"Pierwszy dzień protestu, godzina wieczorna, po 1,5 godziny rozmowy z rektorem Marcinem Pałysem o wszystkim i o niczym – Jego Magnificencja opuścił teren uspołecznianego przez Akademicki Komitet Protestacyjny Pałacu Kazimierzowskiego. Chwile później z balkonu zauważyliśmy, że do budynku stara się wejść starsza a drogę odgradzają jej zamknięte masywne drewniane drzwi, za którymi było kilku przedstawicieli straży uniwersyteckiej . Przepraszała nas, że z powodu wykładu spóźniła się i nie dała rady oficjalnie dołączyć do nas – protestujących. W tym momencie zorientowałem się, że była to Danuta Kuroń. Długo błagaliśmy strażników aby pozwolili jej chociaż na chwile wejść – zobaczyć się z studentami/tkami i kadrą akademicką. Dzwoniliśmy do przełożonych straży, staraliśmy się dotrzeć nawet do rektora jednak bez skutku. Pani Danuta sama przez pół godziny stała pod drzwiami – Nie pozwolono jej wejść. „Nic z tego” usłyszała a następnie powoli opuściła teren uniwersytetu. Na pierwszych tego typu protestach na Uniwersytecie Warszawskim po ’89 nie wpuszczono wybitnej działaczki opozycji i wdowy po Jacku Kuroniu" – Michał Goworowski, student historii UW, członek Razem

[zdjęcie: Danuta Kuroń stoi wieczorem na chodniku przed bramą UW, patrzy w górę w stronę strajkujących studentów]



Źródło
Opublikowano: -06-07 11:25:44