Jest to tekst wspaniały, tak dobry, że warto przeczytać w niedzielę <3 Dzisi

Bartosz Migas:

Jest to tekst wspaniały, tak dobry, że warto przeczytać w niedzielę

Dzisiejsza pisowska propaganda antynauczycielska, będąca zresztą zwielokrotnioną kopią antypisowskiej propagandy antynauczycielskiej sprzed kilku lat, trafiła na podatny grunt dlatego, że odwołuje się do jednej z najświętszych dla naszego narodu wartości, którą jest bezsensowny ale widoczny zapierdol. Zapierdalać bez sensu trzeba, tak, żeby było widać, że się zapierdala, a kto nie zapierdala bez sensu, tak, żeby było widać, ten nie jest godzien szacunku, uznania czy choćby empatii. Nauczycieli przedstawia się jako darmozjadów niegodnych swoich dwóch tysięcy na rękę, ponieważ, jakoby, pracują oni tylko 18 godzin w tygodniu, a właściwie jeszcze mniej, bo przecież godzina lekcyjna to tylko 45… Więcej

Źródło:Bartosz Migas
Wiecej w kategorii: Bartosz Migas
Opublikowano: 2019-04-28 15:18:20
Opublikowano: 2019-04-28 15:18:20

Święto Pracy w Łodzi – Lewica Razem


Zapraszamy na demonstrację i piknik 1-majowy w Parku Staromiejskim, z darmowym poczęstunkiem, animacjami i grami dla dzieci oraz bezpłatnymi poradami prawnymi!

PLAN OBCHODÓW:
13.00 – start pod tablicą poświęconą wybuchowi Rewolucji 1905 r., na skrzyżowaniu ulic Rewolucji 1905 r. i Wschodniej; złożenie kwiatów pod tablicą; przemówienia (m.in. Piotra Ikonowicza, Adriana Zandberga)

13.20 – rozpoczęcie pochodu ulicami: Rewolucji 1905 r., Piotrkowską do Placu Wolności, Nowomiejską do Parku Staromiejskiego

14.00 – zakończenie pochodu w Parku Staromiejskim, rozpoczęcie pikniku w parku

14.00-16.00 PIKNIK 1-MAJOWY W PARKU STAROMIEJSKIM:
Darmowy poczęstunek: kawa, herbata, lody, wata cukrowa;
Zabawy i gry dla dzieci;
Namioty z poradami prawnymi, w tym z prawa pracy;
Aktywności sportowe i na świeżym powietrzu;

1 maja to Święto Pracy. To tradycyjne święto ludzi pracy i tradycyjne święto lewicy. Jako koalicja #LewicaRazem – Razem, Unia Pracy, RSS – organizujemy obchody Święta Pracy w Łodzi. W tym roku 1 maja mija również 15 lat od wejścia Polski do Unii Europejskiej.

Z okazji tej rocznicy chcemy powiedzieć, że po 15 latach bycia w Unii Europejskiej Polki i Polacy zasługują na więcej. Na mieszkania dostępne bez kredytu na 30 lat, europejskie pensje oraz lekarzy, do których nie trzeba czekać miesiącami.

Chcemy, żeby Polki i Polacy zarabiali godne, europejskie pensje bez konieczności wyjazdu z kraju. By nikt z nas nie bał się, z czego opłaci rachunki i czy poradzi sobie w razie choroby. Chcemy odpowiedzialnej i bezpiecznej Unii Europejskiej, w której nikt nie czuje się jak obywatel drugiej kategorii.



Źródło
LewicaRazem
2019-04-20 08:58:42

155 lat temu na terenie Królestwa Polskiego wszedł w życie ukaz carski zwalniają

155 lat temu na terenie Królestwa Polskiego wszedł w życie ukaz carski zwalniający chłopów z wszelkich obciążeń feudalnych i nadający im prawo własności użytkowanej ziemi. Był on odpowiedzią na wcześniejsze dekrety uwłaszczeniowe powstańczego Tymczasowego Rządu Narodowego. Oznaczało to ostateczny koniec pańszczyzny na ziemiach polskich.

Uwłaszczenie doszło do skutku nie tylko w wyniku decyzji rządów czy monarchów. Uwolnienie chłopów z powinności feudalnych poprzedzały chłopskie wystąpienia jeszcze sprzed powstania styczniowego. W szczytowym momencie uczestniczyło w nich ponad 160 tysięcy chłopów. Dzięki ludowej samoorganizacji kwestia włościańska stała się kluczowym tematem dla wszystkich stronnictw Kongresówki.

Większość z nas ma chłopskie pochodzenie. Nie ma lepszego sposobu upamiętnienia naszych przodków niż solidarny sprzeciw wobec wyzysku i pomiatania pracownikami tu i teraz.

[Opis dla osób niewidomych i niedowidzących: W górnej części grafiki w tle obraz Józefa Chełmońskiego Sobota na folwarku. Tekst w tej części obrazka głosi: "155 lat temu, 15 kwietnia 1864 roku, pańszczyzna na ziemiach polskich ostatecznie przeszła do historii". Pośrodku napis: "Dobra praca – godna płaca". W dolnej części napisano: "W 2019 roku skończmy z folwarcznymi stosunkami pracy!". Niżej logo Lewicy Razem i oznaczenie KKW Lewica Razem – Razem, Unia Pracy, RSS.]


Źródło
Opublikowano: 2019-04-15 18:33:58

Episkopat agitujący

Remigiusz Okraska:

Ludzie prawicy/IPN lubią opowiadać, że dawny PPS to coś w rodzaju skrzyżowania chadeckiego związku zawodowego (chcemy pełnej michy, ale niezbyt radykalnie, bo się kapitał zezłości) z kółkiem różańcowym i że "przydałaby się teraz taka lewica". No to popatrzmy, co pisał w początkach niepodległości PPSowiec z frakcji raczej umiarkowanej, później piłsudczyk, później ofiara zamachu ukraińskich nacjonalistów, Tadeusz Hołówko. Ano mówił, że Kościół ma się zajmować sprawami kościelnymi, a nie polityką i ochroną interesów posiadaczy. Oczywiście dla dzisiejszych lewicowych ateistów też nie ma w tekście zbyt wiele dobrego, bo lewicowy polityk i publicysta mówi, że nie jest zadaniem partii lewicowej opiniowanie tego, czy ktoś wierzy, czy nie, czy chodzi do kościoła i co w ogóle sądzi w kwestii wiary. Czyli wszystko inaczej niż dzisiaj, poczytajcie:

Episkopat agitujący

Bo oto niech robotnik i jego żona wiedzą, że episkopat polski nie chce, aby wielki przemysł był upaństwowiony. Niech wiedzą, że Kakowski, Łosiński, Przeździecki i inni biskupi chcą, aby nadal węgiel polski w Zagłębiu Dąbrowskim i na Śląsku, aby polska nafta w Borysławiu, należał…

Źródło
Opublikowano: 2019-04-03 16:49:49

Powtarzam często, że nie oceniam ludzi, bo każdy jest, jaki jest. Ale właśnie uświadomiłam sobie, że to nieprawda. Oceni

Powtarzam często, że nie oceniam ludzi, bo każdy jest, jaki jest. Ale właśnie uświadomiłam sobie, że to nieprawda. Oceniam np. osoby będące rodzicami. Nie interesuje mnie kto jak długo karmił piersią, ani czy czyta dziecku co wieczór, ale jednym z moich kryteriów jest pytanie: co zrobił / zrobiłabyś, gdyby Twoje dziecko, darzące Cię bezgranicznym, atawistycznym zaufaniem powiedziałoby ci, że nie jest heteronormatywne?
Rodzice tego chłopaka są na mojej czarnej liście. Jak tak można?! Ale widać, że propaganda działa.

Źródło
Opublikowano: 2019-03-30 22:21:52

Zrobione: pierwsze od 1933 wznowienie najlepszej biografii Edwarda Abramowskiego, jednego z najtęższych umysłów tej ziem

Remigiusz Okraska:

Zrobione: pierwsze od 1933 wznowienie najlepszej biografii Edwarda Abramowskiego, jednego z najtęższych umysłów tej ziemi. Od dzisiaj do kupienia u nas za niewielkie pieniądze, szczególnie ebook to już cena "dla każdego i każdej": https://nowyobywatel.pl/…/dzieje-zycia-i-tworczosci-edward…/

Siedziałem nad tym z 4 miesiące po swoich innych licznych pracach. Takie książki powinien wznawiać IPN czy uniwersytety, ale po co, ten pierwszy jest od kultu prawicowych wyklętych, te drugie od publikowania jałowych i wtórnych rozprawek typu "Edward Abramowski w świetle potrzeby zrobienia kolejnej habilitacji". No to zrobiłem ja, bo kto ma przypomnieć lewako-anarchistę, jeśli nie taki podstępny pisowiec i kryptofaszysta

To najlepsza biografia Abramowskiego – tak uważam po lekturze wszystkich innych. Zwięzła, nieprzegadana, ale zawierająca największą dawkę informacji i podająca je jako pierwsza. Reszta biografów tak naprawdę głównie przepisywała od Krzeczkowskiego. No i sam Krzeczkowski też zasługuje na upamiętnienie, bo to był tęgi mózg, porządny lewicowiec, tytan pracy, który sporą część życia poświęcił przypominaniu innych postaci i poglądów zamiast własnej karierze. Jeśli czasami jeszcze myślę dobrze o "etosie polskiej inteligencji", to w takich przypadkach.

Cóż mogę więcej dodać? Trochę się przy tym narobiłem, więc będzie mi miło, gdy kupicie i przeczytacie – podobno w Polsce jest teraz modne interesowanie się rodzimą lewicą, więc po wynikach sprzedaży ocenimy zasięg tej mody. Nakład papierowy nieduży, za 25 lat sprzedacie to i starczy na mercedesa

Aha, książka miała się ukazać kilka miesięcy temu, bo w 2018 była setna rocznica śmierci i sto pięćdziesiąta urodzin pana Edwarda. Nie udało się wtedy, ale z opóźnieniem jest ten mały wkład w przypomnienie faceta, który myślał i pisał naprawdę twórczo i oryginalnie.


Źródło
Opublikowano: 2019-03-19 21:33:14

W stalinowskiej Rosji ten, kto chciał wiedzieć więcej, czytał stare wydania książek. W nowych specjaliści od fałszowania

W stalinowskiej Rosji ten, kto chciał wiedzieć więcej, czytał stare wydania książek. W nowych specjaliści od fałszowania przeszłości usuwali niewygodne fakty. Dziś w ich ślady poszedł Instytut Pamięci Narodowej.

Na stronie IPN właśnie 'unieważniono' ustalenia śledztwa w sprawie zbrodni Burego. W anonimowym komunikacie można przeczytać, że brutalne mordy na prawosławnych cywilach to nie było ludobójstwo. Dowód? Cytuję: "Przecież były możliwości, by puścić z dymem nie pięć, ale znacznie więcej wiosek białoruskich w powiecie Bielsk Podlaski".

Oficerowie polityczni z IPN powołują się na dość szczególny autorytet historyczny – pana Mariusza Bechtę. Pan Bechta to – jak informowały media – dystrybutor płyt z muzyką neonazistowską i wydawca hitlerowskiego kolaboranta, Leona Degrelle'a. W prawicowej otchłani można znaleźć bardzo ciekawe wypowiedzi pana Bechty o Armii Krajowej. Jego zdaniem AK to narzędzie "liberalno-demokratycznych kręgów politycznych", które "siało zamęt w szeregach krzepnącego podziemia narodowego". Teraz pan Bechta robi za autorytet naukowy w sprawie zbrodni Burego.

Możecie się bardzo starać, panowie fałszerze, ale historii nie zakłamiecie. Możecie usunąć ze strony Instytutu ustalenia śledztwa S28/02/Zi, możecie napisać tysiąc razy, że zbrodniarz był bohaterem – ale prawdy nie da się wymazać. Żyją jeszcze rodziny ofiar Burego. Pamięć o tych zbrodniach będzie trwała.

Trzeba być moralnym zerem, żeby usprawiedliwiać mordowanie kobiet i dzieci, zbrodnie na cywilach, podpalanie ludzi żywcem. Ci, którzy dziś w IPN wybielają ludobójcę, chyba to wiedzą – bo wstydzili się podpisać pod tym "komunikatem".

Źródło
Opublikowano: 2019-03-11 14:52:51

Obłędny kult Rajsa "Burego" czy Brygady Świętokrzyskiej to splunięcie

Obłędny kult Rajsa "Burego" czy Brygady Świętokrzyskiej to splunięcie w twarz prawdziwym bohaterom Polskiego Państwa Podziemnego. Bohaterów i zbrodniarzy nie wolno stawiać w jednym szeregu. Czas zlikwidować Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych".

"Żołnierze wyklęci" to zakłamane pojęcie. Środowiska radykalnej prawicy wykorzystują ten termin do gloryfikacji otwartych faszystów oraz zbrodniarzy, którzy splamili honor żołnierski terroryzowaniem ludności cywilnej i atakami wymierzonymi w mniejszości narodowe. Za plecami rotmistrza Pileckiego czy przywódców Państwa Podziemnego przemyca się kult hitlerowskich kolaborantów i ludobójców. Nie może być na to naszej zgody.

Przywódcy Państwa Podziemnego mieli jednoznaczną opinię o nacjonalistach, którzy odmówili podporządkowania się Armii Krajowej, a często kolaborowali z niemieckim okupantem. Zygmunt Zaremba, socjalista i jeden z przywódców niepodległościowej konspiracji, pisał: "NSZ [został postawiony] poza nawias Polski Podziemnej. Polska Podziemna przyjęła zasady demokracji i postępu społecznego i położyła je jako fundament niepodległości. NSZ wyznawał ideologię faszystowską, wrogą demokracji i postępowi społecznemu".

[Opis grafiki dla osób niewidomych i niedowidzacych: W tle górnej części grafiki zdjęcie ofiar 3. Wileńskiej Brygady NZW w Zaleszanach na Białostocczyźnie i tekst: "Romuald Rajs „Bury”, Hubert Jura „Tom”, Józef Kuraś „Ogień”, Mieczysław Pazderski „Szary”…". Na środku napis: "To nie są nasi bohaterowie". Niżej tekst: "Mówimy „nie” kultowi zbrodniarzy!" oraz logo Lewicy Razem.]


Źródło
Opublikowano: 2019-03-01 16:44:15

Według pana Saryusza-Wolskiego, byłego wiceszefa Platformy, a obecnie europosła PiS, Romuald Rajs-Bury jest bohaterem na

Według pana Saryusza-Wolskiego, byłego wiceszefa Platformy, a obecnie europosła PiS, Romuald Rajs-Bury jest bohaterem narodowym. Tak, ten Bury, którego oddziały mordowały dzieci, kobiety i starców, podpalały ludzi żywcem. Ten sam, którego IPN opisał jako winnego zbrodni ludobójstwa. Pan europoseł uznał dziś za stosowne udostępnić wizerunek Rajsa-Burego.

Pan Saryusz-Wolski w roli radykalnego antykomunisty to dosyć żałosny widok. Europoseł sam wstąpił przecież do PZPR wtedy, kiedy mogło mu to pomóc w karierze. Potem został Platformersem. Teraz, kiedy ktoś inny zapewnił mu pełne koryto, przechrzcił się na prawicowego radykała. I zacięcie walczy z urojoną "komuną" – na Twitterze. Byłoby to tylko żałosne, gdyby nie wychwalanie zbrodniarza wojennego. Są granice, których naprawdę przekraczać nie wolno. Pan europoseł właśnie je przekroczył.

Prawda o powojennym podziemiu, wbrew temu, co się wydaje prawicy, nie jest czarno-biała. Trafili tam bardzo różni ludzie. Obok bohaterów, którzy marzyli o demokratycznej Polsce, były też niestety kanalie. Tak, istnieli też polscy faszyści. Na szczęście nieliczni, wyrzuceni poza margines Polski Podziemnej – ale nie wolno kłamać, że ich nie było. O tym właśnie pisał, przy okazji procesu Kasznicy, Zygmunt Zaremba, jeden z przywódców państwa podziemnego: "Polska Podziemna przyjęła zasady demokracji i postępu społecznego i położyła je jako fundament niepodległości. NSZ wyznawał ideologię faszystowską, wrogą demokracji i postępowi społecznemu, więc nie mógł się znaleźć w organizacji, która kierowała walką narodu polskiego w czasie tej wojny".

Wtedy to propaganda stalinowska usiłowała "plamą NSZ zamącić blask legendy Polski Podziemnej". Dziś prawica, przy pomocy kłamliwego pojęcia "żołnierze wyklęci", robi coś bardzo podobnego. Wybiela się zbrodniarzy, stawia się ich w jednym szeregu z Armią Krajową. Usprawiedliwia się czyny podłe, zbrodnie przeciwko cywilom, a nawet hitlerowskich kolaborantów.

To pomieszanie pojęć naprawdę źle służy pamięci o tamtych trudnych czasach. I obraża ludzi, którzy – w przeciwieństwie do Rajsa-Burego – nigdy polskiego munduru nie zhańbili.

Źródło
Opublikowano: 2019-03-01 11:09:29

Pani kurator, życie odpyta panią z tego podręcznika – ale to my będziemy wizytow

Pani kurator, życie odpyta panią z tego podręcznika – ale to my będziemy wizytować tę lekcję.

Braki w wiedzy należy nadrabiać, dałyśmy więc Małopolskiej Kurator Oświaty podręcznik „Lekcja równości: Jak prowadzić działania antydyskryminacyjne w szkołach”, wydany przez Kampanię Przeciw Homofobii. Jest on adresowany do pedagogów, pedagożek, nauczycieli i nauczycielek oraz dyrekcji szkół. Mamy nadzieję, że po jego lekturze pani kurator nie będzie już mylić homoseksualności z pedofilią, co przydarzyło się jej ostatnio w komentarzu dotyczącym podpisania przez Rafała Trzaskowskiego deklaracji LGBT+.

Nie będziemy się jednak oszukiwać – to nie jednorazowa wpadka, lecz systematyczne robienie wody z mózgu rodzicom i dzieciom. Obowiązkiem pedagoga jest wciąż kształcić się, by przekazywać uczniom wiedzę zgodną z aktualnym dorobkiem nauki. Dziwi nas więc i niepokoi fakt, gdy kurator oświaty, osoba z racji pozycji obdarzona autorytetem w kwestii edukacji, notorycznie rozpowszechnia dawno obalone i niezgodne z prawdą bzdury. Mamy dość wysłuchiwania mądrości o konieczności bronienia Europy przed islamem (jakoby wzorem króla Sobieskiego) czy sugestii, że po muzeum w Auschwitz powinni oprowadzać tylko przewodnicy z licencją IPN (która notabene nie istnieje), w dodatku koniecznie Polacy. Również edukacja seksualna, atakowana przez panią kurator, nie jest promocją pedofilii – jest dokładnie odwrotnie. To jej brak wśród dzieci i młodzieży ułatwia sprawcy popełnienie przestępstwa, szczególnie na terenie szkoły, gdzie np. lekcje katechezy prowadzone są przez przedstwicieli organizacji nieposiadającej zwyczaju oraz narzędzi do walki z pedofilią.

Nie będziemy czekać, aż pani kurator, korzystając ze swojej pozycji i autorytetu, rozpowszechni kolejne szkodliwe kłamstwo. W trosce o stan wiedzy młodych obywateli i obywatelek, w tym również dobro i bezpieczeństwo naszych dzieci, będziemy interweniować: kategorycznie żądamy odwołania Barbary Nowak ze stanowiska Małopolskiej Kurator Oświaty.

[Dwa zdjęcia przedstawiają członkinie Partii Razem, najpierw w momencie składania podręcznika na Dzienniku Podawczym w Małopolskim Kuratorium Oświaty, a następnie prezentujące ostemplowane potwierdzenie nadania przed wejściem do kuratorium]



Źródło
Opublikowano: 2019-02-23 15:35:25

El Gobierno de Polonia intenta borrar el pasado de los brigadistas que lucharon en la Guerra Civil

Nasze działania w obronie ulicy Dąbrowszczaków zostały dostrzeżone w Hiszpanii!??

Na portalu Diario Público pojawił się artykuł opisujący walkę z dekomunizacją i z obronę imienia ochotników i ochotniczek z XIII Brygady Miedzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego w Polsce. Nie mogło w nim zabraknąć naszego kochanego #Olsztyna. Jest to jedyne miasto w Polsce, które ma nazwę tej ulicy (ciągle trzymamy kciuki z Warszawę ?).

W artykule czytamy*:
Z drugiej strony, Naczelny Sąd Administracyjny postanowił, że w Olsztynie, mieście położonym na północy kraju,licżacym około 200 tysięcy mieszkańców, Dąbrowszczacy raz jeszcze znajdą się na mapie miasta. Sad Najwyższy zdecydował, że w tej sprawie zarówno rząd [Prawa i Sprawiedliwości] oraz IPN działał przedwcześnie i arbitralnie. Oświadczając, że wystarczy "przeczytać w encyklopedii" by dowiedzieć się, że brygadziści z XIII [brygady] mieli różne poglądy polityczne, a wręcz nie byli członkami żadnej partii, dlatego XIII Brygada nie może być postrzegana jako symbol totalitaryzmu i propagatora komunizmu.

Cały artykuł okraszony jest zdjęciem z demonstracji zorganizowanej przez Razem w czerwcu 2017 roku na ulicy Dąbrowszczaków.

Zachęcamy do lektury!

*tłumaczenie własne.

El Gobierno de Polonia intenta borrar el pasado de los brigadistas que lucharon en la Guerra Civil

El acto de ‘descomunización’ ha puesto en riesgo la memoria de los más de 5.000 voluntarios polacos después de que el gobierno considerara que la XIII Brigada Internacional ‘promueve el comunismo'.

Olsztyna

Źródło
Opublikowano: 2019-01-23 11:39:00

Mój rok 2018 <tu w tle konfetti strzela, a także szampan, i rozsupłują się serpentyny>

Mój rok 2018 <tu w tle konfetti strzela, a także szampan, i rozsupłują się serpentyny>
Styczeń oraz luty. Rząd kolanem dopycha umowę o pomoc – nowy typ umowy cywilnoprawnej wyjęty spod minimalnej stawki za godzinę pracy.
Marzec. Rząd przyznaje, że z tą komisją, co to napisała nowy kodeks pracy, to było tylko takie theatrum, żeby się nam wydawało, że coś się dzieje, po czym radośnie oraz bez czytania wyrzuca projekt ów do kubła.
Kwiecień. Rozpoczynają się popisy prezesa Milczarskiego w narodowej chlubie PLL LOT.
Czerwiec, lipiec oraz sierpień. Nie, choć zbliża się trzyletnica rządów tego rządu, o śmieciówkach głucho.
Wrzesień. Na Ujazdowskich 20 tys. pracowników i pracownic budżetówki walczy o podwyższenie ich płac minimalnych. Premier wyjeżdża na kongres PiS do Olsztyna, odpowiedź na postulaty OPZZ nigdy nie nadchodzi.
Październik. O, protestują też pracownicy socjalni, mundurówka…
Listopad. Popisy prezesa Milczarskiego sięgają apogeum, ale po piętach depcze mu już prezes Szpikowski (PPL), który szantażuje związki: jeśli nie zgodzą się na zwolnienia, nie wypłaci nagród. A tu was mam, ha!
Grudzień. Niemcy otwierają się na Ukraińców, Polska wciąż nie posiada ani strzępka polityki migracyjnej i udaje, że cudzoziemców w Polsce nie ma.
Aaaa rok kończymy tradycyjną już poprawką do ustawy budżetowej autorstwa pana Łukasza Schreibera, który wkrótce został za nią nagrodzony stanowiskiem sekretarza stanu w KPRM: zabrać 20 mln Państwowej Inspekcji Pracy, żeby dać IPN-owi 150 mln.
O opozycji nie wspominam, bo nie ma o czym.
Puentując <tu już wystrzały fajerwerków>, rynek pracy A.D. 2018 ma się nieźle, bo jest koniunktura. Ale jak koniunktura chlaśnie, a chlaśnie kiedyś, bo nic nie trwa wiecznie, to pracownicy i pracownice zlądują zrazu w jakimś takim głębokim 2010 roku około.
Wszystkiego dobrego i dosich śmieciówek!

Źródło
Opublikowano: 2018-12-20 19:47:31

15 grudnia 1970 r. w Gdańsku zostały zabite przez ówczesne władze pierwsze osoby

15 grudnia 1970 r. w Gdańsku zostały zabite przez ówczesne władze pierwsze osoby w czasie masowych strajków i protestów na Wybrzeżu. To wydarzenia, które zapisały się w zbiorowej pamięci jako Grudzień '70.

Wczoraj wraz z Polska Partia Socjalistyczna Gdańsk pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców uczciliśmy i uczciłyśmy pamięć o ludziach, którzy zapłacili najwyższą cenę walcząc o godne warunki życia i pracy. Ale także pamięć o ludziach, którzy po prostu zostali zastrzeleni przyjechawszy rano do pracy trójmiejską SKM-ką.

Dzięki forsowanej obecnie polityce historycznej często zapominamy o tym, że bezpośrednią przyczyną masowych protestów społecznych w 1970 r. były podwyżki cen żywności tuż przed świętami. Że te tragiczne wydarzenia były wynikiem arogancji władzy wobec ciężko pracujących obywatelek i obywateli, w tym stoczniowców wyzyskiwanych w ramach akordowego systemu pracy. Że prorządowe media również wtedy zarzucały protestującym demagogię czy roszczeniowość. I że przeciwko nim rządowa propaganda podkręcała nastroje nacjonalistyczne opinii publicznej (rozpowszechniając plotki o rzekomym niebezpieczeństwie ze strony Niemców). Rządząca wówczas partia, choć miała w nazwie przymiotnik “Robotnicza” faktycznie klasę robotniczą zdradziła. Jak pisali w przełomowym dla opozycji demokratycznej w czasach PRL “Liście otwartym do Partii” Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, nomenklatura partyjna stała się po prostu nową klasą posiadającą. Pracownicy i pracownice z Gdańska, Gdyni, Elbląga i Szczecina potrafili się jednak oddolnie zorganizować i wywrzeć presję na kierownictwo ich zakładów pracy.

Mamy to szczęście, że w roku 2018 wojsko i policja w Polsce nie strzela ostrą amunicją do protestujących, co było normą zarówno w PRL-u, jak i w przedwojennej, sanacyjnej II Rzeczypostpolitej. Cały czas mamy jednak do czynienia z wyzyskiem w miejscu pracy, łamaniem praw pracowniczych i szykanowaniem za organizowanie się w ramach związków zawodowych. Nasze prawa obywatelskie są łamane także w innych dziedzinach życia.

I niestety także dzisiaj protestujący w obronie naszych praw nadal regularnie doświadczają państwowej opresji i przemocy ze strony takich służb jak policja, które w teorii powinny nas chronić w ramach demokratycznej wspólnoty. Pobicia, przesłuchiwania w komisariatach, wyroki sądowe dla osób protestujących nadal są standardem. Tej opresji przeciwstawiły wychodząc na ulice w 1970 r. osoby, które ryzykowały znacznie więcej od nas.

Składając wieniec pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców chciałyśmy i chcieliśmy przypomnieć, że miejsce lewicy jest zawsze po stronie po stronie słabszych, a nie silniejszych, po stronie wyzyskiwanych, a nie wyzyskujących, po stronie ofiar, a nie sprawców.


Źródło
Opublikowano: 2018-12-16 18:01:21

Brak konsekwencji czy uleganie politycznej presji? 13 listopada ostatecznie skoń

Brak konsekwencji czy uleganie politycznej presji? 13 listopada ostatecznie skończyła się sądowa batalia o nazewnictwo gdańskich ulic. Ocalała pamięć o przodownikach pracy, takich jak Wincenty Pstrowski i Stanisław Sołdek. Ze zwykłych robotników pracujących dla odbudowy kraju nadgorliwi dekomunizatorzy z Instytutu Pamięci Narodowej próbowali zrobić symbole totalitarnych rządów. Obarczano ich odpowiedzialnością za ciężkie warunki pracy i życia robotników w latach 40. i 50. Swój dotychczasowy patronat zachowała ulica Franciszka Zubrzyckiego, partyzanta Gwardii Ludowej. Funkcjonariusze IPN-u długo prześwietlali tę postać, jednak jedyną potencjalnie obciążającą okolicznością, jaką udało się znaleźć na Zubrzyckiego była kradzież dubeltówki, z której jako partyzant zastrzelił funkcjonariusza hitlerowskiej policji porządkowej. Jednak niespodziewanie IPN-owska narracja odniosła niespodziewane zwycięstwo nad pamięcią historyczną o pierwszych polskich antyfaszystach – Dąbrowszczakach.

Przez cały okres obowiązywania Ustawy Dekomunizacyjnej uchwalonej ponad partyjnymi podziałami głosami posłów PiS, Platformy Obywatelskiej oraz Nowoczesnej to właśnie pamięć o Dąbrowszczakach – polskich ochotnikach walczących z siłami gen. Franco i wspierającymi go wojskami hitlerowskimi była polem najcięższych walk o prawdę historyczną. Dąbrowszczakom przypisywano udział w niemających potwierdzenia w źródłach historycznych zbrodniach wojennych. Zmyślano historie o niszczeniu kościołów, a nawet bezczeszczeniu zwłok. W końcu sami historycy IPN-u zaprzestali przedstawiania żołnierzy XVIII Brygady im. Jarosława Dąbrowskiego jako zbrodniarzy i degeneratów.

Wydawało się, że bohaterstwo polskich antyfaszystów zostanie w końcu docenione, a wola mieszkanek i mieszkańców ul. Dąbrowszczaków żądających pozostawienia starej nazwy ulicy uszanowana. Wszystkie te nadzieje rozwiał ostateczny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego nakazujący zmianę nazwy ul. Dąbrowszczaków na „Lecha Kaczyńskiego”. Tym samym niezależny sąd sprawił kosztem tysięcy gdańszczan i gdańszczanek prezent wszystkim, którym nie w smak jest pamięć o żołnierzach walczących z faszyzmem i nazizmem, nim hitlerowskie bombowce wzięły na cel Warszawę. To szczególnie niepokojące w sytuacji, gdy Święto Niepodległości w stolicy jest wykorzystywane do głoszenia rasistowskich haseł, zaś przedstawiciele partii rządzącej z prezydentem RP oraz premierem Morawieckim na czele nie widzą nic złego w uczestnictwie w marszu współorganizowanym przez ONR i jego „zagranicznych gości”. Faszyzm zawsze zwycięża dzięki bierności społeczeństwa i przyzwoleniu gnijących instytucji. Dlatego bez względu na opinię IPN-u oraz niezrozumiałe dla nas wyroki sądów zachowamy pamięć o żołnierzach XIII Brygady im. Jarosława Dąbrowskiego.
No pasarán!


Źródło
Opublikowano: 2018-11-19 09:00:01

Państwo prywatne. Postkomunizm narodowy Viktora Orbána

Łukasz Najder:

"Jeśli uważnie prześledzi się zmiany wprowadzane przez węgierskiego premiera, jeśli oddzieli się je z ideologicznych naleciałości, własnych oczekiwań albo lęków, dostrzeże się, że każda decyzja podjęta przez jego partię Fidesz, począwszy od pierwszej, czyli przyznania mniejszości węgierskiej w krajach ościennych prawa do głosowania, miała tylko jeden cel: zabezpieczenie władzy na lata. Temu służyły zmiany konstytucyjne wydłużające kadencje urzędników mianowanych przez Fidesz, przejęcie rynku mediów, centralizacja usług publicznych, zbliżenie z Rosją, rozpętanie kampanii przeciwko Unii, Sorosowi i migrantom.

[…]

Cztery lata wcześniej Gyurcsánya nazywano węgierskim Tony’m Blairem, w 2010 r. na jego widok matki zasłaniały dzieciom oczy. Z tego doświadczenia Orbán wyciągnął wniosek, który stanie się motorem napędowym jego rządów. Mogą cię nienawidzić, ale wystarczy pokazać, że jest ktoś gorszy od ciebie, żeby dostrzegli w tobie męża stanu.

[…]

Eurosceptycyzm Klausa był profesorski, intelektualny, Kaczyńskich – emocjonalny, podszyty historią, kompleksami i kompletną nieznajomością Zachodu. Tymczasem Orbán od początku zachowywał się jak bokser z tomikiem poezji w rękawicach: walił z całej siły między oczy, po czym robił krok w tył i wyciągał rękę na zgodę. Sam nazywał tę metodę tańcem pawia. Na wiecach w Budapeszcie porównywał Unię do Związku Radzieckiego, po czym jechał do Brukseli, bratał się Barroso i Junckerem, i podpisywał prawie wszystko, co mu podsuwano.

[…]

Trik polega na tym, że nigdy nie można ogłosić zwycięstwa. Zawsze musi być kolejny etap do przejścia, plan do wykonania, wróg do pokonania. Spokój sprawia, że publika zadaje pytania: o sytuację materialną, reformy, które niczego nie zmieniły. Dlatego tak ważne jest prawidłowe odczytanie zbiorowych emocji. Żeby uśpić umysły i obudzić demony.

[…] Orbán wciągnął Sorosa na salony. Z nienawiści do niego uczynił religię narodową.

[…]

Za Orbána polityka stała się narzędziem gromadzenia majątku. Szlachetny postulat rehungaryzacji wielkiego biznesu był realizowany tak, że tort dzielono między swoich. Stworzono coś na kształt bliskiej władzy oligarchii, chociaż to określenie nieprecyzyjne, bo klasyczna oligarchia ma wpływy w polityce i gospodarce, a na Węgrzech biznesmeni Fideszu od polityki trzymają się z daleka. Interesują ich media, przetargi publiczne. Duże pieniądze.

Skąd je mają? Opowiedział mi o tym István János Tóth, dyrektor think tanku Centrum Badania Korupcji. Po przeanalizowaniu ponad 126 tys. zamówień publicznych z lat 2010-2016 odkrył, że ludzie Orbána wzbogacili się o zyski rzędu 8-12 miliardów dolarów, w dużej części z funduszy unijnych.

[…]

Szef gabinetu premiera nie umiał wyjaśnić, dlaczego winnicę i 120-metrowy apartament nabył przez swojego 10-letniego syna.

[…]

Postawił na prostotę. Z mediów zrobił partyjną tubę posługującą się siermiężnym językiem przypominającym czasy słusznie minione. Dowartościował macherów od taniej rozrywki, dzięki czemu przekaz nie sprowadza się wyłącznie do tępej propagandy, ale jest przeplatany teleturniejami, telenowelami i sportem.

W państwie prywatnym dziennikarze są wrogami publicznymi, co Orbán przyznał w czasie ostatniej kampanii. Co można zrobić, żeby ograniczyć im pole manewru? Biznesmeni Fideszu wykupują niezależne media i zmieniają ich profil albo w ogóle je zamykają, jak w przypadku głównego dziennika opozycyjnego Népszabadság. Oprócz tego reklamy ministerstw i spółek państwowych przyznaje się życzliwym nadawcom. Rząd ograniczył prawo do informacji publicznej. Dziennikarzom grozi się procesami sądowymi, a wybierana przez parlament Rada ds. Mediów może odmówić odnowienia koncesji, jak kilka lata temu radiostacji Klubrádió.

[…]

Jest dzieckiem epoki irracjonalizmu, gniewu, schlebiania masom. Udowodnił, że publiczność kocha nie spokój i utulanie do snu, ale stan permanentnej kampanii wyborczej: z czczymi obietnicami, wyznaczaniem wroga, mobilizującymi przemówienia. Jego strategia była tak prosta, że dziwi, że nikt wcześniej po nią nie sięgnął. Toporna propaganda w mediach? Marnotrawienie majątku państwowego na niespotykaną skalę? Korupcja jako podstawowe narzędzie utrzymania lojalności? Hermetyczna elita? Totalna centralizacja? Upokarzające deale z Rosją za miliardy euro? Wielu próbowało, ale w ostatniej chwili robili krok w tył. Niektórzy byli za słabi lub zostali zablokowani przez instytucje kontrolne, większość zwyczajnie się brzydziła. Uważali, że społeczeństwo jest za mądre, aby to kupić. Nie jest".

Państwo prywatne. Postkomunizm narodowy Viktora Orbána

Orbán stworzył pierwsze w Unii państwo prywatne. Cechą charakterystyczną jego rządów jest bowiem to, że nie da się oddzielić żywiołu państwowego od partyjnego i rodzinnego. Państwo, partia, rodzina – wszystko się nawzajem przenika.

Źródło
Opublikowano: 2018-11-02 00:40:47

Mieszkanki i mieszkańcy Wzgórza Orlicz-Dreszera mają za sobą pobicie przez czyśc

Mieszkanki i mieszkańcy Wzgórza Orlicz-Dreszera mają za sobą pobicie przez czyścicieli, dewastację majątku, prawne zastraszanie, nękanie i serię pożarów. Niedawno ostateczne wezwania do opuszczenia nieruchomości otrzymały m.in. osoby starsze, z niepełnosprawnością, po zawałach, chore na raka w trakcie nawrotu, osoby, które to miejsce nazywają domem od kilkudziesięciu lat.

Program pomocowy uchwalony przez Samorządność jest plastrem, który ma w jakiś sposób pomóc trupowi, którym jest polityka mieszkaniowa w Gdyni. Odtrąbienie sukcesu programu przez wiceprezydenta Michała Gucia jest zwykłą podłością. Ten “sukces” polegający na tym, że część rodzin wyprowadziła się z tzw. Pekinu napędzały od początku przemoc, pożary i strach. Nie przeszkodziło to ekipie Szczurka klepać się nawzajem po plecach w geście samozadowolenia.

Czy wiesz, że Samorządność Szczurka od lat wyprzedawała zasób komunalny i grunty Gdyni? Czy wiesz, że przez wiele lat nie budowali ani nie kupowali żadnych mieszkań do zasobu komunalnego? Czy wiesz, że obowiązek prowadzenia polityki sprzyjającej zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych obywateli nakłada na nich konstytucja? Czy wiesz, że przeciętna cena wynajmu za 1 metr kwadratowy mieszkania bez opłat wzrosła w latach 2010-17 z 32 do 41 zł? Czy wiesz, że ustawa o samorządzie gminnym wyznacza budownictwo mieszkaniowe jako zadanie własne gminy?

Zapewne część z Was zna osoby, które w XXI wieku w Gdyni mieszkają bez dostępu do łazienki czy spłukiwanej ubikacji w mieszkaniu. Wiele zna młode pary gnieżdżące się po kilka osób w wynajmowanych wspólnie mieszkaniach, bo nie stać ich na samodzielność i założenie rodziny. Znacie pewnie wielopokoleniowe rodziny, które muszą pomieścić się w zbyt małych mieszkaniach. Znacie też pewnie ludzi, którzy zaliczyli niejedną nieprzespaną noc martwiąc się czy wybrać spłatę kolejnej raty kredytu mieszkaniowego albo czynszu czy kupić jedzenie.

Tak właśnie wygląda Gdynia Wojciecha Szczurka. Rosnące ceny mieszkań, terror czyścicieli, pożary, nic nie warte programy pomocowe zamiast budownictwa komunalnego, propaganda sukcesu z tragediami w tle. Dlatego nie możemy pozwolić, by Samorządność Wojciecha Szczurka rządziła kolejną kadencję.

O dramatycznej sytuacji mieszkańców Wzgórza Orlicz-Dreszera pisaliśmy już wielokrotnie:
➡️ https://tinyurl.com/OrliczDreszera


Źródło
Opublikowano: 2018-09-17 20:30:00

„Moim obowiązkiem jest mówić o polityce”. Tomek Sikora, jakiego nikt do tej pory nie znał

Łukasz Najder:

dlaczego jebło i nie ma nadziei, odc. 478

"- Wsparcie dla tych, którym jest ciężko, nie jest w porządku?

Mówisz o 500 plus?

– Na przykład.

Niemcy, Anglia czy Francja mogą sobie na takie wsparcie pozwalać, ponieważ pożyczają pieniądze na ułamek odsetek. Natomiast my się poważnie zadłużamy. Gdyby te pieniądze szły na zmniejszanie długu, bylibyśmy w innym miejscu. Taka pomoc to propaganda.

– Nie, Tomku. Widziałam na wakacjach ludzi z dziećmi, którzy do tej pory nie mogli sobie pozwolić na wyjazd.

Ale każda danina osłabia człowieka. Jak z tym żebrakiem. Kiedy stoi i macha puszką, to ja mu nie daję. Ile kobiet wypchnięto z rynku pracy?

[…]

(Uważasz, że bogaci ludzie powinni płacić wyższe podatki?)

– No ale powinni płacić liniowy czy najwyższy?

Liniowy. Nie zapominam o tym, że ci, którzy prowadzą interesy, strasznie harują. Ktoś pracuje osiem godzin, wychodzi z pracy i ma swoje normalne życie. A ludzie wolnych zawodów i prywatni przedsiębiorcy ciągną swoje problemy za sobą, do łóżka i do snu. Nawet nie potrafią wyjechać i wypocząć. I dlaczego mają być napiętnowani? Za to, że zatrudniają innych ludzi? Jeśli ktoś chce, to może się obnosić z bogactwem albo założyć fundację wspomagającą innych, ale jego psim obowiązkiem jest mieć nadwyżkę, by podołać konkurencji, rozwijać się technologicznie i wspierać badania w swojej dziedzinie. Popierający populistów w ogóle nie zdają sobie sprawy, jaka odpowiedzialność wiąże się z bogactwem.

[…]

– A co ty, Tomek Sikora, możesz zrobić, by zmienić Polskę?

Zamiast biadolić i narzekać, mogę zrobić filmiki profrekwencyjne, brać udział w manifestacjach, które, swoją drogą, uwielbiam, bo spotykam na nich uprzejmych, życzliwych ludzi.

Ludzi na innym poziomie niż rozjuszona masa z „Gazety Polskiej” wykrzykująca hasła, których w ogóle nie rozumie. „Komuniści i złodzieje” do tych, których nie znają i nie wiedzą, czym oni się zajmują. Masa ubezwłasnowolniona propagandą polityków, notabene inteligentnych, którzy robią na nich kariery, biznes i tyle.

Tymczasem na demonstracjach, na które chodzę, czuję, że jestem wśród osób opowiadających się za wartościami, które są najważniejsze: demokracja, kultura osobista i poszanowanie drugiego człowieka".

„Moim obowiązkiem jest mówić o polityce”. Tomek Sikora, jakiego nikt do tej pory nie znał

– Mierzi mnie stanowisko polskiego Kościoła, który nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności za moralność tego narodu, tylko gada o polityce i zamachu smoleńskim – mówi Tomek Sikora. Publikujemy fragment

Źródło
Opublikowano: 2018-09-17 00:08:21

Nigdy nie lubiłem załatwiać spraw urzędowych w Polsce bo to najczęściej przykre i kafkowskie. No i teraz mam Kafkę do kw

Nigdy nie lubiłem załatwiać spraw urzędowych w Polsce bo to najczęściej przykre i kafkowskie. No i teraz mam Kafkę do kwadratu. Zebraliśmy podpisy na pomorzu tydzień przed końcem sierpnia. Ale na rejestrację list w tych wyborach będą chyba 4 dni. Do tego absurdalne papiery od nieogarniętego IPN-u, który sam nie wie czego chce. Urząd Miejski w Gdańsku, który nie umie w kodeks wyborczy i nie chce dopisywać do rejestru wyborców bo nie. Znam to wszystko z durnych przebojów w dziekanatach, gminach i urzędach pracy. Nie dziwota to dla mnie ale chciałbym kiedyś to zmienić.

Dla jakichś platform to pewnie bym się z domu nie ruszył nawet – gdyby mi ktoś, nawet własne głupie sumienie, kazało walczyć z PiS poprzez lustrzany anty-PiS. Obsesja to jednak nie jest proces rozwojowy


Źródło
Opublikowano: 2018-09-10 10:45:59

Osęka: „Wiadomości” jak „Trybuna Ludu”. TVP czerpie garściami z komunistycznej propagandy

Łukasz Najder:

przeczytajcie koniecznie fantastyczny tekst profesora Osęki o dorbrozmianowej propagandzie zaklętej w telewizorku.

"Jeśli chodzi o opozycję, trudno mieć złudzenia. Jej politycy "nie mają pomysłu na Polskę, dlatego zamiast merytorycznej dyskusji wybierają ataki i agresję, wybierają totalną awanturę". Dwoją się i troją walcząc z rządem, a przecież "powinni wiedzieć, iż przeciętny Polak na żadne awantury nie ma dzisiaj ochoty". "Sfrustrowani i nie potrafiący pogodzić się z werdyktem wyborców" politycy "szukają wsparcia za granicą, bo nie znajdują go w Polsce", a więc "w myśl zasady 'ulica i zagranica' robią, co mogą, żeby zdyskredytować polski rząd". "Udzielają wywiadów zagranicznym agencjom informacyjnym" a "ich wypowiedzi są, owszem, elementem polityki, tyle, że nie polityki polskiej. Są potrzebne różnym siłom dla realizowania swojej polityki, wrogiej narodowej wspólnocie, a więc i Polsce". Niepomni, że "w żadnym cywilizowanym społeczeństwie nie dzieje się tak, by opozycja wynosiła treści swego konfliktu z władzą na zewnątrz". ochoczo "spełniają funkcje nowej Targowicy i antypolskiej w ostatecznym rachunku grze służą świadomie i z przekonaniem".

Co najbardziej przykre, ludziom, "którzy z rozmysłem ulokowali się na manowcach awanturnictwa, obce są pojęcia narodu i ojczyzny". Wciąż "kpią z polskiej historii oraz symboli i nie upamiętniają wartości ważnych dla Polaków" a swoimi szyderstwami "stawiają się poza wspólnotą Polaków dumnych ze swojego pochodzenia narodowego". Dobrze pamiętamy, że do niedawna, gdy sami byli jeszcze u władzy "z premedytacją pomijali milczeniem istotne kwestie z punktu widzenia tradycji i godności narodowej. Niewiele obchodziły ich sprawy, które stanowią dumę narodu polskiego, starali się zniekształcić naszą historię i osłabić pamięć o tradycjach narodowych".

Wszystkie przytoczone cytaty są prawdziwe i dosłowne. Połowa pochodzi z sierpniowych wydań "Wiadomości TVP", reszta – z "Trybuny Ludu", głównego dziennika czasów PRL. Nie sposób ich odróżnić".

[…]

"Wiadomości" przestały być tylko relacją o wydarzeniach minionej doby – choćby pokrętną i zmanipulowaną. Bieżąca polityka staje się pretekstem do codziennego recytowania PiS-owskiego katechizmu.

[…]

Obejrzeć jeden materiał "Wiadomości" to jak obejrzeć wszystkie. Każde wydanie jest zapętlonym spotem wyborczym PiS, mantrą o walce prawicowych patriotów z siłami lewicy i Unii Europejskiej. Czy oglądamy materiał o reformie sądów, wynikach gospodarczych czy o rocznicy bitwy warszawskiej, dostajemy wciąż te same obrazy i te same zdania. Zamiast pogrupowanego wyboru informacji – jednolity słowotok, złożonych z peanów na część władzy i złorzeczeń pod adresem jej przeciwników.

[…]

Jest w narracji "Wiadomości" coś maniakalnego. Można odnieść wrażenie, że redakcja cierpi na nerwicę natręctw, nie potrafi poskromić kompulsywnej potrzeby doczepiania kolejnych ogniw do łańcucha skojarzeń. Autorzy poszczególnych materiałów zdają się niesieni strumieniem dygresji, niczym narracja powieści szkatułkowej. Oto informacja o 50. rocznicy inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację rozpoczyna się z pozoru niekontrowersyjnie: lektor przypomina o praskiej wiośnie, Dubczeku, gniewie Breżniewa, operacji "Dunaj", polskim korpusie w ramach sił interwencyjnych.

Wtem opowieść skręca w niespodziewaną stronę: głównym bohaterem opowieści staje się Jaruzelski (choć na czele państwa stał wówczas Gomułka), akcja materiału nabiera tempa i przeskakuje do grudnia 1970 r., stanu wojennego, okrągłego stołu i wyboru generała na prezydenta, wreszcie pogrzebu Jaruzelskiego, na którym długo przemawia Komorowski. Na koniec informacja, że generał nigdy nie został ukarany przez sąd – podana chyba tylko po to, żeby pokazać słynną scenę z paryskiego studia, w której Michnik rzuca komuś spoza kadru "odpieprz się od generała". A to wszystko w materiale o sierpniu '68, kiedy Komorowski był nastolatkiem a Michnik siedział w więzieniu.

[…]

Dygresje budowane są za pomocą insynuacji. Każda opowieść o opozycji składa się z kilkusekundowych migawek: pojedynczych gestów, grymasów, urwanych scen i strzępów wypowiedzi sprzed roku, z których redaktorzy układają coraz to nowe polityczne oskarżenia. Chwilami "Wiadomości" przypominają niekończący się list szantażysty sklejony ze słów powycinanych z gazet. Na przestrzeni jednego miesiąca tylko w głównych wydaniu serwisu dziesiątki razy oglądałem te same ujęcia: Rzepliński ze świeczką wśród protestujących, Balcerowicz krzyczący "zatrzymamy dobrą zmianę", Gersdorf w Karlsruhe, Nitras w samochodzie Kuźniara, Schetyna zapowiadający rozwiązanie IPN, sędziowie i politycy PO na chodniku przy Wiejskiej.

[…]

Cześć propagandowej fabuły "Wiadomości" utkana jest z wypowiedzi komentatorów: publicystów i naukowców. Z tymi pierwszymi sprawa jest prosta. W roli bezstronnych dziennikarzy obsadzani są wyłącznie koledzy z prawicowych gazet i portali, którzy naturalnie mówią do kamery kropka w kropkę to samo, co politycy PiS

[…]

Doświadczenie PRL uczy, że partyjna propaganda rzadko jest skuteczna. Gierek cieszył się popularnością, póki społeczeństwo mogło konsumować owoce gospodarczego wzrostu, napędzanego kredytami. Wraz z załamaniem się rynku, w dół poleciały też wskaźniki poparcia, a kraj ogarnęły strajki. Na nic zdały się wysiłki "Dziennika Telewizyjnego", który dwoił się i troił pokazując a to piece Huty Katowice a to gospodarskie wizyty I sekretarza

[…]

Ale możliwe jest też inne wyjaśnienie. Być może poczucie ulgi, płynące z żartów nad poziomem telewizji Kurskiego, jest przedwczesne. Zgoda, "Wiadomości" są siermiężne niczym niegdysiejszy "notatnik agitatora". Na pewno nie uwiodą centrowych wyborców. Ale może wcale nie mają uwodzić? Może nie są patologią ani wpadką "dobrej zmiany" tylko jej zwiastunem, forpocztą?

W wizji świata, codziennie przekazywanej przez "Wiadomości", można dostrzec uzasadnienie zmian ustrojowych idących znacznie dalej niż obecne. Wystarczy, że władza postanowi być konsekwentna i pójść tropem własnej propagandy. Polską rządzi wszak najmądrzejsza i najtroskliwsza partia w dziejach narodu – czy nie było patriotycznie zostawić ją u steru władzy już na zawsze? Unia Europejska chce nas pozbawić tożsamości, zarazić lewicowymi miazmatami, upokorzyć – czas zatem od niej się odgrodzić. Politycy i dziennikarze opozycji to złodzieje, ubecy oraz zdrajcy. Do więzienia z nimi! I wtedy nastanie – jak napisał kiedyś Jarosław Kaczyński w tytule swojej książki – "Polska naszych marzeń". Taka jak przedtem".

Osęka: „Wiadomości” jak „Trybuna Ludu”. TVP czerpie garściami z komunistycznej propagandy

'Wiadomości' przeszły głęboką ewolucję, stopniowo tracąc kolejne cechy nowoczesnego serwisu informacyjnego. Ich obecny kształt został podporządkowany racji nadrzędnej, jaką jest światopoglądowa spójność przekazu – pisze dla Gazeta.pl Piotr Osęka, profesor w Instytucie Studiów Poli…

Źródło
Opublikowano: 2018-09-03 15:16:13

Na pytanie Piotr Witwicki czy w przeszłości nosił brodę poseł Marek Jakubiak odpowiedział w wywiadzie dla Plus Minus: Ni

Na pytanie Piotr Witwicki czy w przeszłości nosił brodę poseł Marek Jakubiak odpowiedział w wywiadzie dla Plus Minus: Nigdy! Mi się to wszystko zgrywa. Widzę tu duży wpływ muzułmanizmu. Tam jest propaganda noszenia brody jako atrybutu męskości. To się przenosi na Europę, na przykład wspomniana moda na tak zwanego drwala. Nie stawiałbym znaku równości, ale widzę między jednym a drugim coś niecoś.
Moja ruda broda pozdrawia serdecznie posła Jakubiaka ???

Źródło
Opublikowano: 2018-08-11 14:45:27

Instytut Prymasa Największego

Łukasz Najder:

Instytut Prymasa Największego

"Dostałem z IPN niezwykły podarunek – album poświęcony prymasowi Hlondowi. Wystarczy rzucić okiem i wziąć książkę do ręki, żeby zorientować się to dzieło pod każdym względem niebywałego formatu. Twarda okładka, kredowy papier, setki zdjęć – wydanie tego musiało kosztować ze dwie moje roczne pensje. Ale prawdziwą ucztą jest tekst. Żadna tam ugrzeczniona biografia, ani nawet pochlebcza laurka. To hagiografia par excellence, pisana na kolanach i w modlitewnym uniesieniu.

Rzecz poprzedzają aż trzy różne wstępy, których autorzy zdają się licytować, kto upchnie więcej egzaltowanych frazesów w jednym akapicie. „Radził sobie z wyzwaniami teraźniejszości, ale nie zapomniał o fundamencie narodowej tożsamości – pisze prezes Szarek – Radość z odzyskanej ojczyzny, a zaraz potem praca nad jej odbudową – przerwana przez wojnę i dramat emigracji. A potem powrót do zniszczonego kraju i kolejna walka, tym razem z bezbożnym komunizmem. Te wszystkie elementy biografii prymasa Hlonda mogłyby opisywać dzieje setek tysięcy Polaków. Dlatego wygłoszone po przyjeździe do kraju słowa, że »Polska żyje nadal pod znakiem krzyża, chce iść w przyszłość z Chrystusem«, brzmią tak autentycznie i oddają pełnię jego doświadczeń.”

Sam autor albumu, Łukasz Kobiela, uczciwie zaznacza, że książka jest w zasadzie tylko akompaniamentem do procesu beatyfikacyjnego, aneksem do „pozytywnej decyzji Komisji Teologicznej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych nad Positio super vita et virtutibus sługi Bożego kard. Augusta Hlonda”. Z kolei tekst arcybiskupa Marka Jędraszewskiego utrzymany jest – co w sumie nie zaskakuje – w tonie homiletycznym i wynika z niego mniej więcej, że XX-wieczna historia Polski to próba, jakiej Bóg poddał prymasa Hlonda.

Dalej następuje blisko 600 stron zdjęć i tekstu. Zdjęcia pokazują głównie msze, zaś tekst wypełniając cytaty z kościelnych dokumentów z rzadka połączone odautorskim komentarzem, nabrzmiałym atencją. Już same tytuły rozdziałów dają pojęcie o stylu, w jakim utrzymana jest praca: „W imię zasad”, „W służbie Bogu i Ojczyźnie”, „O katolickie zasady moralne”, „Pod czujnym okiem V Departamentu MBP”, „Poświęcenie Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi”

Narracja polskiej historii została podporządkowana doktrynie katolickiej. Bóg i Naród odmieniane są przez wszystkie przypadki i właściwie trudno dociec, czym te dwa byty się od siebie różnią. A nad wszystkim unosi się duch morderczej nudy. Tego po prostu nie da się czytać, chyba że w ramach pokuty.

Rozumiem, że teksty liturgiczne mają swoją logikę i formę, ale dlaczego album o Hlondzie wydaje IPN, a nie (zamożna przecież) Konferencja Episkopatu? Czy to kolejny krok na drodze do pełnej integracji Kościoła i państwa? Czy po wakacjach warunkiem otrzymania akt w czytelni naukowej będzie udział w publicznej modlitwie?

Wznoszenie Hlondowi ołtarza w państwowej instytucji i za państwowe pieniądze to jedno. Ten album to także zbrodnia na warsztacie historycznym. Mimo, że praca miała aż ośmiu recenzentów (w tym tylko dwóch świeckich), pełno w niej błędów, uproszczeń, omijania niewygodnych wątków, a także zdumiewającej pobłażliwości w przedstawianiu czarnych kart historii Kościoła. O przedwojennym antysemityzmie wśród księży i ich sojuszu z endecją nie dowiem się praktycznie nic; zacytowany zostaje tylko list pasterski, w którym Hlond sprzeciwia się „napadaniu i kaleczeniu Żydów”, ale też wzywa, aby „zamykać się przed szkodliwymi wpływami moralnymi ze strony żydostwa”. Jak to eufemistycznie komentuje autor albumu „List podejmował również problem kwestii żydowskiej”.
Sprawa emigracji prymasa do Rzymu we wrześniu 1939 r. zostaje także potraktowana w sposób niebywale wyrozumiały i oględny. Autor nie dopuszcza nawet myśli, że ktoś mógłby potraktować ten wyjazd jako ucieczkę i porzucenie wiernych – byłoby to bowiem przyłączenie się do „ataków środowisk komunistycznych”.

Kolejna sprawa to czasy powojenne. Tutaj naprzemiennie pokazywane jest oblicze prymasa i portrety komunistycznych dygnitarzy. Zawsze oddzielnie, nigdy razem. Aż dziw, że wydawca – tak hojny i skrupulatny w doborze materiału ilustracyjnego – nie dotarł np. do zdjęć z procesji Bożego Ciała w 1948 r., kiedy Hlonda prowadzi gen. Piotr Jaroszewicz.

Jednak prawdziwym skandalem jest sposób przedstawienia pogromu kieleckiego. Z tekstu albumu dowiadujemy się tylko, że „doszło do tragicznych wydarzeń nazwanych później pogromem kieleckim”, którym to bliżej nieopisanym wydarzeniom z całą mocą przeciwstawiali się obecni na miejscu księża. Najważniejsze przy tym, że Hlond nie dał się sprowokować komunistycznym władzom i odmówił potępienia antysemityzmu (bo – czytamy między wierszami – żadnego antysemityzmu w Kielcach rzecz jasna nie było). I tu pojawia się fotokopia niesławnego oświadczenia prymasa, w której może przeczytać m.in. „W czasie eksterminacyjnej okupacji niemieckiej Polacy, mimo że sami byli tępieni, wspierali, ukrywali i ratowali Żydów z narażeniem własnego życia. Niejeden Żyd w Polsce zawdzięcza swe życie Polakom i polskim księżom. Że ten dobry stosunek się psuje, za to w wielkiej mierze ponoszą odpowiedzialność Żydzi, stojący w Polsce na przodującym stanowisku w życiu państwowym, a dążący do narzucenia form ustrojowych, których ogromna większość narodu nie chce.”

Rozumiałbym jeszcze, gdyby autor albumu i liczni recenzenci starali się odwrócić kota ogonem. Gdyby napisali, że ksiądz prymas co prawda powiedział, to co powiedział, ale nie miał tego na myśli. Nic z tych rzeczy, nikt nie sili się na hipokryzję. Twarda antysemicka narracja podana tu jest jako prawda objawiona płynąca z ust przyszłego świętego. Nie ma i nie było antysemityzmu, były za to zbrodnie żydokomuny, które celnie obnażył prymas Hlond. Tego właśnie dowiadujemy się z pobożnego opracowania IPN

Źródło
Opublikowano: 2018-07-13 08:45:13

Twórcą ustawy o IPN jest kandydat z ramienia Prawa i Sprawiedliwości na fotel pr

Jan Śpiewak:


Twórcą ustawy o IPN jest kandydat z ramienia Prawa i Sprawiedliwości na fotel prezydenta Warszawy Patryk Jaki. Ustawa pogorszyła pozycję międzynarodową naszego państwa, była martwym i głupim prawem, a co gorsza zablokowała na dobre prace nad ustawą reprywatyzacyjną. Patryk Jaki nie chce przyznać się do katastrofalnego błędu w tej sprawie.

Jeśli można w 8 godzin zmienić ustawę o IPN to w kilka miesięcy do wyborów samorządowych można również uchwalić ustawę reprywatyzacyjną. Czy Zbigniew Ziobro na to pozwoli? Czekamy niecierpliwie.


Źródło
Opublikowano: 2018-06-28 10:03:02

Zwycięstwo! Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzje pisowskiego wojewody

Zwycięstwo! Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzje pisowskiego wojewody o dekomunizacji ul. Dąbrowszczaków na Pradze. W zbiórce współorganizowanej przez Razem zebraliśmy 1697 podpisów w obronie nazwy ulicy.
Sąd ośmieszył właśnie wojewodę i IPN – instytucję opanowaną przez ignorantów historycznych spod znaku aktualnej władzy. W wyroku skład sędziowski wskazał, że decyzja “dekomunizacyjna” bazowała na niepodpisanych przez nikogo, krótkich notkach biograficznych ze strony IPN. Nie dokonano żadnych historycznych analiz ani nie wskazano, w jaki konkretnie sposób patroni ulic propagowali komunizm.

Półtora roku temu działaczki i działacze Razem, wspólnie z inicjatywą Łapy precz od ul. Dąbrowszczaków zebrali w zaledwie 9 dni 1697 podpisów mieszkańców. W petycji do Rady Warszawy, którą podpisywali mieszkańcy wskazywaliśmy, że Dąbrowszczacy to godni patroni: ponad 5 tysięcy mężczyzn i kobiet, w większości emigrantów pracujących we Francji i Belgii, którzy między 1936 a 1939 rokiem pomagali bronić legalnie wybranego rządu Hiszpanii przed wojskowym zamachem stanu generała Franco. Byli to również pierwsi Polacy, którzy bili się z hitlerowskimi Niemcami wspierającymi wojska puczystów. Wiedzieli, że „jeśli dziś padnie Madryt, to jutro padnie Warszawa” i to Warszawę będą bombardować ci sami piloci, którzy wcześniej atakowali miasta Hiszpanii. Historia przyznała im rację.
Wczorajsza decyzja sądu jest zwycięstwem prawdy historycznej. W czasie, gdy rzeczywistość wokół nas pełna jest nacjonalistycznych przekłamań historii i brunatnych pseudobohaterów, a politrucy w instytucjach historycznych starają się wymazywać lewicową historię – taki wyrok daje nadzieję.

[Zdjęcie: Działacze zbierają podpisy przeciw dekomunizacji ul. Dąbrowszczaków. Nagłówek: “Ulica Dąbrowszczaków zostaje!” tekst: “W 2016 roku zbieraliśmy podpisy mieszkańców przeciw dekomunizacji tej ulicy. WSA właśnie uchylił decyzję wojewody Sipiery!”]


Źródło
Opublikowano: 2018-05-31 10:32:49

Obejrzyj Czy Chiny z Iranem podzielą Zachód?

Fundacja Kaleckiego:


„Polskie media i politycy zainteresowani sprawami zagranicznymi są pochłonięci kolejnym aktem sporu naszego rządu z Komisją Europejską, czarnym scenariuszem cięć w polskiej części budżetu unijnego na lata 2021-28 czy wreszcie konsekwencjami przyjęcia ustawy o IPN. W tym samym czasie światowe media…

Więcej


Źródło
Opublikowano: 2018-05-19 09:34:42

W ostatnim odcinku Kuba Wojewódzki – Król TVN starcie kultur: Andrzej Stasiuk, uznany pisarz literatury „wysokiej”, i kr

Maja Staśko:

W ostatnim odcinku Kuba Wojewódzki – Król TVN starcie kultur: Andrzej Stasiuk, uznany pisarz literatury „wysokiej”, i król popkultury. Kultura „wysoka” i „popularna” w postaci dwóch smalców alfa – czyli porcja żenady, seksizmu i ksenofobii oraz pokaz wyższościowej bucerki.

Już w pierwszych słowach Stasiuka dowiedzieliśmy się, że nie ma telewizora – dowiedzieliśmy się tego potem jeszcze kilka razy. Tak brzmiała najważniejsza nauka z całego spotkania, nie tam Mickiewicz czy „Liryki lozańskie”, nie Ukraińcy z Haydamaków, tylko Pisarz Polski We Własnej Osobie. Stasiuk bardzo zadbał o to, żeby nikt nie pomylił go ze zwykłym człowiekiem, który mógłby go oglądać. Bo na świecie tak już jest, że są oglądani, oglądający i Andrzej Stasiuk, Wielki Pisarz Polski. Może i nie ma telewizora, ale ma za to osobny dom przeznaczony tylko dla książek i starych niepotrzebnych rzeczy. Cóż, większość ludzi, większość pisarek i pisarzy nie ma domu nawet dla siebie, ale spoko, Pisarzu Polski, w końcu najlepsza twórczość rodzi się z biedy i głodu, wiadomo.

Pisarz został zaproszony do programu w ramach promocji płyty Haydamaków – razem z członkiem zespołu, muzykiem @Sasza Jarmoła. By nawiązać do „ukraińskości”, Stasiuk wręczył prowadzącemu koszulkę z obrazkiem kobiety-kościotrupa na rowerze z kosą, w tle płonący Kreml. Jarmoła skomentował: „pozdrowienie od ukraińskich dziewczyn”. Wojewódzki obruszył się, dlaczego pisarz go krytykuje z tymi Ukrainkami. Potem rzucił hehepytanie o to, czy pisarz bije jeszcze swoją córkę, ale już po chwili Stasiuk wrócił do Ukrainek: „nie robię ci wyrzutów, ja wiem, że to był incydent i rzecz idiotycznie rozdęta”. Wojewódzki: „Bardziej propaganda niż stan faktyczny. Czy ty uważasz, że ja jestem ksenofobem?”. Stasiuk z rechotem: „Jasne, że nie uważam, przecież wiedziałem, o co w tym chodzi”. Pisarz Polski wiedział więc, o co chodzi w słowach:

Wojewódzki: Wiesz co, to ja swoją Ukrainkę przywrócę, odbiorę jej pieniądze i znowu wyrzucę.
Figurski: Powiem Ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił.
Wojewódzki: Ja to nie wiem, jak moja wygląda, bo ona ciągle na kolanach.

I to jest ta rzecz idiotycznie rozdęta. A jej krytyka to propaganda. Na szczęście, jest Pisarz Polski, który „wie, o co chodzi” – zapewne tak, jak celebryci wiedzieli, o co chodzi Januszowi Rudnickiemu, gdy nazwał dziennikarkę kurwą. Oni „wiedzą” – są wykształceni, oczytani, rozumieją lepiej.

Stasiuk zwyczajnie usprawiedliwia swoim autorytetem ksenofobiczne wypowiedzi.

A wszystko to przy intelektualnej otoczce Rzeczy Najważniejszych i Ostatecznych. W końcu pisarz nie przyjechał tu szerzyć nienawiści etnicznej, tylko promować płytę z utworami Mickiewicza. Delektował się więc własnym głosem: „Niechże prawdę zrozumie, kto Chrystusa słyszy; /Kto pragnie ziemię posiąść, niechaj siedzi w ciszy”. Pisarz najwyraźniej nie pragnie ziemi posiąść. Może dlatego, że ją ma.

W ciszy przez większość rozmowy siedział za to Jarmoła. Wojewódzki nie wymienił go nawet z nazwiska, przedstawił go jako „przyjaciela Andrzeja Stasiuka”. Na zakończenie krzyknął: „wielkie brawa, Andrzej Stasiuk i Saszka!”. Saszka, serio? Gość nie ma już 5 lat, nie jesteście też znajomymi. Oto wielki rozbuchany, doceniany Polski Pisarz oraz „jego” Ukrainiec obok. Saszka. To wszystko w faszyzującej się Polsce, gratulacje.

Gdy Wojewódzki zapowiadał kolejną bohaterkę, modelkę Sandra Kubicka, przytoczył słowa Stasiuka: „nie lubię chudych bab”. Następnie panowie zaczęli ze znawstwem dyskutować, czy lepsze są kobiety, którym grzechoczą kości przy chodzeniu, czy kobiety, którym przelewają się hektolitry tłuszczu, gdy idą. Stasiuk wyznał: „Mam całą historię kobiecości wdrukowaną – w malarstwie, w rzeźbie – i tymi kategoriami myślę”.

Chłopackim rechotom i wybuchom wesołości nie było końca: kiedy chodzi o uprzedmiotowienie kobiet różnica między popkulturą a kulturą „wysoką" nagle znika, a artysta i celebryta to po prostu śliniący się smalec alfa. Po wejściu Kubickiej Wojewódzki poprosił, by na dowód, że nie trzeszczą jej kości, okrążyła stół. Gdy to zrobiła, Wojewódzki zapytał: „I co? Jedzie trupem? Słyszałeś kości? Przepraszam cię, kochanie, ale po prostu…”, a Stasiuk: „To są kości cudownie amortyzowane”. Modelka czekała na pytania, a panowie rozmawiali sobie o jej kościach. Gdy mogła się wreszcie wypowiedzieć, ciągle rechotali, nie dając jej dokończyć zdania. Kiedy poczęstowała ich sokiem ze szpinaku, Stasiuk zapytał, czy jest w nim mięso. Prawdziwy mężczyzna, to mięso by se zjadł, nie? No a jak.

To zawsze wygląda tak samo, od lat. Zadufany w sobie Polak-macho na egotripie z uwielbieniem do „kobiet z ciałem”, dla którego ksenofobiczne odzywki to żarciki, święcie przekonany, że jest drugim Mickiewiczem, gdy coś tam sobie bełkocze pod nosem, a wszyscy wokół muszą się nim zachwycać. Zawsze w centrum, zawsze męski, zbyt zajęty sobą, żeby zauważyć cokolwiek innego. Nie trzeba mieć telewizora, by wspaniale karmić seksistowsko-nacjonalistyczne status quo. Neoliberalne elity robią to od lat.

I tu naprawdę nie ma różnicy między kulturą „wysoką” a „popularną”. Idiotyczne przepychanki panów o to, czy telewizja śniadaniowa jest szybka, czy płytka, o to, czy lepsza kultura „wysoka”, czy popularna w ogóle nie jest żadnym sporem. Gdy chodzi o rasizm, seksizm i pogardę do innych panowie okazują się zaskakująco zgodni. Większość książek, podobnie jak większość programów telewizyjnych, jest zwyczajnie głupia. I w kulturze popularnej, i w „wysokiej” władzę trzymają i nadużywają jej uprzywilejowane typy. Opłaca im się udawać, że konflikt jest między kulturą popularną i „wysoką”, literaturą i telewizją, byle nie pokazać, że w istocie toczy się między gościem u władzy i tymi pogardzanymi przez niego – obcokrajowcami, kobietami, pracownikami.

Bo też realny konflikt przebiega na linii klasowej – między tymi panami a Ukrainkami; między tymi panami a większością pisarek i pisarzy, którzy nie zostali celebrytami, i wykonują swoją pracę bez zatrudnienia, kasy i prestiżu; między tymi panami a innymi pracownicami i pracownikami, którzy codziennie znoszą bucerskie zachowania typów i typiar. I to jest realny konflikt: my jesteśmy po drugiej stronie.

Stasiuk, Wojewódzki i wszyscy panowie na egotripie: wyjmijcie głowy z dupy. Albo nie, my i tak walczymy.

Źródło
Opublikowano: 2018-05-10 11:38:24