurować z małymi sklepami osiedlowymi otwieranymi przez sieci handlowe. Różnica w cenach zaopatrzenia między hurtowniami, w których zaopatruje się rodzimy handel, a korporacyjnymi centrami logistycznymi wynosi około 12%.

W sprawie o eksmisję pani D., która zainwestowała w ratowanie i rozwój państwowych zakładów drobiarskich w Suwałkach i z dnia na dzień straciła wszystko przegrywając z PSL-owskim lobby Animexu, sąd przecierał oczy ze zdumienia. Sąd pyta:
– W jaki sposób weszła pani w posiadanie domu?
– Wybudowałam go,- odpowiada zlicytowana właścicielka willi w Józefowie.
– Dom ma jaką powierzchnię?
– 390 metrów kwadratowych.
Pani D. i jej rodzina czekają aż gmina wskaże im lokal socjalny, do którego się wyprowadzą. W Suwałkach przeszkoliła i zatrudniła 120 osób bezrobotnych, pod zastaw domu wzięła na kredyt maszyny, wdrożyła nowe technologie. Ale Animex przejął zakład za stare długi, które nie były uwidocznione w księgach rachunkowych firmy. Pani D. pozostaje w branży, z którą jej rodzina jest związana jeszcze od okresu międzywojennego. Jej Dziadek i ojciec mieli zakłady masarskie. Ona handluje mięsem w sklepie stojąc za ladą. Klasa średnia, przedsiębiorcy i rzemieślnicy z tradycjami w nowej rzeczywistości przegrywają z układami politycznymi w ministerstwach i samorządach. Liberalne marzenie o wolnym rynku, na którym wystarczy zachowywać się racjonalnie by pomnażać zyski, ustąpiło miejsca klientelizmowi i korporacyjnej dominacji. Coraz mniej jest tu miejsca na self-mademenów z klasy średniej.

Wreszcie warszawscy czy krakowscy urzędnicy, przedstawiciele wolnych zawodów, nauczyciele, drobni przedsiębiorcy nagle stają się pariasami, gdy dowiadują się, że ich mieszkanie komunalne zostało zwrócone spadkobiercom byłych właścicieli. Dochód, który dotychczas wystarczał na godziwe życie trzeba raptem przeznaczyć na wynajem lub kupno mieszkania na wolnym rynku. Ci, którzy w porę tego nie pojmą, albo zwyczajnie ich nie stać na wyprowadzenie się z prywatnej już kamienicy, nie tylko w końcu są eksmitowani, ale wychodzą ze sporów prawnych z właścicielem gigantycznie zadłużeni. W Czechach problem reprywatyzacji rozwiązano ustawa, któraś przyznaje spadkobiercom i właścicielom przedwojennym odszkodowania w wysokości 20% wartości tynkowej po odliczeniu amortyzacji. U nas oddaje się budynki z lokatorami, którzy bez własnej winy zostają przeważnie raz na zawsze zdeklasowani. O skali zjawiska świadczy fakt, że w 2008 r. wartość roszczeń reprywatyzacyjnych szacowano na 60 do 100 mld złotych. Przy czym zdecydowana większość z 55 000 wniosków dotyczy kamienic z lokatorami.

Badania przeprowadzone na zlecenie MasterCard przez firmę badawczą The Future Laboratory w 2009 roku – „w Polsce rośnie klasa średnia, grupa ludzi wykształconych, dobrze sytuowanych, świadomych konsumentów. Badacze przewidują, że w dużej mierze to właśnie ta grupa będzie w najbliższych latach kształtować zachowania konsumenckie i preferencje szerszej rzeszy Polaków. Będzie też akceleratorem polskiej przedsiębiorczości.” W tym samym raporcie czytamy, że klasa średnia (71%) uważa, że: w dobrym guście jest np. ubierać się w „secondhandach”, bo to oznacza prawdziwą umiejętność zarządzania budżetem i wyróżniania się.”

Wszystko można polakierować, nieobca jest nam wszakże Polakom propaganda sukcesu. Praca na kilku etatach to pracoholizm, a ubieranie się w „tanim Armanim” to właściwe zarządzanie budżetem. Rzeczywistość jest jednak taka, że nieliczni w Polsce średniacy coraz częściej spłacają jedne kredyty następnymi, a te kolejną kartą kredytową. Już dzisiaj tzw. dochód rozporządzalny, czyli ten pozostający po spłacie zobowiązań (czynsz, raty kredyty, inne stałe opłaty, zajęcia komornicze) jest tak niski, że ludzie ci mogliby ubiegać się o pomoc społeczną. Mogliby, gdyby nie fakt, że rząd od 2006 roku nie waloryzował progów dochodowych uprawniających do korzystania z pomocy i Gdyby pomoc społeczna operowała pojęciem dochodu rozporządzalnego, a nie nominalnego.

Doradcy bankowi twierdzą, że dłużnicy grzeszą brakiem rozsądku dając się ciągle kusić „małą ratką”. Jednak ci, którzy rzucili się konsumować padli ofiarą nie tylko bankowych reklam, ale przede wszystkim lansowanego przez polityków wszystkich opcji „mitu klasy średniej.”

Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2013-08-23 09:18:36

Pamiętacie, jak nauczyciele, pielęgniarki, starsi bądź młodsi pracownicy, lekarz

Piotr Ikonowicz:

Pamiętacie, jak nauczyciele, pielęgniarki, starsi bądź młodsi pracownicy, lekarze, panie z lizakami na przejściach dla pieszych, doprowadzili do upadku rynków finansowych, oczyścili banki do zera, wzięli miliony w bonusach i nie zapłacili ani grosza podatku?

Nie? Ja też nie.

Skopiujcie i wklejcie to jako swój status na 24 godziny, aby pokazać swoje poparcie dla strajków antyrządowych. Dołącz do pikiet 30 czerwca!

Źródło
Opublikowano: 2011-06-26 11:07:38