Łukasz Najder:

Rafał Ziemkiewicz polskiego kina

"TL;DR

Nie raz się zastanawiałam, jaki film nadawałby się na ilustrację kursu ze statystyki. I w końcu jest, (anty)przykład idealny – „Botoks. Niebezpieczny dobór próby”.

W zeszłym roku w Polsce 17% pacjentów nie przeżyło operacji – taką informacją rozpoczyna się zwiastun „Botoksu”. Skąd wziął się ten %, skoro oprócz rejestru śmiertelności pacjentów po zabiegach kardiologicznych, w Polsce zdaje się w dalszym ciągu nie funkcjonuje ogólna i spójna baza ze statystykami z pooperacyjnych zgonów.

Zakładam, że procent został zaczerpnięty z badania EuSOS (The European Surgical Outcomes Study), przeprowadzonego w 2012 roku na próbie 498 szpitali w 28 krajach europejskich. Analizę wskaźników śmiertelności pacjentów wskutek niekardiologicznych operacji opublikowano w artykule "Mortality after surgery in Europe: a 7 day cohort study" [1] w czasopiśmie The Lancet. Polska znalazła się na przedostatnim miejscu z wskaźnikiem 17,9%, co oznacza ni mniej ni więcej, że w polskich szpitalach w efekcie operacji umiera co piąty pacjent. Na ostatnim miejscu uplasowała się Łotwa z jeszcze mniej chwalebnym wynikiem na poziomie 21,5%. Najmniejszą pooperacyjną śmiertelnością mogła pochwalić się Islandia (1,2%).

Po publikacji tego artykułu w polskim środowisku lekarskim zawrzało, a do gorącej dyskusji szybko dołączyło Ministerstwo Zdrowia [2]. Ówczesny krajowy konsultant w dziedzinie chirurgii ogólnej prof. Jan Kulik twierdził, że śmiertelność pooperacyjna w Polsce nie przekracza 1-1.2%. Inni lekarze powołując się na dostępną literaturę podkreślali, że przy dużych zabiegach chirurgicznych śmiertelność waha się od 1-5% (przy czym 5% uważa się za bardzo duży, a tym samym dość podejrzany wynik).

W związku z wątpliwościami co do wiarygodności danych wykorzystanych w analizie, autorzy artykułu, ale także polski koordynator badania EuSOS, zostali poproszeni o wyjaśnienia okołometodologiczne oraz udostępnienie danych z próby polskich szpitali. A te z kolei o przesłanie statystyk śmiertelności z okresu, w którym przeprowadzono badanie.

Co się okazało w międzyczasie:
1.W badaniu brało udział 6 szpitali (*na 913 wszystkich szpitali w 2012roku według GUS).
2.Autorzy artykułu nie kontaktowali się z polskim koordynatorem badania w trakcie jego powstawania, nie konsultowali otrzymanych danych, nie przesłali manuskryptu i nie prosili o opinię na temat wyników. A przynajmniej koordynator tak twierdzi.
3.Ruper Pearse – współautor artykułu ostatecznie nie udostępnił zainteresowanym szczegółowych danych wykorzystanych w analizie. W uzasadnieniu decyzji wskazał na ogólny charakter raportu, który miał na celu jedynie zobrazować skalę problemu śmiertelności pacjentów po odbytym leczeniu szpitalnym. Twierdził, że wyniki przedstawione w publikacji mogły odbiegać od danych posiadanych przez poszczególne kraje, co było związane ze zróżnicowaną, a w przypadku niektórych krajów niską próbą danych wykorzystanych w badaniu.
4.Po skonfrontowaniu wyników badania (w artykule: 71 zgonów na 397 przypadków w polskiej próbie) z danymi otrzymanymi ze szpitali (2 zgony na 397 przypadków) śmiertelność pooperacyjna w okresie objętym badaniem spadła z 17,9% do 0,5%, a w łotewskich szpitalach po analogicznej weryfikacji z 21,5% do 0,66%.

Co zatem wydarzyło się na etapie gromadzenia/przesyłania danych? Do tej pory nie wiadomo. Dyskusja zakończyła się publikacją notki na stronie MZ sugerującej błąd przy przetwarzaniu danych [3] oraz artykułu autorstwa polskich chirurgów [4] z odnośnikami do badań i publikacji, z których wynika, że śmiertelność pooperacyjna po zabiegach niekardiochirurgicznych w Polsce nie powinna przekraczać kilku procent.
Artykuł kończy się komunikatem: "Zdaniem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii należy podjąć wszelkie kroki, aby nieprawdziwe dane przedstawione w artykule Ruperta M. Pearse’a i współpracowników nie były rozpowszechniane, a w związku z tym nie wprowadziły w błąd ani środowiska naukowego, ani opinii publicznej".

I tu wchodzi Patryk Vega, cały w Botoksie, który abstrahując od tej niefortunnej statystyki z długą i wstydliwą historią, na podstawie kilku studiów przypadków (które niewątpliwie mogły mieć miejsce) robi ulepek z etykietką: prawdziwy obraz polskiej służby zdrowia.
Analogia kursu godna.

[1]https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3493988/
[2]http://www.rynekzdrowia.pl/…/Polscy-chirurdzy-zafalszowane-…
[3]http://www2.mz.gov.pl/wwwmz/index…
[4]https://journals.viamedica.pl/…/article/viewFile/20374/18140"


Źródło
Opublikowano: 2017-10-09 22:57:51