Liberałowie rzucili się dziś na Roberta Biedronia i Macieja Gdulę. Pretekstem był pomysł wprowadzenia swego rodzaju kart

rzucili się dziś na Roberta Biedronia i Macieja Gdulę. Pretekstem był pomysł wprowadzenia swego rodzaju kartek na podróże lotnicze.

Osobiście jestem zwolennikiem bardziej umiarkowanych rozwiązań niż to, które proponuje szef doradców Biedronia. Limitowanie przelotów wydaje mi się dość niepraktyczne, dodatkowo trudne do wyegzekwowania w realiach globalizacji. Ale o kosztach środowiskowych transportu trzeba w końcu porozmawiać na serio. Samoloty faktycznie przyczyniają się do niszczenia środowiska bardziej niż kolej. I warto z tym coś w końcu zrobić.

Moim zdaniem powinniśmy wprowadzić zachęty, które skłonią ludzi do wybierania bardziej ekologicznego środka transportu. Taką zachętą mogłyby być dopłaty do biletów kolejowych, finansowane kosztem firm lotniczych. Pomysły, jak to zrobić, leżą na stole od dziesiecioleci. Proponowali je liczni ekonomiści, niekoniecznie zresztą lewicowi, poczynając od Arthura Pigou. To, że ciagle ich wdrożono, to głównie efekt lobbingu korporacji lotniczych i sektora paliwowego oraz dość naiwnej wiary w rynek. Tymczasem rynek czego jak czego, ale problemu kosztów zewnętrznych nie rozwiązuje.

Oczywiście, można ignorować problem i radośnie zatruwać środowisko, w myśl zasady " nas choćby potop". Moim zdaniem to jednak w porządku wobec naszych dzieci. Globalne ocieplenie, skażenie środowiska, duży udział najbogatszych krajów w zanieczyszczaniu – to są fakty. Warto się spierać o rozwiązania, ale rechot i ignorowanie problemu naprawdę zostawmy Korwinowi.

Źródło
Opublikowano: 2018-09-24 16:21:56