[ad_1]
<3 ale tekścior. plus liczne skojarzenia z naszymi czasami.
"Za błyskawiczne rozbicie polskich armii we wrześniu 1939 r. odpowiadają: Francuzi i Anglicy, bo nas zdradzili, Sowieci, ponieważ wbili nóż w plecy. Poza tym są jeszcze Niemcy posiadający olbrzymią przewagę w liczbie czołgów i samolotów. […] A przecież warto się zastanowić, czemu już 8 września dywizje pancerne Wehrmachtu dotarły do przedmieść Warszawy, a większość polskich armii została wcześniej rozbita".
[…]
Choć coraz więcej przesłanek nakazywało zakładać, iż wojna wybuchnie dużo wcześniej triumwirat zawiadujący Komitetem Obrony Rzeczpospolitej wybrał opcję: „jakoś to będzie”. W lecie 1939 r. większość fabryk zbrojeniowych COP dopiero zaczynała przygotowywać się do rozpoczęcia produkcji. Na ich wybudowanie i wyposażenie w najnowocześniejszy park maszynowy wydano łącznie ok. 2 mld złotych. Wedle prowadzonych wówczas studiów w Sztabie Głównym koszt wyekwipowania jednej dywizji pancernej wyceniano na 200 do 300 mln zł. Co oznacza, że przedwrześniowa Polska miała w ręku kapitał, za który można by teoretycznie wyekwipować np. 6 dywizji pancernych. Wydano go na fabryki, które bardzo się przydały III Rzeszy.
[…]
Od połowy 1936 r. dowódca Lotnictwa gen Ludomił Rayski i jego zwierzchnik Minister Spraw Wojskowych gen Tadeusz Kasprzycki nie potrafił podjąć decyzji, jakie maszyny powinny zastąpić coraz bardziej przestarzałe samoloty myśliwskie PZL P-7 oraz P-11. Najpierw próbowano zbudować rodzimy myśliwiec, rozpraszając posiadane środki na trzy równocześnie prowadzone projekty (PZL-50 „Jastrząb”, PZL-45 „Sokół, PZL-38„Wilk”). Jednocześnie najlepszych konstruktorów oddelegowano do prac nad bombowce PZL-37„Łoś” oraz samolotem pasażerskim PZL-44 „Wicher”. Choć polskie lotnictwo najbardziej potrzebowało nowych myśliwców. W końcu panicznie szukano dostawców zagranicznych. Wreszcie w sierpniu 1939 r. zakupiono od Francji 120 nowoczesnych myśliwców Morane-Saulnier MS.406. Pech chciał, że wojna wybuchła przed ich dostarczeniem.
[…]
Rządzący II RP uczynili bardzo wiele, żeby wyeliminować najbardziej wartościowych oficerów. Proces ten trwał lata i przybierał różne oblicza. Po przejęciu władzy przez sanację sukcesywnie usuwano ze służby osoby, które rozpoczynały swe kariery w armiach zaborczych. Jednocześnie promowano legionowych weteranów, bez oglądania się na ich umiejętności.
[…]
W przypadku kampanii wrześniowej można mówić wręcz o dowodzeniu przez stado baranów. Na północy dowódca Armii „Pomorze” gen. Władysław Bortnowski już trzeciego dnia wojny doznał załamania nerwowego i nie potrafił przez następne dni wydać żadnego rozkazu. Na południu gen Kazimierz Fabrycy po pierwszych klęskach porzucił swoją armię „Karpaty”. Nawet Naczelny Wódz 7 września postanowił opuścić Warszawę, ewakuując się do Brześcia wraz ze sztabem, choć nie istniało tam żadne zapasowe stanowisko dowodzenia.
[…]
W godzinie próby okazało się, że II RP była zdolna wystawić milionową, całkiem dobrze wyposażoną armię. Obywatele i żołnierze stanęli na wysokości zadania, dając olbrzymią liczbę przykładów heroicznego poświęcenia. Cały ten potencjał został roztrwoniony przez decyzje ludzi, którzy wzięli na siebie obowiązek dowodzenia wojskiem i zarządzania kraje. W dużej mierze stało się tak dlatego, że całą dekadę lat 30. rządy w Polsce spoczywały w rękach jednego obozu politycznego, który jeszcze przed śmiercią swego twórcy zamienił się w sitwę".
Klęska wrześniowa z własną pomocą. Nic tak nie zaszkodziło potencjałowi militarnemu polskiej armii jak powstanie COP
W każdą rocznicę napaści III Rzeszy na Polską wbija się do głów obywateli te same tezy. Za błyskawiczne rozbicie polskich armii we wrześniu 1939 r. odpowiadają: Francuzi i Anglicy, bo nas zdradzili, Sowieci, ponieważ wbili nóż w plecy. Poza tym są jeszcze Niemcy posiadający olbrzymi….
[ad_2]
Źródło
Opublikowano: 2018-09-01 16:18:22