Kiedyś mieszkałam w Legionowie, więc czasem musiałam być w Warszawie i czasem

Magdalena Okraska:

[ad_1]

Kiedyś mieszkałam w Legionowie, więc czasem musiałam być w Warszawie i czasem o tym byciu pisałam.

Siedzę na przystanku Adampolska czekając na 147 do Wschodniego. Obok pod wiatą trójka hipsterów najgorszej maści – dziewczyna z kokiem, w bluzce w róże i złotych butach na gołe stopy oraz dwóch brodatych facetów w kapeluszach, koszulach dżinsowych z podwiniętymi rękawami i z septum w nosie. Trzymają drewniane urządzenia do gotowania na parze i jedzą z nich gorące tybetańskie pierożki. Pałeczkami.
Dziewczyna zaczyna puszczać bańki ze specjalnego urządzenia. Odlatują na wszystkie strony, a jedna z nich, wielka i błyszcząca, zatrzymuje się przed moją twarzą i nie pęka. Przez bańkę widzę stojącego na skraju chodnika typowego mieszkańca prawego brzegu Wisły, w nieświeżej polówce, z siatką na zakupy. Co chwilę upadają mu papierosy i zapalniczka. Podnosi je w niezgrabnych przysiadach, by zaraz upuścić.
– Każdy ogarnia rzeczywistość sercem – mówi dziewczyna, przysięgam, że to mówi, i śmieje się głośno.
Wtedy wstaję, szybkim ruchem ręki niszczę wszystkie bańki i wsiadam do autobusu.

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2014-09-13 17:11:30