Mija właśnie 6 lat od sprawy Ms Y – młodej uchodźczyni, która szukała azylu w Irlandii. Ms Y dociera do Irlandii w marcu 2014 roku i od razu wystąpiła o azyl. W kraju z którego pochodziła doświadczyła gwałtu, długotrwałej przemocy, była przetrzymywana i torturowana. Już w Irlandii dowiaduje się, że jest w ciąży i od samego początku prosi o możliwość aborcji. Ms Y nie mówi dobrze po angielsku, potrzebuje wsparcia. W tamtym czasie w Irlandii prawo zakazywało aborcji, ale dopuszczało jej możliwość, gdy ciąża powodowała zagrożenie życia osoby w ciąży. Zapis ten w praktyce jednak nie działał, co sprawa Ms Y bardzo uwidoczniła. Ms Y dowiaduje się, że ma opcje wyjazdu do Anglii w celu przerwania ciąży, ale oczekuje na dokumenty potwierdzające jej legalny pobyt w Irlandii – bez tych dokumentów wyjazd do Anglii jest niemożliwy. Dodatkowo zostaje poinformowana, że będzie musiała wypełnić skomplikowane formularze, aby otrzymać wizę i tymczasowe zezwolenie na podróż. Dokumentacja była obszerna i została sporządzona w języku angielskim, którego Miss Y nie zna. Ponadto Ms Y zostaje poinformowana, że będzie potrzebować co najmniej 1300 euro na dokumenty podróżne, przelot i aborcję. Otrzymywała wówczas 19,10 euro tygodniowo jako osoba ubiegająca się o azyl. Proces legalizacji pobytu Ms Y przedłuża się a ciąża wchodzi w drugi trymestr. Pod koniec maja podczas drugiej konsultacji w ośrodku planowania rodziny Ms Y słyszy, że powinna rozważyć poród i oddanie dziecka do adopcji. Ms Y reaguje na to bardzo asertywnie: wolałabym umrzeć, niż urodzić.
W czerwcu podczas kolejnej konsultacji – tym razem psychologicznej z powodu przemocy, której wcześniej doświadczyła – stwierdzono, że Ms Y ma stany depresyjne, ale nie wykazuje myśli samobójczych. Jednak stan Ms Y pogarsza się. Podczas wizyty lekarskiej Ms Y znowu prosi o możliwość przerwania ciąży, powtarza, że nie chce tak żyć, ale nikt jej nie słucha. Sugeruje, że skoczy z budynku.
W lipcu podejmuje desperacką próbę wyjazdu do Anglii w celu przerwania ciąży. Na miejscu zostaje aresztowana na kilka godzin i orzeka się, że Ms Y stanowi zagrożenie dla samej siebie i ciąży.
Po kolejnej wizycie lekarskiej zostaje skierowana do szpitala psychiatrycznego, gdzie stwierdzono, że pacjentka ma PTSD, cierpi na flash-backi z sytuacji gwałtu, nie śpi, nie je, chce przerwać ciąże, bo ta przypomina jej o tym czego wcześniej doświadczyła. Ms Y powtarza wielokrotnie: zabije się, jeśli nie pomożecie mi zakończyć tej ciąży. Mimo to, lekarze opiekujący się pacjentką nie szukają dla niej pomocy, ale starają się „przetrzymać” ciąże do chociaż 30.tygodnia, by doprowadzić do porodu i uratowania płodu. Ms Y rozpoczyna strajk głodowy, odmawia przyjmowania jedzenia i płynów. Strajk ten trwa ponad tydzień, Ms Y pod wpływem namów i obietnic pomocy powraca do jedzenia na dwa dni, ale potem ponownie odmawia przyjmowania posiłków. Sąd wydaje nakaz nawadniania jej.
W sierpniu zostaje poinformowana, że będzie miała cesarskie cięcie. Ms Y informuje lekarza, że nie chce widzieć dziecka po urodzeniu. Ms Y rodzi w 25. tygodniu ciąży.
25 maja 2018 roku Irlandki_Irlandczycy zagłosowali za zniesieniem 8 poprawki z irlandzkiej konstytucji. Był to zapis, który zrównywał życie płodu z życiem osoby w ciąży. To dlatego w Irlandii obowiązywał całkowity zakaz aborcji. Jeszcze przed refrendum, za sprawą wyroku Trybunału w Strasburgu oraz po śmierci Savity Halpanavaar, wprowadzono ustawę, która teoretycznie zezwalała na aborcję w sytuacji zagrożenia dla życia osoby w ciąży. W praktyce nie zmieniło to w zasadzie nic, bo aborcja była nielegalna i niedostępna. Za jej przeprowadzenie groziło nawet 14 lat więzienia. Codziennie średnio 9 kobiet podróżowało do Anglii, żeby przerwać ciążę.
Źródło
Opublikowano: 2020-08-23 11:37:24