Smartphones Could Be Leading To A Mental-Health Crisis

Korelacje wariacje, spójrzcie na te wykresy, a później zajrzyjcie sobie w dusze
Era wyzysku społeczno-sieciowego, nie wyzysk oparty na pracy ale wyzysk relacji, emocji? Po co alienować przez pracę jak można bezpośrednio monetyzować emocje i pragnienia. Bierz kredyt a będziemy kontrolować twoje emocje, zmieniaj pracę a twoje relacje będą bardziej utowarowione.

Dalej zaczytujesz się w biografii Jobsa? Większymi bohaterami niż jakikolwiek macher biznesu są chyba miliony ludzi, którzy dorastają w tych czasach… Wydaje mi się, że marketing potrzebuje silnych regulacji i ograniczeń jak kiedyś potrzebował tego rynek pracy, na którym wykorzystywano pracę dzieci. Nie praca teraz wychowuje ale reklama i reklama alienuje, wypacza pragnienia, tworzy dysfunkcje zachowań. Wmawia, że jesteś wolny, odbiera świadomość realnych barier i każe udawać, że się nad nimi unosisz jeśli konsumujesz – a późnej kac i samotność TVP czy inny Rydzyk sami stosując podobne techniki powiedzą później, że kac i samotność to wina uchodźców albo lewackiej Europy. Uwierzyłeś w jedno kłamstwo to łatwo sprzedać ci inne jako lekarstwo. Mechanizmy stare, narzędzia nowe.

Smartphones Could Be Leading To A Mental-Health Crisis

Psychology professor Jean M Twenge argues that teens are suffering elevated levels of depression and loneliness, and their phones are to blame.

Źródło
Opublikowano: 2017-12-18 23:38:00

Skoro polski Kościół wypowiedział moralne i ideowe posłuszeństwo papieżowi. Skor

Piotr Ikonowicz:

Skoro polski Kościół wypowiedział moralne i ideowe posłuszeństwo papieżowi. Skoro w najbardziej katolickim państwie na świecie Watykan ma już znikome wpływy, to może nadszedł koniec Kościoła powszechnego jaki znamy ze Stolicą Apostolską na czele?

Źródło
Opublikowano: 2017-12-15 12:27:09

Skoro polski Kościół wypowiedział moralne i ideowe posłuszeństwo papieżowi. Skoro w najbardziej katolickim państwie na ś

Piotr Ikonowicz:

Skoro polski Kościół wypowiedział moralne i ideowe posłuszeństwo papieżowi. Skoro w najbardziej katolickim państwie na świecie Watykan ma już znikome wpływy, to może nadszedł koniec Kościoła powszechnego jaki znamy ze Stolicą Apostolską na czele?

Źródło
Opublikowano: 2017-12-15 12:26:04

Brawo, Argentyno! Szkoła musi być świecka!

Razem:

Brawo, Argentyno! Szkoła musi być świecka!

Katecheza to zadanie związków wyznaniowych, a nie świeckiego państwa. Dlatego Partia Razem popiera – w krótkiej perspektywie czasu – zakończenie finansowania katechezy ze środków publicznych w przedszkolach i szkołach wszystkich poziomów. Uważamy, że religia jako taka nie powinna być stawiana na równi z innymi przedmiotami objętymi programem nauczania, ponieważ – w przeciwieństwie do religioznawstwa – nie przekazuje informacji opartych na wiedzy. Zajęcia z katechezy nie powinny podlegać ocenie szkolnej.

W dalszej perspektywie będziemy dążyć do całkowitego usunięcia nauczania religii ze szkół – w tym celu konieczne będzie zastąpienie obecnie obowiązującego konkordatu nową ustawą regulującą stosunki między Rzeczpospolitą Polską a Kościołek katolickim. Do tego czasu ewentualne nauczanie religii w budynkach szkolnych możliwe powinno być jedynie pod warunkiem finansowania wynajmu pomieszczeń oraz zatrudniania nauczycieli przez same związki wyznaniowe. Zajęcia takie powinny ponadto odbywać się poza godzinami nauki szkolnej i w sposób niekolidujący z działalnością statutową szkoły.

[Grafika: Z prawej strony znajduje się kobiety i mężczyzny tańczących tango. Na górze jest tytuł wielkimi literami: "Podobno Niemożliwe!". Poniżej jest tekst: "W szkołach publicznych w Argentynie nie będzie można prowadzić katechezy w ramach planu lekcji. To najnowsza decyzja argentyńskiego Sądu Najwyższego. Umacnia ona świecki charakter edukacji w tym kraju.".]


Źródło
Opublikowano: 2017-12-14 14:14:23

!

!

Nie interesujesz się polityką? Polityka interesuje się Tobą.

Polityka to nie smutni panowie w garniturach i gadające głowy w telewizorze.

Polityka to ceny mieszkań, warunki pracy, długość urlopu i wysokość wynagrodzenia. Polityka to wycinka Puszczy Białowieskiej i religia w szkole. Polityka to…

Więcej

Źródło
Opublikowano: 2017-12-12 16:11:34

Ostatnio – nie tylko w Polsce – często można usłyszeć powiedzenie „Jeżeli ty nie zainteresujesz się polityką, to polityk

Ostatnio – nie tylko w Polsce – często można usłyszeć powiedzenie „Jeżeli ty nie zainteresujesz się polityką, to polityka zainteresuje się tobą”. Nie warto czekać, trzeba zacząć działać ✊Nie interesujesz się polityką? Polityka interesuje się Tobą.
Polityka to nie smutni panowie w garniturach i gadające głowy w telewizorze.
Polityka to ceny mieszkań, warunki pracy, długość urlopu i wysokość wynagrodzenia. Polityka to wycinka Puszczy Białowieskiej i religia w szkole. Polityka to… Więcej


Źródło
Opublikowano: 2017-12-12 15:20:45

Nie interesujesz się polityką? Polityka interesuje się Tobą.

Nie interesujesz się polityką? Polityka interesuje się Tobą.

Polityka to nie smutni panowie w garniturach i gadające głowy w telewizorze.

Polityka to ceny mieszkań, warunki pracy, długość urlopu i wysokość wynagrodzenia. Polityka to wycinka Puszczy Białowieskiej i religia w szkole. Polityka to…


Źródło
Opublikowano: 2017-12-12 15:09:31

Dzisiaj na Uniwersytet Jagielloński złożyliśmy petycję przeciwko pseudonaukowej

Dzisiaj na Uniwersytet Jagielloński złożyliśmy petycję przeciwko pseudonaukowej konferencji „Prawo dziecka do życia”. Podpisały ją 843 osoby.

Konferencja ma się odbyć 13 grudnia, a organizują ją Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie oraz Instytut Pediatrii Wydziału Lekarskiego CM UJ.

Petycję online przygotowaną przez Razem podpisało kilkaset osób. Oprócz podpisów w petycji znalazły się komentarze – bez wyjątku krytyczne w stosunku do inicjatywy. ,,To jest niewiarygodne i jest mi niezmiernie WSTYD, że moja alma mater promuje postawy antynaukowe szerzone przez religijnych fundamentalistów (…)” – uzasadnia jedna z osób podpisanych pod petycją. ,,Podpisuję, gdyż uniwersytet zawsze był symbolem wolności i otwartości umysłu. Nie pozwólmy, by stał się jedną ze zniewolonych instytucji. Religia to nie nauka – niech się trzymają w odpowiedniej odległości od siebie” – dodaje inna sygnatariuszka.

Warto podkreślić, że wśród sygnatariuszy i sygnatariuszek znajdują się też studenci i studentki UJ: “Podpisuję, ponieważ, jako student Uniwersytetu Jagiellońskiego, oczekuję by konferencje i wydarzenia naukowe organizowane w ramach mojej uczelni godnie ją reprezentowały, a nie brukały jej dobre imię, jako ostoi nauki, którą od ponad 650 lat jest, zamiast czynić ją narzędziem politycznej propagandy. Jako student oczekuję, że wiedza przekazywana w obrębie wydziału lekarskiego, oraz w jego budynkach, będzie zgodna z EBM i nakierowana na dobro pacjenta, a nie podyktowana wyznaniem i umotywowana rzetelnymi dowodami naukowymi, a nie pobudkami religijnymi.”

Domagamy się odwołania konferencji! Jej związani z ruchami anti-choice prelegenci wykorzystują prestiż Uniwersytetu, aby walczyć z prawami kobiet. Uniwersytet to przestrzeń nauki, wolna od ideologii, religii i przesądów.



Źródło
Opublikowano: 2017-12-11 16:34:57

Kiedy daję biednym chleb nazywaja mnie świętym. Kiedy pytam dlaczego sa biedni,

Piotr Ikonowicz:

Kiedy daję biednym chleb nazywaja mnie świętym. Kiedy pytam dlaczego sa biedni, oskarżaja mnie o komunizm.
Helder Camara, biskup Nordeste, najbiedniejszego regionu Brazylii
O komunizm będziecie oskarżani za każdym razem gdy zakwestionujecie panujący ustrój. Czy w takim razie nie będziecie go kwestionować?

Źródło
Opublikowano: 2017-12-08 09:52:43

Kiedy daje biednym chleb nazywaja mnie świętym. Kiedy pytam dlaczego sa biedni, oskarżaja mnie o komunizm.

Piotr Ikonowicz:

Kiedy daje biednym chleb nazywaja mnie świętym. Kiedy pytam dlaczego sa biedni, oskarżaja mnie o komunizm.

Helder Camara, biskup Nordeste, najbiedniejszego regionu Brazylii

O komunizm będziecie oskarżani za każdym razem gdy zakwestionujecie panujący ustrój. Czy w takim razie nie będziecie go kwestionować?

Źródło
Opublikowano: 2017-12-08 09:45:45

Ksiądz Paweł K. został skazany na 7 lat więzienia za molestowanie trzech chłopcó

Ksiądz Paweł K. został skazany na 7 lat więzienia za molestowanie trzech chłopców. Prokuratura niedawno odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie zastraszania świadka, który był nękany przez kapłana telefonicznie i SMS-owo.

Skazany jest recydywistą. W 2005r. otrzymał rok w zawieszeniu za posiadanie dziecięcej pornografii. Taki wyrok na koncie nie przeszkodził w otrzymaniu pracy jako opiekun ministrantów i katecheta. Ksiądz Paweł K. pracował m.in. w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym sióstr Boromeuszek we Wrocławiu oraz w parafiach Świętego Ducha przy ul. Bardzkiej oraz Matki Bożej Bolesnej na Strachocinie we Wrocławiu, a także w Miliczu, Oławie i w Brzegu. Przyłapany został w Hotelu Wrocław, gdzie zameldował się z 13-letnim chłopcem. Obsługa nabrała podejrzeń i wezwała policję.

Ksiądz niedawno zwrócił się do Prezydenta Dudy z prośbą o ułaskawienie. Do wniosku dołączył list proboszcza parafii Miłosierdzia Bożego w Oławie,z którego można dowiedzieć się, że Paweł K. to "bardzo dobry kapłan i człowiek". Na razie prośby o specjalne traktowanie zostały uwzględnione przez prokuratorów. Uznali oni, że „groźby zainicjowania działań mających poniżyć go w opinii środowiskowej, wśród rodziny i miejscu pracy", jakie skazany zastosował wobec świadka, który zeznawał przeciwko niemu na procesie, nie wymagają ścigania. Należy zadać pytanie, czy wobec kryminalistów, którzy nie są osobami duchownymi, również bywają tak łaskawi?

[Grafika: rysunek mężczyzny w koloratce, twarz jest pozbawiona oczu, uszu, ust. W tle widoczny jest młotek sędziowski. W nagłówku znajduje się napis o treści: "Prokuratura nie będzie ścigać księdza pedofila za zastraszanie świadka". Niżej zaś jest napisane: "– No przecież i tak już siedzi, w czym problem? – zdają się rozumować prokuratorzy. My widzimy problem – w prawdziwie świeckim państwie nie ma miejsca na specjalne traktowanie duchownych łamiących prawo.".]


Źródło
Opublikowano: 2017-12-06 20:59:12

Cytat z Horkheimera, który w zasadzie mógłby być rozpisany punkt po punkcie w te

Piotr Ikonowicz:


Cytat z Horkheimera, który w zasadzie mógłby być rozpisany punkt po punkcie w tezach.

„Współczesny system kapitalistyczny jest zorganizowanym w skali światowej wyzyskiem. Jego zachowanie pociąga za sobą niezamierzone cierpienie. Społeczeństwo ma w rzeczywistości dość środków ludzkich i technicznych, by położyć kres nędzy w jej najbardziej drastycznej formie materialnej.Nie znamy epoki w której istniałaby taka możliwość w tej mierze co dziś. Przeszkodą w jej wykorzystaniu jest tylko porządek własności tzn okoliczność, że olbrzymi aparat produkcyjny ludzkości musi funkcjonować w służbie nielicznej warstwy wyzyskiwaczy.Cała oficjalna ekonomia polityczna, nauki humanistyczne, a także filozofia, kościół, sztuka i prasa upatrują swoje główne zadanie w maskowaniu, bagatelizowaniu, mistyfikowaniu czy wręcz negowaniu tej potwornej okoliczności.”

Źródło
Opublikowano: 2017-12-05 10:32:01

Polska pilnie potrzebuje ustawy reprywatyzacyjnej. Razem przypomina o tym od sam

Razem:


Polska pilnie potrzebuje ustawy reprywatyzacyjnej. Razem przypomina o tym od samego początku swojego istnienia. Brak takiej ustawy stał się przyczyną życiowych tragedii tysięcy ludzi, których nowi właściciele budynków przejętych od państwa traktowali jako „wkładkę mięsną”, której trzeba się pozbyć. Dzieci traciły szkoły, mieszkańcy i mieszkanki polskich miast – zielone skwery, miejsca wypoczynku, przestrzeń publiczną. Brak odpowiedniego prawa oraz nabożny stosunek do „świętego prawa własności”, który polskim sędziom kazał litować się nad nowym właścicielem, a nie lokatorem, pozwoliły na rozkwit handlu roszczeniami i narodziny mafii reprywatyzacyjnej. Wiemy o przynajmniej jednej osobie, która straciła życie w bezpośrednim związku z reprywatyzacją – działaczce lokatorskiej Jolancie Brzeskiej. Najwyższy czas zamknąć ten haniebny rozdział najnowszej historii naszego kraju.

Dlatego z zadowoleniem przyjęliśmy projekt „dużej” ustawy reprywatyzacyjnej zaprezentowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Nieczęsto zdarza nam się chwalić obecny rząd – ale podjęcie działań, które dają nadzieję na zakończenie haniebnego procederu dzikiej reprywatyzacji, zdecydowanie zasługuje na uznanie. Razem wzięło udział w zakończonych kilka dni temu konsultacjach publicznych projektu. Dzięki uwzględnieniu naszych uwag ustawa mogłaby się stać jeszcze lepsza i pełniej zabezpieczać interesy lokatorek i lokatorów oraz naszego państwa.

Na szczególną pochwałę zasługuje fakt, że na składanie wniosków będzie przewidziany rok, co pozwoli w końcu, ponad 70 lat po wojnie, zamknąć kwestię wysuwania nowych – często wątpliwej proweniencji – roszczeń. Niezwykle istotne jest również położenie kresu zwrotom nieruchomości w naturze, które były jedną z głównych przyczyn ludzkich nieszczęść związanych z reprywatyzacją. Popieramy również ograniczenie wysokości rekompensaty do jedynie części wartości nieruchomości w chwili nacjonalizacji. Jednocześnie zwracamy uwagę, że ze względu na konstytucyjną zasadę sprawiedliwości społecznej oraz czas, który minął od przejęcia mienia, zachowaniem właściwszych proporcji byłoby przyjęcie jako wyznacznika do wyliczania wysokości rekompensaty nie więcej niż 10% wartości mienia z dnia wywłaszczenia – a nie, jak zaproponowano w projekcie ustawy, 20%, a w postaci obligacji skarbowych nawet 25%. Bardzo rozsądnym rozwiązaniem jest niewłączanie w mechanizm finansowania rekompensaty samorządów, ponieważ to właśnie one do tej pory musiały brać na siebie większość ciężaru związanego z decyzjami reprywatyzacyjnymi, mimo że prapoczątkiem całego procesu reprywatyzacji były decyzje wydawane na najwyższym szczeblu powojennego państwa.

Zauważamy jednak w przedstawionym projekcie ustawy pewne uchybienia i błędy, które mogą spowodować, że nie będzie ona chronić praw współczesnych członkiń i członków polskiego społeczeństwa tak dobrze, jak powinna.

Uwzględnienie obciążeń hipotecznych nieruchomości przy szacowaniu rekompensaty zasługuje na najwyższe uznanie. Wątpliwe jednak wydaje się przyjęcie wartości tych obciążeń na moment przejęcia (skądinąd trudny do jednoznacznego określenia w świetle obecnych zapisów projektu ustawy). W przypadku wielu nieruchomości obciążenia te były znacznie mniejsze po wojnie niż w chwili jej wybuchu. Przeważnie wiązało się to z ich spłacaniem na rzecz władz okupacyjnych, co było równoznaczne z działaniem na szkodę państwa polskiego i innych wierzycieli publicznych. Jednym z przykładów takich „cudownie oddłużonych” w czasie wojny nieruchomości jest kompleks pałacowy w Wilanowie – obecnie państwowe Muzeum Króla Jana III w Wilanowie. Dlatego sugerujemy, żeby przy wyliczaniu rekompensaty uwzględniać obciążenia hipoteczne nieruchomości na dzień 1 września 1939 r.

Uważamy za niedopuszczalne, by w tak kosztownych dla państwa polskiego sprawach rezygnować z możliwości weryfikacji dokumentów i polegać tylko na zeznaniach świadków. Dlatego apelujemy o dołączenie do ustawy przepisów, które pozwolą organowi przyjmującemu dokumenty zweryfikować na ich podstawie, czy do przejęcia nieruchomości przez Skarb Państwa faktycznie doszło z rażącym naruszeniem prawa oraz wykluczenie możliwość zastąpienia dokumentów oświadczeniami świadków.

Zaskakujące jest również podważanie w ramach przedstawionego projektu ustawy dekretu o majątku opuszczonym i poniemieckim z 8 marca 1946 r. Oznacza to narażenie państwa polskiego na ryzyko utraty olbrzymiej liczby dzieł sztuki, zbiorów bibliotecznych i innych muzealiów, odzyskanych olbrzymimi nakładami przez państwo polskie. Oddawanie tych niezwykle istotnych dla polskiej kultury zbiorów w prywatne ręce uznać należy za działanie na szkodę współczesnego społeczeństwa polskiego. Nieodpowiedzialność prywatnych właścicieli dóbr kultury mogliśmy całkiem niedawno obserwować na przykładzie Damy z łasiczką. Przypomnieć również należy, że to właśnie zapisy tego dekretu i uformowana przez lata linia orzecznicza pozwalają na spektakularne sukcesy w odzyskiwaniu przez współczesne państwo polskie dzieł sztuki zagrabionych z terenów polskich w czasie wojennej i powojennej zawieruchy, ujętych w katalogu strat wojennych. W przypadku nieruchomości przejętych jako opuszczone projekt ustawy przewiduje dodatkowy rok na składanie wniosków, a ponadto zachowuje możliwość dokonywania zwrotów w naturze. Przypominamy więc po raz kolejny, że to właśnie to ostatnie rozwiązanie było powodem najbardziej uciążliwych patologii procesu reprywatyzacji. Takie zapisy stoją w kontrze do planów zamknięcia raz na zawsze sprawy reprywatyzacji i powstrzymania patologii z nią związanych. Dlatego apelujemy o wykreślenie z projektu ustawy wszelkich przepisów pozwalających na zwrot w prywatne ręce majątku ruchomego przejętego przez Skarb Państwa i samorządy na podstawie dekretu o majątku opuszczonym i poniemieckim. Domagamy się też przyjęcia takich samych zasad postępowania dla wszystkich osób zgłaszających roszczenia do nieruchomości.

Intencja powstrzymania handlu roszczeniami, wyrażona m.in. w zawężeniu kręgu osób, które mogą się ubiegać o rekompensatę za nieruchomość, jest bez wątpienia słuszna. Uważamy jednak wiele ograniczeń zawartych w art. 6 proponowanej ustawy za dyskryminujące potomków tych społeczności, które zostały niegdyś skrzywdzone czy zapomniane przez powojenne państwo polskie. Przede wszystkim wydają się one ignorować wiele aspektów często wymuszonych wędrówek oraz zmian obywatelstwa w okresie samej wojny i powojennym oraz ich skutków dla późniejszych pokoleń. Godzą m.in. w część osób, które swoje polskie obywatelstwo utraciły, ponieważ nie zostały uwzględnione w powojennych przesiedleniach ludności polskiej w związku ze zmianą wschodnich granic. Ignorują również to, że część osób wbrew ich woli pozbawiono polskiego obywatelstwa po wojnie na podstawie dekretu z 13 września 1946 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osób narodowości niemieckiej. Ten przepis godzi jednak przede wszystkim w potomków polskich Żydów, którzy ze względu nie tylko na wojenne losy swoich rodzin, ale również powojenny polski antysemityzm (dość przypomnieć pogrom kielecki z 1946 r. czy antysemicką kampanię władz PRL z 1968 r.) często obecnie nie posiadają polskiego obywatelstwa. Dodatkowo, nałożenie takich ograniczeń zwiększa ryzyko podważania słuszności ustawy przed sądami innych krajów i trybunałami międzynarodowymi, co może skutkować orzekaniem trudnych do oszacowania odszkodowań. Nie możemy się zgodzić na wprowadzenie do polskiego ustawodawstwa przepisów o potencjalnie antysemickim i rasistowskim charakterze. Dlatego wzywamy do zmiany postanowień art. 6 na takie, które nie przyczyniałyby się do nierównego traktowania członków społeczności, które zostały już skrzywdzone przez powojenne państwo polskie.

Istotną częścią procesów reprywatyzacyjnych w ostatnim ćwierćwieczu stanowił zwrot mienia należącego do kościołów i związków wyznaniowych – przede wszystkim Kościoła katolickiego. Przedstawiony projekt ustawy zawiera zapisy umożliwiające uchylenie lub zmianę prawomocnego orzeczenia zwrotowego, jednak nie obejmują one postępowań, które toczyły się przed Komisją Majątkową dla Kościoła Katolickiego. Jednocześnie nie można zapominać, że prace tej komisji zakończone zostały w atmosferze skandalu, w związku z wykryciem szeregu nadużyć, do których doszło przy decydowaniu przez nią o zwrotach. Liczne nieprawidłowości w funkcjonowaniu Komisji Majątkowej dla Kościoła Katolickiego zostały udokumentowane w raporcie działu kontroli kancelarii premiera „Sprawozdanie dla Rady Ministrów z kontroli w zakresie udziału przedstawicieli strony rządowej w Komisji Majątkowej w latach 1990-2011”. Dlatego apelujemy o wprowadzenie do ustawy zapisów umożliwiających uchylenie lub zmianę prawomocnego orzeczenia zwrotowego obejmujących również decyzje Komisji Majątkowej dla Kościoła Katolickiego.

Podjęcie w końcu przez państwo polskie kroków, które zakończą funkcjonowanie mafii reprywatyzacyjnej, jest niezwykle cenne. Zauważamy jednak, że ustawa ta nadal pisana jest z perspektywy zadośćuczynienia dawnym posiadaczom, bez uwzględnienia kosztów, które ponieśli przede wszystkim współcześni lokatorzy zwracanych kamienic. Wyraża się to szczególnie w fakcie skierowania projektu ustawy do konsultacji do organizacji reprezentujących interesy dawnych posiadaczy ziemskich, udziałowców przedwojennych spółek czy właścicieli roszczeń do kamienic, z pominięciem organizacji lokatorskich. Zwracamy uwagę, że polski system prawny – nawet po przyjęciu proponowanej ustawy – w żaden sposób nie wspomaga poszkodowanych lokatorów. Jakiekolwiek odszkodowania będą mogli otrzymać dopiero po zakończeniu wieloletnich batalii prawnych, które będą zmuszeni prowadzić jako osobne podmioty. Dlatego apelujemy o wprowadzenie specustawy, która pozwoli na oszacowanie i przyznanie zadośćuczynienia osobom poszkodowanym w wyniku działań mafii reprywatyzacyjnej oraz bezduszności urzędników i sędziów.

Przy wszystkim powyższych zastrzeżeniach, chcemy jeszcze raz podkreślić, że ogólny kierunek proponowanej ustawy oceniamy zdecydowanie pozytywnie. Jej uchwalenie, zwłaszcza przy uwzględnieniu podnoszonych przez Razem uwag, będzie dla państwa polskiego wielkim krokiem naprzód.

[Grafika: Grafika podzielona jest na dwie części. W górnej i niższej po prawej stronie znajduje się zarys widoku na centrum Warszawy, a po lewej widnieje nagłówek: „Chcemy uchwalenia »dużej« ustawy reprywatyzacyjnej!”. W dolnej, większej części nagłówek: „Uczyńmy projekt jeszcze lepszym! Postulaty Razem:”, a niżej tekst: „• Zmniejszenie wysokości rekompensat do nie więcej niż 10% wartości mienia z dnia wywłaszczenia. / • Uwzględnienie wysokości obciążeń hipotecznych na dzień 1 września 1939 roku. / • Zniesienie wymogu posiadania obywatelstwa polskiego przez osoby ubiegające się o rekompensatę. / • Objęcie ustawą również zwrotów na rzecz Kościoła, których dokonała Komisja Majątkowa – pominięcie ich to kolejny przywilej dla Kościoła katolickiego! / • Konieczność uchwalenia dodatkowej specustawy, która pozwoliłaby zadośćuczynić lokatorom poszkodowanym w wyniku reprywatyzacji”.]



Źródło
Opublikowano: 2017-12-01 09:51:50

Chrześcijaństwo się w Polsce nie przyjęło.

Chrześcijaństwo się w Polsce nie przyjęło.

Biedni turbopolskokatolicy patrzą na uchodźców, czyli polski kościół 500 lat po reformacji dokonuje schizmy.

O ile Luter stawał po stronie walki z symonią oraz osobistej moralności i czynienia dobra, których nie da się zastąpić kupnym odpustem, turbopolskokatolicy stają po stronie takich cnot, jak…

Więcej






Źródło
Opublikowano: 2017-11-25 19:26:54

Polscy naziole nie różnią się niczym od bojowników Państwa Islamskiego. Ta sama nienawiść, ten sam fanatyzm, ta sama głu

Piotr Ikonowicz:

Polscy naziole nie różnią się niczym od bojowników Państwa Islamskiego. Ta sama nienawiść, ten sam fanatyzm, ta sama głupota.

Źródło
Opublikowano: 2017-11-13 09:18:42

Z okazji rocznicy powołania Tymczasowego Rządu Ludowego przez Ignacego Daszyński

Z okazji rocznicy powołania Tymczasowego Rządu Ludowego przez Ignacego Daszyńskiego – jednego z największych polskich patriotów – przypominamy jego życiorys. Domagamy się także od władz Rzeszowa, aby Ignacy Daszyński, jeden z ojców polskiej niepodległości, został godnie uczczony w Rzeszowie. Jest to potrzebne zwłaszcza teraz, gdy niektórzy najchętniej wykreśliliby pojęcie „lewicy patriotycznej” z kart polskiej historii i przestrzeni publicznej.

Mając na uwadze piękną biografię i patriotyczne poglądy Ignacego Daszyńskiego, domagamy się zapewnienia godnego miejsca w polskiej historii dla jego zasług. Pragniemy, aby Ignacy Daszyński, jeden z ojców polskiej niepodległości, został godnie uczczony w Rzeszowie, poprzez nadanie jego imienia nowo powstałej ulicy na terenie miasta. W Rzeszowie często mamy problem z nazewnictwem ulic. Mając na uwadze fakt, że Daszyński nie ma swojej ulicy w stolicy województwa podkarpackiego, słusznym wydaje się nazwanie jednej z ulic jego imieniem.

Budowa łącznika ul. Lubelskiej z ul. Warszawską stanowi bardzo dobrą okazję do uznania zasług i przywrócenia miejsca w historii Ignacemu Daszyńskiemu. Rada Miasta Rzeszowa i Prezydent Ferenc powinni poczynić kroki zmierzające do uhonorowania bohatera dotychczas marginalizowanego i zapomnianego w pamięci zbiorowej. Obecnie w Rzeszowie nie ma ulicy imienia Daszyńskiego. Ruchy lewicowe i robotnicze – które Daszyński reprezentował – stanowiły bardzo sporą część społeczeństwa polskiego i główny trzon walki o niepodległość Polski, kiedy prawica wspierała zaborców. Tereny na których leży Rzeszów w parlamencie austriackim reprezentował Daszyński. To smutne, że Rzeszów, należący niegdyś do Galicji, nie upamiętnił do tej pory swojego niegdysiejszego przedstawiciela i bohatera narodowego.

Nadanie ulicy imienia Daszyńskiego poprawi wizerunek miasta. Rzeszów, który szczyci się swoją bogatą historią i swoim dorobkiem kulturowym, powinien dbać o stosowną reprezentację ważnych postaci historycznych w przestrzeni publicznej. Dodatkowo, nadając ulicy imię Daszyńskiego, dajemy jasny komunikat, że wkład ruchów robotniczych i lewicowych w życie publiczne spotyka się z docenieniem. Dzięki, między innymi, Ignacemu Daszyńskiemu kobiety uzyskały prawa wyborcze, pracujemy po 8 godzin dziennie, mamy dostęp do bezpłatnego nauczania oraz kodeks pracy. Należy docenić zasługi niepodległościowej lewicy, w tym przypadku, jej przedstawicielowi – Ignacemu Daszyńskiemu w odbudowaniu państwa polskiego.

Jesteśmy przekonane i przekonani, że pogląd ten podzielają również Rada Miasta i Prezydent Miasta Rzeszowa.

Okręg Rzeszowski partii Razem

……………………………………………………………………………………….

Życiorys Daszyńskiego:

Ignacy Daszyński urodził się w Zbarażu 26 października 1866 r. w ubogiej, wielodzietnej rodzinie urzędniczej. Rodzice zaszczepili w nim ideały patriotyczne. Ojciec, Ferdynand Daszyński, był austriackim urzędnikiem, ale mimo to pomagał rodakom walczącym w powstaniu styczniowym. Bardzo silny wpływ na Ignacego miał także jego brat Feliks – razem z nim rozpoczął działalność konspiracyjną jako młody chłopak. Już wtedy zainteresowała się nimi austriacka policja.
Ignacy bardzo dobrze się uczył, a dzięki wychowaniu w wielokulturowym środowisku władał kilkoma językami. W szkole przyjaźnił się z Żydami i Ukraińcami, z którymi konspirował przeciwko zaborcy. W 1882 roku, w wieku 16 lat, decyzją władz austriackich został wydalony z gimnazjum za szerzenie treści patriotycznych. Dwa lata później organizował we Lwowie tajne koła socjalistyczne. Tam też pierwszy raz zetknął się ze środowiskiem robotniczym. W miejscowej gazecie opisywał warunki życia robotników i nieludzki wyzysk, któremu byli poddawani. Maturę zdał w Krakowie, wkrótce rozpoczął studia przyrodnicze, musiał je jednak przerwać ze względu na ciężką sytuację materialną. Podjął pracę guwernera w jednym z dworów niedaleko Łomży. W 1889 r. w wieku 23 lat został aresztowany na pół roku – policja była przekonana, że zatrzymała jego brata, Feliksa. Po wyjściu na wolność nadal był śledzony. Za udział w demonstracji ukarano go zakazem edukacji w Polsce – to zaważyło na jego decyzji o emigracji.
W tamtym czasie miał już ukształtowane poglądy będące mieszanką głębokiego patriotyzmu i szczerej wiary w socjalizm. Rozumiał, że „Polska musi być ludową lub upadnie; kto chce Polski silnej, ten podda się ludowi polskiemu”.
Po powrocie do kraju w 1890 r. Daszyński kontynuował działalność polityczną. Był jednym z przywódców i współzałożycieli Partii Robotniczej, powołanej w 1890 r. we Lwowie. Należy go uznać również za współtwórcę Galicyjskiej Partii Socjalno-Demokratycznej, przekształconej następnie w Polską Partię Socjalno-Demokratyczną Galicji i Śląska. W tym czasie przemawiał na licznych wiecach i prowadził bogatą działalność publicystyczną.
Jako wybitny polityk dał się poznać dopiero w austriackim parlamencie, w którym zasiadał aż do 1918 roku. Walczył w nim o interesy polskie, a nie austriackie. Zasłynął jako wybitny mówca, budzący głębokie uznanie nawet u swoich przeciwników. Konserwatywny publicysta Stanisław Cat-Mackiewicz opisywał go tak: „Rzadko odzywał się z trybuny, ale każde jego odezwanie się, pokazywało to, co się nazywa Lwi pazur. Sarkazmem, ironią w połączeniu z patosem i szlachetnym dźwiękiem głosu gniótł przeciwnika, jak świecę woskową”.
Podczas Rewolucji w 1905 roku – której jedną z długofalowych konsekwencji było odzyskanie niepodległości Polski w 1918 – publicznie spalił portret cara. Zasiadał w Radzie Miejskiej Krakowa, w której tępił prawicowy konserwatyzm i lojalizm wobec zaborcy. Jako człowiek bardzo wrażliwy społecznie swoją działalność i uwagę poświęcał głównie kwestiom poprawy warunków życia robotników i walki z ubóstwem.
Przed I Wojną Światową doprowadził do znacznego zbliżenia Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej z Polską Partią Socjalistyczną – Frakcją Rewolucyjną Józefa Piłsudskiego. Podobnie, jak Piłsudski uważał, że „wszystkie siły narodu polskiego powinny zwrócić się przeciw caratowi rosyjskiemu, który jest nieprzejednanym i okrutnym gnębicielem ogromnej większości naszego narodu”. Podczas I Wojny Światowej przez pewien czas nosił mundur strzelecki. Potem wrócił do polityki – tym razem do walki o niepodległe państwo polskie. W sprawie niepodległości nie miały dla niego znaczenia podziały partyjne ani polityczne. We wrześniu 1918 r. skierował do parlamentu austriackiego uzgodniony z prawicową Narodową Demokracją wniosek o przywrócenie niezawisłego państwa polskiego w obrębie trzech zaborów i z dostępem do morza. Przyczyniło się to do umiędzynarodowienia sprawy polskiej i poprzedziło nasz udział w konferencji pokojowej w Paryżu.

W październiku 1918 r. Daszyński współtworzył zalążek państwowości polskiej – Polską Komisję Likwidacyjną, a w nocy z 6 na 7 listopada 1918 r. został premierem świeżo utworzonego Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej. Manifest tego rządu z 7 listopada 1918 r. wygłoszony przez Daszyńskiego był świadectwem wielkiej troski o sprawiedliwość społeczną i postęp w granicach odradzającego się państwa. Zapewniał bezpłatną i – co nie mniej ważne – świecką naukę, ośmiogodzinny dzień pracy w przemyśle i handlu, powszechne prawo wyborcze i pełne równouprawnienie obywateli, a nawet udział pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwami (dziś to jeden z przepisów Kodeksu pracy).
Manifest Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej z 7 listopada 1918 r., pierwszego legalnie działającego ośrodka władzy o pewnej sile politycznej, bezspornie zasługuje na to, aby rocznicę jego ogłoszenia świętować jak ogłoszenie niepodległości. Pamiętajmy, że 11 listopada stał się świętem państwowym dopiero w 1937 r. i nie był to owoc zgody narodowej, lecz element kultu Józefa Piłsudskiego. Należy też pamiętać, że władze PRL-u celowo nie przypisywały dacie 7 listopada większego znaczenia, bo tradycyjnie było to święto lewicy patriotycznej, która miała duży udział w walce o niepodległość. „To nie kto inny, a właśnie Ignacy Daszyński, polski socjalista, utworzył 7 listopada 1918 pierwszy po odzyskaniu niepodległości rząd” – przypominał zasługi polityka prof. Ludwik Malinowski.

14 listopada 1918 r. Józef Piłsudski powierzył mu misję sformowania rządu, ale największą sławę polityczną przyniosła mu rola posła Sejmu Ustawodawczego. Piastował też stanowiska marszałka i wicemarszałka Sejmu. Nadal wygłaszał znakomite przemówienia i pisał dużo tekstów odbijających się szerokim echem. Jak wcześniej w zaborze austriackim, tak i w niepodległej Polsce walczył o poprawę losu najbiedniejszych. Tuż przed śmiercią przyznał: „Pracowałem całe życie z robotnikami. Im zawdzięczam, że moja praca nie poszła na marne”. Krytykował brak odważnych reform socjalnych ze strony rządu. Ubolewał nad analfabetyzmem i nędzą swoich współobywateli, którym II Rzeczpospolita nie przyniosła obiecanego wyzwolenia. Daszyński uważał, że aby obywatele i obywatelki mogli korzystać z przyznanych im wolności i praw politycznych, należy zagwarantować im elementarne prawa ekonomiczne i godną płacę. Te poglądy są wciąż aktualne w III Rzeczypospolitej, która wprawdzie przyniosła wolności demokratyczne, ale i wykluczenie ekonomiczne dla znacznej części społeczeństwa.
Ignacy Daszyński twardo występował przeciwko klerykalizacji życia publicznego, ale nie przeciw religii, która była i jest ważna dla wielu Polaków. „A jednak nie bawiłem się nigdy w zwalczanie religii jako potrzeby umysłu ludzkiego. Nigdy też religii mas ludzkich nie lekceważyłem, a nie mając ładnych talentów na reformatora religijnego, robiłem swoją rzecz, zachowując ścisłą rezerwę wobec Kościoła. Dopiero kiedy nas biskupi i księża zaczęli zwalczać w dziki sposób, broniliśmy się jak umieli”. Opowiadał się przeciwko wygłaszaniu przez księży kazań politycznych, pisząc: „ksiądz politykujący miesza ciągle rzeczy ziemskie z niebieskimi lub piekielnymi, widzi wszędzie »masonów« czy diabłów, każe się modlić tam, gdzie działać trzeba, każe być pokornym, gdzie trzeba być opozycyjnym, a zawsze i wszędzie zasłania swoją ziemską, często marną osobę Panem Bogiem, przez co staje się gorszym bluźniercą niż największy niedowiarek”.
Ignacy Daszyński konsekwentnie opowiadał się za polskim patriotyzmem, zwalczając nacjonalizm i faszyzm jako jego zaprzeczenie. Dostrzegał w nich wielkie zagrożenie dla spójności Rzeczypospolitej. Po morderstwie prezydenta Gabriela Narutowicza powiedział w Sejmie: „Wasz faszyzm albo zginie w Polsce, rozbije głowę o demokrację albo Polska zapłonie wojną domową”. Nie bez racji powtarzał, że „nacjonalizm jest jak narkoza, która oszałamia tłumy” – widział w niej przyczynę wszelkich wojen. Po jego śmierci okazało się, że to właśnie szalejące nacjonalizmy były przyczyną wybuchu II Wojny Światowej.

Ten „kościsty starzec o wciąż płomiennym wejrzeniu oczu” (za Catem-Mackiewiczem) dużo uwagi poświęcał prawom kobiet, które w II Rzeczypospolitej, podobnie jak i w III Rzeczypospolitej, padały ofiarą dyskryminacji. Pisał: „Nie umiem sobie nawet wyobrazić tego, co będzie z życiem ludzkości, jeżeli połowa jej – kobiety wejdą naprawdę w to życie z wolą świadomą, z siłą odpowiadającą nie tylko swej liczbie, lecz i walorom kobiecym, silniejszym pod pewnym względem od męskich. Dzisiejsze doświadczenia niczego jeszcze nam powiedzieć nie mogą, bo dotychczas kobiety odgrywają – pomimo swych praw – niezwykle skromną rolę w życiu gminy czy państwa. Jest to śpiące jeszcze wojsko, które nie wyszło do walki. Co będzie, gdy połowa ludzkości się zbudzi i zacznie działać, tego nikt przewidzieć nie może”. Te słowa są szczególnie aktualne w kontekście kobiecych protestów odbywających się na terenie całego kraju od ponad roku. Ignacy Daszyński nie bez powodu nazywał kobiety „wojskiem”, zdając sobie sprawę z ich siły w kontekście walki o prawa polityczne, społeczne i ekonomiczne.
Współcześni historyczni narratorzy i politycy lubią łączyć przedwojenną lewicę patriotyczną – PPS i Daszyńskiego – z bolszewizmem. Jest to niesłuszne i kłamliwe w kontekście faktu, że podczas wojny polsko-bolszewickiej Daszyński zasiadał w Radzie Obrony Państwa,. Następnie był wiceprzewodniczącym w Rządzie Obrony Narodowej. Błędny rycerz polskiego parlamentaryzmu – Ignacy Daszyński – tak wyrażał się na temat władzy bolszewickiej: „dyktatura proletariatu jest w Rosji bolszewickiej od początku rządem gwałtu i przemocy mniejszości nad większością. Mniejszość rządząca nie wynosi nawet pół procenta ludności i utrzymuje się przy władzy przez tak okrutną i krwawą przemoc, że żadne inne cywilizowane społeczeństwo podobnie dzikiej tyranii nie zniosłoby”.

Wierząc, że „kolega socjalista” Józef Piłsudski zaprowadzi odpowiednie reformy socjalne i uzdrowi polską politykę, opowiedział się po stronie zwolenników przewrotu majowego i sanacji. Jednakże bardzo szybko spotkało go rozczarowanie, dlatego twardo występował przeciwko obozowi sanacyjnemu. Nie pozwolił na otwarcie Sejmu pod bagnetami. Nie doczekał się ani reform socjalnych, ani demokratyzacji życia politycznego, w związku z czym PPS przystąpił do Centrolewu, czyli opozycji wobec obozu sanacyjnego. Ignacy Daszyński w odróżnieniu od swojego przyjaciela z walk o niepodległość – Józefa Piłsudskiego – pozostał wierny swoim ideałom lewicowym, tj. sprawiedliwości społecznej i demokracji. „Doczekał się niepodległości, reszta jego ideałów urzeczywistniona nie została” – pisała Maria Dąbrowska.
Długa choroba wyłączyła go w dużej mierze z działalności politycznej. Zmarł w szpitalu w Bystrej w 1936 r.
Daszyński łączył w swojej działalności to, co jest szczególnie ważne, czyli sprawiedliwość społeczną, demokrację i patriotyzm. Potrafił słowem porywać i inspirować tłumy do działania. Pisał w swoich pamiętnikach: „Słowo jest wyrazem ducha więcej niż czyn. Czynowi daje dopiero słowo to, co się nazywa ideologią i co jest czynu motywem, oświetleniem i celem”.

Stanowczo sprzeciwiamy się próbom wymazywania Ignacego Daszyńskiego i innych bohaterów lewicy patriotycznej z przestrzeni publicznej. Wykorzystywanie „dekomunizacji” do walki politycznej i usuwania z historii lewicy przez pewne środowiska to nie pierwsza próba umniejszenia zasług polskiej lewicy patriotycznej. Próbowali to robić wcześniej też komuniści, zarówno w okresie PRL-u, jak i w okresie międzywojennym, a także skrajna prawica.


Źródło
Opublikowano: 2017-11-07 10:00:00

Język neoliberalizmu. Filozofia, polityka i media – Wydawnictwo UMK

Moja książka o języku neoliberalizmu jest już do kupienia na stronie wydawnictwa (http://wydawnictwo.umk.pl/…/jezyk-neoliberalizmu-filozofia-…). W ramach zachęty wklejam fragment z przedmowy Rafała Wosia. Jak łatwo zauważyć, nie jest to typowy wstęp do książki akademickiej. Niektórzy mogą kręcić nosem, mnie się podoba. Bo w pewnym sensie oddaje styl książki. Ona jest oczywiście pod wieloma względami akademicka (precyzyjne definicje podstawowych terminów, jasno wyłożone założenia teoretyczne, porządne przypisy itp.), ale pod innymi starałem się, aby była „do ludzi”. Stąd jest kilka nawiązań literackich (od Steinbecka, przez Asimova, po Pratchetta), trochę luźnego języka tam, gdzie uznałem, że to nie zaszkodzi, kilka obrazowych porównań itp. Oto przedmowa Wosia:

Słynny facecjonista z początków XX wieku, Franc Fiszer tłumaczył kiedyś, na czym polega teoria względności. Klarował to w swoim nieco figlarnym stylu mniej więcej tak: „Proszę sobie wyobrazić, że wkładami szanowny Pan nos do d… I Pan ma nos w d… I ja mam nos w d…Ale to wcale nie jest to samo”.

Przypomniała mi się ta dykteryjka, gdy czytałem świetną książkę Tomasza Szymona Markiewki. Toruński filozof pokazuje w niej przecież, że w debacie politycznej i ekonomicznej ostatnich trzydziestu lat zaszło coś bardzo podobnego. W epoce neoliberalizmu niemal wszyscy aktorzy debaty publicznej powoływali się na wolność. Tylko że to wcale nie była ta sama wolność, za którą lud Paryża między1789 a 1871 rokiem szedł parę razy na barykady. Nie była to też wolność, której domagali się czarni mieszkańcy USA w dobie ostrej walki o prawa obywatelskie w latach 60. XX wieku. I tu wolność, i tam wolność. A jednak coś zupełnie innego.

Ambicją Markiewki było napisanie książki o języku neoliberalizmu. A konkretnie o tym, jak jego zwolennicy przepisali po swojemu znaczenie fundamentalnych kategorii debaty politycznej, takich jak „wolność”. Zadanie nie było łatwe. Wydaje się bowiem, że jeszcze w połowie XX wieku wolność znaczyła w rozwiniętych społeczeństwach zachodnich coś zupełnie innego niż dziś. Była ona żelaznym punktem w słowniku większości ruchów socjalistycznych i progresywnych. Oznaczała wyzwolenie od przemocy ekonomicznej, która jest warunkiem dalszej emancypacji w kierunku odzyskania człowieczeństwa przez każdą ludzką istotę. To właśnie o wolność wadziły się z kapitalizmem ówczesne postępowe ruchy społeczne.

W drugiej połowie XX wieku neoliberałowie zdołali jednak ten stan rzeczy odwrócić. Zbudowali własne rozumienie pojęcia wolności. Sprawili, że jego znaczenie zaczęło zgadzać się z interesem najbardziej zaradnych albo uprzywilejowanych klas społecznych. Nie stało się to oczywiście w jednej chwili. Ojcowie neoliberalnego kościoła mieli na to cały okres powojenny i umieli świetnie rozegrać swoje karty. Wskazując na prawdziwe lub wyimaginowane słabości państwa dobrobytu. I używając straszaków z przeszłości (III Rzesza, faszystowskie Włochy) oraz współczesności (Związek Radziecki, Chiny Ludowe). A także rozbudzając aspiracje dawnych mas pracujących do tego, by wyrosnąć ze swojej klasy społecznej. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Ostatecznie bowiem nowe rozumienie wolności przyjęła nawet spora część beneficjentów rozbudowy zachodniego państwa dobrobytu. Często wbrew swojemu interesowi klasowemu. Ale w końcu się udało. A Reagan i Thatcher stali się na pewnym etapie bożyszczami części klas wyzyskiwanych. Mało tego. Stopniowo „prozą neoliberalizmu” zaczęła mówić nawet zachodnioeuropejska lewica. Od Clintona w Ameryce, po Schrödera w Niemczech. Neoliberalizm wygrał swoją wojnę o język. A wolność zyskała znaczenie, które dominuje w debacie publicznej do dziś. Jest ona prawem do maksymalizacji własnej indywidualnej korzyści. Świat zamienił się w dziwaczny wyścig, w którym na linii startu stają zawodowcy, dzieci i niepełnosprawni. A oglądający to widowisko utwierdzają się w przekonaniu, że przecież wszyscy maja tu takie same szanse. I gdybyśmy zaczęli ingerować w ten wyścig, uderzymy w wolność naszych biegaczy.

Ta część opowieści o językowym triumfie neoliberalizmu nie jest nowa. Została on już w ostatnich latach dobrze opisana przez najróżniejszych autorów. Zrobili to m.in. Philip Mirowski czy Daniel Stedman Jones. Powstały nawet prace opisujące, jaką rolę w tym ustanowieniu neoliberalnej hegemonii odegrało stworzenie tzw. ekonomicznej Nagrody Nobla. W naturalny sposób były to jednak historie koncentrujące się na krajach bogatego centrum. A co z peryferiami? Przecież i tutaj neoliberalizm zwyciężył bezapelacyjnie. Może nawet jeszcze bardziej niż na Zachodzie. Takich prac na polskim rynku jest wciąż mało. Tym bardziej cieszy, że Tomasz S. Markiewka polskiej perspektywy nie pominął. Przedmiotem jego analizy stał się język polskiej publicystyki. Filozof przywołał teksty decydentów ekonomicznych(Leszek Balcerowicz) oraz wpływowych komentatorów(Tomasz Wróblewski, Wojciech Maziarski). Dla podkreślenia efektu mógłby jeszcze dorzucić trochę „pozornej opozycji” (Jerzy Hausner).Byłoby mocniej, a teza uzyskałaby jeszcze dodatkowe wsparcie. Markiewce udało się jednak w ostatecznym rozrachunku dowieść prawdziwości słynnego cytatu z Keynesa, głoszącego, że wszyscy ci praktyczni ludzie zajmujący się polityką służą jakiemuś „dawno zmarłemu ekonomiście”. Nawet jeśli uważają, że są w swych sądach i ocenach zupełnie niezależni.

Język neoliberalizmu. Filozofia, polityka i media – Wydawnictwo UMK

Tomasz Szymon Markiewka. Czy osoba biedna i zadłużona jest równie wolna jak miliarder? Czym jest przedsiębiorczość? Cechą szczególnie uzdolnionych bądź pracowitych osób czy też raczej właściwością dobrze zorganizowanych społeczeństw? Jak powstaje wolny…

Źródło
Opublikowano: 2017-11-06 18:25:18

Zapraszamy Was serdecznie na Dni Wzajemnego Szacunku 2017 / Days of Mutual Respe

Razem Wrocław:



Zapraszamy Was serdecznie na Dni Wzajemnego Szacunku 2017 / Days of Mutual Respect 2017, organizowane przez Fundacja Bente Kahan oraz Centrum Kultury i Edukacji Żydowskiej w Synagodze Pod Białym Bocianem. W ramach wydarzenia odbędzie się Marsz Wzajemnego Szacunku / March of Mutual Respect 2017 w dniu 9 listopada o godzinie 19:00, na dziedzińcu Synagogi Pod Białym Bocianem, ul. Włodkowica 5a.

Dni Wzajemnego Szacunku organizowane są w celu zachowania pamięci o eskalacji przemocy wobec społeczności żydowskiej w Niemczech i Austrii w nocy z 9 na 10 listopada 1938r. We Wrocławiu Spalona została Nowa Synagoga.

Wydawało by się, że te czasy mamy za sobą, tymczasem w listopadzie 2015 roku na Rynku we Wrocławiu spalono kukłę Żyda. Również w listopadzie, w 2016r., Jacek M., były ksiądz, nawoływał do nienawiści wobec Żydów i Ukraińców. Za czyn ten do tej pory nie odpowiedział, gdyż o wycofanie oskarżenia zawnioskowała prokuratura krajowa pod kierownictwem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Ze strony polityków partii rządzącej płyną słowa pełne nienawiści wobec uchodźców. Żyjemy więc w czasach, gdy krzewienie wzajemnego szacunku, tolerancji oraz zrozumienia jest potrzebne i niezbędne.

Źródło
Opublikowano: 2017-11-03 20:28:51

Ciągnące się od lat 90. afery reprywatyzacyjne są najlepszym podsumowaniem polsk

Ciągnące się od lat 90. afery reprywatyzacyjne są najlepszym podsumowaniem polskiej transformacji: święte prawo własności, nawet zdobytej oszustwem, zawsze wygra z prawami człowieka. Efekty dzikiej reprywatyzacji odczuwamy wszyscy. Absurdalnie wysokie czynsze, trudności w wynajęciu przyzwoitego lokum na dłuższy okres a w najgorszym wypadku — eksmisja na bruk, sprzedaż mieszkań wraz z lokatorami i zaciskająca się pętla kredytu hipotecznego. Tak właśnie kończy się tolerowanie przez państwo rabunku zasobów mieszkaniowych i brak jakiejkolwiek polityki mieszkaniowej.

Razem gorąco wspiera stowarzyszenie Miasto Wspólne, które tropi nielegalne przejęcia kamienic w Krakowie. W ramach Społeczny audyt reprywatyzacji nasi społeczni partnerzy ujawniają oszustwa związane z wyłudzaniem przedwojennych kamienic, za które ich właściciele otrzymali już odszkodowania i które powinny być własnością Skarbu Państwa.

Obóz rządzący przygotował projekt ustawy reprywatyzacyjnej, która powinna była powstać już wiele lat temu — ma on jednak wiele wad i wyjmuje spod kontroli nielegalne zwroty na rzecz Kościoła Katolickiego. Czy takiej naprawy chcecie? Krzywdy i oszustwa dzikiej reprywatyzacji naprawić może tylko sprawiedliwe prawo, które opiera się na całkowitej równości!
Bez żadnych wyjątków.


Źródło
Opublikowano: 2017-11-02 17:19:20

Miłość w czasach miesięcznic. Żona senatora Waldemara Bonkowskiego z PiS: Zależy mi, by Jarosław Kaczyński to przeczytał. Nareszcie dowie się prawdy

Łukasz Najder:

pan senator Waldemar Bonkowski, PiS

"Waldek zamachnął się, chciał ją (siostrę swojej żony – dop. mój) uderzyć z otwartej dłoni w twarz. Uchyliła się. Chwilę później uciekała przed nim dookoła stołu. Ona drobna, on zwalisty, a stół długi, zastawiony gęsto rybami, pieczonym, sałatkami. Siedzieliśmy, jakby nas zamroziło, w końcu mąż kuzynki mówi: „Ela, idziemy”. Po chwili mąż Basi: „Wychodzimy”.

Musiało to rozjuszyć Waldka, bo krzyknął: „Kurwa, ja was tu wszystkich zaraz wyprowadzę”. A po chwili wbiegł z pistoletem w ręku.

Czułam się, jakbym była w środku filmu. Gdy przystawił Basi do serca pistolet, moja 76-letnia mama rzuciła się w jej stronę. „Zabij mnie zamiast niej” – prosiła. Wtedy Waldek przyłożył pistolet do mojego bratanka, 17-letniego Kuby. Ojciec zasłonił syna".

[…]

"Koledzy z Senatu: – Siedzi daleko od mównicy, w przedostatnim rzędzie, może dlatego lubi pokrzyczeć z ławki. Merytorycznie się nie wypowiada, jak zabierze głos, niezależnie, czy debata dotyczy organizacji pozarządowych, czy trybunału, ma wyuczonych parę frazesów: „Złodzieje, mordercy, bandyci z Platformy oraz uzdrowiciele świata z PiS”.

[…]

"Na pięćdziesiątkę zaprosił ponad 200 osób, przyjechało ze 180, oczywiście góra PiS-u nawaliła, był tylko Jacek Kurski i nieżyjący już ksiądz Jankowski. Waldek ogłosił, napisała też o tym lokalna gazeta, że zamiast prezentów chciałby, by goście wrzucali pieniądze do puszki, która zostanie przekazana hospicjum w Kościerzynie. Zebrała się spora suma, ale on nigdy jej nie przekazał. Okazało się, że nie mamy czym zapłacić za katering, więc puszka poszła na jedzenie dla gości".

[…]

"– A dlaczego przestał być radnym?

– Za pierwszych rządów PiS-u został prezesem spółki Bielnik koło Elbląga, która należała do koncernu Energa. Tam naobrażał ludzi i kantował na paliwie".

[…]

"Było tak. W 2004 roku podzieliliśmy gospodarstwo na dwa mniejsze, aby otrzymywać wyższe dopłaty".

[…]

"[…] w najbardziej kaszubskim z okręgów wyborczych dostał ponad 60 tys. głosów. W Sierakowicach, gminie o jednym z najwyższych wskaźników dzietności, głosowało na niego 58 procent wyborców".

[…]

"[…] po wizycie prezydenta Turcji Recepa Erdogana w Senacie, pisze na Facebooku: „Państwo polskie powinno rozważyć wariant turecki, by raz na zawsze oczyścić Polskę z targowiczan i wszelkiej maści popłuczyn po PRL-u oraz obecnych puczystów”.

Miesiąc wcześniej, 21 września, posiedzenie Senatu, dyskusja o uchodźcach. – Brud, brud, brud! – zabiera głos Bonkowski. – A nawet powiem kolokwialnie: syf, kiła i malaria. Tych ludzi nie da się ucywilizować!

Lipiec, debata o Sądzie Najwyższym: – Tam chodzą stare upiory bolszewickie, ubeckie wdowy i pożyteczni idioci – to o uczestnikach protestów w obronie sądów."

[…]

Janusz Śniadek, od 2016 r. szef PiS na Pomorzu:

"Nawet jeśli pan senator gorszy „elity”, to wyraża poglądy swojego elektoratu. Mówi językiem części Polaków, którzy też zasługują na szacunek, i to ubogaca PiS".

Miłość w czasach miesięcznic. Żona senatora Waldemara Bonkowskiego z PiS: Zależy mi, by Jarosław Kaczyński to przeczytał. Nareszcie dowie się prawdy

Mąż ostrzegł mnie, bym nie próbowała o tym pisać do prezesa Jarosława, bo on i tak o wszystkim wie. Najbardziej bał się właśnie tego – mówi żona senatora Waldemara Bonkowskiego z PiS.

Źródło
Opublikowano: 2017-10-30 12:49:55

Kuria eksmituje! Pikieta lokatorska


Zachęcamy do udziału w dzisiejszej pikiecie Kuria eksmituje! Pikieta lokatorska w obronie lokatorów z ulicy Zielonej organizowanej przez Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów.

Rodzina, która mieszka przy ulicy Zielonej jest zadłużona u kurii rzymsko-katolickiej na kilkanaście tysięcy złotych (jak możemy przeczytać na stronie WSL: "zadłużenie jest spowodowane utratą pracy, niskimi zarobkami oraz chorobą nowo narodzonego dziecka"). Dotychczasowe rozmowy nie przyniosły rezultatu – lokatorom w tej chwili grozi eksmisja na bruk, w dodatku Kościół zażądał także wpłaty pieniędzy za "bezumowne korzystanie z lokalu" [1].

To nie pierwszy raz, gdy oficjalna doktryna kościoła rzymsko-katolickiego ma się nijak do realnych działań tej instytucji. Działając w ten sposób poznańska kuria pokazuje, że bliższa jest jej logika neoliberalnego kapitalizmu, w której to zyski są ważniejsze od interesu społecznego.

Najpierw ludzie, potem zyski!

[1] Więcej informacji na temat tej sprawy: http://wyborcza.pl/7,87648,22458482,kuria-poznanska-eksmitu…

Źródło
Opublikowano: 2017-10-14 09:50:52

Dość „masakrowania”

Piotr Ikonowicz:

Dość „masakrowania”

Jestem pełnym wigoru polemistą, ale wierzcie mi, moim celem nie jest nikogo „zaorać”, „wdeptać w glebę”, „zmasakrować” itp. Chodzi mi o to, by odbiorcy debaty przychylili się do głoszonych przeze mnie poglądów. Bo do swoich poglądów jestem bardzo przywiązany. Używanie takich pełnych przemocy określeń to odwoływanie się raczej do emocji niż rozumu. Sprowadzając debatę publiczną do agresywnych połajanek, politycy, dziennikarze, a nawet ludzie nauki abdykują, jako inteligenci i robią krzywdę tym wszystkim, którym powinni służyć, pomagać zrozumieć świat.
Bo jeżeli PiS-owiec czy młokos biegający z narodową flagą w opasce NSZ czy ONR jest faszystą to, kim u diaska był Adolf Hitler i jego zbrodnicze hordy? Jeżeli łagodny socjaldemokrata Adrian Zandberg jest pogrobowcem Stalina i lewakiem, to kim był Beria i jego NKWD-owscy siepacze? Słowa tracą sens, gdy się ich nadużywa lub używa nieprecyzyjnie, gdy się razi słowami niczym maczugą. Służą wyłącznie do walki a nie do porozumiewania się.
Oczywiście takie zejście z normalnego poziomu dyskusji na szczebel magla, walki w klatce, ustawki kibiców dopuszcza do debaty osoby, które nie posiadają żadnych kwalifikacji intelektualnych by w niej uczestniczyć. A tak, niewiele brakuje abyśmy zaczęli już tylko obnażać kły, warczeć, pochrząkiwać i tupać zamiast mówić.
Brak wulgaryzmów, określeń brutalnych nie oznacza wcale, że mamy się wszyscy wyrzec słusznego gniewu. Ale o ileż lepiej brzmi kwestia wypowiadana przez grającego oficera Zbigniewa Zapasiewicza w filmie „CK. Dezerterzy”: „ W słowniku ludzi kulturalnych brak słów dość obelżywych na określenie pańskiego zachowania”… Czy przypomniana przez jednego z ostatnich dżentelmenów prawicy, Ludwika Dorna używane przez brytyjskich parlamentarzystów wyrażenie: „kolega ostrożnie gospodaruje prawdą”, zamiast potocznego „pan kłamie”.
Wiele razy przegrywałem debaty, gdy mnie poniosło i odnosiłem sukces, gdy udawało mi się osadzić oponenta w sposób, który określa się, jako „uprzedzającą grzeczność”. A więc nawet z punktu widzenia skuteczności, publiczność wciąż na szczęście premiuje kulturę i opanowanie a niekoniecznie chamstwo.
Sprawą, która budzi ostatnio najwięcej bodaj emocji jest sprawa muzułmańskich uchodźców. Strach jest znakomitą pożywką dla agresji, a wielu polityków prawicy i nie tylko uznało za stosowane trochę na tym strachu zarobić. Zwolennicy humanizmu, postawy otwartej na inne kultury często niestety prowadzą swe krucjaty na rzecz przyjmowania uchodźców w sposób daleki od umiarkowanego czy parlamentarnego, nazywając swych oponentów naziolami, rasistami, drechami itp. Efektem jest w takich przypadkach jak zwykle nie tylko brak porozumienia, ale i brak dialogu, autentycznej wymiany myśli i argumentów, które tak łatwo zastąpić inwektywami.
Ostatnio między dwiema uczestniczkami Ruchu Sprawiedliwości Społecznej doszło do starcia słownego wokół ukraińskiej imigracji. Kiedy jedna zwróciła uwagę na to, że przybysze ze Wschodu podejmują pracę w Polsce za o wiele mniejsze wynagrodzenie niż to, na które godzą się Polacy, została określona, jako rasistka i ksenofobka. Problem dumpingu socjalnego ze strony imigrantów zarobkowych ma długą historię i lewica słabo sobie z nim radzi. W tym wypadku, bowiem obrona żywotnych interesów ludzi pracy łączy się czy może łączyć z tzw. patriotyzmem ekonomicznym, który przybiera formy wręcz nacjonalistyczne. Jak choćby słynne wymierzone w polską imigrację hasło „ Praca dla Brytyjczyków?” W cytowanym sporze obie kobiety miały, więc po części rację. Jedna, bo problem zastępowania polskich pracowników tańszą siłą roboczą ze Wschodu nie jest wcale błahy ani wydumany. Druga, bo przy okazji takich konfliktów łatwo o postawy ksenofobiczne o złamanie lewicowej zasady międzynarodowej solidarności ludzi pracy. Wyjściem, wcale niełatwym jest walka o to by pracownicy zagraniczni mogli podejmować zatrudnienie na takich samych warunkach jak Polki i Polacy. Jaskółka, która wprawdzie nie czyni wiosny jest działalność Witalija Machinko, który organizuje napływających z Ukrainy pracowników w związek zawodowy.
Inny konflikt, gdzie racje nie są oczywiste a spór o prawa pracownicze miesza się ze sporem o świecki charakter państwa jest handel w niedzielę. Zwolennicy zakazu handlu, do których zalicza się zdecydowana większość najbardziej zainteresowanych, pracowników tego sektora argumentują, że niedziela to dzień wolny tak od pracy jak i od zajęć szkolnych, co sprawia, że jedynie tego dnia rodzina może być razem. Przeciwnicy, obok postawy „pro-konsumenckiej” uważają, że taki przepis to nieuprawnione ustępstwo na rzecz Kościoła i złamanie zasady państwa świeckiego. Człowiek lewicy staje oto przed dylematem, czy poprzeć zakaz i domagających się go pracowników czy przeciwstawić się takiemu „klerykalnemu” prawu i wylądować w obozie liberalnym, który prawa konsumenta przedkłada nad prawa pracownicze. I znów obie strony konfliktu często w łonie samej lewicy nie przebierają w słowach.
Piotr Skwieciński, jeden z nielicznych prawdziwych inteligentów pośród dużej rzeszy prawicowych propagandystów zauważa słusznie, że brak głębszej refleksji nad przyczynami słabej integracji muzułmańskich przybyszów do Europy wynika z przyjętego przez całą zachodnią elitę, przeświadczenia, że model, według którego rozwijają się społeczeństwa zachodnioeuropejskie jest nie tylko słuszny i dobry, ale też naturalny, bezalternatywny i uniwersalny. Z tym stwierdzeniem, jako socjalista i człowiek lewicy zgadzam się jak najbardziej. Pretensje do uniwersalizmu zachodniej kultury były przecież najważniejszym uzasadnieniem kolonialnych podbojów i kolonialnego wyzysku. Sęk w tym, że Skwieciński używa tego argumentu, jako koronnego dla przekonania, że nie należy muzułmanów wpuszczać do Europy. Autor tym razem nie bierze pod uwagę społecznych przyczyn braku integracji, koncentrując się na religijnych i kulturowych. A przecież na tych samych przedmieściach Paryża gdzie dziś są getta muzułmańskiej diaspory, sto lat temu gnieździła się rdzenna francuska biedota, która była równie mało zintegrowana jak obecnie Arabowie.
Jest też dla oczywiste, że przyjmowanie kultury i religii kraju, do którego się migruje nie jest rzeczą konieczną ani potrzebną, aby stać się użytecznym członkiem jakiegoś społeczeństwa i pożądanym sąsiadem. Wymaga to jednak dobrej woli obu stron, miejscowych i przyjezdnych. Bo te obecne argumenty brzmią tak jak gdyby ci ludzie sami się skazywali na izolację bez żadnej winy ze strony mieszkańców ich nowej, przybranej ojczyzny. Może właśnie ów europocentryczny punkt widzenia sprawia, że miejscowi odwracają się plecami do przybyszów tylko, dlatego, że nie starają się oni do nich upodobnić. W przypadku Polski istnieje jeden ważki argument za nie otwieraniem naszego kraju przed uchodźcami z krajów muzułmańskich. Nie, dlatego, żeby z ich strony coś nam groziło, ale właśnie, dlatego, że przybysze mogliby być narażeni na wynikająca ze strachu, ignorancji i zwykłego szczucia na agresję a nawet fizyczne ataki ze strony naszych rodaków. To wstydliwe, ale staliśmy się społeczeństwem o wiele bardziej podatnym na uprzedzenia rasowe i postawy wrogości wobec obcych niż nasi zachodni sąsiedzi.
Wróćmy jednak do tezy zasadniczej o nie uniwersalnym charakterze zachodniej kultury. Zgadzając się z nią możemy też stwierdzić, że nie mamy jej prawa narzucać innym. Czy zatem zarzut nie integrowania się polegającego na dążeniu do utraty własnej tożsamości na rzecz tożsamości kraju osiedlenia jest uprawnione? Czy to jednak znaczy, że ludzie wyznający różne religie i należący do różnych kręgów kulturowych nie mogą żyć obok siebie w pokoju a nawet zgodzie? Oczywiście, że nie. Zanim USA i jego sojusznicy, w tym Polska, zniszczyły kila państw muzułmańskich w wielu krajach europejskich te społeczności współistniały pokojowo. A na ich styku powstawało wiele intersujących zjawisk kulturowych. Dopiero pojawienie się Państwa Islamskiego i nasilenie ataków terrorystycznych sprawiło, że popularne stały się poglądy mówiące o konieczności oddzielenia ludzi z różnych kręgów kulturowych. A to jest przecież dążenie islamskich fanatyków. Oddzielenie wyznawców Allacha od niewiernych. Cała, więc anty islamska i anty muzułmańska nagonka i histeria to wielkie zwycięstwo islamskiego ciemnogrodu, któremu wtóruje ciemnogród europejski.
Współistnienie nie oznacza oczywiście pełnej wzajemnej akceptacji postaw i wartości. Bo jak słusznie zauważył Leszek Kołakowski akceptacja wartości sprzecznych z moimi oznacza, że moich własnych wartości się wyrzekam. A do tego przecież nikt rozsądny nie nawołuje. Kiedy jednak wojnę, zderzenie cywilizacji zastąpi dialog i pokojowe współistnienie pojawi się miejsce na wzajemne kompromisy i ułożenie stosunków. A obawa, że islam nas zaleje jest chyba tylko niezbyt uzasadnionym przypuszczeniem, że jest on bardziej atrakcyjny niż chrześcijaństwo czy coraz popularniejsza na naszym kontynencie bezwyznaniowość. Wiele krajów muzułmańskich zanim zaczęto je niszczyć, bombardować przechodziły już proces sekularyzacji. Wystarczy porównać jak nosiły się kobiety w Damaszku czy Kabulu zanim rozpoczęto słynną wojnę z terroryzmem. Jest, więc szansa granicząca z pewnością, że dla młodych pokoleń imigrantów zachodnia, świecka kultura wolna od ograniczeń obyczajowych i religijnych okaże się atrakcyjniejsza od tej przywiezionej. Warunkiem jest jednak integracja społeczna, ekonomiczna imigrantów. A ta zależy od państw, które imigrantów przyjmą. Bo to nie tylko gest, ale i wielka odpowiedzialność.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2017-10-12 08:44:33

kilka dni temu Cezary Pazura powiedział w studio TVP Info, że:

Łukasz Najder:

kilka dni temu Cezary Pazura powiedział w studio TVP Info, że:

"Może jestem staroświecki, a przede wszystkim katolik. Aborcja nie jest nam po drodze. Nijak.”,

ja z kolei odpowiedziałem na to w ten sposób:

"pamiętaj, jeśli masz trzecią żonę – i jest ona od ciebie młodsza o ponad 20 lat – imprezowałeś i miziałeś się z gangsterami, a jedną z ostatnich twoich fuch były występy kabaretowe w ramach zorganizowanego naciągania emerytów na kosztowne garnki, to znaczy, że jesteś, kurna, STAROŚWIECKI"

a co wyprodukował z tego piękny prawicowy umysł atencyjnego pluszaka? poniżej. tylko prawda jest ciekawa, pamiętajmy.


Źródło
Opublikowano: 2017-10-07 18:40:49

Zakaz handlu w co drugą niedzielę?’Przyzwyczajenie do tego pracowników i konsumentów będzie trudne’

Fundacja Kaleckiego:

"Ograniczenie handlu w niedzielę zakłada, że pewne sposoby spędzania czasu – poświęcenie czasu na rodzinę, znajomych, pójście do kina czy muzeum, pójście do kościoła – są po prostu bardziej wartościowe niż zakupy".

Najnowsze propozycje rządu w zakresie regulacji niedzielnej pracy w sklepach analizuje w wywiadzie udzielonemu Gazeta Wyborcza Karol Muszyński, członek zarządu Fundacji. Zachęcamy do lektury.

Zakaz handlu w co drugą niedzielę?’Przyzwyczajenie do tego pracowników i konsumentów będzie trudne’

Pomysł wprowadzenia ograniczeń handlu w niedziele wzbudza ogromne emocje. O argumenty 'za' i 'przeciw' pytamy Karola Muszyńskiego z think tanku Fundacja Kaleckiego

Źródło
Opublikowano: 2017-10-05 11:14:56

Oświadczenie w kwestii zakazu handlu w niedzielę

Piotr Ikonowicz:

Oświadczenie w kwestii zakazu handlu w niedzielę

Ja, pracownik zmianowy zakładu pracującego w ruchu ciągłym, pracujący także w niedziele i święta, oświadczam, że w pełni popieram zakaz handlu w każdą niedzielę i że uważam to za dobry choć jedynie pierwszy krok w kierunku uwalniania ludzi z kieratu.
Wszystkim moim kolego (a tym co się poczuwają – towarzyszom) pracownikom najemnym życzę, żeby wszystkie soboty i niedziele mieli wolne i nigdy nie musieli pracować na zmiany, szczególnie nocne.
To że ja muszę tak pracować nie oznacza, że mam być jak pies ogrodnika i nie dawać innym prawa do normalnego życia. My w sektorze energetycznym musimy. Kraj na węgiel czeka, a ludność miast i wsi na elektryczność  Nie widzę jednak tragizmu w sytuacji kiedy komuś nagle skończyły się meble i w niedzielę stoi przed zamkniętą Ikeą, albo nie kupi rękawic ogrodowych dużych całując klamkę w Obi. Wskaźnik spożycia białka nie spadnie wśród ludności w wieku produkcyjnym, jeśli w niedzielę nie będzie można nabyć parówek ZD Koziegłowy, tym bardziej że zawartość mięsa w tym asortymencie umożliwia dopuszczenie go przez Święty Powszechny Kościół Apostolski do spożycia w dni postne.
Poważniej. Jako osobnik kompletnie niewierzący, uważam że to niedziela jest najlepszym dniem do wypoczynku. Powód jest czysto socjologiczny i psychologiczny.
Socjologiczny – kiedy wszystko jest zamknięte, niedostępne, nikt nie pracuje to siłą rzeczy zmusza nas do zajęcia się czymkolwiek innym niż pracą praktyczno-użytkową. Człowiek to taka małpa niecierpliwa, że zawsze coś ma do zrobienia, a w jak wiadomo roboty nie przerobisz a wódki nie przepijesz. Trzeba się zatrzymać. Czasami nie da się wybiegiem. Inercja. Trzeba hamulca.
Kontakty społeczne i rodzinne opisano tysiąckrotnie, nie będę powtarzał. Tu wszystko jasne.
Psychologiczny – kiedy wszystko wokół staje, cichnie, rzeczywistość się nieco zmienia. Psychologia uczy, że człowiek musi się czasem wyłączyć, odciąć, mieć jakieś momenty przerwy, które dzielą czas na etapy. Inaczej szukamy środków zastępczych, zwykle nałogów. A jak nie to czasem wyłączą nas na OIOMie, ale już na stałe.
To tak z grubsza.5 dni w tygodniu to naprawdę kawał czasu na pracę. Nie ma sensu próbować wszystko zrobić, nagromadzić rozciągając tydzień roboczy do 7 dni. Nikt nie wykupi całej IKEI ani nie przeczyta całego Internetu. Może poza Chuckiem Norrisem. A skoro tak to jak ktoś zrobi taką bezprzewodową słuchawkę do prysznica to ja poprę pracę w każdą niedzielę, bo jak się da to się da.
To pisałem ja
Niemiec Jarosław
Elektryk uprawnienia SEP grupy E1 > 1 kV

Źródło
Opublikowano: 2017-10-01 12:45:43