Remigiusz Okraska:
Orban, którego jestem antyfanem (co podkreślam dla uniknięcia nieporozumień), ogłosił program wspierania dzietności. Jest tam cały pakiet rozwiązań liberalnych, typu im więcej dzieci, tym niższe podatki oraz pomoc z budżetu w spłacie prywatnego kredytu. Ale jest tam także stworzenie w trzy lata ponad 20 tysięcy nowych miejsc w żłobkach i przyjęcie zasady, że państwo musi zapewnić miejsce w żłobku dziecku każdej matki, która zgłosi taką potrzebę.
Co z tego wynika? Ano to, co w Polsce, gdzie za rządów PiS też mocno wzrosły nakłady na żłobki. Czyli to, że krytyka liberalna rozbija się o strategie konserwatystów. Tych realnych, nie tych z czytanek. Oto bowiem pakiet konserwatywny wcale nie zawiera pozycji o nazwie zapędzenie kobiet do kuchni i zmuszenie ich do porzucenia karier rynkowych z powodu wychowania dzieci. Oznacza różne formy wsparcia, w tym socjaldemokratyczną w postaci publicznej pomocy dla pozadomowych miejsc opieki nad dziećmi. W wymiarze większym niż robili to liberałowie realni, czyli ci pozostający u władzy i zamykający żłobki w imię "oszczędności budżetowych".
Co z tego wynika? Że pakiet liberalnych histerii ma niewielkie szanse z tym wygrać, bo jego przeciwnik jest kimś zupełnie innym, o wiele bardziej sprawnym i mającym znacznie lepsze rozpoznanie potrzeb społecznych niż karykaturalni konserwatyści z postępowych czytanek straszących tym, że prawica w XXI wieku realizuje program "Kinder, Kirche, Kueche".
Źródło
Opublikowano: 2019-02-11 15:42:02