Trzeba było płacić

Piotr Ikonowicz:

[ad_1]

Trzeba było płacić

Pani Ania wzięła kredyt hipoteczny we frankach w kwocie 250 000 zł. Dziś wraz z odsetkami jest winna bankowi 800 000 zł. Przez cztery lata pani Ania spłacała kredyt, aż zachorowała jej matka. Wtedy musiała przestać pracować, żeby się mamą opiekować. Prosiła o zmniejszenie rat. Bank odmówił.
Jesteśmy w siedzibie Pekao SA (włoskie Unicredito). Na dwa dni przed wyznaczonym terminem (już drugim) licytacji mieszkania bank zgodził się przyjąć nas na negocjacje. Pani Ania proponuje spłatę po 2000 zł. miesięcznie. Pani dyrektor żąda 5000 zł. Nie posiada się z oburzenia, że klientka nie spłacała. Nie zostawia na niej suchej nitki. Twierdzi, że płacąc po dwa tysiące nie da się spłacić nawet odsetek a bank najpierw pokrywa sobie odsetki, dopiero na końcu kwotę główną. Taka praktyka znana jest jako „hodowanie długu”. W tym rytmie tych odsetek nie da się nigdy spłacić.
Tłumaczę, że w wyniku licytacji dach nad głową straci nie tylko dłużniczka, ale mieszkająca z nią starsza pani na wózku inwalidzkim, pielęgniarka, która do śmierci mamy pomagała w opiece, a teraz sama pomocy potrzebuje i jej 12-letnia wnuczka. Proszę o odroczenie licytacji, żeby mieć czas na negocjacje z miastem, zdobycie dla całej trójki jakiegoś lokum. Ale pani dyrektor jest nieugięta. Jak mantrę powtarza: „trzeba było płacić”.
Dług jest już trzykrotnie wyższy od wartości mieszkania. W drugim terminie może ono pójść za jakieś 150 000 zł. Czyli bank decyduje się na stratę 650 000 zł i uczynienie dłużniczki, niepełnosprawnej staruszki i dwunastolatki bezdomnymi, a odmawia umorzenia choćby części odsetek i przyjęcia propozycji spłaty po 2 0900 zł. miesięcznie, mimo, że ta spłata dałaby więcej pieniędzy niż licytacja. Trudno się bowiem spodziewać, że z osoby , którą uczyniono bezdomną da się jeszcze coś ściągnąć. W tym wypadku nałożyły się dwie okoliczności: kredyt we frankach i tragedia rodzinna. Frankowiczom, kosztem banków ma pomóc ustawa prezydencka. Może dlatego pani dyrektor i bank Pekao SA tak się spieszą, żeby w przypadku pani Ani do tego nie doszło.
Wybieramy się na licytację dużą grupą wolontariuszy i sympatyków Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Nazywamy to „odstraszaniem sępów”. Bo kto właściwie robi interesy kupując mieszkania z lokatorami? Przecież nie ludzie przyzwoici.

Piotr Ikonowicz

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2016-02-01 09:32:29