Wiele kobiet w trakcie procesu lub po umorzeniu wciąż może spotkać swojego gwałciciela. To bywa dla nich traumatyczne pr

Maja Staśko:

Wiele kobiet w trakcie procesu lub po umorzeniu wciąż może spotkać swojego gwałciciela. To bywa dla nich traumatyczne przeżycie. Czasem czują, że każde wyjście z to zagrożenie. Nie czują się bezpiecznie.

Dzisiaj zadzwoniła do mnie jedna z osób, które wspieram – jej sprawa kilka miesięcy temu została umorzona. Podobnie jak większość spraw dotyczących zgwałcenia. Zadzwoniła zapłakana: znów spotkała swojego gwałciciela.

Opowiadała, że chciała kupić truskawki dla rodziny. Czekała na dostawę – miały być o 8, spóźniały się, była już 8:20. I nagle zobaczyła jego samochód. Krzyknęła: „to on!”. Kobieta sprzedająca truskawki zapytała: „Kto?”. „Gwałciciel, on mnie zgwałcił, a teraz śledzi”. Przejechał, zwolnił i patrzył jej prosto w twarz. Opowiadała mi, że nie wiedziała, jak zareagować. Zamurowało ją. I pokazała mu język.

Wracał jeszcze kilka razy. Gdy pojechał, kobieta obok wsparła ją i zapytała, jak ona to wytrzymuje. Przyznała, że ją podziwia. Kobieta odpowiedziała, że nie wytrzymuje, ale musi.

Kupiła truskawki, wróciła do domu i dopiero wtedy wszystko puściło. Zaczęła płakać. Wypominała sobie, że trzeba było zostać w domu, że źle zareagowała z tym językiem, że mogła nie czekać na te głupie truskawki, wrócić do domu, że dlaczego ten dostawca się spóźnił: gdyby był na czas, nie spotkałaby go. Jej mąż nakrzyczał na nią, że niepotrzebnie robiła zakupy.

Czuła się winna. Czuła, że nie ma żadnego wsparcia, że nikt jej nie rozumie. Tłumaczyła, że wie, że on może jeździć samochodem (choć powinien być w więzieniu), ale to razem z procesem trwa już latami, a ona za każdym razem przeżywa tę tragedię od nowa. Pytała, jak można to zmienić. Prokuratorka prawie dwa lata temu odrzuciła jej prośbę o zakaz zbliżania się. Policja od początku nie była po jej stronie. Dzielnicowy to jego kolega. O przeprowadzce też nie ma mowy, sytuacja życiowa nie pozwala jej na to.

Po umorzeniu spraw zwykle zapomina się o kobietach, które były w nich poszkodowanymi. Sprawa zamknięta: nie było wystarczających dowodów albo „interesu społecznego”. Ale one wciąż żyją. A ich gwałciciel jest na wolności. Czasem to sprawia, że czują się zagrożone, samotne, bez wsparcia. Że każde wyjście z domu to dla nich potworny stres.

Nie zapominajmy o kobietach, których sprawy zostały umorzone. Żadna z nas nie może pozostać sama z przemocą. Wspierajmy się – zwłaszcza że państwo i wymiar sprawiedliwości często tego nie robią.

#MeToo


MeToo

Źródło
Opublikowano: 2019-05-24 17:53:35