Nie wiem, z jakich powodów doznajecie hiperwentylacji Wy – raczej przemówienia Kaczyńskiego czy raczej twitta Tomasza Lisa – ja na ten przykład mam ją zawsze, kiedy myślę o jakości i mocach umysłowych polskich parlamentarzystów w kontekście gigantów technologicznych i wszelkich rzeczy związanych z przyszłością.
Więc jeśli boję się po ostatnich wyborach w Europie, że nam się ta Unia rozpadnie, to boję się właśnie dlatego, że naprawdę ważnych spraw – nie dezubekizacji, nie bohaterskiej walki z seksualizacją dzieci, oraz nie kolejnego pakietu dla przedsiębiorców – nikt u nas nie załatwi. Ktoś to musi zrobić za nas.
Nie będzie to Schetyna ani Kaczyński, nie będzie to niespecjalizująca się w niczym Szydło, ani specjalizujący się w aferach PiS Tomczyk, bo nie mają o tym bladego pojęcia (nie, Emilewicz też nie, ani Grabarczyk).
Problem jest mocno pokoleniowy: trudno oczekiwać, że dzisiejszy 30-latek z kredytem na gardle będzie wieczorami wspominał dzielnie wywalczony upadek żelaznej kurtyny, trudno też oczekiwać od przeciętnie 50-letniego posła, że będzie czytał zagraniczną prasę czy w ogóle się interesował światem.
Choć może w 2029 Tusk znowu wpadnie i w płomiennej przemowie wspomni o platformizacji jak ostatnio o klimacie, i – pod wpływem uroku, którego odmówić mu nie sposób – odśpiewamy w kanonie: "O wow, wow, wow, rychło w czas, tą razą zaledwie 15 lat poślizgu".
Natomiast wiem, że kilku posłów czyta Wyborczą. Porozmawiałam więc z Jan J. Zygmuntowski, coby ich trochę przestraszyć.
Pracownicy mieli wskazywać ludziki na zdjęciach dla Google'a. Nie wiedzieli, że ich praca służy szkoleniu dronów strzelających do ludzi na Bliskim Wschodzie. Cyfrowi giganci uwłaszczają się na kolektywnym intelekcie ludzkości – mówi ekonomista Jan Zygmuntowski, prezes fundacji Instrat.
Źródło
Opublikowano: 2019-06-01 14:53:36