PIP stwierdziła, że w „Newsweeku” nie było mobbingu? Nie mogła tego zrobić

Adriana Rozwadowska:


„Rzeczpospolita” ogłosiła, że kontrola PIP w „Newsweeku” przyniosła „zaskakujące” rezultaty, no i krąży to teraz po mediach społecznościowych jako dowód, że państwowy organ orzekł o niewinności Tomasza Lisa.
Już w leadzie przeczytamy, że tylko dwie osoby mają zastrzeżenia do pracy Lisa. Dopiero daleko daleko w tekście okazuje się, że PIP poprosiła o wypełnienie ankiety 30 osób, z czego 22 odmówiły, a z pozostałych 8 tylko dwie miały jakieś „ale”. Tytuł tekstu jest równie uczciwy. Ale ja nie o rzetelności, ale o tym, na czym polega kontrola PIP w przypadku mobbingu.
Rzecz jest prosta jak konstrukcja cepa: inspektor wchodzi do zakładu pracy i sprawdza, jakie procedury przeciwdziałania mobbingowi tamże (nie)obowiązują. Rozdaje też krótką ankietkę jakiejś grupce pracowników. Po czym po prostu zwija manatki i sporządza raport.
Co w nim opisuje? Nie, nie opisuje, czy doszło do mobbingu Kowalskiego na Nowaku. Zacytuję Główną Inspektor Pracy, która powiedziała to niemal równy miesiąc temu w tej samej „Rzeczpospolitej”: „Nasze działania sprowadzają się do kontroli procedur obowiązujących u danego pracodawcy, treści regulaminów antymobbingowych i antydyskryminacyjnych. Ze względu na brak jednoznacznych przepisów inspektor nie może zmusić pracodawcy do podjęcia stosownych działań. Może jedynie doradzać wprowadzenie odpowiednich procedur. Jedynym organem uprawnionym do rozstrzygania, czy doszło do mobbingu lub dyskryminacji, jest w Polsce sąd”.
A więc inspektor opisuje, co zrobiła firma Zdzisiex, aby nie dochodziło do przypadków mobbingu, takich jak w przypadku Kowalskiego i Nowaka. A potem wydaje zalecenia – które tak naprawdę są luźnymi sugestiami, które pracodawca może kompletnie zignorować (tak silną mamy w Polsce PIP).
Ankiety nie są analizowane i nic się z nimi nie dzieje – są tylko załącznikiem do raportu. Zresztą nie pyta się w nich wprost o konkretny przypadek.
A przede wszystkim uwagę zwrócić należy, że przedmiotem tekstu w „Rzeczpospolitej” jest MAIL PRACODAWCY, CZYLI RASP, DO PRACOWNIKÓW. Sam raport PIP został przecież utajniony.
To jeszcze raz: policja jest od zbierania na miejscu przestępstwa śladów zbrodni, i nie można powiedzieć, że po jego przeszukaniu uniewinniła podejrzanego. Z PIP jest analogicznie, tyle że ta może jeszcze mniej: nie przeprowadza całego dochodzenia, nie przesłuchuje. PIP po prostu wpada, przygląda się, czy na korytarzach wiszą informacje, gdzie zgłosić mobbing, rozda ankietę pro forma (z czego nic konkretnego nie wynika, bo tak to skonstruowano), po czym spada.
Trochę więcej w tekście, a oto i on.

PIP stwierdziła, że w „Newsweeku” nie było mobbingu? Nie mogła tego zrobić

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-08-03 13:36:10

W kontekście zwyżkujących doniesień o mobbingu trudno nie zwrócić mi uwagi na pe

Adriana Rozwadowska:


W kontekście zwyżkujących doniesień o mobbingu trudno nie zwrócić mi uwagi na pewną alarmującą daną. Leży oto przede mną (tj. jest otwarty na monitorze, „leży przede mną” to takie „przekręcić do kogoś”) raport o zadowoleniu polskich pracowników i pracownic wykonujących prace tzw. specjalistyczne.
Wynika z niego, że polscy specjaliści są raczej niezadowoleni. Prawie połowa chce zmienić pracę w ciągu najbliższego roku, bo zarobki, bo mgliste perspektywy rozwoju czy nie dość zdalny model pracy (stacjonarnie chce jeszcze pracować 9 proc. z nich).
I teraz, uwaga, 20 proc. chcących zmienić prace chce zmienić pracę z powodu „bezpośredniego przełożonego”. CO PIĄTY chcący odejść z pracy i jednak mocno wykwalifikowany człowiek w tym kraju chce to zrobić nie z powodu wynagrodzenia czy ambicji, ale z powodu własnego szefa.

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-08-02 15:06:53

Szanowne, Szanowni! Udało się! Nasza inicjatywa odniosła skutek. Ale od początk

Adriana Rozwadowska:


Szanowne, Szanowni!

Udało się! Nasza inicjatywa odniosła skutek. Ale od początku.

W czerwcu br. inflacja sięgnęła 15,6 proc., dlatego na początku ubiegłego miesiąca działające w naszej spółce związki zawodowe – NSZZ „Solidarność” i Inicjatywa Pracownicza – usiadły do stołu wraz z zarządem Agory SA, aby omówić możliwości wsparcia najmniej zarabiających pracowników i pracownic. Nasze początkowe oczekiwania były wyższe, ale w trakcie negocjacji z zarządem wypracowaliśmy kompromisowe rozwiązanie.

Zgodnie z ustaleniami już w sierpniu br. najmniej zarabiający pracownicy i pracownice otrzymają jednokrotne dodatki inflacyjne.

Dodatek dostaną osoby zarabiające łącznie nie więcej niż średnie wynagrodzenie w spółce, które wynosi obecnie 8300 zł brutto miesięcznie. Wysokość dodatku uzależniona będzie od całkowitego dochodu – liczonego z uwzględnieniem zmiennych składników wynagrodzenia, tj. np. z wierszówkami.

– zarabiający do 4000 zł brutto włącznie otrzymają dodatek w wysokości 1751 zł brutto
– zarabiający pomiędzy 4001 a 6000 zł brutto otrzymają dodatek w wysokości 1551 zł brutto
– zarabiający pomiędzy 6001 a 8300 zł brutto otrzymają dodatek w wysokości 1351 zł brutto

Dodatek zostanie wypłacony także stałym współpracownikom i współpracownicom Agory. Przyjęliśmy zasadę, że stałym współpracownikiem Agory jest osoba zatrudniona na umowę zlecenie/o dzieło, która w ciągu minimum 3 z ostatnich 4 miesięcy osiągała średni dochód wynoszący co najmniej 3000 zł brutto miesięcznie. Zdając sobie sprawę, że życie często wymyka się sztywnym podziałom, ustaliliśmy też, że listę współpracowników, którzy kwalifikują się do otrzymania dodatku, będą weryfikowali ich bezpośredni przełożeni, którzy zadecydują również w przypadkach niejednoznacznych.

W ostatnim kwartale tego roku związki zawodowe i zarząd spotkają się ponownie, aby przeanalizować, czy sytuacja finansowa spółki pozwoli na kolejne dodatkowe wsparcie dla pracowników i pracownic.

Negocjacje zarządu Agory i NSZZ „Solidarność” oraz Inicjatywy Pracowniczej przebiegały w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Na przyszłość życzymy sobie równie udanych rozmów i dziękujemy za te właśnie zakończone.

Na koniec chcemy poinformować, że obecnie trwają analizy, jaką dodatkową pomoc dla pracowników można jeszcze uruchomić w tym roku ze środków Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych.

NSZZ „Solidarność” w Agora SA i Inforadio
Inicjatywa Pracownicza w Agora SA

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-07-22 17:18:22

Miałam się nie wypowiadać, bo żadna rytualna awantura nie przeraża mnie tak dale

Adriana Rozwadowska:


Miałam się nie wypowiadać, bo żadna rytualna awantura nie przeraża mnie tak dalece, jak ta wokół czytelnictwa (obie uczestniczące w niej drużyny), więc koniec końców właśnie dlatego postanowiłam się wypowiedzieć, choć od wczoraj wciąż i wciąż uciekałam z Facebooka żałośnie skomląc.

Kiedy niespełna dziesięć lat temu przyjechałam do Warszawy i zaczęłam poznawać tutaj nowych ludzi, ustawicznie spotykała mnie pewna sytuacja, a mianowicie na pewnym etapie zawiązywania znajomości opowiadaliśmy sobie to i owo o swoich rodzinach i miejscach, z których pochodzimy. I wtedy następowało:

– Jak to? To ty nie jesteś z Warszawy!?

Jeden z rozmówców podał nawet dokładną lokalizację, skąd – jego zdaniem – miałam być: z Mokotowa. Zdradził też, że wyobrażał sobie, że pochodzę z profesorskiej rodziny, wychowałam się w kamienicy z sufitami na wysokości siedmiu metrów i tak dalej. Bo tak, podobno i zdaniem niektórych, wyglądam (zwłaszcza z profilu, to nie żarty).

Dowiedziałam się wtedy, że jest we mnie coś, co powoduje, że uważa tak całkiem sporo osób. Najpierw, ale tylko za pierwszym razem, rozbawiło mnie to, potem jednak coraz bardziej zapadałam się w siebie i nie potrafiłam już ukrywać to złości, to rozpaczy.
Nie była to rozpacz z powodu braku ww. backgroundu, ale czegoś innego, czegoś, co taka profesorska rodzina według moich rozmówców implikowała: intelektualnych tradycji, tych półek uginających się pod ciężarem książek, tej takiej zielonej bibliotecznej lampki, która jarzy się aż rażąc intelektualną spuścizną przodków, kiedyś Prousta, dziś pewnie Tokarczuk.

Czułam, że moja maska – której zresztą wcale nie przywdziewałam, ale była mi zakładana – spadała, tusz ściekał mi z rzęs, szminka się rozbabrywała i tak dalej. Jednym słowem obnażano mnie i czuto się rozczarowanym moim negliżem. Przecież chciano rozmawiać z Dziennikarką Ważnego Dziennika, a tu taki klops.

To nie jest tak, że nie lubię czytać. Lubię. Czytałam sporo jako dziecko, a dysponując dość żywą wyobraźnią bujałam w tych światach równoległych jak na obłoczkach, do dzisiaj zresztą znacznie zawyżam średnią czytelniczą, nijak mam się jednak do kolegów i koleżanek z rozmaitych redakcji i wydawnictw. Nie przebrnęłam przez nic Tokarczuk, a „Kordian” wciąż myli mi się z „Konradem Wallenrodem” (czego się nie wstydzę), nie przebrnęłam też przez masę innych autorów, których nie wymienię (bo akurat tego się wstydzę). Nie bardzo mam cierpliwość do beletrystyki. Mam jakiś taki drajw, że muszę się dowiadywać rzeczy, bo jak się nie dowiaduję, to mam ten czas za stracony – więc czytam reportaże. Nie pogadacie ze mną na pożądanym przez Was poziomie o Wielkiej Literaturze.

Mój problem ma podłoże neurologiczne – mam na to nawet papiery: kiedy czytam, literki podskakują, linijki falują, akapity zamieniają się miejscami. Słowem czy też trzema: posiadam deficyt koncentracji uwagi. Oznacza on także, że jeśli już dostanę na jakimś punkcie obsesji, to przeczytam na ten temat wszystko, jeśli jednak coś mnie nie interesuje (Lipińska, Tokarczuk i, naprawdę, Bernhard), to nie przebrnę, choćby miało od tego zależeć wiele.

Przez wiele lat odczuwałam z tego powodu wstyd, wstyd, który potrafił nie dawać spać w nocy. Wstyd, na którym żerować postanowił nawet jeden z moich byłych („A „Rękopis znaleziony w Saragossie”? Ty nawet tego nie!””). I widywałam ten wstyd: rozmawiałam kiedyś ze znakomitą skrzypaczką, która „Wiesz, nigdy nie przeczytałam nic Tokarczuk” wypowiedziała szeptem, choć byłyśmy same we dwie tylko.

No i tak stoisz przed takim zamurowanym, zasmuconym tobą jegomościem, który spodziewał się, że powymieniacie się uwagami na poziomie, i co masz robić? Wyciągnąć papiery na swoje deficyty? Zacząć gorączkowo zapewniać: „Ale słuchaj, no może i nie czytam Tokarczuk i podobnych jej frazą, ale za to mam wiele innych zalet!”? No nie no, ty tylko w ten wstyd.

Swoją drogą niedawno zaszły w moim życiu zmiany, i musiałam pozbyć się części książek, żeby zrobić miejsce na cudze. Wyrzuciłam – tj. nie tak dosłownie, kładzie się je na trzepaku koło śmietnika, i one w chwila moment znikają – i „W skórze reportera” Ryszarda Czarneckiego, i „Dom wszystkich Polska” Aleksandra Kwaśniewskiego, i „Biegunów” Tokarczuk. Druga osoba wywaliła dzieła zebrane Dukaja.

Odczułam wielką ulgę, bo „Bieguni” stali tak i śmiali się ze mnie latami, a wstyd wyzuwa z kreatywności, podobnie jak te wszystkie „Na pewno jeszcze przeczytam!” zaśmiecają niepotrzebnie głowę. Więc jeśli macie takie książki, wyrzućcie je natychmiast. Zróbcie miejsce na lepsze, albo na wazonik retro.

Kończąc to przydługie wyznanie, podczas pisania którego oczywiście – co poradzić – bardzo się wstydzę, chciałabym zwrócić się do drużyny Intelektualistów. Pedagogika wstydu – że tak zaczerpnę z prawicowej frazeologii – nie sprawdza się w przypadku czytania. Bo ja naprawdę bywa, że lubię czytać. Dopóki nikt mi tego czytania nie spaskudzi poczuciem obowiązku, nie stoi nade mną z batem, nie szydzi. Poczytajcie o tym (ja czytałam (sic!)) jakieś pozycje. Jest całkiem sporo książek psychiatrów, którzy z sukcesami uczą dzieci z dysleksją czytania – i wcale nie robią pasem ani wstydem.

PS. A same słowa Tokarczuk mną nie wstrząsnęły, jak się człowiek odrobinę zaprze, to nie takie straszne, jak je malują.

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-07-19 16:44:41

tl;dr: w atrakcyjnych ofertach pracy można przebierać jak w ulęgałkach, czyli Ra

Adriana Rozwadowska:


tl;dr: w atrakcyjnych ofertach pracy można przebierać jak w ulęgałkach, czyli Raport Gospodarczy w TOK FM.

Wojciech Kowalik: – Młodzi ludzie zadają sobie pytanie „No to ile w te wakacje będę mógł zarobić?” Ile?

Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service: – Stosunkowo dużo, bo pracy jest dużo (…). Mamy 288 tys. ofert pracy w gospodarce, takich, które czekają na pracownika.

Mamy możliwość pracy na festiwalach muzycznych, tam netto można zarobić 20-24 zł. Niania może zarobić 20 lub dwadzieścia parę złotych, ale często wyjeżdżając z rodziną do opiekowania się dziećmi może mieć wakacje gratis, bo są jej wtedy fundowane. Dużo może zarobić ratownik na basenie, tu wynagrodzenia są w okolicach 18, 20 zł, tu potrzeba szkoleń i posiadania uprawnień, ale, w odróżnieniu od pracy na festiwalach, ratownik pracuje cały miesiąc, parę miesięcy, więc może uzbierać na wakacje lub utrzymanie się w trakcie roku szkolnego. Instruktor kitesurfingu czy windsurfingu dosyć dużo zarabia, to jest minimum 20 zł za godzinę, często z napiwkami nawet 50 zł.

Praca stosunkowo ciężka, ale szeroko dostępna, czyli w ogrodnictwie i rolnictwie, to 15-16 zł przy zbieraniu owoców. Możemy też być wychowawcą na kolonii, jeśli mamy uprawnienia, tu powinniśmy zarobić 15,16 zł. I recepcjonista w hotelu, 15 zł – to już są te niższe wynagrodzenia – call center czy praca w kinie w okolicach 14,50 czy 15 zł na rękę. Jako sprzedawca lodów czy gofrów zarobimy 15-16 zł i nie mamy napiwków, ale napiwki mamy jako kelner, tu też płaca w okolicach minimalnej, 14,50 zł, 15 zł, ale kelner czasem z napiwkami potrafi zarobić ponad 100 zł na godzinę. Wiec sumarycznie to bardzo ciekawe stanowisko pracy i masę ciekawych umiejętności możemy nabyć będąc kelnerem. I pomoc kuchenna, tam można zarobić 14,50 zł.

Wojciech Kowalik: – Nic tylko wybierać i zarabiać. Bardzo dziękuję za rozmowę.


Adriana Rozwadowska: – A tak pomijając wszystko, co chciałabym skomentować w tej rozmowie, czyli wszystko: czy mamy tutaj jakiegoś kelnera lub kelnerkę, który, która, zwłaszcza w dobie dwucyfrowej inflacji, zarabia ponad 100 zł za godzinę? Koniecznie się pochwalcie, może być na priv. Będzie przeszło pięć lat, jak usiłuję potwierdzić istnienie tego postulowanego przez ekspertów fenomenu.

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-07-13 18:03:14

Patologie na rynku pracy. „W kosmos musimy wystrzelić konstytucję i papieża Polaka”

Adriana Rozwadowska:


Pewien znany prawnik napisał, że określenie „ludzie pracy” to „przeżytek lingwistyczny”. W ten sposób systematycznie wtłacza się nam do głów, że nie ma absolutnie żadnego kolektywu, są tylko jednostki – a jednostki łatwiej trzymać za twarz.
Z okazji Święta Pracy życzę więc nam wszystkim, żebyśmy przestali się wstydzić bycia wspólnotą, w tym wspólnotą ludzi pracujących. Niechęć do debat, wspólnych działań, w tym niechęć do związków zawodowych, nie czyni z nas automatycznie ludzi sukcesu zawodowego.
I nie dajmy sobie wmówić, że związki zawodowe to jakaś przestarzała formą działania. Pracodawcy się organizują, firmy z branży produkcji uszczelek się organizują, w stowarzyszeniach i grupach na Facebooku organizują się szachiści czy osoby nieneurotypowe. W czymże organizowanie się ludzi pracy miałoby się od tego różnić in minus?
Z okazji Święta Pracy warto też przypomnieć, że:
> tzw. Papież Polak, który w Polsce ma pomnik mniej więcej w każdej gminie, sugerował w swoich encyklikach, że ludziom należy płacić godnie
> kodeks pracy jed-no-zna-cznie zakazuje śmieciówek, a konstytucja RP chroni pracę i gwarantuje nam równość wobec prawa, z czego wynika, że umowy śmieciowe są w Polsce z nią niezgodne – niezależnie od tego, co tam sobie o tym kiedyś orzekł Sąd Najwyższy
> wreszcie, że nie mamy w Polsce „gospodarki rynkowej” – w konstytucji mamy bowiem „społeczną gospodarkę rynkową”, a słowa w tak ważnych aktach prawnych nigdy nie pojawiają się przypadkowo.
Czym owe się różnią? Zakładamy, że Kowalski sobie nie radzi w życiu, bo natura poskąpiła mu talentów.
„- W gospodarce rynkowej można mu powiedzieć: „Sorry Winnetou, przekwalifikuj się, wyjedź z kraju, albo zapij z rozpaczy”. W społecznej gospodarce rynkowej z kolei mamy obowiązek wsparcia tego człowieka – w tym, żeby stanął na nogi, znalazł pracę.
Prawny obowiązek oznacza konkretnie, że państwo musi stworzyć struktury: np. urzędy pracy, źródła finansowania. W gospodarce rynkowej powiemy: „Niby dlaczego mam na niego płacić!?” W społecznej gospodarce rynkowej nie zostawiamy ludzi samym sobie”.
Jeśli więc chcemy ostrego kapitalizmu, z cięciami usług publicznych, prywatyzacją wszystkiego jak leci i bezlitosną konkurencją na rynku osobnych osób pracy, to musimy zmienić konstytucję – inaczej będziemy działać wbrew niej.
O tym wszystkim w wywiadzie pomyślanym z okazji 1 maja mówi prawniczka prof. Anna Musiała z Wydziału Prawa i Administracji UAM. Myślę, że to dość mądra rozmowa.
Aha, i jeszcze o tym, dlaczego starszej pani, która pracuje w sprzątaniu tuż przed emeryturą, i sobie z tym coraz gorzej radzi, płacimy płacę minimalną, a nie tyle, ile faktycznie jej praca jest warta.

Patologie na rynku pracy. „W kosmos musimy wystrzelić konstytucję i papieża Polaka”

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-05-01 16:57:18

EDIT: Wszystko już mamy, dziękujemy! Czy znam może kogoś, kto cierpi na nadmiar:

Adriana Rozwadowska:


EDIT: Wszystko już mamy, dziękujemy!
Czy znam może kogoś, kto cierpi na nadmiar: śpiworów lub choć kołder, materacy, ręczników, kołder, plastrów, maści na otarcia?
Do budynku Agory przy Czerskiej dotarła właśnie grupa ok. 20 Nepalczyków, którzy studiowali na Ukrainie, i uciekli w trakcie nalotów z Kijowa i Odessy. Do Polski dostali się różnymi środkami transportu, ostatnie kilkadziesiąt kilometrów przechodząc piechotą. Niektórych nie wypuszczono z Ukrainy z powodu powszechnej mobilizacji, pomimo że są cudzoziemcami, Straż Graniczna nie wpuściła też tych, którzy w panice zapomnieli o dokumentach.
Jak pisze Terytorium Neutralne, które koordynuje zbiórkę, żadna z instytucji, do których się zgłosili, nie wykazała chęci wsparcia, które najwyraźniej jest przewidziane tylko dla Ukraińców.
Docelowo w Agorze ma pojawić się znacznie więcej Nepalczyków – są już w drodze.
Kupilibyśmy śpiwory, ale nigdzie nie idzie ich już dostać.
Jeśli możecie podrzucić jakieś rzeczy – podrzućcie. Jeśli jesteście z Warszawy, ale podrzucić nie możecie – dajcie znać, przyjedziemy, odbierzemy.
Na miejscu jest sekretarz naszej zakładowej „Solidarności” – Zbyszek Bajor. Bardzo prosilibyśmy, żeby – w razie chęci przyjazdu – skontaktować się z nim, żeby ustalić, co jeszcze jest potrzebne: 507 095 519.

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-03-01 18:38:43

To bardzo fajnie, że premier Mateusz Morawiecki wraz z premierkami Estonii i Lit

Adriana Rozwadowska:


To bardzo fajnie, że premier Mateusz Morawiecki wraz z premierkami Estonii i Litwy oraz premierem Łotwy napisali do Facebooka, Google, Twittera i YouTube’a w sprawie szerzącej się ich kanałami rosyjskiej dezinformacji.
I super, że apelują – późno w czas, ale jednak – aby platformy prócz czerpania zysków być może były skłonne partycypować także w kosztach związanych z obecnością przez nikogo nie niepokojonej szurii w mediach społecznościowych. A przynajmniej tak ten apel do pewnego momentu brzmiał.
Ale kiedy dobrnęłam do punktu (bo potem premierzy i premierki proponują, co konkretnego platformy mogą w tej sprawie zrobić) radzącego im „znaleźć ochotników”, którzy „pomogą” im przy skutecznym moderowaniu treści, okazało się, że można się uspokoić i rozejść, bo koszty wciąż uspołecznione i żadnemu biznesowi nie zagrażają żadne ekstra koszty zatrudnienia.
Gdybym była Zuckerbergiem, Wojcicki czy Agrawalem, totalnie zareagowałabym na ten list – w tym kształcie – klaśnięciem w dłonie, i prędko organizowała wielką orkiestrę ochotniczego moderowania, robiąc sobie jeszcze przy tym piękny PR. Chętni na bank się znajdą, bo ludzie są dobrzy i solidarni w sprawie Ukrainy.
Wspaniały koncept, Panowie i Panie Premierzy!

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-28 16:12:40

W czwartek już wszyscy zostali zmuszeni do przyjęcia do wiadomości, że cackanie

Adriana Rozwadowska:


W czwartek już wszyscy zostali zmuszeni do przyjęcia do wiadomości, że cackanie się z Rosją nie miało sensu. Trwa przewrót, po którym – jeśli jeszcze coś będzie – nic nie będzie takie samo.
Dlatego jest to prawdopodobnie jedyna okazja, żeby nie tylko zmienić polskie podejście do Unii, albo postawę Unii względem czegokolwiek – ale też podjąć wreszcie na poważnie temat konfederacji piłkarskich, które od dawna więcej niż ze sportem mają wspólnego z bezlitosnym biznesem, a obecnie są ostatnim bastionem, za przeproszeniem, wyjebania na wszystko prócz pieniędzy.
Od lat dziennikarze piszą sobie a muzom: o Brazylii, gdzie wpompowano ogromne pieniądze najpierw w Mundial, a potem jeszcze w Igrzyska Olimpijskie, o Katarze, gdzie obiekty na tegoroczne Mistrzostwa Świata wznoszą niewolnicy. I nie dzieje się nic. Fani sportu odpowiadają coś na kształt „No całego świata nie zbawimy”, a działacze sportowi w swoim pustosłowiu biją na głowę polityków.
W Brazylii co dziesiąty obywatel żyje za mniej niż 3 dolary dziennie, co czwarty-piąty w ubóstwie, a wskaźnik Giniego wynosi 0,53. W Katarze – niby 0,41, ale wiadomo, że to bzdura, bo ludzi, którym odebrano paszporty i stłoczono w barakach, raczej się w tych rachunkach nie uwzględnia. Dla porównania unijny Gini kręci raczej wokół 0,3.
Cała Europa wspiera Ukrainę – z pieniędzy podatników i podatniczek. Polacy i Polki pomagają, jak tylko mogą. W Berlinie 0,5 mln ludzi wyszło na ulicę. Tymczasem konfederacje kpią z nas sobie immanentnie i nawet w tej sytuacji, tak jak FIFA proponująca, aby Rosja grała, tyle że pod innym szyldem.
Jeszcze w środę w samo południe Zbigniew Boniek napisał upstrzonego emotkami z piłkami i flagami polski twitta, który bardzo prędko i źle się zestarzał, i mógłby służyć w Sevres za wzór typowego dla działaczy sportowych ślizgactwa:
„Na temat sankcji, politycznych rozwiązań się nie wypowiadam. Natomiast jedno jest pewne – nie ma dla naszej reprezentacji bardziej bezpiecznego miejsca do rozegrania meczu niż Moskwa. Skoncentrujmy się na aspekcie sportowym, bo tylko na to mamy wpływ…”
Nie, panie Boniek, nie tylko na to macie wpływ. Piłka nożna od dawna nie jest dyscypliną, jest częścią wielkiej polityki i wielkich pieniędzy, dlatego macie wpływ większy niż niejedno państwo, które dostarcza obecnie pomoc na Ukrainę. Choć lepsi niż w piłce nożnej jesteście w ekwilibrystyce.
Może więc już najwyższy czas przestać cackać się z branżą, w której przewalają się tak olbrzymie pieniądze, że życie ludzkie ma dla niej marginalne znaczenie? Jak sądzę to jedyna okazja, żeby coś zmienić, bo żaden lepszy pretekst – nic mocniejszego niż obecna wojna – już się nie wydarzy (o święta naiwności).

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-28 11:49:14

Kolega Ivan Davydenko napisał dziś. Chciałem napisać wiersz o wojnie Chciałem

Adriana Rozwadowska:


Kolega Ivan Davydenko napisał dziś.

Chciałem napisać wiersz o wojnie

Chciałem
napisać wiersz
o wojnie
wysłać do czasopisma
dostać hajs
żeby na jeden dzień
wrócić na stare śmieci
napić się z siostrą
w najgorszej mordowni
pójść ze szwagrem
na wystawę świat żab
na wystawę świat żab
miała być
żaba-pomidor
(polska nazwa
piękniś pomidorowy)
każdemu kto o nią pyta
proponują w zamian
zrobić zdjęcie z małpą
na pocieszenie
wciskają kit
że żaba
utknęła na granicy
Chciałem
napisać wiersz
o wojnie
każdy czerpie zyski
z wojny
jak umie
ale w ciągu
ostatniego tygodnia
matka żegnała się ze mną
cztery razy
za pierwszym razem
powiedziałem
pojebało cię mamo
za drugim
kocham cię
za trzecim
wybaczam ci
za czwartym
skończyły mi się słowa
więc odpowiedziałem
cytatem z piosenki
zespołu kino
jeśli jest w kieszeni
paczka papierosów
znaczy dzień
nie będzie taki zły
ta piosenka
leciała w dokumencie
o pierwszej czeczeńskiej wojnie
rumiane rosyjskie dzieciaki
w ujęciu kamer
czekają na sygnał
siedzą na transporterach
mrużą oczy
od słońca
jeszcze wczoraj
palili przyciski
w windach
pisali słowo chuj i pochodne
na ścianach
chciałem
napisać wiersz o wojnie
ale składam broń
niech to będzie wiersz
o wildze i ciepłej deszczówce
o mgle znad granicy cienia
o żabie-pomidorze
która uśmiecha się
do mężczyzn
po obu stronach
drutu kolczastego
o śpiącym człowieczeństwie

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-24 18:17:42

Posłuchaj podcastu: Walka Jasia Kapeli kontra strajk w Solarisie, czyli czym zajmuje się lewicowy komentariat – TOK FM

Adriana Rozwadowska:


To dość wyjątkowy odcinek „Sabatu Symetrystów”, bo Galopujący Major wypowiada w nim słowa „Tomasz Lis” dopiero w czternastej minucie.
Poza tym mogę uspokoić, że – wbrew temu, co napisał Jarosław Szubrycht, który to napisał, że lewica poniosła klęskę, bo obejrzała Fame MMA, zamiast zajmować się Ważnym, sam zaś o Solarisie jakoś nie napisał (szkoda!) – o Kapeli jest zaledwie minuta, o Solarisie mówię za to zupełnie odwrotnie niż w polskich mediach, czyli dużo.

Posłuchaj podcastu: Walka Jasia Kapeli kontra strajk w Solarisie, czyli czym zajmuje się lewicowy komentariat – TOK FM

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-23 09:56:08

Dziennikarze – także moi koledzy – uskarżają się na szerzący się fenomen cancel

Adriana Rozwadowska:


Dziennikarze – także moi koledzy – uskarżają się na szerzący się fenomen cancel culture. Mam więc nadzieję, że dziś natemperują ostrza swych piór, i staną w obronie Samuela Nowaka.
Bo w końcu skoro, zdaniem wielu, nawet molestowanie nie zasługuje na wygumkowanie z przestrzeni publicznej, to co dopiero jedno zdanie napisane na Twitterze w jakiejś nikogo nie obchodzącej dyskusji?
A brzmiało ono:
„Płód nie jest człowiekiem, więc who cares? Mogą nawet robić z płodów farsz do pierożków, co za różnica?”
Zdanie owo zgłosił do admina – UJ-otu – Dariusz Matecki z Solidarnej Polski. I długo na reakcję nie czekał.
Dziś UJ poinformował, że rozwiąże umowę o pracę z Samuelem Nowakiem (twitt w komentarzu). A także, że zrobi to zgodnie z prawem, czyli po konsultacji ze związkiem zawodowym. Uprzejmie przypominam więc, że związek może się jeszcze na to nie zgodzić, poza tym osobliwym jest informowanie publiki o rozwiązaniu nierozwiązanej jeszcze umowy – a także związku zawodowego, który o sprawie powinien wiedzieć jako pierwszy – za pośrednictwem Twittera. Widać, że kiedy sprawę zgłasza Ordo Iuris, pośpiech przybiera nowe, nieznane wcześniej (zwłaszcza na polskich uczelniach) wymiary.
Warto przypomnieć, że – kiedy kilka lat temu dr Leszek Wroński stworzył petycję wzywającą organizatorów Targów Książki, aby ci nie zapraszali Rafała Ziemkiewicza – miniony rektor UJ-tu odpisał Ziemkiewiczowi ws. Wrońskiego: „W pełni rozumiem pana oburzenie”.
Nie w pełni oburzał go już za to powód, który legł u podstaw powstania petycji – wypowiedzi Ziemkiewicza o kobietach („Kobiety? Jakie kobiety? Kobiety nie szwendają się nocą pod cudzym domem, wrzeszcząc o swoich cipach i macicach”).
Tak więc w Polsce wolno zmuszać kobiety do rodzenia cierpiących, i tak skazanych na śmierć dzieci – nawet kosztem własnego życia – nie wolno za to napisać na Twitterze wyraźnie kpiarskiego zdania, któremu znacznie jest bliżej do Monty Pythona, niż gróźb karalnych wobec płodów. W Polsce wolno obrażać Polki, płodów już nie. Wolno też „wieszać” rozerwane płody na banerach reklamowych, tak aby przyjrzały im się uważnie całkiem żywe już małe dzieci, nie wolno wystąpić na okładce „Wysokich Obcasów” w koszulce z napisem „Aborcja jest OK”. Nie przystoi wreszcie skanselować żadnego mizogina obrażającego kobiety, ale – jak się zapewne okaże – można skanselować własnego pracownika za urażenie płodów. A zaraz zapewne dowiem się jeszcze od moich kolegów, że Samuel głupi i sam sobie winien.
Miałam przyjemność współpracować z Samuelem Nowakiem. Mam zasadę, że – skoro piszę o tym, że za pracę należy się płaca – odmawiam udziału w debatach i innych iwentach, o ile te nie wiążą się z choćby symboliczną gratyfikacją. Czasami robię jednak wyjątek, bo coś jest oddolne, bo coś jest fajne. UJ nie jest oddolny, czy jest fajny – kwestia sporna, kiedyś wybrałam się jednak do Krakowa wystąpić za frajer i zwrot kosztów podróży.
Na który to zwrot czekałam kilka miesięcy, odbijając się permanentnie wkurwionej, komunikującej się jak bot pani, która wielokrotnie kazała mi podać mój numer SAP, którego, jako niepracownica, nie posiadałam. Co zrobił Samuel? Samuel powtarzał, że mnie przeprasza, i że mu wstyd, usiłował rozwiązać sprawę, aż w końcu przelał mi te trzy stówy z własnych pieniędzy.
PS. Osobiście jestem wegetarianką, jestem też jednak zero waste, więc jeśli ktoś reflektuje z tymi pierożkami – smacznego!

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-22 18:36:30

Sto lat dobrej roboty! Spóźnione 100 lat

Adriana Rozwadowska:


Sto lat dobrej roboty!

Spóźnione 100 lat


Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-20 22:50:52

Spóźnione 100 lat Miłości w każdym wymiarze, spokoju ducha, poczucia bezpieczeń

Adriana Rozwadowska:


Spóźnione 100 lat

Miłości w każdym wymiarze, spokoju ducha, poczucia bezpieczeństwa i zdrowia. I mało dupków na drodze!


Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-20 21:43:21

Trwa właśnie konwencja Nowej Lewicy, podczas której prezentowana jest propozycja

Adriana Rozwadowska:


Trwa właśnie konwencja Nowej Lewicy, podczas której prezentowana jest propozycja nowego systemu podatkowego. I jest ona – trzeba przyznać – elegancka w swej prostocie.
W skrócie:
> stawka PIT: od 0 do 40 proc., indywidualna dla każdego podatnika – z każdą kolejną złotówką płacisz trochę więcej.
Osoba zarabiająca obecnie ok. 4 tys. zł brutto, zapłaciłaby nie 17 proc. PIT – jak jest teraz – ale tylko 6 proc.
Wykres, który łączę, ładnie obrazuje, że – zwłaszcza wśród zarabiających do 120 tys. zł – powstanie wreszcie jakaś progresja.
40 proc. płaciliby zaś ci, którzy zarobili powyżej 0,5 mln zł.
A do tego likwidacja wszystkich ulg. Co do jednej!
> stawka CIT: małe rodzinne firmy (zwane też „biedafirmami”, którymi lewica nie jest, podobno, zainteresowana) płaciłyby zaledwie od 0 do 9 proc. – w zależności od dochodu. Po przekroczeniu 9 mln zł tzw. mały podatnik staje się tzw. dużym podatnikiem, a stawka systematycznie rośnie aż do 27 proc.
Do tego koniec z podatkiem liniowym.
> wreszcie VAT: stopniowe obniżanie stawki podstawowej z obecnych 23 do 15 proc. Do tego stawka 0 proc. na wybrane, strategiczne towary.
Obliczanie, ile podatku zapłacimy, miałoby być dziecinnie proste dzięki kalkulatorowi zamieszczonemu na stronie Ministerstwa Finansów (a który dziś Nowa Lewica odpala, więc można sobie już stestować). Wpisujesz dochód, a kalkulator wydaje z siebie 2 albo 1,37 proc.
***
Więcej w linku w komentarzu, tradycyjnie zapraszam do klikania!


Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-19 12:03:42

„Nie możemy tego przegrać”. Solaris oferuje strajkującym podwyżki. Czego nie ujawnia?

Adriana Rozwadowska:


„Kto ściemnia, związkowcy czy zarząd [Solarisa]? Mnie informacje zarządu wydają się RZETELNE. Oczekuję, że związkowcy pokażą swoje” – napisał dwie niedziele temu mój redakcyjny kolega Witold Gadomski, i owe informacje obficie cytował.
Np., że zarząd już dzieli się z pracownikami, bo ci mają premię od zysku operacyjnego. I że średnia płaca w Solarisie jest niezła – to 5826 zł brutto, czyli 4184 zł na rękę. We wtorek zaś zarząd zaoferował pracownikom podwyżki o całe 8,5 proc. Komunikat do mediów brzmiał – przyznaję – jak gdyby zarząd obsypywał pracowników diamentami, a ci boczyli się na nie wiadomo co.
Postanowiłam więc ową rzetelność sprawdzić.
> Tak, zarząd nie mija się z prawdą – od 2016 roku w Solarisie istnieje premia od zysku EBIT – 130 zł brutto miesięcznie. Pracownicy przystali na to, choć wtedy spółka zysków nie przynosiła – dzielili się więc gorszymi wynikami z pracodawcą i pracowali na lepsze.
Wzmiankowana rzetelność nakazywałaby więc dodać, że w 2017, 2018, 2019 i 2020 roku premii nie wypłacono. Wydarzyło się to tylko raz – w 2021 roku – no tylko że…
> …Owszem, Solaris chce dać podwyżki o 8,5 proc.
W swoim komunikacie nie dodaje jednak, że w tym celu zamierza zlikwidować… premię od zysku operacyjnego. Część z tych środków stałaby się „podwyżką” podstawy wynagrodzenia. Jak to obrazowo ujął mój rozmówca: „To tak, jakbyś miała dwie bułki, oni ci je zabrali, po czym zwrócili jedną i oświadczyli, że zyskałaś, bo przecież masz jedną ekstra”.
> Prawdą jest też, że w komunikacie firmy stoi, że podwyżki mają wynieść 8,5 proc.
Nie stoi już jednak, skąd owe 8,5 proc. się wzięło. A wzięło się nie tylko z wrzucenia w to potencjalnie zlikwidowanej premii. 26 proc. z tej podwyżki, to wszystkie premie, jakie istnieją – w maksymalnym wymiarze. Czyli: jeśli będziesz zasuwać, i zgarniesz wszystkie możliwe nagrody prezesa i spółki, dostaniesz wszystkie możliwe nagrody, a my nazwiemy to podwyżką.
> Tak, związki potwierdzają, że „średnia płaca to 5826 zł brutto, czyli 4184 zł na rękę”.
I nic dziwnego – średnią zawsze zawyżają zarobki kadry menadżerskiej.
Jak również jest to średnia wynagrodzeń z uwzględnieniem w tym premii miesięcznej, dodatku wakacyjnego, premii z zysku (tej, co to ją wypłacono raz), premii świątecznej czy bonu świątecznego (12 zł i 50 gr), posiłków regeneracyjnych, z których tylko część pracowników, oraz żłobka dla trzydziestu dzieci – który wybudowali dawno temu jeszcze polscy właściciele.
Najlepsze jest jednak to, że związki negocjują podwyżki za dwa lata na raz. Z rokiem 2021 problemu nie ma, bo w 2020 roku Solaris zanotował 108 mln zł zysku. Z tym drugim jest jednak taki szkopuł, że związkowcy poruszają się po omacku. Dlaczego?
Bo w swojej rzetelności – mimo że mamy już zaraz marzec – Solaris odmawia pracownikom udzielenia jakiejkolwiek informacji o wynikach finansowych za 2021 rok. Jak sądzę są tak tragiczne, że nie chce ich po prostu martwić.
Zapytałam Wojciecha Jasińskiego – szefa OPZZ Konfederacji Pracy w Solarisie – o nastroje. Zaraz zakończy się czwarty tydzień strajku, więc pracownicy stracili już miesięczne wypłaty. Czy czują, że – po Parocu, który zresztą odważył do protestu ich samych – upadek strajku w Solarisie może wpłynąć na cały polski ruch związkowy, bo wiele związków bacznie przygląda się teraz drugiemu już gigantycznemu strajkowi w sektorze prywatnym?
„Dlatego nie możemy przegrać tego strajku. Wiemy, że patrzy na nas cała Polska. I strajkujący mają tego świadomość. Będziemy zbierać pieniądze gdzie tylko się da” – odpowiedział Jasiński.
Zbierają tu: https://zrzutka.pl/r2uwj9…
A jeśli macie przeczytać dziś jeden tekst o Solarisie, to sądzę, że ten mój całkiem nieźle Was zbrifuje. Zwłaszcza że ultimatum, które Solaris postawił związkowcom – bierzecie 8,5 proc., albo więcej z wami rozmawiane nie będzie – mija jutro.

„Nie możemy tego przegrać”. Solaris oferuje strajkującym podwyżki. Czego nie ujawnia?

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-17 11:27:16

Czasy mamy, jakie mamy – w sensie że pandemiczne – dlatego kiedyś wrzuciłabym tu

Adriana Rozwadowska:


Czasy mamy, jakie mamy – w sensie że pandemiczne – dlatego kiedyś wrzuciłabym tu zdjęcie, jak ściskam dłoń Pani Prezes, albo na tle logo na drzwiach zleceniodawcy, a tak prezentuję Wam zaledwie świstek pocztowy.
Świstek ów potwierdza, że odesłałam do wydawnictwa Czarne podpisaną umowę.
Bo tak mi się jakoś – w ramach terapii zajęciowej – napisało trochę książki, i postanowiłam ją dokończyć.
Może trudno w to uwierzyć, ale w książce owej nie padnie ani razu fraza „związek zawodowy”, „praca” być może i się pojawi – o ile któryś z bohaterów będzie jakąś miał.


Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-13 19:39:11

Słuchajcie, jest bardzo ważna sprawa. Zaraz rozpocznie się czwarty tydzień straj

Adriana Rozwadowska:


Słuchajcie, jest bardzo ważna sprawa.
Zaraz rozpocznie się czwarty tydzień strajku w Solarisie.
Ważny fakt jest taki, że – zgodnie z polskim prawem – strajkujący nie otrzymują wynagrodzeń za czas przestoju. Co oznacza, że każdy ze strajkujących w Solarisie wydał już prawie miesięczną wypłatę na samo prawo do strajkowania, a pamiętajmy, że to wśród pracowników hali jakieś 2,5-3k na rękę, w istnienie ich oszczędności można więc powątpiewać.
Co z kolei oznacza, że w pewnym momencie człowiek musi zajrzeć do lodówki, spojrzeć na partnerkę, męża, jakieś ewentualne dzieci, i podjąć kluczową decyzję. Bo przecież nie jest powiedziane, że kolejny tydzień uporu coś zmieni. Co jest na rękę pracodawcy, który, sabotując negocjacje, doprowadza do naturalnego wypalenia się energii. A wtedy podupadają morale, po czym strajk się sypie. A kiedy strajk w Solarisie się sypie, każdy kolejny będzie inny, niż być by mógł.
Przekazano mi też, że w tym miesiącu Solaris miło zaskoczył, i przelał wypłaty kilka dni wcześniej. A każdy, kto pracuje w dużym korpo, wie, że wynagrodzenie nie wpada na konto ot tak sobie w przypadkowych momentach, ale raczej przychodzi jak w zegarku. Można więc domniemywać, że władze Solarisa chciały, aby pracownicy czym prędzej przekonali się na własne oczy, jak smutno wygląda ich styczniowa wypłata. A przecież ta za luty będzie mniejsza.
Trwa zbiórka na fundusz strajkowy, który ma zostać podzielony między pracowników, i stanowić choć częściową rekompensatę finansową. Zebrano 225 tys. zł – na pierwszy rzut oka to imponujące, jednak po wykonaniu dość prostego zabiegu matematycznego wyjdzie nam, że to kwota, która starczy na niewiele.
Dlatego.
Tu jest link do zbiórki: https://zrzutka.pl/r2uwj9?gclid=Cj0KCQiAr5iQBhCsARIsAPcwROO1zkBQkNeXPj0XLryyjEaMaoP_xq63aKG3eyXg-MQYwxKkpYfJIeEaAoILEALw_wcB
W komentarzu jest link do mojego tekstu na ten temat.
Zaś przyszłość leży w Waszych rękach.
No i wielkie gratulacje dla załogi Solarisa – strajk w Parocu trwał „tylko” tydzień. Trzy tygodnie to masa czasu, niezwykłe samozaparcie i solidarność!
PS. Pragnę uspokoić wszystkich zatroskanych kondycją polskiej prasy – szczególnie jej obiektywizmem – że fakt, iż jedna dziennikarka w tym kraju wyraża poparcie dla strajku (i pewnie jeszcze znajdziemy takich dziennikarek 48), nie zagraża w żaden sposób pracodawcom. Na drugą nóżkę mamy bowiem w Polsce prawdopodobnie 9472 pozostałych dziennikarzy, którzy o strajku wcale nie słyszeli, nie popierają go, lub bardzo go nie popierają. W tym sensie ten post może być interpretowany jako kamyczek do walki o medialną obecność głosów obu stron. Pozdrawiam ciepło!

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-11 18:35:59

Z zimowego snu miałam wybudzić się dopiero w dniach kolejnych, ale że felietony

Adriana Rozwadowska:


Z zimowego snu miałam wybudzić się dopiero w dniach kolejnych, ale że felietony Witold Gadomski chodzą w niedziele, naszą wspólną akcję #gdywzywaOjczyznanieidępopodwyżkę postanowiłam zainaugurować już dziś.
Bo nie należy całkiem odrzucać logiki Witolda, który pisze dziś na łamach naszego pracodawcy, że „racja strajkujących [w Solarisie] to nie racja całego społeczeństwa”. Nie nasza w tym mianowicie sensie, że jeśli dostaną podwyżki, to inflacja znowu w górę, fruuu. Należy po prostu stosować ją w sposób konsekwentny, i wtedy się dogadamy.
Więc jeśli zgodzimy się, że w obecnej sytuacji lepiej byłoby podwyżek się nie domagać, to zgodzimy się też, że 2 tys. pracowników Solarisa, którzy dla polskiej racji stanu odejmą dzieciom od ust, sprawy nie załatwią. Wśród tych, którzy powinni powściągnąć konie, Witold nie wymienia co prawda nikogo poza związkowcami, na szczęście mamy GUS i jego średnie wynagrodzenia, wiemy więc, kogo – oprócz strajkujących – łapać za kieszeń. Wróć, od kogo oczekiwać obywatelskiej postawy.
Dlatego w tym miejscu chcielibyśmy zaapelować do lekarzy, prawników i wszelkiej maści managerów, a już w szczególności najlepiej wynagradzanych programistów 15k, którzy z racji ich deficytu oraz pomimo podwyżek o 9 proc. w porównaniu rok do roku bez opamiętania rotują obecnie między firmami jakby się szaleju najedli, przedstawiając pracodawcom CORAZ BARDZIEJ RADYKALNE, A ZUPEŁNIE NIEPRZEMYŚLANE POD WZGLĘDEM MAKROEKONOMICZNYM I NIEREALNE, PRZESADZONE, BĘDĄCE EKONOMICZNYM ABSURDEM I PRZEJAWEM NIEUCTWA ROSZCZENIA: Jeśli zależy Wam na Polsce, przestańcie proszę rotować. Racja programistów nie jest racją całego społeczeństwa, a rotowanie prawem człowieka.
[tekst wrzucam w komentarzu]
***
PS. Natomiast nie meritum tekstu Witka rozbawiło mnie najbardziej, ale zdanie: „Zarówno moi koledzy, jak i ja pracujemy w firmie, która płaci przyzwoicie, aczkolwiek nie oszałamiająco”.
Nie zamierzam odnosić się w tym miejscu do tego, czy to prawda, czy też nie, to zresztą zupełnie nieistotne. Istotne jest to, że zdanie owo pada tuż pod apelem o bazowanie na rzetelnych danych, nie wypowiedziach. Tymczasem Witold wypowiada się, choć nie ma pojęcia, ile płaci się w Agorze, bo mieć go nie może – chyba że chodzi o badanie anegdotyczne na próbie kilku starych znajomych.
Nie ma i nie może, bo zarząd Agory nigdy nie podał do publicznej wiadomości takich danych.
Znacznie więcej Witold mógłby dowiedzieć się w działającym na terenie jego zakładu pracy związku zawodowym, który sprawę zna od podszewki anegdotycznej, faktycznej i w sumie każdej innej. Niestety, nigdy tam – do biura związku – nie zaszedł. Miejmy nadzieję, że nie poszedł w tym czasie po podwyżkę!

Źródło: fb
Opublikowano: 2022-02-06 20:01:07

Adriana Rozwadowska:



Źródło: fb
Opublikowano: 2021-12-24 12:51:56

[oryginał u Grzegorz Ilnicki, link w komentarzu, zapraszam] Tymczasem w poznańs

Adriana Rozwadowska:


[oryginał u Grzegorz Ilnicki, link w komentarzu, zapraszam]

Tymczasem w poznańskim sądzie pracy toczy się jedna z rozlicznych spraw pracownicy dobrze znanego już Wam Paroca kontra Paroc.

Pewnego jesiennego dnia 2019 roku Paroc postanowił bowiem poinformować załogę mailem, że odtąd traci coś na kształt parocowej karty multisport: bo do tej pory pracownicy mieli bezpłatny wstęp na basen, saunę, siłownię. Nie da się ukryć, że to jednak składnik wynagrodzenia.

Gdyby Paroc chciał obniżyć wynagrodzenia – te wypłacane w złotówkach – musiałby aneksować umowy. W tym wypadku jednak po prostu wydał komunikat: zabraliśmy, nie ma, można wracać do roboty.

A oto urywek z rozprawy. Pełnomocnik powodów to nikt inny, jak jeden z liderów związku zawodowego i strajku w Parocu. W trzydziestym bodaj czwartym roku życia zalicza lekcję matematyki – zamiast wysłuchać stron i skonfrontować sprawę z literą prawa, sędzia postanowiła zaprząc do sprawy swoje poglądy, na chwilę przemienić się w rzeczniczkę Paroca, i pokrzykując wyjaśnić mu, że benefity kosztują.

Możecie tylko żałować, że nie słyszeliście całości.


Źródło: fb
Opublikowano: 2021-12-05 13:42:02