#MeToo #LudzieKulturyGwałtu

Maja Staśko:

#MeToo #LudzieKulturyGwałtu

Mariusz Grzebalski, który wysłał do mnie groźby karalne, poinformował w poście na Facebooku, że „donos p. Staśko został oddalony”, a po czterogodzinnym przesłuchaniu „jej kłamstwa zostały oddalone przez policję i prokuraturę”. Nie dostałam żadnej informacji z policji ani prokuratury, a dochodzenie raczej nie zostaje umorzone tuż po przesłuchaniu podejrzanego. Również pisanie o „kłamstwach” jest absurdalne – rzecz dotyczy gróźb wysyłanych w internecie, więc akurat dowody są dość oczywiste: skriny dostarczyłam na policję. Policja wszczęła dochodzenie. Kiedy dostanę powiadomienie o decyzji, oczywiście o tym napiszę.

Ale najgorsze zaczyna się pod jego postem, w komentarzach: „To wspaniała wiadomość”, „Bardzo ważny precedens. Wziąłeś na klatę coś, co przysłuży się wszystkim”, „Uffff”, „Nareszcie!!!!”, „Bardzo się cieszę”, „Konno lub pieszo…”, „Szacun dla Mariusza, to musiał być spory stres, ale wytrzymał. Ten wynik da do myślenia wszystkim (oprócz Staśko, bo ona umie tylko nienawidzić), długo będziemy Mariuszowi spłacali ten dług”.

Brzmi jak forum seksistów gratulujących Trumpowi zwycięstwa, bo pokazał kobietom, gdzie ich miejsce? Cóż, to wszystko kulturalne osoby ze środowiska artystycznego, głównie mężczyźni: poeci, muzycy, wydawcy, redaktorzy. Cezary Ostrowski, Sławomir Płatek, Tomek Świtalski, Szymon Bogumił Jakuć, Radek Wiśniewski, Ewa Brzoza Birk, Łukasz Bax Bagiński. Za co dziękują Grzebalskiemu? Za to, że dalej będą mogli bezkarnie wysyłać kobietom groźby? To się przysłuży wszystkim?

Prawie rok temu powstał list ludzi kultury gwałtu. Dziś „ludzie kultury” wciąż stoją po stronie agresywnych kolegów i uznanych sprawców przemocy. I wciąż nie mają większych skrupułów, by to manifestować.

Grzebalski to nie jakiś odosobniony zwyrol-seksista, niewyobrażalny oblech, zło wcielone. To zwyczajny uznany wydawca, który zachowywał się – zgodnie z reakcją sporej części środowiska – właściwie zupełnie zwyczajnie, gdy przez kilka tygodni obrażał, poniżał i zastraszał osoby. Podobnie jak od lat robią to inni. Jego zachowanie nie jest obrzydliwe, bo takie niedopuszczalne; jego zachowanie jest obrzydliwe tym bardziej, że jest powszechnie dopuszczalne i bronione. To byłoby bardzo proste: nazwijmy jednego seksistę wrogiem ostatecznym, złapaliśmy winnego, możemy go spektakularnie obnażyć, obrazić i wyrzucić poza nawias. I wszystko ok, znów jest bezpiecznie.

Nie jest – i nigdy nie było. Bo razem ze sprawcą winne jest całe środowisko: dzielni, mężni rycerze broniący bezkarnego krzywdzenia kobiet. Winne są wszystkie osoby, które od lat nie reagują, usprawiedliwiają przemoc i poniżają skrzywdzone osoby. Te wszystkie, które w komentarzach pisały „gratulacje!” i „nareszcie!”. To one umożliwiają istnienie i widoczność seksistów i molestujących. To one sprawiają, że seksizm to wciąż norma, a opowiedzenie o seksizmie i wsparcie skrzywdzonych to coś, za co należy się bezwzględna kara i wykluczenie.

Wielokrotnie czytałam bzdurne komentarze o tym, że jestem psychotyczna, więc nie można mi wierzyć. Słyszałam też, że to sprawca jest psychotyczny, więc powinnam zamilknąć. Ten sam argument służy do wybielania sprawców i dyskredytowania skrzywdzonych. Środowisko od lat olewa krzywdę nie tylko cierpiących kobiet, ale i cierpiących osób z zaburzeniami, chorobami czy uzależnieniami. Argument zaburzeń psychicznych służy im do gloryfikowania romantycznie natchnionego szaleństwa mężczyzn oraz atakowania kobiet, gdy odważą się przerwać milczenie.

To nie sprzyja ani cierpiącym ofiarom, ani poprawie sprawców, którzy cierpią na zaburzenia psychiczne. Ale tylko dzięki temu ich cierpienie nie burzy codziennego trybu spotkań, festiwali i dystrybucji nagród i prestiżu. W sytuacji przemocy opłaca się stanąć po stronie mężczyzny, który wydaje lub może wydawać twoje książki. Codzienne wsparcie cierpiących wymagałoby czasu, energii i solidarności. Ignorowanie ich krzywdy nie wymaga niczego.

Nie wierzę już, że da to do myślenia ludziom, którzy umieją tylko nienawidzić kobiet. Ale oby dało odwagę innym osobom. Osobom, które piszą do mnie i opowiadają o agresywnych zachowaniach naszych kolegów: poetów, wydawców, artystów, szefów. O tym, jak obawiają się pojawiać na spotkaniach, jak wycofują się z życia zawodowego, jak czują się bezradne i osamotnione. Jak wstydzą się swoich zaburzeń psychicznych, bo wiedzą, że przez to ich słowa – także poetyckie – mogą zostać podważone i wyśmiane. Osobom, które nie zdecydowały się jeszcze opowiedzieć o przemocy, bo nie chcą słyszeć, że „umieją tylko nienawidzić”, lansują się, „donoszą” na kolegów, krzywdzą, kłamią, są psychotyczne i zaburzone. Nie chcą dostawać prywatnych wiadomości z pogróżkami o spaleniu domu, nie chcą wystawiać się na hejt całego środowiska i konsekwencje zawodowe. Boją się.

A panowie i kilka pań wzajemnie sobie tego gratulują. Brawo, kolejny udany dzień znęcania się nad kobietami! To spory stres, ale wytrzymujecie!

Widocznie wy się już nie zmienicie, nie mam co do tego złudzeń – ale my się zmieniamy i nabieramy sił. Jesteśmy silniejsze – nie mamy żadnego interesu w utrzymaniu istniejących nadużyć władzy. I nie przestaniemy się wspierać.


MeToo,LudzieKulturyGwałtu

Źródło
Opublikowano: 2018-12-02 19:09:13