Niedługo na tym profilu zostaną zamieszczone przeprosiny dla byłego wiceprezyden

Jan Śpiewak:


Niedługo na tym profilu zostaną zamieszczone przeprosiny dla byłego wiceprezydenta stolicy Jacka Wojciechowicza. Zanim jednak umieszczę post, który jest efektem postanowienia sądu przybliżę wam kontekst tego skandalicznego wyroku.

Jacek Wojciechowicz był jednym z bohaterów pierwszej mapy reprywatyzacji. W ratuszu był odpowiedzialny za inwestycję, planowanie przestrzenne i wydawanie pozwoleń na budowę.
Zwróciliśmy wówczas uwagę, że tereny objęte roszczeniami reprywatyzacyjnymi przez handlarza roszczeniami Macieja M. mają bardzo korzystne dla deweloperów rozwiązania urbanistyczne. Chodziło m.in. o ogród jordanowski na ulicy Szarej, działkę przy Pałacu Kultury i Nauki, boisko szkolne przy Foksal i teren gimnazjum na Twardej. Wszędzie tam działania ratusza prowadziły do tego, żeby działki objęte roszczeniami można było maksymalnie zabudować z korzyścią dla Macieja M.

Na jesieni 2016 roku Hanna Gronkiewicz-Waltz zdymisjonowała Wojciechowicza wraz z drugim wiceprezydentem Jóźwiakiem. Media wówczas nie miały wątpliwości, że są to dymisje związane z wybuchem afery reprywatyzacyjnej i tak je przedstawiały w niezliczonych tekstach i materiałach wideo. Mówił to sam Jacek Wojciechowicz w TVN24, że „odwołuje się go w kontekście afery reprywatyzacyjnej”. Więcej Wojciechowicz sam mówił, że jego zwolnienie było wymuszone przez zarząd Platformy Obywatelskiej, żeby posprzątać po aferze:

„Hanka daje słuchawkę Naumanowi, on opowiada że tak trzeba, że dla dobra partii, że musimy ratować Hankę… Mówię, żeby wybili sobie z głowy dymisję, że mogą mnie odwołać choćby pięć razy… Rozmowa skończyła się moim krótkim spier…”.

Rok później napisałem post, który podsumowywał skutki afery. Napisałem w nim jedno zdanie o Wojciechowiczu, że został zwolniony w związku z jego rolą w aferze reprywatyzacyjnej. Jakie było moje zdziwienie, gdy dostałem od niego pozew. Sąd w ramach zabezpieczenia powództwa kazał mi skasować ten post co już de facto oznaczało wyrok. Nie da się bowiem przywrócić skasowanego raz już posta.

Następnie było tylko lepiej. Sąd odrzucił WSZYSTKIE moje wnioski dowodowe (to samo dzieje się w sprawie, którą wytoczył mi Jacek Majchrowski prezydent Krakowa), które zmierzały do tego, żeby ustalić kontekst dymisji. Badał tylko oficjalne podane przez urząd powody wyrzucenia Wojciechowicza z pracy. Jedynym świadkiem była Hanna Gronkiewicz-Waltz. Sąd uchylał wszystkie pytanie, które mogłyby pokazać związek Wojciechowicza z reprywatyzacją. Gdy pytaliśmy Wojciechowicza o jego własne słowa, które jednoznacznie wskazywały, że zwolniono go za reprywatyzację to zasłaniała się niepamięcią. Po prostu czysty Kafka.

Przegrałem. 14 tysięcy kary plus odsetki no i przeprosiny na fejsie. Wiedziałem, że proces jest ustawką, ale sądziłem, że będę miał szansę na apelację.

Na samym początku ciągnącego się z dwa lata procesu miałem dwóch pełnomocników, ale poza pierwszą rozprawą przychodził tylko jeden z nich. Żeby nie było wątpliwości, do którego przesłać apelację mój adwokat złożył wniosek do sądu na piśmie, żeby przesłać na jego adres kancelarii. Sędzia wysłała na adres pełnomocnika, który nie pojawiał się na rozprawach od ponad roku. Zorientowaliśmy się za późno kilka dni i termin minął.

Złożyliśmy więc wniosek o prawidłowe doręczenie wyroku, który rozstrzygnęła ta sama sędzia, która wydała wcześniej ten kapturowy wyrok. Więc napisaliśmy kolejny wniosek tym razem o przywrócenie terminu na złożenie apelacji. I tutaj znowu jaja. Inny sędzia stwierdził, że sąd miał pełną dowolność wyboru pełnomocnika, któremu sąd wysyła apelację! A jak już to powinienem złożyć pismo o wysłanie uzasadnienia wyroku pod wskazany adres osobiście a nie przez pełnomocnika! Całkowicie bezprawne działanie sądu, które jeśli brać je na poważnie de facto podważa w ogóle sens istnienia adwokatury.

Zobaczcie jaki piękny ciąg technologiczny:
– sędzia najpierw absurdalnie ograniczyła tezę dowodową na ustalenie tylko oficjalnych powodów dymisji Wojciechowicza
– jedynym świadkiem była jego była szefowa
– sam Wojciechowicz, żeby nie odpowiadać na trudne pytania zasłania się niepamięcią
– zapada skrajnie upolityczniony wyrok
– następnie sędzia celowo wysyła wyrok pod zły adres
– inny sędzia to klepie bez absolutnie żadnej podstawy prawnej.

W ten sposób wyrok stał się prawomocny. Ja muszę teraz wyskoczyć z blisko już siedemnastu tysięcy złotych, bo napisałem jedno prawdziwe zdanie na fejsie.

Nie ma wątpliwości, że wyrok jest całkowicie bezprawny i odebranie mi prawa do apelacji stanowi część represji politycznych stosowanych przez sędziów wobec mnie za ujawnienie afery reprywatyzacyjnej. W tej sprawie złożymy wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich o kasację postanowienia sądu, które odmawia mi prawa do apelacji.

Dlatego niedługo zobaczycie na tym profilu przeprosiny.
Jeśli chcecie mnie wesprzeć w spłacaniu kar możecie to zrobić na https://patronite.pl/JanekSpiewak

—————

Tutaj podstawa prawna naszego wniosku o przywrócenie terminu:

A. błędnym ustaleniu stanu faktycznego poprzez pominięcie okoliczności, że adwokat Krzysztof Nowiński we wniosku o sporządzenie i doręczenie uzasadnienia wyroku pierwszej instancji wyraźnie wskazał, że doręczenie ma nastąpić na adres jego kancelarii;

B. naruszeniem art. 168 KPC w związku z naruszeniem art. 141 par. 3 KPC oraz art. 91 KPC poprzez błędne uznanie, że strona może wskazać adres do doręczeń (w tym zwłaszcza adres na jaki ma być doręczone uzasadnienie wyroku sądu pierwszej instancji) wyłącznie osobiście, a nie za pośrednictwem prawidłowo umocowanego pełnomocnika procesowego, a to mimo że:

(i) brak jest jakiejkolwiek podstawy prawnej do uznania, że wskazanie adresu do doręczeń (w tym zwłaszcza adresu na jaki ma być doręczone uzasadnienie wyroku sądu pierwszej instancji) jest wyłączone z zakresu umocowania pełnomocnika procesowego;

(ii) wskazanie przez pełnomocnika procesowego strony adresu do doręczenia uzasadnienia wyroku sądu pierwszej instancji stanowi

(iii) doręczenie uzasadnienia wyroku sądu pierwszej instancji na adres inny, niż wskazany przez stronę (w tym za pośrednictwem pełnomocnika procesowego), jest bezskuteczne;

(iv) obowiązująca w toku postępowania cywilnego zasada bezpośredniości nakazuje sądowi doręczanie pism procesowych w taki sposób, aby w jak największym zakresie umożliwić stronie – pełnomocnikowi – zapoznanie się z treścią pisma, a więc zwłaszcza doręczanie pism procesowych w sposób zgodny z wnioskiem strony działającej za pośrednictwem pełnomocnika;

a więc zaniechanie doręczenia uzasadnienia wyroku sądu pierwszej instancji na adres wskazany we właściwym wniosku przez pełnomocnika procesowego strony powinno zostać uznane za przesłankę przywrócenia terminu na wniesienie apelacji.

PEŁNOMOCNICY MOGĄ WSKAZYWAĆ ADRES DO DORĘCZEŃ:

Wyrok Sadu Apelacyjnego w Rzeszowie z dnia 31 grudnia 2012 roku, I ACa 487/12: „Stosownie do przepisu art. 141 § 3 KPC, jeżeli jest kilku pełnomocników jednej strony, Sąd doręcza pismo tylko jednemu z nich i doręczenie jest skuteczne. Utrwalony jest pogląd, że w takim przypadku wybór pełnomocnika, któremu doręczenie ma nastąpić, należy do Sądu lub do Przewodniczącego (vide postanowienie SN z dnia 30 stycznia 1973 r., sygn. akt I CZ 163/72 – OSNC rok 1973, nr 11, poz. 202) chyba, że strona ta, bądź pełnomocnik wnoszący o doręczenie np. odpisu wyroku z uzasadnieniem, wyraźnie wskaże pełnomocnika, któremu należy dokonać doręczenia bądź doręczeń (vide postanowienie SN z dnia 12 lutego 2009 r., sygn .akt III CZ 3/12).”

Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 17 listopada 2016 roku, IV CZ 77/16: „Według orzecznictwa Sądu Najwyższego, jeżeli strona w treści udzielonego pełnomocnictwa procesowego lub w inny jednoznaczny sposób nie wskazała, któremu z ustanowionych przez nią pełnomocników należy dokonywać doręczeń, to wyboru dokonuje przewodniczący lub sąd (por. postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 30 stycznia 1973 r., I CZ 163/72, OSNC 1973, nr 11, poz. 202; postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 22 kwietnia 1998 r., I CKN 856/97, OSNC 1999, nr 1, poz. 4, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 22 września 1982 r., II CR 177/82; postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 30 czerwca 2016 r., I CZ 36/16). W niniejszej sprawie postanowienie z dnia 12 czerwca 2015 r. zostało wysłane do obydwu pełnomocników skarżącego, mimo że pełnomocnik profesjonalny w skardze o wznowienie postępowania jako adres do doręczeń dla pełnomocników wskazał adres swojej kancelarii. W tej sytuacji należy przyjąć, że termin do wniesienia zażalenia biegł od dnia doręczenia postanowienia pełnomocnikowi profesjonalnemu.”

Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 13 lutego 2004 roku, IV CK 269/02: „W takiej sytuacji ma zatem zastosowanie art. 141 § 3 KPC nakazujący doręczanie pism sądowych tylko jednemu pełnomocnikowi. Powinien nim być pełnomocnik, którego adres, jako adres dla doręczeń, wskazała strona. Dopiero wówczas, gdy strona w sposób wyraźny nie wskaże, któremu pełnomocnikowi należy dokonywać doręczeń, wybór należy do sądu lub przewodniczącego. Skoro zatem strona powodowa wskazała w apelacji, któremu pełnomocnikowi należy dokonywać doręczeń, Sąd Okręgowy miał obowiązek wysłać zawiadomienie o rozprawie temu właśnie pełnomocnikowi, wskazanemu przez stronę. Wysłanie zawiadomienia innemu pełnomocnikowi stanowi naruszenie art. 141 § 3 KPC.”

Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 22 października 1999 roku, III CZ 109/99: „Składając pełnomocnictwo procesowe z dnia 6.5.1999 r., adw. Patryk M., jako drugi zgłaszający się pełnomocnik procesowy tej samej strony – obok adw. Andrzeja T. – nie wskazał, któremu z pełnomocników należy dokonywać doręczeń (por. § 135 regulaminu wewnętrznego urzędowania sądów powszechnych; rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 19.11.1987 r., Dz. U. Nr 38, poz. 218 ze zm.). W braku takiego wskazaniawybór pełnomocnika, któremu ma być doręczone pismo sądowe, należy do sądu lub do przewodniczącego.”

„Kodeks Postępowania Cywilnego. Komentarz” A. Zieliński, K. Flaga-Gieruszyńska, Warszawa 2019: „W razie ustanowienia kilku pełnomocników jednej strony, strona bądź pełnomocnicy mogą wskazać pełnomocnika, któremu należy dokonywać doręczeń.”

NIESKUTECZNOŚĆ DORĘCZENIA:

„Kodeks postępowania cywilnego. Komentarz. Art. 1 – 505(39). Tom I” red. T. Szanciło: „W wypadku doręczenia odpisu wyroku z uzasadnieniem kilku pełnomocnikom tej samej strony, wbrew regule określonej w art. 141 § 3 KPC, bieg terminu do wniesienia apelacji rozpoczyna się w dniu dokonania pierwszego doręczenia (post. SN z 27.4.2007 r., I CZ 26/07, Legalis). A contrario, jeśli strona w sposób jednoznaczny wskaże spośród swoich pełnomocników jednego, któremu należy dokonywać doręczeń, nieskuteczne będą doręczenia dokonane na rzecz pozostałych.”


Źródło
Opublikowano: 2022-02-16 09:53:08

Powiało nadzieją. Wczoraj ukazał się nowy, bardzo dobry sondaż. Jest duża szansa

Jan Śpiewak:


Powiało nadzieją. Wczoraj ukazał się nowy, bardzo dobry sondaż. Jest duża szansa na zmianę w Krakowie. Jest szansa na Kraków zielony, uczciwy, ze zrównoważoną zabudową i sprawnym transportem. Dziękuję wszystkim tym, którzy wspierają mnie i Kraków dla Mieszkańców w walce o lepsze miasto. To Moi Drodzy nasz wspólny sukces ✌. I proszę Was o dalsze, wzmożone wysiłki 💪.

Źródło sondażu: bit.ly/3JgEuB5


Źródło
Opublikowano: 2022-02-10 10:40:59

W dzisiejszej „Wyborczej.pl Warszawa” :

Piotr Ikonowicz:


W dzisiejszej „Wyborczej.pl Warszawa” :

Wilanów wymienia swojego jedynego kopciucha. To jednak pechowa wiadomość dla mieszkańców kopcącego do niedawna budynku. Wygląda na to, że dzielnica ich także chce wymienić.

Dom przy ul. Przyczółkowej 58 w Powsinie do niedawna był jedynym w Wilanowie budynkiem komunalnym ogrzewanym kopciuchem. I do niedawna mieszkało w nim pięć rodzin, niektórzy lokatorzy nawet od 43 lat. Wygląda jednak na to, że będą ofiarami walki ze smogiem.
Wilanów wymienia kopciucha, lokatorzy wynoszą się na Targówek

Zaczęło się od tego, że jesienią 2020 r. dzielnica poinformowała lokatorów, że zdecydowała o wymianie kopciucha, gdyż zwalczanie smogu jest priorytetem prezydenta miasta. Remont miał objąć budowę kotłowni na tyłach nieruchomości, doprowadzenie do niej instalacji gazowej, wodnej i kanalizacyjnej, a do mieszkań – cieplnej. Z pisma od urzędników mieszkańcy dowiedzieli się, że w związku z tym czeka ich tymczasowa przeprowadzka do lokali zastępczych. Zgodnie z prawem można to zrobić na czas nie dłuższy niż rok.

Wilanów nie dysponował innymi mieszkaniami komunalnymi, więc lokatorzy dostali propozycje przeniesienia się do nowego bloku komunalnego przy ul. Odrowąża 23 na Targówku. Trzy rodziny podpisały w ZGN nowe umowy najmu. – Kto to widział, żeby ludzi wyprowadzać po to, żeby zamontować grzejniki? Ale dostałam pismo, że proponują nam lokal zamienny. Pojechaliśmy z mężem zobaczyć i zgodziliśmy się. Mówili, że nie dostanę kluczy, jak nie podpiszę nowej umowy. Podpisałam – opowiada Maria Strzelczyk, jedna z lokatorek. – Dopiero za jakiś czas zorientowałam się, że to umowa nie na rok, ale na czas nieokreślony. Czy teraz już wszystko stracone? Tęsknię za Powsinem, 43 lata tam mieszkałam.
Wilanów. Dzielnica odłączyła gaz w budynku komunalnym

Dwie rodziny nie opuściły jednak na czas remontu swoich mieszkań przy Przyczółkowej. To m.in. Bożena Grodzicka i jej mąż Włodzimierz Sowiński. Napisali do dzielnicy, że udostępnią mieszkania na czas przeprowadzenia remontu. I tak się stało. Remont praktycznie się zakończył, trwają odbiory. Jednak lokatorzy dostali w październiku ub. roku wypowiedzenia najmu.

Czytamy w nim, że w razie nieprzekazania lokalu do 30 listopada miasto przystąpi do eksmisji zajmowanego bez umowy lokalu. Dlaczego umowa została wypowiedziana? „Osoby zamieszkujące w tym lokalu utrudniały prace instalatorskie, nie wpuszczając wykonawcy. Poza tym zadanie inwestycyjne nie zostało zakończone” – informuje dzielnica w odpowiedzi przesłanej do redakcji.

Jednak w mieszkaniu są już urządzenia, które miały być zainstalowane w czasie remontu. – Od końca listopada nie było tu ani jednego pracownika, roboty stanęły – mówi pani Bożena. 26 października w budynku został odłączony gaz. – Do teraz go nie ma, nie mamy ogrzewania i ciepłej wody. Nie możemy korzystać z prysznica – dodaje Grodzicka.

Kiedy pytam w dzielnicy, kiedy w budynku znów będzie gaz, dostaję taką odpowiedź: „Aktualnie przygotowano i wysłano zapytanie ofertowe do PGNiG. Przy obecnej sytuacji na rynku paliw i energii ważnym elementem decydującym o zawarciu umowy jest kwota złożonej oferty przez dostawcę”.
Wilanów wymienia kopciuchy. A co z mieszkańcami?

Pani Bożena i pan Włodzimierz nie chcą się wyprowadzić z Powsina. Oboje są niepełnosprawni – on jest niewidomy, a ona ma problemy z poruszaniem się. W okolicy mają lekarzy i wsparcie sąsiadów. W swoim lokalu zrobili remont, m.in. zamontowali dwufunkcyjny piec gazowy. Bo byli pewni, że w nim zostaną.

Czy mają na to szanse? I czy wrócą tu rodziny przeniesione na Bródno? Bartosz Wiśniakowski, wiceburmistrz Wilanowa informuje, że plan dla budynku przy Przyczółkowej to remont. – Potem będzie wykorzystywany zgodnie z dotychczasowym przeznaczeniem – zapewnia.

Dotychczasowe przeznaczenie to mieszkania komunalne. Ale, jak twierdzi Wiśniakowski, najprawdopodobniej zostaną zasiedlane przez nowych lokatorów. Nie odpowiada na pytanie, dlaczego nie przez tych, którzy wcześniej je zajmowali.

Bożena Grodzicka uważa, że jej umowa najmu lokalu została wypowiedziana w sposób niezgodny z prawem. Zapowiada, że wstąpi na drogę sądową. – Złożymy wniosek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w sprawie przywrócenia umowy najmu – mówi.

Źródło
Opublikowano: 2022-02-08 12:22:06

Wyciągamy z bezdomności

Piotr Ikonowicz:


Wyciągamy z bezdomności

Pan Artur trafił do piwnicy jednej z kamienic w Śródmieściu Warszawy. Dziesięć lat temu znalazł się na bruku w wyniku dzikiej reprywatyzacji. W jego sprawie zadzwonił do mnie kumpel, który szefuje wspólnocie mieszkaniowej. Lokatorzy chcieli, żeby bezdomnego z piwnicy wyrzucił, ale on wolał kupić mu buty i zainteresować się losem pana Artura. Na pytanie, dlaczego nie uda się do jakiegoś przytułku odpowiedział, że tam go nie traktują jak człowieka. A on nie czuje się gorszy. Jest z zawodu mechanikiem obróbki skrawaniem, ale imał się różnych fachów. Pracował na budowie, był jubilerem a nawet rolnikiem. Teraz zbiera puszki, ale wbrew stereotypom nie jest uzależniony od alkoholu. Czasem wypije parę piw, ale ja też czasem piję piwo mówi mi kumpel, który przysłał Artura żebym mu pomógł.

Zaczęliśmy od zrobienia zdjęcia do dowodu, bo poprzedni mu ukradli. Szukamy używanej komórki, żeby mieć z człowiekiem stały kontakt. Umówiliśmy też spotkanie w Zarządzie dzielnicy Śródmieście, aby objąć pana Artura programem wychodzenia z bezdomności. Teraz najpilniejsze jest znalezienie jakiegoś lokum, żeby mógł się ogarnąć i pójść do jakiejś pracy. To najtrudniejsza część zadania. Czynsze są bajońsko wysokie, nawet za zwykły pokój, a możliwości zarobkowe człowieka u progu wieku emerytalnego nie tak znowu duże.

Ale szukamy też porządnej roboty.
Mam nadzieję, że w którymś kolejnym felietonie będę mógł Państwa poinformować, że pan Artur stanął już na nogi.

Zwłaszcza, że miasto st. Warszawa wielokrotnie zapewniało, że będzie pomagać ofiarom reprywatyzacji.
Przyjąłem także przysłanego przez stowarzyszenie Patronat (opiekujące się byłymi więźniami) Pana Roberta, który od trzech lat mieszka w prowadzonym przez stowarzyszenie schronisku dla bezdomnych i stara się bezskutecznie o wpisanie na listę osób oczekujących na pomoc mieszkaniową miasta. Mężczyzna jest schorowany, ale i tak pracuje na ½ etatu w schronisku. Odmawiają mu włączenia do programu wychodzenia z bezdomności, bo miał udział w jakiejś bieda chatce w Bieszczadach. Tyle, że on się tego udziału już zrzekł, a w Warszawie mieszka od 1992.

Na razie to my mamy dług wdzięczności wobec pana Roberta, bo zacinał nam się zamek w Kancelarii i nasz petent go wymienił.

Źródło
Opublikowano: 2022-02-07 12:26:12

Pod moim ostatnim postem o Tel Aviv Urban Food by Malka wrzuciłem kolejne relacj

Jan Śpiewak:


Pod moim ostatnim postem o Tel Aviv Urban Food by Malka wrzuciłem kolejne relacje byłych pracownic Tel Aviv Urban Food by Malka, Tel Aviv Urban Food by Malka – Poznańska, Warszawa, Tel Aviv Urban Food, Fafalafa. Pojawiają się m.in. kary finansowe i przemoc fizyczna ze strony szefostwa. Poniżej wszystkie relacje, które udało mi się zebrać:

„Cześć. Miałam kilka zmian w Fafalafie i jak zobaczyłam co się tam dzieje to uciekłam. Okropna atmosfera, Laura [szefowa] jest bardzo przemocową osobą dla pracowników. Można było zostać zjechanym przy byle okazji np bo w łazience nie ma mydła, albo nie zdołało się przy mega tabace pomoc kuchni zmywać. Wszyscy zastraszeni karami finansowymi (do ogarnięcie jakie ubery i inne takie) za pomyłkę, spóźnienie czy złej ocenie na google potrącała z i tak nędznej pensji. To był rok 2019 i płaciła nam na barze 10 h na godzinę, mówiła, że jak nam się nie podoba to w każdym momencie można kogoś znaleźć i że jesteśmy zbyt głupi żeby ją w jakikolwiek sposób oszukać. Ogólnie wyzywała pracowników, gdy wchodziła atmosfera robiła się napięta, wszyscy się bali, robiła pretensje o wszystko, byłam tam tak zestresowana, nie wyobrażam sobie co czuly osoby które tam dłużej pracowały. Oczywiście rozliczanie pod stołem, wypłata do ręki, no bo 10 zł na h było wtedy nielegalne. Ludzie byli tak zestresowani, że jak ktoś się pomylił (np inne danie wydał, to się zdarza w gastro) to oddawał ze swoich pieniędzy żeby nie było awantury”.
______________________________________

„Pamięć mnie już może trochę zawodzić bo to kilka lat temu było, ale spróbuję to zrekonstruować. Były trzy osoby managerskie. Nie pamietam dokładnie jak ale w bardzo chamski sposób został zwolniony manager sali przy okazji obwiniony za wszystkie niepowodzenia. Dalej szef baru bo nie był potrzebny. I w wyniku konfliktu odeszła główna managerka, tez ze względów osobistych bo całe życie poświęciła tej restauracji, energię. Szef baru i managerka to były osoby które od początku rozwijały to miejsce pracując chore godziny dwojąc się i trojąc żeby rozkręcić to miejsce.

No i sytuacja graniczna można powiedzieć, Malka w kuchni uderzyła dziewczynę w głowę mówiąc ze jest głupia, bo przeważyła liście sałaty.

Malka tworzy markę która głosi idee które absolutnie nie są zgodne z prawdą. Ekologia, świeże, zdrowe jedzenie. Umowa franczyzowa jest skonstruowana tak, żeby franczyzobiorca nie był w stanie nic zarobić. Bo jak my zarabialiśmy 16?17? na sali, na rękę a to było parę lat temu. To w Warszawie zarabiali 10?12?
Malka uderzająca pracownice i fakt ze to była jej automatyczna reakcja na błąd pracownicy podsumowuje jej osobę.
A no i Laura. W swoich miejscach pensje kilka zł poniżej minimalnej. Bez umów. Okropne traktowanie pracowników, czasami trafi mi się rozmowa z kims kto u niej pracował i są to bardzo negatywne wspomnienia.
Kiedyś groziła dziewczynie, że jak pójdzie z pociętą w kuchni ręką i powie ze to się w pracy stało, to „wie gdzie mieszka i żeby się lepiej nie pokazywała na Piotrkowskiej”.
____________________________________

„No hej, a wiec w tel avivie bylo tak:
Dzien probny, przyszlam, dostalam prace, nie byla to praca marzen, ale potrzebowalam hajsu. Umowy na oczy nie zobaczylam przez 2 tygodnie, bo WARUNKIEM do otrzymania umowy bylo zdanie testu z wiedzy o skladnikach dań. Tego testu nie dostalam przez pierwsze poltora tygodnia, z jakiegos powodu material na ten test obejmowal dosyc gruby segregator, a i tak koniec koncow pytania byly wyciagniete z dupy, odpowiedzi w segregatorze na nie nie bylo. Tak wiec 3 razy podchodzilam do testu, a na moje pytania o umowe, bo przeciez nie widzi mi sie pracowac na czarno, zostawalam zbywana tekstem, ze jak zdam to dostane.
W miedzyczasie, po tygodniu pracy w knajpie (gdzie 3/4 czasu spedzilam na zmywaku oczywiscie) menagerka zostawila mnie calkowicie sama do zamkniecia calej knajpy, wlacznie z zamknieciem kasy i rozliczeniem. Musialam do niej dzwonic o 23 zeby mi powiedziala jak to sie robi, bo oczywiscie laska z ktora bylam na zmianie nic mi nie powiedziala jak to bedzie wygladac i wyszla przed zamknieciem. Menagerka oczywiscie na mnie wkurzona bo nie wiem, bo nikt mnie nie nauczyl, a w dodatku z kazdej roznicy w kasie musielismy dorzucac z napiwkow 🙃🙃🙃
Menagerka wiedziala, ze zawsze brakuje paru zlotych i probowalismy wprowadzic zasade, zeby poranna zmiana przeliczala kase (bo oni po prostu zabierali swoje tipy i wychodzili, nie tracac nic), ale z jakiegos powodu nikt sie na to nie zgodzil. Lepiej nam zabierac napiwki.
W koncu zdalam ten test, dostalam umowe (w miedzyczasie tez mialam pogadanke z wlascicielka bo doszly do nich sluchy, ze sie wkurzam na brak umowy i bardzo protekcjonalnie mi tlumaczyla, ze troszcza sie o gosci i nie moga dac umowy komus, kto nie zna kazdego skladnika kazdego dania, wlacznie z przyprawami) a na tej umowie:
Kary umowne za spoznienie bez powiadomienia to chyba bylo 100zl
Za niepojawienie sie na zmianie bez powiadomienia, nawet w wypadkach losowych 500zl (!)
I chyba tam tez byl zakaz podejmowania pracy w jakiejkolwiek weganskiej knajpie podczas trwania tej umowy. W sumie i tak nie byloby kiedy ogarnac sobie drugiej roboty, bo w pewnym momencie zmiany sie zrobily z 6-8h na 10-12h. I wieczne zmiany grafiku doslownie dzien przed i drama jak sie odmowilo. Ogolnie ja tam bylam czarna owca troche przez to, ze chcialam umowe i chcialam miec zycie poza praca, a nie leciec na ich kazde zawolanie…
Umowy nie podpisalam, zarzadalam wyplaty za przepracowane godziny (a i tak policzyli mi mniej godzin i tez musialam sie klocic), plus wyplate dostalam w kopercie, a czesc na konto – jak to sama menago mi powiedziala, wyplacaja mniej godzin na konto zeby uniknac podatkow 🙃🙃
Chcialam ich zglosic gdzies, ale mialam ledwie 18 lat i sie balam robic problemu, teraz bym na pewno gdzies zglaszala za to co odpierdalali”.
___________________________________

„Więc tak: Lato 2k17. Mam 18 lat. Przyjeżdżam do Warszawy. Zaczynam pracę w Tel-Avivie. To moja pierwsza praca w gastro, w sumie nie wiem, czego się spodziewać. Pracuję w 3 lokalizacjach – nocny market, Poznańska i Miami Wars. Na nocnym nie ma bieżącej wody, wiadomo. Wszystkie inne stoiska co wieczór zabierają naczynia do mycia. Co robi tel aviv? Zalewa je wodą, żeby następnego dnia „umyć” je w umywalkach przy toitoiach. Tak, tą niezdatną do picia, brązową wodą. Poznańska – spleśniał jarmuż? Umyjmy, w koktajlu i tak nie czuć. Syrop do piwa jest klarowany żelatyną? Who cares, i tak nikt nie sprawdzi butelki za ladą. Miami Wars – hummus jest skiśnięty? Wymieszajmy z nowym i lejmy dziś na niego więcej oliwy.
Umowa? Była. Na połowę godzin. Reszta pod ladą. Stawka? Podobno 15. Owszem. Za godziny na nocnym. Reszta 10. Dowiedziałam się przy wypłacie. Maj 2k18. Zdałam maturę. Musiałam znaleźć na szybko jakieś źródło dochodu. W Łodzi otworzyli TelAviv. Niby chujowe miejsce, ale przynajmniej wiem, że mnie przyjmą, bo się sprawdzałam. Przyjęli. Przetwory klarowane żelatyną? Są. Umowa? Nie ma. Siku w trakcie pracy? Raz. Po kilku dniach rezygnuję. Idę do innego lokalu w Łodzi. Fafalafa. Mówię, jak się sprawy mają. Przyjmują mnie. Na początku jest spoko. Umowy oczywiście nie ma. To chyba jakaś nowa moda. Pracuję na kasie. Jestem jedyną osobą na sali. Praca 6 dni w tygodniu, często od 9 do 2. Nie, to nie pomyłka. 10zł/h. Raz dostałam 12, ale powiedziałam o tym koledze z kuchni. Jak Laura [szefowa – przyp. mój] się o tym dowiedziała, stwierdziła, że nigdy więcej nie dostanę 12. Któregoś dnia do pracy na kuchni przychodzi nowy gość. Nie radzi sobie, ludzie czekają godzinę na frytki. Mówię mu, że to nie tak, że trzeba inaczej. Twierdzi, że kobieta nie będzie mu mówić, co ma robić. Informuję o tym szefową. Na drugi dzień mam rozmowę dyscyplinującą, bo na pewno jestem nietolerancyjna i przeszkadza mi, że gość wyznaje Islam. Na nic tłumaczenie, że cudza religia wisi mi i powiewa, że chodzi mi tylko o chamskie odzywki. Każdego dnia słyszę, co zrobiłam źle. W toalecie brakuje papieru – moja wina, mimo że od kilkunastu godzin nie odeszłam zza lady, bo w knajpie dzikie tłumy. Pomylone sosy w kanapce – moja wina, mogłam patrzeć, co chłopaki na kuchni robią. Rezygnuję. Proszę swojego chłopaka o pomoc, bo wiem, że będzie awantura. Nie mylę się. Jedna z szefowych wpada w szał, wrzeszczy, że nie mam prawa, że przecież nie ma nikogo innego na kasę. Wychodzę z płaczem”.
____________________________________

„Hej, pracowałam w Tel-Avivie ponad dwa lata temu, ale z tego co wiem nic się nie zmieniło. Pracuję w gastro oprócz studiów wiec to nie jest tak ze przerosła mnie ciężka praca ale psychicznie już tam człowiek wysiadał. Panie na kuchni pracowały po 300 h miesięcznie dosłownie i to za najniższa krajowa i zostawały zawsze po godzinach; pominę już ze jedzenie odmrażane łącznie z hummusami bo to akurat w większości restauracji norma. Ale hummusy w garach w zamrażalce i na to tona oliwy.
Właścicielka bardzo chamska i wywyższająca sie.
Przerwy dla pracowników nie istnieją bo musisz mieć obsłużone wszystkie stoliki żeby na nią iść wiec jeśli sie uda to i tak na 5 min zjeść na zapleczu szybciutko. I można tak wymieniać i wymieniać. Ja pracowałam za 11/h, ale to było ponad dwa lata temu wiec tez stawki były trochę inne. No ale wciąż wyzysk bardzo”.
__________________________________________

Tymczasem jedna z szefowych, Malka Kafka, w wywiadzie dla Kuchnia. Magazyn dla smakoszy Gazety Wyborczej, mówi o sobie i swojej działalności tak”:

„Moja działalność nie mogła wiązać się z krzywdą jakiejkolwiek istoty, zwierzęcia czy człowieka, z czymś, co byłoby wątpliwe etycznie”.

„Bardzo pracowałam nad tym, aby stworzyć firmę, która odejdzie od złych gastronomicznych standardów i przyzwyczajeń. Od tego, że się kradnie, oszukuje, wszyscy nawzajem się wykorzystują – pracodawca pracowników, a oni jego”.

„Pokazywaliśmy im, co to znaczy szacunek, uczyliśmy, żeby nie krzyczeć do siebie, nie używać wulgaryzmów, nie karać za błędy”
„udało mi się stworzyć firmę, w której panuje kultura zarządzania demokratycznego”.

„Nie mamy szczególnie wygórowanych cen, są przeciętne, warszawskie. Nasi goście, w większości, rozumieją, że kryje się za nimi wartość dodana – jakość, etyka”.


Źródło
Opublikowano: 2022-02-04 20:33:33

Jutro w Radio Wnet jak co dwa tygodnie w sobotę o godzinie 11.00 sekcja lewacka

Jan Śpiewak:

Jutro w Radio Wnet jak co dwa tygodnie w sobotę o godzinie 11.00 sekcja lewacka z najlepszym Milo Kurtis.

W pierwszej połowie o strajku w Solarisie, protestach w Kanadzie a w drugiej połowie porozmawiamy o tym, czy ktoś kiedyś wreszcie zdekryminalizuje zioło z Andrzej Dolecki. Nastawcie odbiorniki!




Źródło
Opublikowano: 2022-02-04 11:47:04

Nycz Tower nadciąga. Na terenie przedwojennej zabytkowej parafii i XIX-wieczne

Jan Śpiewak:

Nycz Tower nadciąga. https://youtu.be/O_3NYqjQw9I

Na terenie przedwojennej zabytkowej parafii i XIX-wiecznego cmentarza, na ruinach zabytkowej drogi krzyżowej poznaczonej kulami z Powstania Warszawskiego ma powstać monstrualnych rozmiarów Nycz Tower. Inwestycja będzie kosztować 690 milionów złotych. Więcej niż Świątynia Opatrzności Bożej i sanktuarium w Licheniu. Zyski z inwestycji kardynała Nycza będą olbrzymie.

Inwestycję realizować ma firma BBI. Ta sama, która wybudowała wieżowiec w miejsce nieodżałowanej perły architektury modernistycznej czyli Supersamu. Ogromny budynek na Placu Unii Lubelskiej zniszczył zabytkową panoramę na Belweder z Łazienek. Nad siedzibą prezydenta RP wyrasta teraz paskudny budynek z logo holenderskiej… Więcej






Źródło
Opublikowano: 2022-02-02 11:07:34

Pożar miejskiego archiwum i najsłynniejsze afery z czasów Majchrowskiego

Piotr Ikonowicz:


Jan Śpiewak

Właśnie sąd w sprawie wytoczonej mi przez Majchrowskiego odbywającej się z wyłączeniem jawności (!) odrzucił wszystkie moje wnioski dowodowe. Nie miał za to problemu słuchać świadków prezydenta, którzy maja zarzuty korupcyjne a nawet pobyt w areszcie. Wolne sądy.

Jednocześnie pan prezydent uznał mój proces za tak ważny, że pojawia się na każdej rozprawie. Chyba trafiłem mu do serca, albo chciał trafić do serca sędziego. Kolejna rozprawa i zapewne wyrok 1 marca.

Oglądajcie mój film o aferach z czasów Majchrowski dopóki jest legalny:

Pożar miejskiego archiwum i najsłynniejsze afery z czasów Majchrowskiego

Źródło
Opublikowano: 2022-01-26 12:27:05

Oczernić i wyrzucić

Piotr Ikonowicz:


Oczernić i wyrzucić

Zwykle przychodzą wyrzucać w dni świąteczne. W Sylwestra, w Trzech Króli a nawet w Wigilię. Wtedy potencjalni obrońcy lokatorów i media są niedostępni. Na bruk. Wyrzucają bezprawnie, bo lokator nie płaci. Przychodzi ich wielu. Są zwykle barczyści. Nie ma wśród nich komornika, bo eksmisja jest bezprawna. Na dworze mróz, śnieg. W łóżku małe dziecko, schorowana, niepełnosprawna matka-staruszka. To żadna przeszkoda. Wystarczy z przekonaniem, głośno kłamać, że ich tam nie ma albo, że je sprowadzono ostatnio, żeby powstrzymać eksmisję. To nic, że lokator przez ostatnie kilka lat co miesiąc napełniał kieszeń właściciela równowartością miesięcznego wynagrodzenia. Teraz zalega z czynszem więc wylatuje. Nie ma mowy o czekaniu.

Często żeby uspokoić opinię publiczną wyrzucający uzasadniają stosowanie przemocy tym, że lokator „zły człowiek”. Utracjusz. Ma dobre ciuchy, skoro ma długi powinien chodzić obdarty. Komuś kto dopuszcza się nie płacenia czynszu przez kilka miesięcy można już grozić wywiezieniem do Lasu Kabackiego, straszyć wyrzuceniem mebli przez okno. Nierzadko karki zostają na noc. Wzywana policja nie zna prawa i przyznaje rację tym, którzy w imię świętej własności prywatnej to prawo łamią. Wydają się nie mieć pojęcia, że polskie prawo chroni posiadanie, a nawet posiadanie „w złej wierze” na równi z własnością. Nie mają pojęcia, że mamy u nas państwowy monopol na stosowanie przemocy i że firmy ochroniarskie w odróżnieniu od policji asystującej komornikowi nie mają prawa nikogo wywlekać z mieszkania. Według policji „właściciel może wszystko”.

Wynajmowanie mieszkań na wolnym rynku wiąże się z ryzykiem. Mieszkania na wynajem to najpopularniejsza teraz lokata dla tej niewielkiej mniejszości, która ma co lokować. Mieszkania rosną w cenie, rosną też czynsze. A za tymi cenami nie nadążają zarobki potencjalnych najemców. Wymarzony lokator to taki, który ma stabilne dość wysokie dochody. Tylko, że taki ktoś woli spłacać własny kredyt hipoteczny zamiast spłacać kredyt właścicielowi wynajmującemu mieszkania. Zwykle rata kredytu jest wciąż niższa niż czynsz na wolnym rynku. Zostają więc ci o niestabilnych dochodach, którym bank odmawia. Oni prędzej czy później mogą się potknąć i przestać płacić. Wtedy właściciele sięgają po firmy specjalizujące się w łamaniu prawa. Po przemoc. Zanim się jednak człowieka skrzywdzi, dobrze jest go porządnie oczernić. Żeby nikomu nie było go/jej żal.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2022-01-18 08:21:44

Każde państwo ma swoją mafię. W Polsce mafia ma swoje państwo. Wciąż jestem pod

Jan Śpiewak:

Każde państwo ma swoją mafię. W Polsce mafia ma swoje państwo.

Wciąż jestem pod wrażeniem tego co się wydarzyło w piątek w Sądzie Apelacyjnym w Łodzi. Na podstawie wyłącznie pomówienia świadka koronnego (skruszonego bandyty) skazano Pana Tadeusza Spychalskiego na 6,5 roku więzienia za rzekomy handel narkotykami i bronią. Przy czym ani broni ani narkotyków nie znaleziono, a wszystkich sześciu wskazanych przez bandziora świadków nie żyje. Nie znalazł się żaden świadek, który by potwierdził udział Pana Tadeusza w jakimikolwiek przestępstwie. Człowiek cieszy się nie poszlakowaną opinią. Nigdy nie był karany, ani o nic podejrzany. Ten wyrok to przykład totalnej anarchii i bezprawia. Kpina z zasady domniemania niewinności i wymiaru sprawiedliwości. Przeciwnie… Więcej

Źródło
Opublikowano: 2022-01-16 12:11:58

Lasy Państwowe kolejny raz oszukały społeczeństwo. Pomnikowe drzewa miały być os

Jan Śpiewak:


Lasy Państwowe kolejny raz oszukały społeczeństwo. Pomnikowe drzewa miały być oszczędzone – wszystkie zostały wycięte.

Rok temu znalazłyśmy w sercu Pogórza Przemyskiego wspaniały fragment Puszczy Karpackiej, stary las ze śladami niedźwiedzi i wilków, z gniazdem puszczyka uralskiego. I z kilkudziesięcioma wyznaczonymi do wycinki drzewami-kolosami. Złożyłyśmy w Nadleśnictwie Krasiczyn pismo domagające się zachowania 27 z nich – jodeł i buków o rozmiarach spełniających kryteria uznania za pomnik przyrody. Ochrona takich drzew należy do obowiązków leśników – to wynik zarządzenia Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie. Początkowo Nadleśnictwo odrzuciło nasz wniosek, ale dzięki ogromnej presji społecznej (setki komentarzy na ich profilu FB) wkrótce zmieniło zdanie. W marcu na swoim profilu Nadleśnictwo Krasiczyn zobowiązało się do niewycinania drzew o wymiarach pomnikowych w wydzieleniach 228b i 238b.

To było malutkie zwycięstwo w walce o ochronę Puszczy Karpackiej – tylko 27 drzew spośród setek tysięcy wycinanych co roku. A jednak cieszyłyśmy się, że te drzewa udało się uratować. Zorganizowałyśmy nawet konkurs na nadanie nazwy kilku z nich – buk Włodek na część nazwiska nadleśniczego (325 cm obwodu), potężna jodła Helga (330 cm), czy strzelista Jadwiga (320 cm).

Teraz poszłyśmy sprawdzić, czy Nadleśnictwo wywiązało się z obietnicy. Z kawałka Puszczy Karpackiej w wydzieleniu 228b zostało tylko pobojowisko. WSZYSTKIE ZGŁOSZONE PRZEZ NAS DRZEWA O WYMIARACH POMNIKOWYCH ZOSTAŁY TU WYCIĘTE. Lasy Państwowe oszukały nas wszystkich. Nie wierzcie w ich PR-owe akcje – te zdjęcia i ta historia to prawdziwa twarz Lasów Państwowych.

Za zepsuciem reputacji całej instytucji stoją konkretne osoby. W tym przypadku to Przemysław Włodek, nadleśniczy z Nadleśnictwo Krasiczyn, Lasy Państwowe, odpowiedzialny za wycinkę tych drzew oraz za oszukiwanie opinii publicznej. Nie godzisz się na takie działania? Napisz bezpośrednio do Nadleśnicznego Włodka: przemyslaw.wlodek@krosno.lasy.gov.pl lub na podlinkowanych wyżej profilach RDLP i Nadleśnictwa.






Źródło
Opublikowano: 2022-01-10 19:40:36

Wielka sprawa. O filmie „Lokatorka”

Obywatel:


Nasza redaktorka omawia film „Lokatorka” i zachęca do wybrania się do kina na pierwszy film fabularny poświęcony przekrętom reprywatyzacyjnym: „Fabuła nie jest przegadana, żaden narrator z offu nie zarzuca widza faktami i liczbami, sceny mają mówić same za siebie. I mówią, a ich głos wzmacnia właśnie ten brak komentarza. Proste, krótkie przebitki – Brzeska smaży kotlety schabowe, sama w pustej kamienicy, ostry dzwonek do drzwi. Rodzina ogląda wspólnie telewizję, ale wyczuwalna jest atmosfera strachu. Policjantka pije alkohol, patrząc w przestrzeń. Zwyczajne sceny z życia, zwyczajne mieszkania są pokazane zgodnie z realiami. Obraz nie jest kolorowy, nie pulsuje TVN-owską estetyką, nie ma „dynamicznego montażu” podlanego głośną muzyką. Jest przygaszony, stonowany, tak, jak Warszawa w listopadzie czy marcu. Nie jest to Ken Loach, ale społeczne tło, nawet nie walka, lecz zwykłe realia „my kontra oni”, „bogaci kontra biedni” – są bardzo dobrze oddane, także w szczegółach. Przy kilku scenach nie udało mi się zachować suchych oczu. […] Ostatnia scena jasno nam sugeruje, że proceder będzie trwał i przynosił zyski, a lokatorzy mieszkań komunalnych będą, jak to ujęła aktorka grająca Jolantę Brzeską, nikim. Nikt się z nimi nie liczy i nie zacznie liczyć, dlatego tak istotne jest, by powstawały filmy, które wprowadzą do popkultury tego rodzaju tematy. Taki film jest wart tysiąc razy więcej niż debata dla dwudziestu przekonanych osób czy ulotny tekst, którego pies z kulawą nogą nie czyta”. Całość w linku:
___________________
Chcesz nadal czytać „Nowego Obywatela”? Wesprzyj nas i wpłać darowiznę: Stowarzyszenie „Obywatele Obywatelom”, Bank Spółdzielczy Rzemiosła w Łodzi, numer rachunku: 78 8784 0003 2001 0000 1544 0001 – z dopiskiem „Darowizna”.

Wielka sprawa. O filmie „Lokatorka”

Źródło
Opublikowano: 2022-01-09 19:47:41

Nie słuchać silniejszego

Piotr Ikonowicz:


Nie słuchać silniejszego

Istnieje cała masa praw, o których sami uprawnieni nie mają pojęcia. Widać to szczególnie w stosunkach między lokatorami a wynajmującymi. Przewaga właścicieli bierze się z tej niewiedzy podsycanej strachem i manipulacją. Ludzie latami mieszkają w prywatnej kamienicy, płacą czynsz. Nikt ich nie zaczepia, nie wzywa do opuszczenia, aż tu nagle jak grom z jasnego nieba pojawia się pismo, w którym są wezwani do podpisania nowych umów i to tylko na najbliższe dwa lata. Pismo zaczyna się od prośby, żeby lokatorzy podpisali się pod stwierdzeniem, że mieszkają bez umowy najmu. W myśl tego samego pisma mają wpłacić kaucje, choć każdy z nich wprowadzając się już taką kaucję raz zapłacił. Wreszcie mają się poddać uproszczonej egzekucji aktem notarialnym, którego koszty sami poniosą. Taka dobrowolna egzekucja oznacza, że po upływie tych dwóch lat będzie ich można wyrzucić na podstawie samego aktu bez konieczności wnoszenia o eksmisję i ustalania ewentualnego prawa do lokalu socjalnego.
Tak oto właściciel wezwał lokatorów, żeby sami założyli sobie pętlę na szyję, a on odpowiednim momencie będzie mógł już tylko wytrącić im stołek spod nóg. Tymczasem fakt, że ci ludzie od lat mieszkają i płacą czynsz oznacza, że mają tzw. dorozumianą umowę najmu. I to umowę na czas nieokreślony. Ich sytuacja prawna jest obecnie o niebo lepsza niż gdyby podpisali umowy podsunięte przez kamienicznika. Ten ostatni podsyca w mieszkańcach poczucie niepewności. Rozsiewa plotki o niechybnej sprzedaży kamienicy. Robi wszystko, aby ofiary w zastawionej przez niego pułapce dostrzegły gwarancję bezpieczeństwa. Choćby na najbliższe dwa lata. Kiedy jednak ludzie pójdą po rozum do głowy i zasięgną porady prawnika, wówczas unikną pułapki i niczego nie podpiszą. Wtedy właściciel zaczyna wysyłać pisma, w których ustala wyższy „karny” czynsz za bezumowne zajmowanie lokalu. Tylko, że lokator może w każdej chwili wystąpić do sądu w celu ustalenia istnienia stosunku najmu. Wynajmujący może wygrać tę grę tylko jeśli uda mu się uniknąć rozstrzygnięć sądowych. Wymusić podstępem lub groźbą podpisanie niekorzystnych umów. Bo prawo w tym wypadku chroni lokatora. Jest jeszcze trzecia droga. Rozmowy i kompromis. To trudne, ale możliwe.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2022-01-03 07:02:21

Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów im. Jolanty Brzeskiej stoi na straży intere

Jan Śpiewak:


Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów im. Jolanty Brzeskiej stoi na straży interesów lokatorów i mieszkańców Warszawy.

Jesteśmy organizacją pozarządową, posiadającą osobowość prawną i statut jasno określający zakres działalności. Oświadczamy, że za codzienne zarządzanie kamienicą przy ul. Wilczej 30 odpowiada pozostała na miejscu część kolektywu Syrena, zamieszkująca od lat ten budynek. WSL, jako organizacja społeczna wspiera mieszkańców Wilczej 30 w walce z reprywatyzacją i przeznaczeniem mieszkań dla najbogatszych. WSL korzysta również z gościnności kolektywu mieszkańców odbywając tam swoje spotkania oraz dyżury prawne dla lokatorów, jako że Ratusz odmawia takiej działalności w swoich przestrzeniach.

Przez wiele lat WSL dzieliło przestrzeń na Syrenie i wzorowo współpracowało z różnymi pojawiającymi się w niej środowiskami. Od samego początku byliśmy obecni na Syrenie udzielając porad prawnych i służąc pomocą osobom, które się do nas zgłosiły (zarówno z kolektywu Syreny jak i spoza niego). Musimy przypomnieć w świetle szkodliwej dezinformacji, że w 2011 roku niemal połowa kamienicy była zamieszkana przez wieloletnich mieszkańców Wilczej 30, w tym właścicieli prywatnych mieszkań. Dzięki współpracy z nimi, udało nam się m.in. wpisać budynek przy Wilczej do rejestru zabytków i zablokować tym samym plany jego wyburzenia przez deweloperów.

WSL ma znacznie dłuższy związek z Wilczą niż organizacje, które przed kilkoma miesiącami stworzyły tam kolektyw społeczny (bez udziału WSL) i od razu zaangażowały się w konflikt w grupie mieszkańców. Członkowie WSL mieszkają także na Wilczej. Ich i naszym zdaniem, fundamentem konfliktu była nasilająca się od kilku lat tendencja do zamykania skłotu na środowiska lokatorskie i inne poza związanymi personalnie z queerowymi. Od 4 lat ANI JEDNA nowa osoba z kolektywu nie dołączyła do WSL im. Jolanty Brzeskiej, co było zaprzeczeniem dotychczasowej idei funkcjonowania tej kamienicy. Starsi mieszkańcy-członkowie WSL alarmowali nas, że wbrew ich woli do ich kolektywu przyjmowane są kolejne konfliktowe osoby. Zostali także wykluczeni z prób rozwiązania konfliktu w momencie gdy nie zgodzili się z jego interpretacją ze strony anarcho-queerowej części kolektywu. Pomijano ich sprzeciw w ważnych dla WSL kwestiach, np. w decyzji o przyznaniu w budynku sali dla grupy Sex Work Polska na prowadzenie tam sex-biznesu. Równoprawny udział w kolektywie Syrena został im odebrany, nie pasowali bowiem w pełni do nowo powstającej grupy. Kolektyw Syrena się rozpadł.

Znamienne, że zbiegło się to w czasie ze zmianą prezydenta Warszawy. Podczas gdy Hanna Gronkiewicz-Waltz była w zasadzie pod stałą presją koalicji anarchistów i lokatorów, musiała zaakceptować powstanie trzech skłotów w centrum miasta, przyznać się że w ratuszu działa mafia i ograniczyć reprywatyzację, Rafał Trzaskowski nie musiał się już mierzyć z choćby jedną akcją Syreny. W zamian, środowisko queerowe na Wilczej skierowało ogromny wysiłek na tropienie wewnątrz skłotów przeróżnych TERFów, SWERFów, wszędzie widząc potencjalne zarzewie braku komfortu. Istny totalizm i szukanie śmiertelnego wroga we własnych szeregach doprowadził do paraliżu ważnej dla WSL walki z elitami stołecznego ratusza o powszechny dostęp do mieszkań, dla wszystkich ludzi pracy, bez względu na orientację czy pochodzenie.

Do zaostrzenia konfliktu i rozlania poza jeden skłot doprowadziły też kompletnie nieodpowiedzialne publiczne zachowania. W połowie sierpnia w wyniku wewnętrznego konfliktu publiczna strona syreny zaczęła publikować sprzeczne komunikaty czytane przez ludzi w całej Polsce. „Syrena oficjalnie jebie skłot Przychodnia” – „Hej! Sorki! Doszło do nieporozumienia! Syrena nie jebie kolektywu Przychodnia. Przepraszamy, peace!”

Coraz bardziej wyobcowane społecznie środowisko na Wilczej z każdym kolejnym miesiącem udowadniało nam, że nie patrzy dalej niż na czubek własnego nosa i własnej koterii. Buduje swój „raj” w osaczonej twierdzy. Obecność WSL traktuje jako narzędzie budowania własnej wiarygodności, jednocześnie kompromituje ruch z którym jesteśmy związani.
W odpowiedzi na żądania stawiane WSL:
Większość żądań tak zwanego „Kolektywu Społecznego Syreny” nie zostanie zaspokojona. Mediacje zostały zakończone. Nie wrócimy do sytuacji sprzed 5 grudnia. Wnoszenie na teren skłotu broni jest szczytem głupoty. Wiadomo, że jest to miejsce pod szczególną obserwacją służb, często inwigilowane. Każdy pretekst jest dobry, by skłotersów rozpędzić na cztery strony świata. Jednak wy nie tylko wnieśliście broń na teren Syreny, ale jej użyliście, raniąc dwie osoby. Po czym uciekliście.

Nie posiadamy kompetencji do udzielania wsparcia psychologicznego. Możemy polecić wybitnych specjalistów z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, ul. Sobieskiego 107.
Nie mamy możliwości wsparcia finansowego ponieważ Stowarzyszenie utrzymuje się ze składek członkowskich, a nie ze Zrzutki.pl.

Odnośnie rzeczy i przedmiotów pozostawionych przez osoby opuszczające skłot w dn. 5.12.2021r informujemy, że:
-wydane zostały w dniu 6.12.2021 r, co skutkowało zdemolowaniem przez Was pomieszczeń, w tym łazienki używanej przez lokatorów podczas dyżurów prawnych.
-wydawane były także w dniu 9.12.2021 r, bezkolizyjnie w asyście i przy pomocy WSL
-zostaliście zaproszeni do odbioru pozostałych rzeczy w dniu 16.12.2021r w godz.18-20 z prośbą o przedstawienie listy 5 osób biorących w tym udział. Ze względów organizacyjnych nie było możliwe wydawanie tych przedmiotów ,,w każdym momencie‘’ jak żądaliście.
I tak pozostałe rzeczy odebrały: Margot i Łania z inicjatywy Stop Bzdurom, Mikołaj i Andy z Syreny, Natalia z Sex Work Polska, Marek z ACK, Anna Firgolska i inne.

Osoby eksmitowane przez Was – czyli dwoje Białorusinów, wróciły do swojego pokoju. Mamy nadzieję, że kiedyś odzyskają poczucie bezpieczeństwa. Widzieliśmy agresję tzw. kolektywu społecznego wobec starych mieszkańców skłotu, narażanie ich na nieustające poczucie zagrożenia. Powoli wraca na Wilczą spokój.

Osoby, które opuściły skłot nie powinny oczekiwać od WSL „lokali zastępczych”, albowiem zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych jest rolą samorządu warszawskiego. Warszawa posiada kilka tysięcy pustostanów. Możliwe jest stworzenie przez Waszą społeczność własnej przestrzeni na swoich zasadach. Apelujemy też do Rafała Trzaskowskiego o spełnienie obietnicy wyborczej i stworzenie hostelu dla osób LGBT+. Wasza aktywność i inicjatywa zapewne przyspieszyłaby działanie prezydenta.

Skłot Syrena jest nierozerwalnie złączony z WSL. Zawłaszczyliście naszą przestrzeń, a także internetowe strony Syreny. Ograniczyliście ich lokatorską sferę do wycierania sobie gęby o nasze walki. Zniszczyliście idee Syreny, ukradliście nawet stronę TV Kryzys dla jedynego twórcy jej treści, Piotra Stasiaka, tylko dlatego że nie zgadzał się z Waszą narracją.

Wasza aktywność w zasadzie w żaden sposób nie koreluje z działalnością WSL im. Jolanty Brzeskiej. Apelujemy do Was, abyście nie powoływali się na współpracę z WSL występując z prośbą o pieniądze. Używanie nazwy Syrena, gdy dawno odcięliście od niej niepasującą wam część grupy, która stworzyła wiele używanych przez was haseł, jest kolejnym rażącym nadużyciem. Żądamy byście przestali bo nie macie na to zgody ani naszej ani członków własnego kolektywu mieszkalnego. Wyrażamy nadzieję, że znajdziecie swoje miejsce i przestrzeń do aktywności poza Wilczą 30.

Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów im. Jolanty Brzeskiej


Źródło
Opublikowano: 2021-12-22 09:43:12

Nie ma naszej zgody na represje antyzwiązkowe!

OZZ Inicjatywa Pracownicza:


Nie ma naszej zgody na represje antyzwiązkowe! 📣
Nie ma naszej zgody na zwalnianie związkowców! 📣

Dziś odbywa się blokada wejścia do głównej siedziby MBanku.
Dlaczego? 👇

17 listopada Mariusz Ławnik otrzymał od MBanku informację o rozwiązaniu umowy w trybie dyscyplinarnym (tj. z winy pracownika, bez okresu wypowiedzenia). Pracował tam od 2014 roku.
Związkowiec zamieścił w internecie wpis o tym, że w mBanku powstaje związek zawodowy. Zdaniem kierownictwa „nagabywał pracowników bez ich zgody”, a sugerując, że złoży doniesienie do Państwowej Inspekcji Pracy, „stosował groźby wobec pracodawcy”.
👇
Znana jest też sytuacja Magdy Malinowskiej z Inicjatywy Pracowniczej. Amazon pozbył się jej dyscyplinarnie, ponieważ chciała wyjaśnić sprawę śmierci innego pracownika amerykańskiego giganta. Malinowska chciała udostępnienia jej przez Amazon dokumentacji w tej sprawie, aby zbadano czy do śmierci jej kolegi nie przyczynił się regulamin pracy.
Pracę w Netii stracił też Marcin Habera, który założył Związek Zawodowy Pracowników Korporacji. W jego przypadku pretekstem do zwolnienia było wysłanie e-maili do innych pracowników, zawierających właśnie informację o utworzeniu komórki związkowej. Karol Dwornik z NSZZ „Solidarność” w firmie Genpact stracił zaś pracę po tekście „Dziennika Polskiego”, informującym o strajku w przedsiębiorstwie.

Dzisiejsza blokada w symboliczny sposób ma pokazać, że nie zgadzamy się na represje wobec związkowców.
Nie odejdziemy dopóki Mariusz Ławnik nie zostanie przywrócony do pracy!

Konfederacja Pracy
Nadia Oleszczuk
Karolina Kulpa
Kacper Krakowiak
Społeczny Rzecznik Praw Obywatelskich
Piotr Ikonowicz
Jan Śpiewak
Federacja Młodych Socjaldemokratów
OZZ Inicjatywa Pracownicza
Gabe Wilczyńska
Jan J. Zygmuntowski
mBank Polska






Źródło
Opublikowano: 2021-12-17 11:14:17

Dziś rano razem z reprezentami społeczności lokalnej i stowarzyszenia Miasto Jes

Jan Śpiewak:


Dziś rano razem z reprezentami społeczności lokalnej i stowarzyszenia Miasto Jest Nasze złożyliśmy zawiadomienie do CBA ws. możliwości popełnienia przestępstwa dotyczącego pozwolenia na zabudowanie sportowych terenów #Sarmata.

Sprawa to blisko 20-letnia walka mieszkańców i dzielnicy o teren oraz szereg pytań o legalność i gospodarność postępowania administracji Rafał Trzaskowski oraz o ochronę potrzeb i interesów mieszkańców.

Wątpliwości rodzą przede wszystkim:

1) wydanie pozwolenia na budowę mimo sportowego celu użytkowania wieczystego i mimo decyzji Kolegium Prezydenckiego z lipca 2017 r. by rozwiązać umowę z deweloperem (umowa do tej pory nie została rozwiązana)

2) fakt, że poprzedni deweloper (który nie dostał pozwolenia na budowę) w ramach negocjacji oferował odbudowanie części sportowej. Dom Development nie tylko nie zaproponował społeczności lokalnej niczego więcej, ale nie zaproponował niczego w ogóle

3) wydana przez urząd miasta z 2016 r. decyzja środowiskowa dotyczy 3 budynków – a mają być budowane 4, wydana była też zanim wyszło na jaw, że tereny Sarmaty są silnie skażone i wymagają remediacji (czyli specjalnej procedury oczyszczenia). Nowa decyzja środowiskowa była procedowana, jednak z niewiadomych przyczyn sprawa została zamieciona pod dywan

4) Mieszkańcy, Rada i Zarząd Dzielnicy wielokrotnie apelowali do miasta o uchronienie terenów przed zabudową i przeznaczenie na funkcję sportowo-rekreacyjną.

Więcej w sprawie, którą poruszyliśmy podczas konferencji:
https://t.co/3eb4poMKqA


Źródło
Opublikowano: 2021-12-15 18:27:20

Notatki z frontu

Piotr Ikonowicz:


Notatki z frontu

Poniedziałek. Proces karny. Oskarża mnie (prywatnie) Leszek Bubel. Ma pretensje o program telewizyjny „Sprawa dla reportera”, który ukazał go w złym świetle. Według poszkodowanych, bohaterów reportażu, miał przyjmować od nich znaczne kwoty bez pokwitowania. Świadek oskarżenia i współpracownik Bubla swymi zeznaniami potwierdził znany fakt, że Leszek Bubel jest wojującym antysemitą. Obok mnie na ławie oskarżonych zasiadają: doktor Krzysztof Bielecki, Elżbieta Jaworowicz czy mecenas Piotr Kaszewiak. Proces trwa już 4 lata i ma się ku końcowi.

Po rozprawie zająłem się sprawa pani Ireny. Pani Irena jest nieuleczalnie chora. Do tego stopnia, że w jej mieszkaniu komunalnym na Woli ustanowiono hospicjum domowe. I z tego mieszkania miasto st. Warszawa zamierza ją wyrzucić. Wysyłają wciąż pisma, że ma się wyprowadzić bo rozwiązano z nią umowę z powodu zadłużenia, które wynosi 10 000 zł. Sęk w tym, że pani Irena ma 1050 zł. emerytury a czynsz plus opłaty za media to 906 zł. Byłem z Panią Ireną w Ośrodku Pomocy Społecznej, ale tam wyjaśnili mi, że dali pani Irenie darmowe obiady i więcej zrobić nie mogą. Podobno obiady są obrzydliwe a w dodatku tak małe, że nie sposób się nimi najeść. Również w Zakładzie Gospodarki Nieruchomościami na Woli odesłano nas z kwitkiem. Upierają się przy eksmisji. Miasto żąda płacenia bieżącego czynszu. A gdyby chora kobieta czynsz płaciła na życie zostawałoby jej niecałe 150 zł. Pani Irena jest zupełnie sama na świecie. Armia warszawskich urzędników twierdzi, że nie mogą jej pomóc i zmierzają do eksmisji. Wezwałem internautów do wsparcia finansowego dla naszej podopiecznej. Zbiórka jak dotąd idzie znakomicie. Po wpisie w jednym z mediów społecznościowych zadzwoniła do mnie pani dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej z kompromisowymi propozycjami. Jest więc szansa na wyjście z impasu.
Potem jeszcze szukamy pomocy psychologicznej i prawnej dla kobiety, ofiary przemocy z Krakowa, która jest w takim stanie, że obawia się nawet rozmowy przez telefon. I fajrant.

Jutro dzień zaczynam od sprawy karnej w Wołominie. Oskarża mnie (art. 212 kk) pan, który miał grozić jednemu z lokatorów czyszczonej przez siebie kamienicy bronią. Jedziemy tam z Jankiem Śpiewakiem, z którym interweniowaliśmy w sprawie nękania lokatorów na radzie miejskiej. Równolegle toczy się dochodzenie w sprawie mojego oskarżyciela. Również lokatorzy wnieśli przeciw niemu prywatne akty oskarżenia. Typ jest byłym funkcjonariuszem. Cóż? Wołomin.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2021-12-15 14:18:01