A to ci draka

A to ci draka
premier daje nam faka.
Za to szczodrze wspiera
dziś dewelopera.

MIESZKANIE+, ALE DLA DEWELOPERÓW!

#MieszkaniePlus miało być rozwiązaniem dla fatalnej sytuacji mieszkaniowej polskich rodzin. Rząd obiecywał niskie czynsze w budowanych przez państwo mieszkaniach. Okazuje się, że Beata Szydło i Mateusz Morawiecki nas oszukiwali. Mieszkań+ prawie się nie buduje. W…

Więcej


MieszkaniePlus

Źródło
Opublikowano: 2018-02-20 11:49:43

MIESZKANIE+, ALE DLA DEWELOPERÓW!

Razem:


MIESZKANIE+, ALE DLA DEWELOPERÓW!

#MieszkaniePlus miało być rozwiązaniem dla fatalnej sytuacji mieszkaniowej polskich rodzin. Rząd obiecywał niskie czynsze w budowanych przez państwo mieszkaniach. Okazuje się, że Beata Szydło i Mateusz Morawiecki nas oszukiwali. Mieszkań+ prawie się nie buduje. W tych, które powstają, czynsze będą wysokie, na poziomie stawek rynkowych.

Alarmowaliśmy od wielu miesięcy, że program Mieszkanie+ jest niedofinansowany. Nie da się budować mieszkań nie inwestując w to pieniędzy. Dziś rząd potwierdza, że mieliśmy rację. Zamiast programu publicznego mieszkalnictwa, powstaje kolejny system dotowania deweloperów.

My deklarujemy: Razem będzie wydawać 10 miliardów złotych rocznie na program budowy miejskich mieszkań czynszowych. Tylko w ten sposób, realnie wspierając samorządy pieniędzmi z budżetu, możemy rozwiązać problem mieszkaniowy.

Zamiast zaklęć o rynku, który wszystko rozwiąże, i kolejnego programu wspierania deweloperów, potrzeba publicznego programu mieszkaniowego!

[Grafika: Na górze wyrównany do lewej jest tekst dużą, pogrubioną czcionką: „Mieszkanie+ / Zamiast niskiego czynszu wynajem po cenach rynkowych!”. W prawym dolnym rogu jest zdjęcie premiera Mateusza Morawieckiego, dodana do niego przez fotomontaż jest ręka pokazująca środkowy palec. W tle znajduje się zdjęcie dźwigu budowlanego.]



Źródło
Opublikowano: 2018-02-20 11:49:43

Obejrzyj Zatrzymana eksmisja lokatora po interwencji WMW (Telewizyjny Kurier Warszawski 16.02.2018)

Jan Śpiewak:


Wczoraj moje stowarzyszenie Wolne Miasto Warszawa uratowało starszego człowieka przed eksmisją na bruk. Co ciekawe z mieszkania chcieli go wyrzucić generał Polski Ludowej desygnowany jeszcze przez Wojciecha Jaruzelskiego wespół z urzędnikami warszawskiego ratusza. Kamienica, w której mieszkał pan Andrzej, została prawdopodobnie zwrócona na lewo. Dość bezprawia! #CzasNaZmianę



CzasNaZmianę

Źródło
Opublikowano: 2018-02-17 10:15:21

Państwa nie stać, a lokatorów stać?

Piotr Ikonowicz:

Państwa nie stać, a lokatorów stać?

Jacek Sasin z PiS wyjaśnia, że ustawa reprywatyzacyjna nie może być uchwalona bo jest za droga. Państwa nie stać na odszkodowania. Będą więc dalej oddawać budynki z lokatorami i to czego państwo ponoć nie może zapłacić, żeby napchać kieszenie spadkobiercom, zapłacą Bogu ducha winni lokatorzy w podniesionych zawrotnie czynszach.

Źródło
Opublikowano: 2018-02-13 11:10:57

Sukces – decyzja o zabudowie parku na Powiślu uchylona! Coraz bliżej do odzyskania przez mieszkańców Ogrodu Jordanowskie

Jan Śpiewak:

Sukces – decyzja o zabudowie parku na Powiślu uchylona! Coraz bliżej do odzyskania przez mieszkańców Ogrodu Jordanowskiego przejętego przez aferzystę!

Pamiętacie sprawę Ogrodu Jordanowskiego na ulicy Szarej? Od niego zaczęła się moja "przygoda"
z reprywatyzacją. Działkę w błyskawicznym tempie przejął aferzysta Maciej M. (obecny adres zamieszkania areszt śledczy we Wrocławiu) i chciał zbudować na niej ogromny kompleks apartamentowców. Projekt był popierany przez byłego burmistrza Śródmieścia Wojciecha Bartelskiego – obecnie z nadania PO szef Tramwajów Warszawskich jednej z najważniejszych i najbogatszych spółek miejskich. Gdyby inwestycja Macieja M. się udała zarobiłby na niej grubo ponad sto milionów złotych. Teraz Bartelski za to, że ujawniłem jego rolę w aferze reprywatyzacyjnej i złożyłem zawiadomienie do prokuratury na niego, pozwał mnie i chce na drodze karnej wsadzić mnie do więzienia.

Po latach walki o utrzymanie parku i po wydaniu WZetki przez Dzielnicę Śródmieście mieszkańcy prawie stracili nadzieję. Mimo to, nie poddali się – i dzięki ich naciskom miejscowy plan zagospodarowania Powiśla Południowego przewiduje w tym miejscu teren zielony! Kilka dni temu decyzja o warunkach zabudowy została uchylona przez SKO, a sprawą reprywatyzacji parku zajmuje się obecnie Komisja Weryfikacyjna.

Gratulacje dla wszystkich, dzięki którym było to możliwe! Przede wszystkim dla członkini zarządu stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa @Ola Jaworska Surma, która od lat nie tracąc nadziei zajmowała się tą sprawą oraz dla jej walecznych sąsiadów @Albert Judycki @Joanna Sokołowska Pohorille @Marek Matczak @Joanna Tomaszkiewicz @Marta Kuśmierz @Jacek Malarski @Marcin Karpiński oraz wielu innych zaangażowanych mieszkańców! Podziękowania dla @Joanna Mazgajska – stowarzyszenie Baobab oraz @Krystyna Kowalska ze Stowarzyszenia Eko Światowid, które także złożyły odwołania od WZetki.

***

Mam nadzieję, że park wróci niedługo do nas wszystkich, a urzędnicy, którzy przekazali działkę i robili wszystko, żeby ją nielegalnie zabudować, trafią tam gdzie Maciej M. obecnie się znajduje.





Źródło
Opublikowano: 2018-02-12 14:03:36

Podłączyć lokatorów do centralnego! Dość darmozjadów w ZGN!


Lokatorzy po raz kolejny organizują się w walce o godne warunki mieszkaniowe. Na co dzień zmagają się z zabójczymi kosztami ogrzewania i fatalnym stanem mieszkań w nieremontowanych budynkach. Wobec braku zdecydowanej reakcji ze strony władz dzielnicy Praga Południe, ponownie wychodzą na ulice by zaprotestować i zaapelować o jak najszybsze rozwiązanie problemu braku podłączenia do centralnego ogrzewania. Zachęcamy do wsparcia lokatorów i wzywamy ZGN do podjęcia działań zmierzających do poprawy warunków mieszkaniowych w lokalach komunalnych.

Źródło
Opublikowano: 2018-02-09 16:59:25

Jeżeli myśleliście, że ustawa reprywatyzacyjna jest po to, żeby skończyć z mafią reprywatyzacyjną i pozbawianiem ludzi d

Jeżeli myśleliście, że ustawa reprywatyzacyjna jest po to, żeby skończyć z mafią reprywatyzacyjną i pozbawianiem ludzi dachu nad głową, to grubo się myliliście. Nie, właściwy cel takiej ustawy to przywrócenie stanu własności i stosunków społecznych żywcem wyjętych ze stron „Trędowatej” Heleny Mniszkówny.

Wczoraj w Sejmie odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Uregulowania Stosunków Własnościowych. Ten zespół, zdominowany przez osoby, które weszły do Sejmu z list Kukiz’15 (część z nich jest obecnie w klubie PiS lub kole WiS), zajmuje się, sądząc po prasowych doniesieniach, planami wyprzedawania majątku państwowego i samorządowego. Na spotkanie zaproszeni zostali przedstawiciele takich organizacji jak Dekretowiec, zrzeszający niektóre osoby posiadające roszczenia do nieruchomości przejętych przez państwo na podstawie dekretu Bieruta czy organizacji skupiających potomków ziemian, którzy swoje majątki musieli przekazać państwu w ramach reformy rolnej. Oprócz nich pojawili się przedstawiciele ambasad USA, Wielkiej Brytanii i Australii, nie pojawili się za to – zaproszeni przez Zespół – przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, które kilka miesięcy temu przedstawiło własny projekt "dużej" ustawy reprywatyzacyjnej.

Propozycję dyskutowaną wczoraj przygotował prawicowy think-tank Instytut Przedsiębiorczości i Rozwoju. Jego działalność nastawiona jest na realizację libertariańskiego snu o poszerzaniu wolności gospodarczej i zwijaniu państwa. Co zaproponował odnośnie reprywatyzacji? Po pierwsze – utrzymanie najgorszego jej aspektu, czyli zwrotu w naturze. To oznacza kontynuację gehenny tysięcy rodzin pozbawianych dachu nad głową przez mniej lub bardziej prawdziwych spadkobierców lub handlarzy roszczeń. Często tacy lokatorzy byli (będą?) wykurzani z mieszkań przez tzw. czyścicieli kamienic, korzystających z takich sposobów jak odcięcie wody, prądu czy wybicie dziury w ścianie. Jeżeli jakiemuś właścicielowi roszczeń nie chciałoby się męczyć z usuwaniem lokatorów, powinien zdaniem autorów propozycji otrzymać rekompensatę pieniężną w wysokości równoważnej zwrotowi w naturze. Z czego ma to być finansowane? Ano z wyprzedaży nieruchomości należących obecnie do skarbu państwa lub samorządów. Jeżeli ktoś pamięta złote lata Komisji Majątkowej zajmujące się roszczeniami kościoła rzymskokatolickiego, to wie, jakie są tego konsekwencje – żegnajcie żłobki, przedszkola i szkoły, żegnajcie szpitale i urzędy. Samorządy i państwo nie będą miały gdzie stawiać budynków użyteczności publicznej, bo wszystkie odpowiednie tereny, jeżeli nie zostaną oddane w ramach reprywatyzacji, to zostaną na jej potrzeby spieniężone. Po trzecie, jeżeli ktoś „nie może wygrać sprawy przed sądem”, czyli – jak się domyślam – nie jest w stanie udowodnić swoich roszczeń, będzie mógł liczyć na 20% rekompensatę finansowaną z tych samych środków.

Oczywiście nie zaproszono na to spotkanie przedstawicieli organizacji lokatorskich ani samorządów, bo kto by się tam przejmował tymi ludźmi, którzy dziś mieszkają w jakichś domach, czy samorządami, które mają jakieś zobowiązania typu zapewnianie usług publicznych. Bo przecież mamy XXI wiek, demokratyczne państwo urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej. Czyż możemy dłużej czekać na powrót ordynata Michorowskiego i jego otoczenia?

Źródło
Opublikowano: 2018-02-08 16:20:36

Jeżeli myśleliście, że ustawa reprywatyzacyjna jest po to, żeby skończyć z mafią

Adrian Zandberg:


Jeżeli myśleliście, że ustawa reprywatyzacyjna jest po to, żeby skończyć z mafią reprywatyzacyjną i pozbawianiem ludzi dachu nad głową, to grubo się myliliście. Nie, właściwy cel takiej ustawy to przywrócenie stanu własności i stosunków społecznych żywcem wyjętych ze stron „Trędowatej” Heleny Mniszkówny.

Wczoraj w Sejmie odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Uregulowania Stosunków Własnościowych. Ten zespół, zdominowany przez osoby, które weszły do Sejmu z list Kukiz’15 (część z nich jest obecnie w klubie PiS lub kole WiS), zajmuje się, sądząc po prasowych doniesieniach, planami wyprzedawania majątku państwowego i samorządowego. Na spotkanie zaproszeni zostali przedstawiciele takich organizacji jak Dekretowiec, zrzeszający niektóre osoby posiadające roszczenia do nieruchomości przejętych przez państwo na podstawie dekretu Bieruta czy organizacji skupiających potomków ziemian, którzy swoje majątki musieli przekazać państwu w ramach reformy rolnej. Oprócz nich pojawili się przedstawiciele ambasad USA, Wielkiej Brytanii i Australii, nie pojawili się za to – zaproszeni przez Zespół – przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, które kilka miesięcy temu przedstawiło własny projekt „dużej” ustawy reprywatyzacyjnej.

Propozycję dyskutowaną wczoraj przygotował prawicowy think-tank Instytut Przedsiębiorczości i Rozwoju. Jego działalność nastawiona jest na realizację libertariańskiego snu o poszerzaniu wolności gospodarczej i zwijaniu państwa. Co zaproponował odnośnie reprywatyzacji? Po pierwsze – utrzymanie najgorszego jej aspektu, czyli zwrotu w naturze. To oznacza kontynuację gehenny tysięcy rodzin pozbawianych dachu nad głową przez mniej lub bardziej prawdziwych spadkobierców lub handlarzy roszczeń. Często tacy lokatorzy byli (będą?) wykurzani z mieszkań przez tzw. czyścicieli kamienic, korzystających z takich sposobów jak odcięcie wody, prądu czy wybicie dziury w ścianie. Jeżeli jakiemuś właścicielowi roszczeń nie chciałoby się męczyć z usuwaniem lokatorów, powinien zdaniem autorów propozycji otrzymać rekompensatę pieniężną w wysokości równoważnej zwrotowi w naturze. Z czego ma to być finansowane? Ano z wyprzedaży nieruchomości należących obecnie do skarbu państwa lub samorządów. Jeżeli ktoś pamięta złote lata Komisji Majątkowej zajmujące się roszczeniami kościoła rzymskokatolickiego, to wie, jakie są tego konsekwencje – żegnajcie żłobki, przedszkola i szkoły, żegnajcie szpitale i urzędy. Samorządy i państwo nie będą miały gdzie stawiać budynków użyteczności publicznej, bo wszystkie odpowiednie tereny, jeżeli nie zostaną oddane w ramach reprywatyzacji, to zostaną na jej potrzeby spieniężone. Po trzecie, jeżeli ktoś „nie może wygrać sprawy przed sądem”, czyli – jak się domyślam – nie jest w stanie udowodnić swoich roszczeń, będzie mógł liczyć na 20% rekompensatę finansowaną z tych samych środków.

Oczywiście nie zaproszono na to spotkanie przedstawicieli organizacji lokatorskich ani samorządów, bo kto by się tam przejmował tymi ludźmi, którzy dziś mieszkają w jakichś domach, czy samorządami, które mają jakieś zobowiązania typu zapewnianie usług publicznych. Bo przecież mamy XXI wiek, demokratyczne państwo urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej. Czyż możemy dłużej czekać na powrót ordynata Michorowskiego i jego otoczenia?

Źródło
Opublikowano: 2018-02-08 16:20:36

W obronie dozorczyni

Piotr Ikonowicz:


W obronie dozorczyni

„Szanowny Panie Prezesie, my mieszkańcy budynku przy ul. Kazubów 10 zwracamy się z prośbą o nie eksmitowanie z naszego bloku gospodarza domu. Od 1987 r. pani Teresa Stawicka bardzo dobrze sprawdza się jako zarządca naszego budynku. Dba o nasze mienie jak o swoje. Nie mamy żadnych zastrzeżeń i jesteśmy zadowoleni z jej pracy. Jako członkowie społeczności spółdzielczej uważamy, że w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, w jakiej się znalazł pracownik Spółdzielni, który jest jednocześnie członkiem naszej społeczności, powinien się znaleźć sposób na pomoc.” Taki list napisali lokatorzy do prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Wola, Roberta Ambroziaka.
Pani Teresa ma duży dług czynszowy, bo jej mąż od wielu lat zmaga się z ciężką chorobą krążenia z powodu której odjęto mu już obie nogi. Pani Teresa wielokrotnie prosiła prezesa o dodatkowe rewiry do sprzątania co pozwoliło by jej spłacić dług. Inni dozorcy zarabiają o wiele więcej od niej bo mają więcej klatek do sprzątania. Jednak wciąż spotykała się z odmową. Teraz spółdzielnia uzyskała już wyrok eksmisji w sądzie. Miasto st. Warszawa proponuje państwu Stawickim klitki, w których nie da się nawet wózkiem obrócić. A przecież wystarczy odrobina dobrej woli, żeby kobieta odrobiła dług pracując nadal dla spółdzielni.
Rozmawiałem przez telefon z prezesem, który twierdzi, że jego urzędnicy są niezadowoleni z pracy dozorczyni. Sęk w tym, że ponad 90% lokatorów, sygnatariuszy cytowanego tu listu, twierdzi coś przeciwnego i oni wydają się o wiele bardziej wiarygodni. W najbliższych dniach spotkam się z prezesem i postaram wynegocjować jakieś porozumienie, które zapobiegnie eksmisji.
Kilka lat temu mieliśmy podobny przypadek w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Lokatorka zalegała z czynszem i cierpiała na tę samą chorobę co mąż pani Teresy. Kiedy pojawiliśmy się z moją klientką na wózku, Spółdzielnia nie tylko jej nie wyrzuciła, ale przelała ekwiwalent zadłużenia na konto Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, my na konto dłużniczki, a niepełnosprawna pani Małgosia pieniędzmi spółdzielni spłaciła dług. W przypadku pani Teresy wystarczy, że spółdzielnia da jej więcej pracy, ułoży się z dłużniczką na spłatę ratalną i wycofa się z pomysłu eksmitowania ludzi, tak srogo dotkniętych przez los. Sprawą zainteresowały się media. Myślę, że to powinno pomóc.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2018-02-05 09:22:46

Przypominam ten tekst bo uważam, że całkiem dobrze mi się udał…

Piotr Ikonowicz:


Przypominam ten tekst bo uważam, że całkiem dobrze mi się udał…

Piotr Ikonowicz: Amerykański sen pod młotek

Jeden z bohaterów filmu „Siedmiu wspaniałych”, opowiadał dowcip o facecie, który wyskoczył z dziesiątego piętra, a mieszkańcy na wszystkich piętrach słyszeli przez otwarte okna jak nieszczęśnik powtarza: „Jak to dobrze, że to jeszcze tak daleko”.

Komentatorzy martwiąc się skutkami, jakie przyniesie światu bankructwo Stanów Zjednoczonych, największego konsumenta wszelakich dóbr, energii i surowców na świecie, przypominają niewolników, których niepokoją ich dalsze losy po śmierci właściciela. Tymczasem to nie świat się zawali, tylko wirtualna gospodarka oparta na wirtualnych długach i spekulacji. Pewien hinduski ekonomista na konferencji poświęconej problemom Trzeciego świata przytomnie zauważył, że większość pomocy dla tych krajów wraca do darczyńców, a problemem jest ograniczona ilość źródeł energii i surowców, których USA zużywają najwięcej w stosunku do liczby ludności. Nie pomagajcie nam! zaapelował Hindus, tylko zużywajcie mniej, to i dla nas wystarczy! Amerykanie go nie posłuchali, a tam gdzie napotykali na opór wysyłali wojska. Teraz jest szansa, że inni też będą mogli pożyć.

Ameryka jeszcze nie zbankrutowała. Postanowiła się bardziej zadłużyć. Oficjalnie to najsilniejsza gospodarka świata, a bogaci pożyczają taniej. Podniesiono, więc decyzją Kongresu dopuszczalny limit zadłużenia USA z 14.3 biliona dolarów do 16.7 biliona. Podniesienie limitu uchroni na razie Stany Zjednoczone przed odebraniem statusu bezpiecznej gospodarki przez agencje ratingowe, które wciąż jej dają status AAA. To właśnie ten status sprawia, że amerykańskie obligacje skarbowe, najpewniejsza i najpopularniejsza lokata na rynku finansowym świata są stosunkowo nisko oprocentowane. Kompromis zawarty przez demokratów z republikanami nie rozwiązał problemu tylko pozwolił mu narastać, bo oficjalnie nie rozstrzygnięto jeszcze, kto zapłaci za powstrzymanie lawiny zadłużenia, która decyzją Kongresu jedynie się nasiliła oddalając w czasie katastrofę, która może załamać cały światowy system finansowy. Zaplanowano wprawdzie cięcia w wydatkach socjalnych na jakieś 2.1 biliona w ciągu najbliższych 10 lat, ale w żadnym razie nie rekompensuje to utraty 1 biliona rocznie dochodów budżetowych jaki spowodowała wprowadzona przez Busha Juniora obniżka podatków dla najbogatszych. To właśnie ten prezent dla elity oraz gigantyczne wydatki wojskowe sprawiły, że świat w ciągu najbliższych 2-3 lat przestanie subsydiować amerykańską gospodarkę tanimi kredytami, a amerykańska waluta przestanie być światową walutą rezerw i transakcji. Już dziś od ryzyka związanego z posiadaniem amerykańskich papierów dłużnych inwestorzy ubezpieczają się, a transakcje te są zawierane są w euro, a nie w dolarach. Próby ucieczki od najbezpieczniejszej do niedawna lokaty wywindowały do niespotykanego poziomu ceny złota. Ale kruszcu jest zbyt mało, aby mógł wypełnić tę rolę. Na światowym rynku finansowym nie ma łatwego zamiennika, tak wiele tego wydrukowano i sprzedano z powodu ufności w wieczność i potęgę amerykańskiego imperium.

Światowy system finansowy przypomina dziurawy garnek. Dopiero, co wpompowano weń setki miliardów dolarów pieniędzy podatników, aby go uchronić przed skutkami spekulacji na hipotekach. Dłużnikom banki odebrały domy, które teraz stoją puste i tracą na wartości, a bankierom i spekulantom wypłacono wielomilionowe odprawy i bonusy, a już pojawia się nowy wyciek. Otóż za amerykańskie wyprawy wojenne, i podarunki podatkowe Busha dla najbogatszych Amerykanów, trzeba płacić znowu i to pod ciągłą histeryczną groźbą, że świat się zawali. Toczy się więc spór o to, kto ten ciężar poniesie. Co się stanie, kiedy biedacy na całym świecie nie będą już mogli produkować po to by Amerykanie mogli konsumować? Gdzie biedni Chińczycy i pracowici Europejczycy wyeksportują swe towary, jeżeli Ameryka ogłosi niewypłacalność i pogrąży się w chaosie?

Logika nakazywałaby przypuszczać, że może sami zaczną nieco więcej konsumować. Przecież fabryki, pola uprawne i technologie nie znikną. Gospodarka fizycznie będzie istnieć nadal. Znikną tylko skomplikowane instrumenty finansowe, dzięki którym uboga, często głodująca większość zapracowywała się na śmierć by zapewnić dobrobyt sytej mniejszości. Ten trend rozpoczęli Chińczycy. Wzrost cen i niedostatek żywności na światowych rynkach jest niewątpliwie wynikiem bogatszej w proteiny diety na chińskich stołach. Niedawno podniósł się krzyk, że Chiny zużywają więcej energii niż USA. Błąd, Chińczycy ledwo zaczęli gonić Amerykanów w zużyciu energii, bo przecież jest ich o miliard więcej.

Za czasów Roosevelta sprawę załatwił New Deal. Kraj potrafił obejść się bez giełdy. Wystarczyło, że państwo przeszło na stronę ubogiej większości, aby kraj wyszedł z kryzysu i zaczął się dalej rozwijać. Dziś w ramach globalnej gospodarki taki Nowy Porządek powinien dotyczyć całej światowej gospodarki. Siły wytwórcze, jakimi dysponuje ludzkość są wystarczające, aby każdemu mieszkańcowi Ziemi zapewnić dostatek. Sęk jednak w tym, że światem nie włada rozum. Nie włada żadna większość, tylko mniejszość. Rządzą spekulanci i rentierzy. I oni mają dla nas inny scenariusz.

W 2004 roku 10% najbogatszych gospodarstw domowych w USA posiadało majątek wartości 3.6 miliona dolarów, podczas gdy 25% najbiedniejszych nie tylko nie miało żadnego majątku ale byli przeciętnie zadłużeni na 1.400 dolarów. Dziś 42 miliony Amerykanów są zmuszone do korzystania z bonów żywnościowych (w 2007 r. takich osób było 26 milionów), które jednak, jak podaje profesor David Shipler w książce „Pracujący biedacy: niewidzialni w Ameryce”, wystarczają zaledwie na wyżywienie rodziny przez dwa, góra trzy tygodnie. 22% dzieci w bogatych Stanach Zjednoczonych żyje poniżej linii ubóstwa i cierpi z powodu niedożywienia. W tych gospodarstwach domowych, racjonuje Shipler wyniki swoich badań, wydatki na czynsze sięgają 50 do 70% dochodów. Badanie 12 tysięcy takich rodzin wykazało ścisły związek między brakiem subsydiów mieszkaniowych, a niedowagą dzieci. Pracujący biedni stanowią ponad 30% amerykańskiego świata pracy. Ostatnie cięcia budżetowe Kongresu zniweczą nieśmiałe wysiłki prezydenta Obamy zmierzające do zapewnienia szerszego dostępu do opieki medycznej. Co szósty Amerykanin był objęty jakimś federalnym programem walki z ubóstwem. Teraz te programy padną ofiarą dalszych cięć. Amerykański mit mówi, że jeżeli tylko będziesz ciężko pracował, będziesz prosperował. Tymczasem z roku na rok miliony przedstawicieli klasy średniej zasilają szeregi working poor (pracujących biedaków). Ludzie dostrzegają, że mimo coraz cięższej pracy, coraz słabiej sobie radzą. W miarę jak produkcja czegokolwiek przenosi się do krajów, gdzie można płacić jeszcze mniej, pozostają już tylko nisko płatne zajęcia w usługach. Ameryka coraz mniej produkuje, a Amerykanie coraz mniej zarabiają.

Amerykański establishment odegrał przed światem farsę. Rozdzierano koszule, straszono, aby w ostatniej chwili zawrzeć porozumienie, którego treść była znana od początku. Za kolejny kryzys zapłacą ci, co zawsze – przeciętni, ciężko pracujący obywatele. Jedyną decyzją zmniejszającą deficyt, była decyzja o cięciach wydatków socjalnych państwa. Nikt, ani republikanie, ani demokraci, nie ruszą wydatków na kompleks wojskowo-przemysłowy, choć to dość szybko pozwoliłoby oddalić wizję bankructwa. Wojna w Afganistanie kosztuje 2 miliardy tygodniowo, czyli ponad 100 miliardów rocznie, a okupacja Iraku kosztowała do niedawna miliard dolarów dziennie. Do tego dochodzą zamówienia dla przemysłu zbrojeniowego. Kongresmani i senatorowie nie w przenośni, ale dosłownie siedzą w kieszeni korporacji, które na prowadzeniu wojen zarabiają. W Stanach wszak branie pieniędzy od biznesu odbywa się nie jak w Europie, pod stołem, ale jawnie i w majestacie prawa. Obama nie na darmo miał najdroższą kampanię w historii kraju,. I to nie po to, by teraz tknąć przywileje podatkowe najbogatszych. I nie tknie.

Amerykanie, zwłaszcza biedni Amerykanie,, nie są zbyt buntowniczy, bo za swe niepowodzenia winią siebie i bardzo się ich wstydzą. Kiedy profesor Shipler zapytał kobietę, która miała problem z wyżywieniem swoich dzieci o przyczynę tych niepowodzeń, odpowiedziała: „Bo jestem leniwa”. „Jak to?”, dziwił się profesor, „Wstaje pani codziennie o 3 nad ranem, żeby ciężko pracować w piekarni i uważa się pani za leniwą?” Nie umiała tego wyjaśnić.

Jeśli jednak, a wszystko na to wskazuje, proces ubożenia większości i bezwstydnego, ostentacyjnego bogacenia się elity będzie narastał, a rząd federalny wycofa dotychczasowe wsparcie dla najbiedniejszych, ludzie obudzą się z amerykańskiego snu i tak jak w Ameryce Południowej ruszą na sklepy. Państwo, które w ramach „walki z terroryzmem” dopuściło tortury i już zawiesiło wiele swobód obywatelskich, stanie się jeszcze bardziej policyjne. Na ulice wyjdzie największa prywatna armia świata, firma Blackwater i w imię świętej własności prywatnej zaprowadzi porządek. W końcu już dzisiaj na poligonach tej „zasłużonej” w Iraku armii najemników szkoli się amerykańska policja i wojsko, a bogaci miłośnicy broni palnej przychodzą sobie postrzelać. Zapewnianie bezpieczeństwa stanie się jeszcze lepszym biznesem, przy czym panowanie nad tłumem rodaków będzie łatwiejsze niż radzenie sobie z bojownikami islamu.

Po oddaleniu widma katastrofy lider demokratycznej większości w Senacie oświadczył, że „Ameryka zapewniła sobie możliwość płacenia swoich rachunków, teraz przyszedł czas, aby zapewnić amerykańskim rodzinom możliwość zapłacenia swoich”. Jeśli nie, na ulicach Nowego Jorku i Chicago pojawią się Mad Max i Robocop. Apokaliptyczne wizje postkapitalistycznego świata, które do niedawna były tylko filmową fikcją ziszczą się na ulicach amerykańskich miast, gdzie uzbrojone po zęby, wyposażone w przerażające roboty prywatne siły policyjne będą bronić bogatych przed szturmem biednych. Skoro można było zetrzeć w proch Faludżę to można i którąś z dzielnic Detroit. Przecież wciąż chodzi o to samo, o obronę amerykańskiego stylu życia, gdzie zwycięzca bierze wszystko.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2018-02-03 08:48:19

Polityka w samo południe: Jan Śpiewak – RDC

Jan Śpiewak:

Polecam dłuższy wywiad o zbliżającej się kampanii samorządowej, aferze reprywatyzacyjnej i setnej rocznicy niepodległości. Rozmowę przeprowadził ze mną redaktor Michal Kolanko.??

Polityka w samo południe: Jan Śpiewak – RDC

Gościem „Polityki w samo południe” był lider stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa, śródmiejski radny Jan Śpiewak.

Źródło
Opublikowano: 2018-01-27 11:59:42

Koalicyjne władze Dzielnica Praga-Południe (PO-SLD) po raz kolejny pokazują, że

Koalicyjne władze Dzielnica Praga-Południe (PO-SLD) po raz kolejny pokazują, że nie traktują problemów lokatorów poważnie i wykorzystują je jedynie do PR-owych chwytów. Widać to znakomicie na przykładzie skandalu z ogrzewaniem domów komunalnych w dzielnicy i sprawy sprzedaży mieszkań zakładowych przez Orange.

W czerwcu 2017 spółka Orange Polska sprzedała mieszkania zakładowe przy ulicy Waszyngtona wraz z mieszkańcami. Nowymi właścicielami zostało aż 5 prywatnych firm (aby najemcy nie mogli złożyć pozwów zbiorowych), które od razu podniosły czynsze trzykrotnie. Ludzi nie było stać na płacenie tak wysokich kwot, które często przekraczały wysokość ich dochodów. Gdy sprawa zrobiła się głośna, do zdesperowanych mieszkańców z ofertą pomocy zgłosił się Tomasz Kucharski, burmistrz dzielnicy z ramienia Platforma Obywatelska.
Na zwołanym przez siebie spotkaniu przekonywał, że lokatorzy mogą wystąpić na drogę sądową i walczyć o uznanie nowych czynszów za niezasadne. Część lokatorów za namową urzędników zdecydowało się na taki krok, nie zostali oni jednak poinformowani o konsekwencjach. Okazało się bowiem, że ich wnioski o lokale zastępcze zostały zawieszone do czasu rozpatrzenia postanowień sądowych. Oznacza to, że lokatorzy zostali pozbawieni szansy na lokale komunalne i są narażeni na kilkudziesięciotysięczne długi w przypadku niekorzystnego wyniku postępowań. Ludzie czują się oszukani, gdyż nie zostali poinformowani o ryzyku. Tymczasem dzielnica umywa ręce i pozostawia lokatorów samym sobie.

Podobne podejście do problemów lokatorów władze dzielnicy zaprezentowały na ostatniej sesji Rady Dzielnicy. Od miesięcy mieszkańcy informowali o tragicznym stanie lokali komunalnych nie podłączonych do centralnego ogrzewania. Ludzie zmagają się z ogromnymi kosztami ogrzewania oraz tragicznymi warunkami zamieszkania. Dopiero po nagłośnieniu problemu i pikiecie lokatorów zorganizowanej przez Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów władze dzielnicy zdecydowały się zająć sprawą i zwołały nadzwyczajną sesję.

Okazało się to jednak tylko działaniem pozornym. Przybyli na radę mieszkańcy byli świadkami żenujących politycznych przepychanek między radnymi oraz obelg rzucanych pod adresem Stowarzyszenia. Nieprzygotowani do dyskusji radni pozostawali niewzruszeni wobec historii o grzybie na ścianach czy chorobach wywołanych niedogrzaniem. O kwestii braku toalet nie chcieli nawet rozmawiać, bo stwierdzili, że nie będą się zniżać do kwestii sanitarnych! Nie padły żadne konkretne propozycje, radni wykręcali się wymówkami i uciekali od odpowiedzialności. Lokatorzy ponownie zostali sami ze swoim problemem.

Domagamy się od dzielnicy Praga Południe odpowiedzialnej polityki mieszkaniowej. Postulujemy znaczne przyspieszenie działań zmierzających do podłączenia lokali komunalnych do sieci ciepłowniczej i programów remontu zasobu komunalnego z prawdziwego zdarzenia. Dość pomiatania lokatorami przez warszawską Platformę Obywatelską, dość ciągłego uciekania od odpowiedzialności za mienie należące do miasta.

[Grafika: Na tle starej kamienicy napis: "Dzielnica zawiodła lokatorów. Władze Pragi Południe wielokrotnie obiecywały lokatorom pomoc w rozwiązaniu ich tragicznej sytuacji mieszkaniowej, lecz nigdy nie dotrzymały słowa. Ich niekompetencja doprowadziła mieszkańców do utraty szansy na mieszkania komunalne. Ludzi walczących o godne warunki mieszkaniowe radni obrzucają obelgami. Dość arogancji władz Pragi Południe!"]


Źródło
Opublikowano: 2018-01-27 11:26:30

Chcą wyjaśnienia ws. udziału służb PRL w reprywatyzacji

Jan Śpiewak:

Polecam ten materiał TVP3 Warszawa. Tylko nie wiem czemu wypikowali nazwiska generała Robełka Ogląda się jak materiał z reportażu śledczego

Chcą wyjaśnienia ws. udziału służb PRL w reprywatyzacji

Czy wysocy rangą oficerowie Ludowego Wojska Polskiego są zamieszani w aferę reprywatyzacyjną? Społecznicy ze Stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa uważają, że tak. Ich zdaniem Generał Marian R. przejął w stolicy co najmniej kilkanaście nieruchomości. Aktywiści zapowiadają zgłoszenie s…

Źródło
Opublikowano: 2018-01-24 21:50:04

Wolne Miasto Warszawa chce wyjaśnienia ws. udziału służb PRL w reprywatyzacji w Warszawie [POSŁUCHAJ] – RDC

Jan Śpiewak:

Nie tylko PRL, służb III RP też.

Wolne Miasto Warszawa chce wyjaśnienia ws. udziału służb PRL w reprywatyzacji w Warszawie [POSŁUCHAJ] – RDC

Stowarzyszenie Wolne Miasto Warszawa ujawnia powiązania osób przejmujących kamienice w Warszawie z władzami PRL i zapowiada złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie nielegalnej reprywatyzacji pięciu kamienic.

Źródło
Opublikowano: 2018-01-24 16:37:25

Obejrzyj Dwie wieże: Kaczyński i Nycz Tower

Jan Śpiewak:


Dwie wieże: czyli co łączy Kaczyński Tower z Nycz Tower? Okazuje się, że dwie sprawy mogą być ze sobą połączone. PiS najpierw był przeciwko budowie wieżowca na gruzach XIX-wiecznej parafii, ale zmienił zdanie, chociaż plan się nie zmienił a radni nie podali żadnych przyczyn tego, że zagłosowali drugi raz w tej samej sprawie zupełnie inaczej.

Sprawa stała się jasna po unieważnieniu większości planu zagospodarowania przez wojewodę w zeszłym tygodniu. Wojewoda pozostawił w mocy praktycznie tylko część dotyczącą NyczTower.

Zbiega się to z decyzją Hanny Gronkiewicz-Waltz, która umożliwia powiązanej z PiSem spółce Srebrna wybudować ogromny wieżowiec na Woli. To tak jakby HGW wysłała Jarosławowi Kaczyńskiemu czek na kilkaset milionów złotych. POPiS kwitnie, gdy liczy się dużo $$$.

Obejrzyjcie mój filmik i wyciągnijcie wnioski sami.

#POPiS.



POPiS

Źródło
Opublikowano: 2018-01-15 11:02:27

Namawiam do zakupu i lektury pierwszego numeru „Pisma” – nowego magazyn kulturalno-społecznego, w którym co miesiąc będą

Łukasz Najder:

Namawiam do zakupu i lektury pierwszego numeru „Pisma” – nowego magazyn kulturalno-społecznego, w którym co miesiąc będą się pojawiały przede wszystkim długie formy: reportaże, opowiadania, eseje, historie osobiste. Plus wiersze, komiksy i facecje. Do tego wersja cyfrowa i podcasty. Super pro.

Brzmi to wszystko dobrze – i już w tym pierwszym numerze jest sporo naprawdę ciekawych i bardzo atrakcyjnych rzeczy. Jest reportaż Bartka Sabeli o Kongu i handlarzach diamentów, portret Hillary Clinton pióra samego Davida Remnicka, reportaż Ewy Wołkanowskiej-Kołodziej o startych, samotnych „więźniach czwartego piętra”, wnikliwe studium Jędrzeja Malko o dochodzie gwarantowanym, esej Tomasza Kamińskiego o „pieniądzach w służbie chińskiej dyplomacji”, fotoreportaż Rafała Milacha z napiętnowanego kultem jednostki Azerbejdżanu, Łukasz Łamża o „rewolucyjnej metodzie edycji genomu CRISPR/Cas”, historia osobista Karoliny Lewestam o tym, co to znaczy być dobrym człowiekiem i czy kot może być barometrem owej dobroci, ureportażowiony tekst Filipa Springera o zegarach, zegarmistrzach i czasie – i książkach o zegarach, zegarmistrzach i czasie. No – czyta się z przyjemnością i zainteresowaniem.

Oczywiście jako skwaszeniec na niektóre propozycje „Pisma” pozostałem obojętny bądź dokonałem aktu „meh” – tu mam na myśli opowiadania Ignacego Karpowicza i Weroniki Murek, „komiks” Marty Frej czy rozmowę z Halina Bortnowską, która, jak dla mnie, jest czymś w rodzaju „Przesłania pana Cogito” w formie wywiadu. Bywa.

I pewnie bym na tym poprzestał, gdyby nie esej Marcina Króla zatytułowany „Nowy analfabetyzm”. Przyznam – robi wrażenie. Dawno nie czytałem czegoś tak z jednej strony pogardliwego i protekcjonalnego, a z drugiej – zupełnie chybionego.

Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, co jest tematem zasadniczym tego tekstu, bo uwaga profesora skacze po różnych wątkach i przypadkach. Zasadniczo – PRETENSJA. Bo nie czytamy. A jak czytamy, to składamy litery, a nie – CZYTAMY. Bo nie wszyscy jednak walczą o demokrację. Sama demokracja też niby w porządku, ale na przykład dzwoni pani z banku i brutalnie rzuca, „panie MARCINIE”. To po pierwsze niemiłe, po drugie dowodzi, że formy grzecznościowe w demokracji masowej upadają. Ponadto nie można dzisiaj obrażać „masy”. Profesor raz obraził, a potem był prześladowany. Naród nie czyta dawnych arcydzieł, Dostojewski, Szekspir, Stendhal etc, bo nie chcem(y) „czytać o tym, że los ludzki jest ciężki, że jesteśmy marni, że podłość często zwycięża nad dobrem, a w życiu musimy dokonywać tragicznych wyborów”. Dlatego „kompulsywnie unikamy cierpienia” i niestety chodzi nam w życiu głównie o to, żeby było przyjemnie. No i nie jest wam z tym głupio? Pewnie nie, bo, jak twierdzi profesor, jesteśmy rozpieszczonymi ludźmi, którzy boją się cokolwiek utracić. W dodatku na autorytety nie ma co liczyć, bo już nie przesyłają wzorców postępowania, a politycy są tacy jak społeczeństwo. To najgorsze. „Są bowiem – jak nigdy w dziejach – członkami tych społeczeństw. Równie nieoczytani, równie prości i równie dbający jedynie o to, co teraz”.

Czy na poparcie swoich śmiałych tez i jeszcze śmielszych uogólnień ma profesor jakiekolwiek kwity, źródła, świadectwa? Skąd. Wystarcza mu głębokie przekonanie o własnej słuszności, przygarść dowodów anegdotycznych – „jeden z najwybitniejszych filozofów naszych czasów opowiadał mi, że”, „sąsiedzi mówili mi, że” – żonglerka przymiotnikiem „wielki” i 5-7 nazwisk klasyków literatury.

Ponad 10 lat pracuję w różnych wydawnictwach i nie wiem tego, co wie profesor, a mianowicie, że (niektórzy) cwani pisarze z premedytacją konstruują literaturę dla emerytów, bo tych jest dużo, a będzie jeszcze więcej. Kolejna rewelacja – „wyjąwszy kryminały, autorzy nie prowadza wywodu, który ma początek, środek i zakończenie, bo obawiają się, że niewielu czytelników podoła śledzeniu ich myśli”. Rozejrzyjcie się – wujek Burroughs zwyciężył, większość książek powstaje za pomocą techniki cut-up! W wielu innych kierunek rozwoju szczątkowej fabuły czy minimalistycznego wywodu oznaczono strzałkami; bywają też dyskretne uwagi u dołu paginy „teraz przewróć na drugą stronę”.

Czytanie też niby jest pożyteczne, ale „kiedy w pierwszych dekadach XIX wieku konserwatyści powątpiewali, czy nauka czytania przyczyni się do dobrostanu większości, mieli ślad racji, chociaż dzisiaj nie odważymy się nawet nad tym zastanawiać”. Albowiem – „w czytaniu bowiem chodzi nie tylko o samą umiejętność, ale przede wszystkim o to, że wie się, po co czytać” oraz – „czytanie dla mnie i dla wielu z nas jest przyjemnością wyższą. Jednak nieliczni, którzy czytają, także starają się zminimalizować ryzyko, więc przeglądają. Przerzucają kartki. Czasem tylko czytają jak Pan Bóg przykazał”.

PSZYKRO! Z oniemieniem więc czytam w roku 2018 rozważania profesora nauk humanistycznych o tym, że może jednak masowa nauka czytania nie wyszła wszystkim na dobre i że w czytaniu chodzi o wzniosły cel i jakąś wzniosłą czynność. Otóż – nie. Czytanie było dla naszych przodków szansą na wyzwolenie się spod jarzma niewiedzy i tych, którzy czytać potrafili, a potrafili, bo należeli dla klas wyższych, uprzywilejowanych. Umiejętność czytania buduje człowieka i sprawia, że jest on samodzielny, może uczestniczyć w świecie na równych prawach, zdobywać wiedzę, umiejętności, wchodzić w interakcje z innymi, dokonywać wyborów i w pierwszym rzędzie – zmieniać swoje życie na lepsze, na takie, jaki uważa za właściwe dla siebie. To jest, moim zdaniem, najważniejsze w czytaniu. A dopiero potem strzeliste erekcje duchowe podczas lektury Prousta czy płakusianie przy skonie ojca Goriot.

W finale swojego tekstu profesor Król pociesza się, że nawet jeśli nieczytanie – a co za tym i idzie ogólna ciemność – może być nieuniknione, to jednak „zawsze się znajdzie się <the happy few>”, którzy czytać i myśleć będą.

Otóż bardzo bym chciał, żeby strategia redakcji „Pisma” była odwrotna. Żeby ich targetem i adresatem nie byli lokatorzy wież z kości słoniowej, zgliwiali intelektualiści w swoich bibliofilskich gawrach na prowincji, esteci spędzający cały czas w lustrze czy ten lub ów słynny mizantrop-katastrofista, który boleje na wiekami ciemnymi, w jakich przyszło nam wegetować, ale inteligentni, wrażliwi i ciekawi świata ludzie, którzy między grą a serialem, po robocie, w sobotnie przedpołudnie czy w pociągu do Wrocławia chcą przeczytać intrygujący wiarygodny tekst o technologii, miłości, genach, pisarstwie Virginii Woolf.

Oby! Namawiam raz jeszcze do zakupu i lektury.


Źródło
Opublikowano: 2018-01-03 10:54:17

„Reprywatyzując Polskę” – spotkanie autorskie Beaty Siemieniako


Jeśli nie masz własności to nie masz prawa do sprawiedliwego procesu czy ochrony ze strony państwa. Dla dzieci PRL-u podświadomą zasadą demokracji była plutokracja? Lokatorzy ludźmi drugiej kategorii. Absurd pierwszy.

W ciągu 10 lat gminy straciły 1/3 zasobu mieszkaniowego i wiedząc wcześniej, że tak będzie nic sobie z tego nie robiły. Samorządy odpowiedzialne za zwijanie mieszkalnictwa publicznego realizowały model plutokratyczny. Zupełnie niezachodni model mieszkalnictwa w Polsce, uciekając od PRL uciekaliśmy w plutokrację nie demokrację.

Zupełnie lekceważąc ideę (nad wyraz słuszną wg Siemieniako) i prawo zasiedzenia sądy odmawiały takiego prawa w większości przypadków gminom. Jakby kierowała nimi ta sama zasada stymulowania plutokracji. Wybiórczość w traktowaniu prawa dotyczy niestety również jego wymiaru w Polsce, czy mówi się o tym na protestach pod sądami?

Tym bardziej dobrze to wszystko słyszeć z ust prawniczki. Polecam. Zapraszałbym na Pomorze też


Źródło
Opublikowano: 2017-12-16 12:50:28

Komisja Weryfikacyjna, która została pomyślana, jako rodzaj quasi-sądu, zwraca m

Piotr Ikonowicz:


Komisja Weryfikacyjna, która została pomyślana, jako rodzaj quasi-sądu, zwraca miastu kolejne wyłudzone niezgodnie z prawem kamienice i to dobrze. Jednak do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej wciąż przybywają ludzie, którym właściciele, beneficjenci reprywatyzacji narzucają czynsze wyższe od ich całkowitych dochodów. O pomoc zwracają się ludzie, którzy w wyniku reprywatyzacji stracili dach nad głową, ludzie wyrzuceni ze swych mieszkań, którzy wciąż muszą spłacać naliczone przez spadkobierców kamienic horrendalne długi czynszowe wraz z odsetkami. Tym ludziom jak na razie „dobra zmiana” niczego nie zaoferowała.

Źródło
Opublikowano: 2017-12-16 10:31:02

Komisja Weryfikacyjna, która została pomyślana, jako rodzaj quasi-sądu, zwraca miastu kolejne wyłudzone niezgodnie z pra

Piotr Ikonowicz:

Komisja Weryfikacyjna, która została pomyślana, jako rodzaj quasi-sądu, zwraca miastu kolejne wyłudzone niezgodnie z prawem kamienice i to dobrze. Jednak do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej wciąż przybywają ludzie, którym właściciele, beneficjenci reprywatyzacji narzucają czynsze wyższe od ich całkowitych dochodów. O pomoc zwracają się ludzie, którzy w wyniku reprywatyzacji stracili dach nad głową, ludzie wyrzuceni ze swych mieszkań, którzy wciąż muszą spłacać naliczone przez spadkobierców kamienic horrendalne długi czynszowe wraz z odsetkami. Tym ludziom jak na razie „dobra zmiana” niczego nie zaoferowała.

Źródło
Opublikowano: 2017-12-16 10:30:18

Polska pilnie potrzebuje ustawy reprywatyzacyjnej. Razem przypomina o tym od sam

Razem:


Polska pilnie potrzebuje ustawy reprywatyzacyjnej. Razem przypomina o tym od samego początku swojego istnienia. Brak takiej ustawy stał się przyczyną życiowych tragedii tysięcy ludzi, których nowi właściciele budynków przejętych od państwa traktowali jako „wkładkę mięsną”, której trzeba się pozbyć. Dzieci traciły szkoły, mieszkańcy i mieszkanki polskich miast – zielone skwery, miejsca wypoczynku, przestrzeń publiczną. Brak odpowiedniego prawa oraz nabożny stosunek do „świętego prawa własności”, który polskim sędziom kazał litować się nad nowym właścicielem, a nie lokatorem, pozwoliły na rozkwit handlu roszczeniami i narodziny mafii reprywatyzacyjnej. Wiemy o przynajmniej jednej osobie, która straciła życie w bezpośrednim związku z reprywatyzacją – działaczce lokatorskiej Jolancie Brzeskiej. Najwyższy czas zamknąć ten haniebny rozdział najnowszej historii naszego kraju.

Dlatego z zadowoleniem przyjęliśmy projekt „dużej” ustawy reprywatyzacyjnej zaprezentowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Nieczęsto zdarza nam się chwalić obecny rząd – ale podjęcie działań, które dają nadzieję na zakończenie haniebnego procederu dzikiej reprywatyzacji, zdecydowanie zasługuje na uznanie. Razem wzięło udział w zakończonych kilka dni temu konsultacjach publicznych projektu. Dzięki uwzględnieniu naszych uwag ustawa mogłaby się stać jeszcze lepsza i pełniej zabezpieczać interesy lokatorek i lokatorów oraz naszego państwa.

Na szczególną pochwałę zasługuje fakt, że na składanie wniosków będzie przewidziany rok, co pozwoli w końcu, ponad 70 lat po wojnie, zamknąć kwestię wysuwania nowych – często wątpliwej proweniencji – roszczeń. Niezwykle istotne jest również położenie kresu zwrotom nieruchomości w naturze, które były jedną z głównych przyczyn ludzkich nieszczęść związanych z reprywatyzacją. Popieramy również ograniczenie wysokości rekompensaty do jedynie części wartości nieruchomości w chwili nacjonalizacji. Jednocześnie zwracamy uwagę, że ze względu na konstytucyjną zasadę sprawiedliwości społecznej oraz czas, który minął od przejęcia mienia, zachowaniem właściwszych proporcji byłoby przyjęcie jako wyznacznika do wyliczania wysokości rekompensaty nie więcej niż 10% wartości mienia z dnia wywłaszczenia – a nie, jak zaproponowano w projekcie ustawy, 20%, a w postaci obligacji skarbowych nawet 25%. Bardzo rozsądnym rozwiązaniem jest niewłączanie w mechanizm finansowania rekompensaty samorządów, ponieważ to właśnie one do tej pory musiały brać na siebie większość ciężaru związanego z decyzjami reprywatyzacyjnymi, mimo że prapoczątkiem całego procesu reprywatyzacji były decyzje wydawane na najwyższym szczeblu powojennego państwa.

Zauważamy jednak w przedstawionym projekcie ustawy pewne uchybienia i błędy, które mogą spowodować, że nie będzie ona chronić praw współczesnych członkiń i członków polskiego społeczeństwa tak dobrze, jak powinna.

Uwzględnienie obciążeń hipotecznych nieruchomości przy szacowaniu rekompensaty zasługuje na najwyższe uznanie. Wątpliwe jednak wydaje się przyjęcie wartości tych obciążeń na moment przejęcia (skądinąd trudny do jednoznacznego określenia w świetle obecnych zapisów projektu ustawy). W przypadku wielu nieruchomości obciążenia te były znacznie mniejsze po wojnie niż w chwili jej wybuchu. Przeważnie wiązało się to z ich spłacaniem na rzecz władz okupacyjnych, co było równoznaczne z działaniem na szkodę państwa polskiego i innych wierzycieli publicznych. Jednym z przykładów takich „cudownie oddłużonych” w czasie wojny nieruchomości jest kompleks pałacowy w Wilanowie – obecnie państwowe Muzeum Króla Jana III w Wilanowie. Dlatego sugerujemy, żeby przy wyliczaniu rekompensaty uwzględniać obciążenia hipoteczne nieruchomości na dzień 1 września 1939 r.

Uważamy za niedopuszczalne, by w tak kosztownych dla państwa polskiego sprawach rezygnować z możliwości weryfikacji dokumentów i polegać tylko na zeznaniach świadków. Dlatego apelujemy o dołączenie do ustawy przepisów, które pozwolą organowi przyjmującemu dokumenty zweryfikować na ich podstawie, czy do przejęcia nieruchomości przez Skarb Państwa faktycznie doszło z rażącym naruszeniem prawa oraz wykluczenie możliwość zastąpienia dokumentów oświadczeniami świadków.

Zaskakujące jest również podważanie w ramach przedstawionego projektu ustawy dekretu o majątku opuszczonym i poniemieckim z 8 marca 1946 r. Oznacza to narażenie państwa polskiego na ryzyko utraty olbrzymiej liczby dzieł sztuki, zbiorów bibliotecznych i innych muzealiów, odzyskanych olbrzymimi nakładami przez państwo polskie. Oddawanie tych niezwykle istotnych dla polskiej kultury zbiorów w prywatne ręce uznać należy za działanie na szkodę współczesnego społeczeństwa polskiego. Nieodpowiedzialność prywatnych właścicieli dóbr kultury mogliśmy całkiem niedawno obserwować na przykładzie Damy z łasiczką. Przypomnieć również należy, że to właśnie zapisy tego dekretu i uformowana przez lata linia orzecznicza pozwalają na spektakularne sukcesy w odzyskiwaniu przez współczesne państwo polskie dzieł sztuki zagrabionych z terenów polskich w czasie wojennej i powojennej zawieruchy, ujętych w katalogu strat wojennych. W przypadku nieruchomości przejętych jako opuszczone projekt ustawy przewiduje dodatkowy rok na składanie wniosków, a ponadto zachowuje możliwość dokonywania zwrotów w naturze. Przypominamy więc po raz kolejny, że to właśnie to ostatnie rozwiązanie było powodem najbardziej uciążliwych patologii procesu reprywatyzacji. Takie zapisy stoją w kontrze do planów zamknięcia raz na zawsze sprawy reprywatyzacji i powstrzymania patologii z nią związanych. Dlatego apelujemy o wykreślenie z projektu ustawy wszelkich przepisów pozwalających na zwrot w prywatne ręce majątku ruchomego przejętego przez Skarb Państwa i samorządy na podstawie dekretu o majątku opuszczonym i poniemieckim. Domagamy się też przyjęcia takich samych zasad postępowania dla wszystkich osób zgłaszających roszczenia do nieruchomości.

Intencja powstrzymania handlu roszczeniami, wyrażona m.in. w zawężeniu kręgu osób, które mogą się ubiegać o rekompensatę za nieruchomość, jest bez wątpienia słuszna. Uważamy jednak wiele ograniczeń zawartych w art. 6 proponowanej ustawy za dyskryminujące potomków tych społeczności, które zostały niegdyś skrzywdzone czy zapomniane przez powojenne państwo polskie. Przede wszystkim wydają się one ignorować wiele aspektów często wymuszonych wędrówek oraz zmian obywatelstwa w okresie samej wojny i powojennym oraz ich skutków dla późniejszych pokoleń. Godzą m.in. w część osób, które swoje polskie obywatelstwo utraciły, ponieważ nie zostały uwzględnione w powojennych przesiedleniach ludności polskiej w związku ze zmianą wschodnich granic. Ignorują również to, że część osób wbrew ich woli pozbawiono polskiego obywatelstwa po wojnie na podstawie dekretu z 13 września 1946 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej. Ten przepis godzi jednak przede wszystkim w potomków polskich Żydów, którzy ze względu nie tylko na wojenne losy swoich rodzin, ale również powojenny polski antysemityzm (dość przypomnieć pogrom kielecki z 1946 r. czy antysemicką kampanię władz PRL z 1968 r.) często obecnie nie posiadają polskiego obywatelstwa. Dodatkowo, nałożenie takich ograniczeń zwiększa ryzyko podważania słuszności ustawy przed sądami innych krajów i trybunałami międzynarodowymi, co może skutkować orzekaniem trudnych do oszacowania odszkodowań. Nie możemy się zgodzić na wprowadzenie do polskiego ustawodawstwa przepisów o potencjalnie antysemickim i rasistowskim charakterze. Dlatego wzywamy do zmiany postanowień art. 6 na takie, które nie przyczyniałyby się do nierównego traktowania członków społeczności, które zostały już skrzywdzone przez powojenne państwo polskie.

Istotną częścią procesów reprywatyzacyjnych w ostatnim ćwierćwieczu stanowił zwrot mienia należącego do kościołów i związków wyznaniowych – przede wszystkim Kościoła katolickiego. Przedstawiony projekt ustawy zawiera zapisy umożliwiające uchylenie lub zmianę prawomocnego orzeczenia zwrotowego, jednak nie obejmują one postępowań, które toczyły się przed Komisją Majątkową dla Kościoła Katolickiego. Jednocześnie nie można zapominać, że prace tej komisji zakończone zostały w atmosferze skandalu, w związku z wykryciem szeregu nadużyć, do których doszło przy decydowaniu przez nią o zwrotach. Liczne nieprawidłowości w funkcjonowaniu Komisji Majątkowej dla Kościoła Katolickiego zostały udokumentowane w raporcie działu kontroli kancelarii premiera „Sprawozdanie dla Rady Ministrów z kontroli w zakresie udziału przedstawicieli strony rządowej w Komisji Majątkowej w latach 1990-2011”. Dlatego apelujemy o wprowadzenie do ustawy zapisów umożliwiających uchylenie lub zmianę prawomocnego orzeczenia zwrotowego obejmujących również decyzje Komisji Majątkowej dla Kościoła Katolickiego.

Podjęcie w końcu przez państwo polskie kroków, które zakończą funkcjonowanie mafii reprywatyzacyjnej, jest niezwykle cenne. Zauważamy jednak, że ustawa ta nadal pisana jest z perspektywy zadośćuczynienia dawnym posiadaczom, bez uwzględnienia kosztów, które ponieśli przede wszystkim współcześni lokatorzy zwracanych kamienic. Wyraża się to szczególnie w fakcie skierowania projektu ustawy do konsultacji do organizacji reprezentujących interesy dawnych posiadaczy ziemskich, udziałowców przedwojennych spółek czy właścicieli roszczeń do kamienic, z pominięciem organizacji lokatorskich. Zwracamy uwagę, że polski system prawny – nawet po przyjęciu proponowanej ustawy – w żaden sposób nie wspomaga poszkodowanych lokatorów. Jakiekolwiek odszkodowania będą mogli otrzymać dopiero po zakończeniu wieloletnich batalii prawnych, które będą zmuszeni prowadzić jako osobne podmioty. Dlatego apelujemy o wprowadzenie specustawy, która pozwoli na oszacowanie i przyznanie zadośćuczynienia osobom poszkodowanym w wyniku działań mafii reprywatyzacyjnej oraz bezduszności urzędników i sędziów.

Przy wszystkim powyższych zastrzeżeniach, chcemy jeszcze raz podkreślić, że ogólny kierunek proponowanej ustawy oceniamy zdecydowanie pozytywnie. Jej uchwalenie, zwłaszcza przy uwzględnieniu podnoszonych przez Razem uwag, będzie dla państwa polskiego wielkim krokiem naprzód.

[Grafika: Grafika podzielona jest na dwie części. W górnej i niższej po prawej stronie znajduje się zarys widoku na centrum Warszawy, a po lewej widnieje nagłówek: „Chcemy uchwalenia »dużej« ustawy reprywatyzacyjnej!”. W dolnej, większej części nagłówek: „Uczyńmy projekt jeszcze lepszym! Postulaty Razem:”, a niżej tekst: „• Zmniejszenie wysokości rekompensat do nie więcej niż 10% wartości mienia z dnia wywłaszczenia. / • Uwzględnienie wysokości obciążeń hipotecznych na dzień 1 września 1939 roku. / • Zniesienie wymogu posiadania obywatelstwa polskiego przez osoby ubiegające się o rekompensatę. / • Objęcie ustawą również zwrotów na rzecz Kościoła, których dokonała Komisja Majątkowa – pominięcie ich to kolejny przywilej dla Kościoła katolickiego! / • Konieczność uchwalenia dodatkowej specustawy, która pozwoliłaby zadośćuczynić lokatorom poszkodowanym w wyniku reprywatyzacji”.]



Źródło
Opublikowano: 2017-12-01 09:51:50

Obejrzyj Wolne Miasto Warszawa vs. Platforma NieObywatelska

Jan Śpiewak:


Kamera TVN uchwyciła moment, gdy próbowaliśmy przekazać Rafałowi Trzaskowskiemu apel mieszkańców. Niestety nie zostaliśmy przepuszczeni przez drzwi. Tak wyglada dialog z mieszkancami, który obiecywał kandydat PO.
#niegodni #zawysokieproginanaszenogi

https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,spiewak-pytal-…



niegodni,zawysokieproginanaszenogi

Źródło
Opublikowano: 2017-11-29 15:17:00