Na kilka dni przed początkiem roku akademickiego na Uniwersytecie Warszawskim od

Na kilka dni przed początkiem roku akademickiego na Uniwersytecie Warszawskim odbywa się konferencja „Tożsamość małżeństwa i jej jurydyczna ekspresja", organizowana przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris oraz Wydział Prawa i Administracji UW. To samo Ordo Iuris, które złożyło w sejmie barbarzyński, antykobiecy projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji, będzie używać autorytetu Uniwersytetu Warszawskiego do promowania pseudonaukowej nietolerancji.

Nasze oburzenie budzi charakter konferencji oraz lista zaproszonych prelegentów, na której znalazły się osoby o poglądach skrajnie homofobicznych. Można mieć poważne wątpliwości co do naukowości tego wydarzenia.Niektórzy z gości konferencji nie są naukowcami tylko aktywistami, którzy wprost popierają karanie wieloletnim więzieniem osób o orientacji innej niż heteroseksualna i domagają się penalizacji seksu przedmałżeńskiego.

Rektor UW, prof. Marcin Pałys, pisze na stronie internetowej uczelni, ze „organizując na Uniwersytecie spotkanie czy debatę, wystrzegajmy się fascynacji względami pozamerytorycznymi, a kierujmy się świadomością roli, jaką nasz Uniwersytet spełnia wobec otoczenia: niezależnej, autonomicznej, wiarygodnej instytucji, w której szuka się prawdy i stara zrozumieć świat. Wydarzenie „Tożsamość małżeństwa i jej jurydyczna ekspresja" nie spełnia tych warunków.

Dzisiaj przekażemy na ręce rektora Pałysa petycję wyrażającą sprzeciw wobec promowania poglądów homofobicznych i wesprzemy pikietę organizowaną przez Uniwersytet Zaangażowany o godz. 16 pod Bramą Główną UW. Wszystkich, którym na sercu leży dobro Uniwersytetu Warszawskiego i jakość debaty naukowej w Polsce, zachęcamy do przyjścia.

https://www.facebook.com/events/1292947010730033/

Nie dla homofobów i fanatyków na UW!

[Grafika: Na górze umieszczono tytuł: "Fanatycy precz z UW". Poniżej, w tle znajduje się zdjęcie bramy Uniwersytetu Warszawskiego. Po lewej stronie opis: "Homofobiczna propaganda Ordo Iuris zastępuje rzetelną debatę naukową na Wydziale Prawa"]


Źródło
Opublikowano: 2016-09-29 12:56:16

Brawo Panie Prezydencie!

Brawo Panie Prezydencie!

Musimy pochwalić stanowisko, które zajmuje Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz w sprawie pomnika Xsawerego Dunikowskiego. Prezydent określił, że nie przewiduje podejmowania działań zmierzających do likwidacji, czy też usunięcia tego monumentu. Cieszy nas, że włodarze naszego miasta w tej sytuacji zachowują umiar.

Liczymy, że podobna decyzja zapadnie odnośnie ulicy Dabrowszczaków. Przypomnijmy, że ta najbardziej reprezentacyjna ulica w Olsztynie jest wpisana na IPN-owską listę do likwidacji. Razem wspiera Inicjatywę Mieszkańców Olsztyna „Pamiętajmy o Dąbrowszczakach!” w ich proteście przeciwko usunięciu ulicy. 31 sierpnia na Sesji Rady Miasta będziemy wspólnie zabierać głos w tej sprawie. Jeśli jeszcze Państwo nie złożyli podpisu pod petycją to można to zrobić pod adresem: https://secure.avaaz.org/…/Prezydent_Miasta_Olsztyn_Rada_…/…

Razem powstrzymajmy fałszowanie historii!

Wyborcza.pl Olsztyn:
http://olsztyn.wyborcza.pl/…/1,48726,20490341,prezydent-okr…


Źródło
Opublikowano: 2016-08-06 15:04:59

W wydanej przez IPN książce Paweł Rokicki przedstawia zbrodnię, do jakiej doszło

W wydanej przez IPN książce Paweł Rokicki przedstawia zbrodnię, do jakiej doszło 23 czerwca 1944 roku w litewskiej wsi Dubinki. 5. Brygada AK przeprowadziła tam akcję odwetową w odpowiedzi na masakrę cywili w Glinciszkach, dokonaną przez litewską policję. Jak wskazują ustalenia, ofiarami odwetu padły przede wszystkim kobiety i dzieci.

Niezależnie od ocen skutków akcji w Dubinkach i prób usprawiedliwiania ich, masakra cywilów przez oddział dowodzony przez rtm. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę" jest faktem. Haniebne jest organizowanie odpowiedzialnemu za nią dowódcy uroczystego pogrzebu oraz oddawanie mu czci przez Prezydenta RP, Andrzeja Dudę. Zbrodnia jest zbrodnią, niezależnie pod jaką flagą dokonana.

http://partiarazem.pl

[Grafika: W tle zdjęcie pogrzebu rodziny Vincolasów zamordowanej we własnym domu przez żołnierzy pod dowództwem rotmistrza Szendzielarza. Na górze napis: KOGO CZCI ANDRZEJ DUDA? Poniżej opis: DUBINKI, 23 CZERWCA 1944. Z rozkazu rtm. Szendzielarza "Łupaszki" zostaje zamordowanych co najmniej 68 osób, głównie kobiety i dzieci. WARSZAWA, 23 KWIETNIA 2016. Honory "Łupaszce" oddaje Prezydent RP, Andrzej Duda: Polacy, a zwłaszcza młode pokolenie wie doskonale, że w tamtych czasach, trudnych, beznadziejnych to wy zachowaliście się jak trzeba.]


Źródło
Opublikowano: 2016-04-25 11:17:29

IPN znalazł kości sanitariuszki 'Inki’ zabitej przez UB

Anka Górska:

IPN znalazł kości sanitariuszki 'Inki’ zabitej przez UB

Znaleziono szczątki 'Inki' – bohaterskiej sanitariuszki oddziałów majora 'Łupaszki', zamordowanej przez UB latem 1946 r. w Gdańsku. Jej krewni oficjalnie dowiedzieli się o tym w niedzielę od prezydenta Bronisława Komorowskiego, podczas uroczystości zorganizowanej z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żoł…

Źródło
Opublikowano: 2015-03-02 00:05:52

Chciwość – etyka biznesu

Chciwość – etyka biznesu

WOJNA TO POKÓJ, WOLNOŚĆ TO NIEWOLA, IGNORANCJA TO SIŁA, takie hasła ujrzał Winston Smith Orwellowski bohater „Roku 1984” na fasadzie Ministerstwa Prawdy. Hasła te szokują, bo są sprzeczne z logiką i moralnością każdego praktycznie społeczeństwa. Gdy jednak oglądam programy biznesowe (to nowa nazwa gospodarki) , których do znudzenia próbuje się nam wmówić, że CHCIWOŚĆ JEST DOBRA, potwierdza się moja głęboka obawa, że ideologowie nowego wspaniałego świata poszli śladem totalitarnego wzorca ogłupiania poprzez powtarzanie oczywistych absurdów tak często aż staną się prawda, której nikt odważy się podważyć. Stalinowska propaganda, którą w swojej wizji opisywał Orwell miała uzasadnić wszechwładze partii – wielkiego Brata. Propaganda współczesnego kapitalizmu uzasadnia rosnącą władzę bogacącej się mniejszości kosztem coraz bardziej spauperyzowanych mas. Metoda ta polega na całkowitej kontroli nad świadomością jednostki tak aby bez szemrania akceptowała ona swój marny los i wierzyła, że wszelkie doznane niepowodzenia wynikają z winy tego kto przegrywa. Zasadniczą rolę odgrywa tu proces myślowy identyfikowania się z tymi, którzy dzięki chciwości i brakowi skrupułów wspięli się na szczyt i braku poczucia wspólnego losu i utożsamienia z podobnymi do siebie biedakami. Człowiek, który dowiaduje się już w szkole na lekcjach Podstaw Przedsiębiorczości, że bieda jest wynikiem nieudolności, bezrobotni to po prostu lenie, zaczyna gardzić sobą i tym bardziej sobie podobnymi ofiarami systemu, w którym dbałość wyłącznie o swoje jednostkowe interesy jest niepodważalnym dogmatem.
Wśród pojęć szczególnie dziwacznych i przerażających znajduje się lansowana ostatnio w mediach Etyka Biznesu. Ten oczywisty oksymoron (pojęcie wewnętrznie sprzeczne jak jasna ciemność czy gorący lód), jest po kryzysie wywołanym bezprecedensowym pokazem chciwości i braku wyobraźni sektora finansowego w Stanach Zjednoczonych, próbą odbudowy zaufania do spekulantów, za których rozpasanie musieli ostatnio tak słono płacić podatnicy nie tylko w USA, ale i w Europie. Przy okazji komentowania nowego filmu Oliviera Stone’a o nowojorskiej giełdzie krytycy filmowi z zachwytem zauważyli, że pewien aktor hollywoodzki nie tylko pozwala producentom filmów zbijać kasę, ale sam „zainwestował” na giełdzie 20 000 dolarów, aby w krótkim czasie wzbogacić się o 400 000 dolarów. Ten akt czystej spekulacji, który nazwano inwestycją, wydał się dziennikarzom polskiej telewizji godny najwyższego podziwu. Tymczasem etyka ludzka w odróżnieniu od etyki biznesu każe mieć pewność, że na końcu spekulacyjnego łańcucha jacyś biedni ludzie musieli zapracować na te pieniądze, że po prostu wyjęto je z ich kieszeni włożono do kieszeni tzw. inwestora. Jest to tym bardziej komfortowe im mniej spekulant (inwestor) wie o swoich ofiarach., To nie on wydłużał im czas pracy czy obniżał wynagrodzenie. Pieniądze krążyły w rytmie elektronicznych impulsów po świecie tak szybko, że nikt nigdzie nie zdążył wbić łopaty w ziemię by rozpocząć jakąkolwiek inwestycje. Przedstawiciele etyki biznesu twierdzą, że nie ma darmowych obiadów, że za wszystko co konsumujemy ktoś płaci. Wypada się zgodzić. Za zyski spekulantów płacą ludzie, którzy żyją z trudem od pierwszego do pierwszego. To oni fundują te homary i ferrari.
Im większe bogactwo jest skoncentrowane w rękach coraz mniej licznych członków elity, tym większa też następuje koncentracja władzy w środkach przekazu. Dopóki płace ludzi pracy rosły wolniej niż zyski posiadaczy kapitału, uzasadniano to tym, że mimo wszystko rośnie siła nabywcza tych na dole. Od dłuższego jednak czasu siła nabywcza płacy roboczej pozwala na zaspokojenie coraz mniejszej liczby potrzeb pracownika i jego rodziny. Wiele osób podejmuje dziś w Polsce zatrudnienie, które pozwala im jedynie wolniej się zadłużać, bo płaca robocza nie pozwala na równoważenie domowych budżetów. Odmowa podjęcia takiej pracy kończy się szybszym wykluczeniem społecznym. Jej podjęcie jedynie opóźnia proces wykluczenia. Przez długi czas ci, którzy nie mogli pokryć wydatków na zapłacenie rachunków i utrzymanie rodziny z płacy roboczej, otrzymywali pomoc państwa. Innymi słowy w wyniku redystrybucji dochodów, bogatsi obywatele musieli się złożyć na równoważenie budżetów domowych najbiedniejszych. Dziś jednak, kiedy elementem panującej ideologii jest przede wszystkim chciwość, a biednych przybywa w zastraszającym tempie, obniża się podatki. To powoduje rosnący deficyt finansów publicznych. Więc tnie się wydatki socjalne, aby zrównoważyć budżet. Przedkłada się równowagę budżetu państwa nad równowagę budżetów domowych.
Próby oprotestowania tego jawnie krzywdzącego sposobu podziału dochodu narodowego, który mimo kryzysu w Polsce przecież rośnie, piętnowane są jako postawa roszczeniowa i populizm. Jej rzecznicy nie są dopuszczani do debaty publicznej w mediach. A przecież dzisiejsze roszczenia zwykłych ludzi są naprawdę bardzo skromne. Chcą zwyczajnie przetrwać. W tym celu musieliby się jednak zorganizować. A to wymaga, aby przestali wierzyć w to, że chciwość jest dobra. Dziś zmasowana propaganda elit czyni nie do pomyślenia nie tylko jakąkolwiek alternatywę wobec systemu, ale nawet to, że kapitalizm jest reformowalny.

Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2014-01-30 06:59:40

Koniec mitu klasy średniej

Piotr Ikonowicz:

Koniec mitu klasy średniej

Państwa trzeciego świata charakteryzują się tym, że istnieje klasa ludzi bardzo bogatych oraz bardzo biednych. Coś takiego jak klasa średnia nie istnieje. W Polsce również właściwie klasy średniej nie ma. Często przeciętne życie bez fajerwerków uważane jest w Polsce za klasę średnią. W rzeczywistości jednak większość ludzi w Polsce żyje tylko lekko ponad granicą biedy.

Ludzie, którzy wciąż jeszcze zaliczają siebie do klasy średniej nie potrafią upiec pasztetu z pieczarek za siedem złotych, ani zrobić chleba z mąki otrzymanej w banku żywności. Są zatem zupełnie nie przygotowani na to, co ich czeka. Bieda z czasem wypracowuje strategie przetrwania. A ludzie, którzy brali drogie auta w leasingu i kredyty hipoteczne nie potrafią przeżyć za sumy, które dotychczas wydawali na przyjemności. A będą musieli. Już muszą. Pod sklepami Biedronki parkują coraz droższe auta. Czasy wrzucania do koszyka bez specjalnego przyglądania się cenom bezpowrotnie minęły.

Zgodnie z danymi wynikającymi z rocznych rozliczeń PIT za rok 2009, zarobkami powyżej 50 000 złotych brutto pochwalić się może 4% polskich podatników, a powyżej 85 000 złotych zarabia 1% płatników podatku dochodowego. W obecnym rozumieniu tego pojęcia do klasy średniej włącza się przede wszystkim kategorie społeczno-zawodowe, charakteryzujące się względną samodzielnością, osoby pracujące we własnych firmach lub mających pracę umysłową oraz pewnym poziomem dobrobytu. Podatników jest w Polsce 25 milionów, a więc ludzi o średnich dochodach w podanym przedziale jest zaledwie 750 000 osób. Przy czym ci, którzy zarabiają najmniej w tej grupie mają na rękę około 3 tys. zł miesięcznie a ci podchodzący pod górną granicę, 85 000 zł rocznie uzyskują miesięczny dochód netto w wysokości około 4 900 zł. (Wyliczone za pomocą kalkulatora wynagrodzeń dostępnego na stronie http://www.podatki.biz/).

Oczywiście nie wszyscy oni pobierają wynagrodzenie na podstawie umowy o pracę. W Polsce jest 2,9 mln osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Jednak prowadzenie takiej działalności nie zapewnia nawet średniego dochodu skoro ich liczba jest niemal trzykrotnie wyższa niż liczba osób, które osiągają dochód powyżej 50 000 zł. Tak więc tym, którzy prowadzą działalność gospodarczą może zostawać trochę więcej pieniędzy w kieszeni dzięki możliwości odliczania wydatków na własne utrzymanie poprzez zakwalifikowanie ich jako koszty funkcjonowania firmy.

Jedynie 1% podatników, czyli 250 000 osób osiąga dochody powyżej 85 000 zł rocznie. I to o nich jest mowa, gdy opisuje się w polskich mediach klasę średnią. Tymczasem rodzina z dwójką dzieci, w której tylko jedno z małżonków pracuje przy dochodzie 50 000 zł rocznie ma po 750 zł na osobę miesięcznie. To jest kwota zbliżona do minimum socjalnego. Od takiego dochodu zaczyna się w Polsce klasa średnia, co sprawia, że wiele osób podejmuje dodatkowe zatrudnienie. Jak wynika z danych GUS za II kwartał 2010 r prawie 1,2 mln osób w Polsce pracuje w więcej niż jednym miejscu. Tygodnik „Wprost” opatrzył informacje na ten temat tytułem „Pracoholizm klasy średniej” chociaż dane o dochodach wskazują, że raczej jest walka o byt niż obłędne zamiłowanie do zapracowywania się na śmierć. Większość pracowników w Polsce pracuje dłużej niż przewiduje to kodeks pracy. Z danych GUS, wynika, że aż 11 milionów z 16 milionów pracujących Polaków spędza w pracy ponad 40 godzin tygodniowo. Wśród wszystkich krajów OECD Polska zajmuje trzecie miejsce pod względem rocznego, przeciętnego czasu pracy w przeliczeniu na jednego pracownika. W 2009 roku statystyczny Polak przepracował 2 015 godzin rocznie, ustępując jedynie Koreańczykom (z Korei Płd) – 2074 godzin i nieznacznie Rosjanom -2016.

Państwo S. zgłosili się do naszej sutereny na warszawskim Grochowie po bezpłatną pomoc prawną, kiedy załamała się ich działalność gospodarcza. Eksport usług budowlanych do Francji. Ponad 200 000 zł zadłużenia, groźba licytacji mieszkania, brak środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. Wprawdzie żona znalazła jakąś pracę, ale za 1900 zł netto, ale na życie i obsługę zadłużenia było to zdecydowanie za mało. Na negocjacje do banku jechaliśmy jeszcze ich nowiutkim luksusowym wozem. Potem samochód za niewielką część ceny rynkowej zlicytował komornik. A raty trzeba płacić dalej. Bank zgodził się wstrzymać na sześć miesięcy z pójściem do sądu w zamian za symboliczne jak na stutysięczne zadłużenie spłatę w wysokości 400 zł miesięcznie. Jeżeli jednak do tego czasu nie znajdą nowej pracy czy innego solidnego źródła dochodów, pod młotek pójdzie jedyne, spółdzielcze mieszkanie. Łatwość, z jaką udało się z bankiem wynegocjować korzystne warunki „odroczenia wyroku”, dowodzi jak wiele jest trudnych, czy beznadziejnych kredytów, których dłużnicy nie próbują czy też nie mają szans w ogóle spłacić. Przykład państwa S, dość typowy, pokazuje jak cienka jest granica między dobrobytem całkowitą ruiną.

Dekoniunktura to tylko jedna i to nie najważniejsza przyczyna deklasacji polskiej klasy średniej, która zanim się jeszcze na dobre narodziła zaczyna zanikać. Pewien absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego powołał do życia wydawnictwo prawnicze. Wydawał kodeksy z komentarzami, miał rynek zbytu, pierwszorzędnych autorów, pieniądze i prestiż, jaki w dzisiejszych czasach jest udziałem ludzi sukcesu. Dziś z domu, działki, luksusowego mieszkania i dwóch samochodów, egzotycznych wakacji pozostały tylko wspomnienia. Robert, sprzedawszy wszystko, co mógł wyniósł się na wieś gdzie za resztkę kapitału chciał utworzyć swojski ośrodek wypoczynkowy. Zdołał jednak wykończyć tylko jeden domek dla wczasowiczów, w którym był zmuszony zamieszkać sam. Padł ofiarą wielkich korporacji wydawniczych, które podkupiły autorów i wymiotły go z rynku dumpingowymi cenami. On sam ani nie przeinwestował, ani nie popełnił żadnych błędów. Błędna okazała się wiara, że akurat on będzie tą małą rybka, której wielka ryba nie pożre. Podobny los spotyka kupców bazarowych, sklepikarzy, którzy przetrwawszy pierwszą nawałnicę supermarketów zmuszeni są konkurować z małymi sklepami osiedlowymi otwieranymi przez sieci handlowe. Różnica w cenach zaopatrzenia między hurtowniami, w których zaopatruje się rodzimy handel, a korporacyjnymi centrami logistycznymi wynosi około 12%.

W sprawie o eksmisję pani D., która zainwestowała w ratowanie i rozwój państwowych zakładów drobiarskich w Suwałkach i z dnia na dzień straciła wszystko przegrywając z PSL-owskim lobby Animexu, sąd przecierał oczy ze zdumienia. Sąd pyta:
– W jaki sposób weszła pani w posiadanie domu?
– Wybudowałam go,- odpowiada zlicytowana właścicielka willi w Józefowie.
– Dom ma jaką powierzchnię?
– 390 metrów kwadratowych.
Pani D. i jej rodzina czekają aż gmina wskaże im lokal socjalny, do którego się wyprowadzą. W Suwałkach przeszkoliła i zatrudniła 120 osób bezrobotnych, pod zastaw domu wzięła na kredyt maszyny, wdrożyła nowe technologie. Ale Animex przejął zakład za stare długi, które nie były uwidocznione w księgach rachunkowych firmy. Pani D. pozostaje w branży, z którą jej rodzina jest związana jeszcze od okresu międzywojennego. Jej Dziadek i ojciec mieli zakłady masarskie. Ona handluje mięsem w sklepie stojąc za ladą. Klasa średnia, przedsiębiorcy i rzemieślnicy z tradycjami w nowej rzeczywistości przegrywają z układami politycznymi w ministerstwach i samorządach. Liberalne marzenie o wolnym rynku, na którym wystarczy zachowywać się racjonalnie by pomnażać zyski, ustąpiło miejsca klientelizmowi i korporacyjnej dominacji. Coraz mniej jest tu miejsca na self-mademenów z klasy średniej.

Wreszcie warszawscy czy krakowscy urzędnicy, przedstawiciele wolnych zawodów, nauczyciele, drobni przedsiębiorcy nagle stają się pariasami, gdy dowiadują się, że ich mieszkanie komunalne zostało zwrócone spadkobiercom byłych właścicieli. Dochód, który dotychczas wystarczał na godziwe życie trzeba raptem przeznaczyć na wynajem lub kupno mieszkania na wolnym rynku. Ci, którzy w porę tego nie pojmą, albo zwyczajnie ich nie stać na wyprowadzenie się z prywatnej już kamienicy, nie tylko w końcu są eksmitowani, ale wychodzą ze sporów prawnych z właścicielem gigantycznie zadłużeni. W Czechach problem reprywatyzacji rozwiązano ustawa, któraś przyznaje spadkobiercom i właścicielom przedwojennym odszkodowania w wysokości 20% wartości tynkowej po odliczeniu amortyzacji. U nas oddaje się budynki z lokatorami, którzy bez własnej winy zostają przeważnie raz na zawsze zdeklasowani. O skali zjawiska świadczy fakt, że w 2008 r. wartość roszczeń reprywatyzacyjnych szacowano na 60 do 100 mld złotych. Przy czym zdecydowana większość z 55 000 wniosków dotyczy kamienic z lokatorami.

Badania przeprowadzone na zlecenie MasterCard przez firmę badawczą The Future Laboratory w 2009 roku – „w Polsce rośnie klasa średnia, grupa ludzi wykształconych, dobrze sytuowanych, świadomych konsumentów. Badacze przewidują, że w dużej mierze to właśnie ta grupa będzie w najbliższych latach kształtować zachowania konsumenckie i preferencje szerszej rzeszy Polaków. Będzie też akceleratorem polskiej przedsiębiorczości.” W tym samym raporcie czytamy, że klasa średnia (71%) uważa, że: w dobrym guście jest np. ubierać się w „secondhandach”, bo to oznacza prawdziwą umiejętność zarządzania budżetem i wyróżniania się.”

Wszystko można polakierować, nieobca jest nam wszakże Polakom propaganda sukcesu. Praca na kilku etatach to pracoholizm, a ubieranie się w „tanim Armanim” to właściwe zarządzanie budżetem. Rzeczywistość jest jednak taka, że nieliczni w Polsce średniacy coraz częściej spłacają jedne kredyty następnymi, a te kolejną kartą kredytową. Już dzisiaj tzw. dochód rozporządzalny, czyli ten pozostający po spłacie zobowiązań (czynsz, raty kredyty, inne stałe opłaty, zajęcia komornicze) jest tak niski, że ludzie ci mogliby ubiegać się o pomoc społeczną. Mogliby, gdyby nie fakt, że rząd od 2006 roku nie waloryzował progów dochodowych uprawniających do korzystania z pomocy i Gdyby pomoc społeczna operowała pojęciem dochodu rozporządzalnego, a nie nominalnego.

Doradcy bankowi twierdzą, że dłużnicy grzeszą brakiem rozsądku dając się ciągle kusić „małą ratką”. Jednak ci, którzy rzucili się konsumować padli ofiarą nie tylko bankowych reklam, ale przede wszystkim lansowanego przez polityków wszystkich opcji „mitu klasy średniej.”

Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2013-08-23 09:18:36