Robert Maślak

[ad_1]

Niektórzy mówią o pięknych ludziach, o wrażliwych ludziach, ja powiem pragmatycznie, o potrzebnych ludziach. Tak, takich ludzi potrzebują zwierzęta, ale potrzebujemy takich ludzi my wszyscy, jako społeczeństwo. O Ewa Gebert w "Wysokich Obcasach".
"To nie jest tak, że przyjeżdżamy i od razu zabieramy zwierzęta. Zawsze rozmawiamy, tłumaczymy. Jeżeli jest taka potrzeba, to pomagamy w leczeniu.

Niedawno interweniowaliśmy w sprawie trzymanej na łańcuchu malutkiej, łagodnej Śnieżki. Nie dość, że ten pies miał wrośniętą w szyję kolczatkę, to jeszcze obok na łańcuchu był malutki szczeniak. Zabraliśmy je, wyleczyliśmy. I oba psiaki mają już domy – opowiada Ewa Gebert. Za takimi interwencjami jak ta stoją inspektoraty ds. ochrony zwierząt, specjalny projekt Animals. – To przeszkolone osoby, które działają w zgodzie z literą polskiego prawa. Zabierają psy łańcuchowe, interweniują w sytuacjach, gdy zwierzęta są maltretowane. Ale to nie jest tak, że przyjeżdżamy i od razu zabieramy zwierzęta. Zawsze rozmawiamy, tłumaczymy. Jeżeli jest taka potrzeba, to pomagamy w leczeniu.

Ewa Gebert, prezeska OTOZ Animals, oraz Izabella Szolginia i Eugeniusz Doroszko to współzałożyciele stowarzyszenia. Działa ono od 18 lat i prowadzi dziesięć schronisk całym kraju. W tym Rogate Ranczo w Bojanie, czyli przytulisko dla zwierząt gospodarskich: krów, koni, świń. W zeszłym roku udało się uratować i oddać od adopcji 5431 psów i 2785 kotów.

Nigdy nie potrafiła przechodzić obok zwierząt obojętnie. Jej tata, muzyk Filharmonii Bałtyckiej, był miłośnikiem kotów i zawsze przynosił je do domu. – I chyba to przeszło na mnie. Zawsze też chciałam mieć psa, ale nie wyprosiłam go u rodziców. Za to teraz mam siedem psiaków, każdy z innego schroniska. I dziewięć „koćków”.

Dorastała w latach 80. w Trójmieście. – Pamiętam, że po mieście wałęsało się wtedy bardzo dużo bezpańskich zwierząt. I było mnóstwo kotów rozjechanych przez samochody. Na szczęście teraz sytuacja się zmieniła. Ale dla mnie zawsze było jasne, że aby nie dochodziło do cierpienia zwierząt i ich niehumanitarnego traktowania, trzeba działać. Tylko wtedy to cierpienie się skończy. Samo nic się nie zmieni.

Dlatego stowarzyszenie oprócz modernizacji schronisk, działań proadopcyjnych i promujących sterylizację stawia na szeroką współpracę między organizacjami działającymi na rzecz ochrony praw zwierząt w Polsce. Ich najważniejszy cel to nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt. – Tu nie chodzi tylko o psy i koty, ale też o tragiczny los zwierząt gospodarskich. Cały czas walczymy o monitoring w rzeźniach. Bo tak naprawdę nie wiemy, w jaki sposób te zwierzęta są zabijane. A monitoring, który istnieje w krajach zachodnich, w polskich rzeźniach bardzo by się przydał. Kolejna kwestia to ubój rytualny, czyli zabijanie zwierząt bez wcześniejszego ogłuszenia. No i dramatyczny los zwierząt futerkowych. Problemem w Polsce jest także działalność schronisk nastawionych na zysk. Walczymy o to, aby wprowadzić zakaz trzymania psów na stałej uwięzi. Wystarczy przejechać się na wieś, by zobaczyć horror, który ma tam miejsce. Te psiaki nie są spuszczane, śpią w prowizorycznych budach. Według obowiązującej ustawy pies powinien być spuszczany z łańcucha co 12 godzin. To zapis edukacyjny, którego zastosowanie trudno zweryfikować. Dopóki w ustawie nie będzie jasnego zakazu trzymania psów na uwięzi, dopóty będziemy w Polsce świadkami dramatów kolejnych psiaków. W ubiegłym roku zgodnie z ustawą odebraliśmy 1696 maltretowanych zwierząt. Niestety, wszystko wskazuje na to, że w obecnej kadencji Sejmu nikt już się tą ustawą nie zajmie.

W odwiedziny do schronisk przychodzą uczniowie, a pracownicy i wolontariusze OTOZ Animals jeżdżą po szkołach i tłumaczą dzieciom, jak należy się zachowywać w stosunku do zwierząt. Wyjaśniają, skąd się wzięły schroniska i co robić, żeby liczba bezdomnych zwierząt się nie powiększała. – A przede wszystkim uczymy, że zwierzęta czują nie tylko ból fizyczny, ale też psychiczny. Odczuwają tęsknotę za właścicielem, radość, strach, niepokój. Widać, że ta praca przynosi efekty. Coraz więcej osób zgłasza się do inspektoratów z prośbą o interwencję w sprawie kolejnych źle traktowanych zwierząt. Jak wyjaśnia Ewa Gebert, dzieje się tak niekoniecznie dlatego, że przypadków znęcania jest coraz więcej. Raczej dlatego, że ludzie się uwrażliwiają i coraz trudniej jest im przejść obojętnie obok cierpienia. Widać też inne podejście organów sprawiedliwości. – Kiedyś spotykaliśmy się z uzasadnieniem wyroku „mała szkodliwość społeczna”. Już nie mogłam tego czytać. Zagłodzony pies umiera na krótkim łańcuchu i to ma być mała szkodliwość społeczna! Na szczęście także to zaczyna się zmieniać.

W marcu zeszłego roku Stefan D. został skazany na dwa i pół roku pozbawienia wolności i 10-letni zakaz posiadania zwierząt przez Sąd Rejonowy w Braniewie za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad końmi i innymi zwierzętami gospodarskimi. Animals było w procesie oskarżycielem posiłkowym.

W schroniskach szczególnie cieszą ją zastępy wolontariuszy. W Ciapkowie jest ich aż 500. – To bardzo ważne, żeby zwierzaki nie były same i miały z kim wyjść na spacer. One naprawdę na to czekają, a pomóc może każdy.

– Bardzo dobrze pamiętam okres pierwszej „Solidarności” i tego, co się działo podczas manifestacji w Gdańsku. Obserwowanie bohaterów tamtych czasów, dzięki którym żyjemy teraz w innym kraju, było dla mnie bardzo ważne. 11 września 2018 roku przemawiałam na demonstracji pod Sejmem w sprawie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, którą OTOZ Animals organizowało wspólnie z innymi organizacjami. Kiedy stanęłam przed mikrofonem i zobaczyłam niekończący się las głów, miałam poczucie, że naprawdę „mam sen”. Kiedyś znęcanie się nad zwierzętami było problemem organizacji pozarządowych. Dzisiaj to problemem społeczny. W Polsce rodzi się prawdziwy ruch ochrony zwierząt."
https://www.wysokieobcasy.pl/…/7,80530,24668613,od-18-lat-e…


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2019-12-17 09:23:15