Podatki, podatki, niewielu lubi je płacić (najmniej ci, co nie mają zielonego pojęcia o działaniu państwa), za to każdy lubi z nich korzystać, jeździć nowoczesną komunikacją, korzystać z dróg publicznych, nie ginąć w płonącym domu, czy nie bankrutować z powodu rachunków za leczenie, jak w najbardziej trzecioświatowym z krajów pierwszego świata, Stanach Zjednoczonych.
W idealnym społeczeństwie podatki są sprawiedliwie progresywne, zgodnie z zasadą od każdego według możliwości (i każdemu według potrzeb). Polska, jak wiemy, nawet nie znajduje się w tym samym układzie słonecznym, co idealne społeczeństwo: Suma danin publicznych jest potwornie wysoka dla najgorzej zarabiających, śmiesznie niska dla bogatych, a ostatnie trzydzieści lat to kreowanie oligarchii na modłę rosyjską (co jest oczywiste, gdy porówna się ewolucję nierówności po 1989 roku) oraz cięcie podatków dla najbogatszych partii społeczeństwa – a co za tym idzie, dociążanie gorzej zarabiających, bo ktoś musi zapłacić za utrzymanie dobra wspólnego.(1)
Dlatego tym bardziej miło słyszeć o tym, że nasz niemiłościwie panujący rząd zamierza przynajmniej spróbować się zmierzyć z wyzwaniem wprowadzenia nowych podatków w Polsce (jezukomunizm.gif, bo jak wiemy, komunizm to rozsądne podatki obciążające najlepiej zarabiających). Oczywiście, "eksperci" już podnieśli larum i płaczą na łamach lib-mediów, że to prześladowania "właścicieli mieszkań".
Czy rzeczywiście PiS zamierza rozkułaczać właścicieli mieszkań? Zabierać lokale i redystrybuować je? Kolektywizować kredytobiorców, którzy spłacają kredyt na swoje własne mieszkanie? Typowy libek spojrzy na nagłówek i zgodzi się, a następnie rzuci się wściekle pisać na Twitterze, jak to JEZU KOMUNA TU panuje i zaraz skolektywizują jego niemyte gacie z przyległościami.
Ktoś nieco bardziej kumaty przeczyta cały tekst i zauważy standardową dla lib-mediów manipulację: Nie chodzi o wszystkich właścicieli mieszkań, a niewielką grupę superbogatych: Podatek transakcyjny jak w Irlandii, jeśli zakupisz od 10 nieruchomości wzwyż w ciągu ostatnich 12 miesięcy, rozwinięcie podatku od przychodów z budynków, oraz opodatkowanie kapitalistów dysponujących pięcioma lub więcej mieszkaniami przeznaczonymi na wynajem.
No i oczywiście jest to okraszone "eksperckimi" wynurzeniami, straszącymi plagą kupowania na tzw. słupy (co generalnie powinno być absolutnie zdelegalizowane), oraz, uwaga, że przy takich podatkach spekulanci zniechęcą się do kupowania kolejnych mieszkań pod wynajem tudzież flipping, i popyt spadnie.
Mordo. Nie mamy magistra z szamanizmu finansowego, pardon, ekonomii, ale dla nas jest oczywiste, że jest to ficzer, a nie bug. Celem podatków jest między innymi wpływanie na sytuację w kraju i zniechęcanie do patologicznych zachowań, jak wykupywanie mieszkań, by zostać pasożytem, pardon, RENTIEREM, żyjącym z kamienicznictwa. Bo to jest właśnie sytuacja, która wykreowała się w Polsce: Przez de facto likwidację publicznego programu budownictwa mieszkaniowego wytworzyła się warstwa nowych kamieniczników, żerujących na ludziach pracujących i generujących PKB.
Znamienne jest to, że "eksperci" zupełnie nie potrafią wyjść poza wąziutkie ramy myślenia, że "prywatne = dobre, państwowe = złe", a rozwiązanie problemu kamienicznictwa to dla nich, uwaga, rozwinięcie kamienicznictwa w Polsce i zachęcanie Polaków w "inwestowanie" w mieszkania pod wynajem.(2)
Zapewne na tym etapie ktoś się spyta "ale co jest złego w inwestowaniu pod wynajem"?
Nie ma tego problemu, jeśli jest to działanie kolektywne, np. w formie spółdzielni, gdzie zysk z wynajmu idzie na rozwój bazy lokalowej (w Niemczech takie działają prężnie, wiemy, bo sami byliśmy członkami). Problemy zaczynają się, gdy mówimy o jednostkach, dla których "inwestycja w wynajem" oznacza de facto dążenie do rentierstwa, czyli zarabiania na cudzej pracy samemu nie wnosząc niczego.
Osobną kwestią jest bardzo medialny ostatnio pomysł 50% podatku od nadmiernych zysków, mający objąć koncerny energetyczne (które w dobie kryzysu inkasują obleśnie wysokie zyski, żerując na wojnie rosyjsko-ukraińskiej i kryzysach) oraz duże przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 250 pracowników.
I tutaj pytanie, jak przedstawiają to najpopularniejsze lib-media?
Jeśli zgadliście, że otwarcie kłamiąc i przemilczając kryterium wielkości, to kwalifikujecie się do nagrody "bardziej uważnego, niż 99% Polaków komentujących w necie". Propozycja podatku od nadmiarowych zysków, obliczanego według marży z last 2018, 2019, i 2021 – 2020 pominięty, bo pandemiczne lockdowny – ma objąć na obecnym etapie wyłącznie duże przedsiębiorstwa zatrudniające więcej, niż ćwierć tysiąca pracowników. Według raportu PARP za 2019 roku, jest ich w Polsce niecałe cztery tysiące.(3)
Oczywiście, "wielkie korporacje mogą zapłacić większy podatek od zysków" niespecjalnie się sprzedaje, oraz nie służy popieranej przez lib-media opcji politycznej, więc trzeba kreatywnie wykorzystać fakty, by nastraszyć czytelnika, że PiS już idzie rozkułaczyć KAŻDE przedsiębiorstwo, a nie tylko gigantów stanowiących ~0.2% liczby przedsiębiorstw w kraju.(4)
Nie mamy wątpliwości, że "dziennikarze" kłamią z rozmysłem, bo zwyczajnie chcą wyrobić normy klikalności oraz wspomóc partię, której sprzyjają – a zatajanie kluczowych i niewygodnych faktów to w końcu standardowy element propagandy.
Drugorzędnym celem jest utrzymywanie fikcji, w ramach której interes społeczeństwa jest tożsamy z interesem klasowym bogatych kapitalistów. Jeśli oni zyskują, to zyskuje także społeczeństwo – a w szczególności miliony zarabiające na zyski kapitalistów, które przecież pewnego dnia same mogą stać się tymi kapitalistami!
Oczywiście, nie jest to powiedziane otwarcie, buduje się to poprzez ckliwe wywiady z Grażyną Kulczyk, inspirujące historie oligarchów, co to zastali Polskę pocztową, a zastawili paczkomatową, czy właśnie sensacyjne "hit pieces" wymierzone w plany rządu, by przekonać takiego Jana czy Janinę, zastawiających dom pod rozwój firmy, że zaraz ich potraktują tak samo jak gigantyczne korporacje.
A że trzeba skłamać, by osiągnąć taki efekt?
Cóż, w wojnie klasowej nie bierze się jeńców, a prawda jest jej pierwszą ofiarą.
No dobra, to tyle piania. Czas na problemy. Główny problem w całym tym układzie?
Za te podatki bierze się Sasin. Ten sam, który przepierdolił miliony na wybory kopertowe, które się w końcu nie odbyły, oraz odpowiada za szereg kompromitujących "osiągnięć" tego rządu, w tym budowę bloku w Ostrołęce, która rozwijała się w tak dynamicznym tempie, że nastąpiła (nie)planowa rozbiórka i wycofanie bloku jeszcze zanim go uruchomiono.
Więc staramy się patrzeć na to optymistycznie, ignorując fakt, iż bierze się za to Sasin – więc może się okazać, że nagle nam przyjdzie zapłacić podatki za bogatych, w naturze, której to forma nie nadaje się do cytowania, gdy Wielki Zu patrzy.
Obraz: Toż to Van Gogh, mości panie!

Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty