W Portugalii brakuje miejsc w kostnicach po poluzowaniu obostrzeń na święta. W S

Remigiusz Okraska:


W Portugalii brakuje miejsc w kostnicach po poluzowaniu obostrzeń na święta. W Słowacji i Czechach są wprowadzane kolejne restrykcje, żeby zmniejszyć skalę zachorowań i szczepić, szczepić i jeszcze raz szczepić, aby zapewnić bezpieczeństwo jak największej liczbie obywateli. Bo już realny mechanizm ocalenia ich życia. W Polsce trwa „bunt przedsiębiorców”, otwieranie knajp, stoków itd. To jest dramat.

Jestem „lewakiem”, ale nie jestem bez serca. Nie uważam, że każdy biznesmen to łajdak. Widzę problemy firm budowanych latami i bez wyzysku, problemy rodzinnych biznesików, które autowyzyskują co najwyżej samych swoich, znam nawet większe firmy prowadzone sensownie, czasami wbrew presji otoczenia i marnych standardów branżowych czy lokalnych. Mieszkam w kraju, w którym wiele firm powstało nie z chęci eksploatacji kogokolwiek, nie z chęci podatkowego czy prawopracowego ściemniania, nawet nie w imię wielbienia zysku i przedsiębiorczości – często był to jedyny sposób na bezrobocie założycieli lub na ich wyrwanie się z kieratu harówki, mobbingu, głodowych pensji czy wyzysku w innej firmie.

Ale to wszystko nie zmienia faktu, że „bunt przedsiębiorców” jest szaleństwem, jest skrajnym egoizmem i jest zbrodnią przeciw wspólnocie. I nie ma znaczenia, że może rząd zrobił coś niedoskonale, że jakiś przepis jest wątpliwy i że może otwarcie czegoś byłoby tak samo mało szkodliwe jak działanie czegoś, co nie zostało zamknięte. Mamy sytuację niezawinioną przez nikogo, mamy bezprecedensową w ostatnich dekadach chorobę i jej zasięg. Co będzie następne? Gdy wybuchnie wojna i będzie rozporządzenie o zaciemnianiu mieszkań wobec nalotów, to też ktoś zrobi „bunt”, bo chce wieczorami prowadzić rozświetloną knajpę? I nie, to nie jest tak, że w Polsce decyzje są wątpliwe, a gdzie indziej nie. Wystarczy przejrzeć media, opinie i komcie w innych krajach, żeby wiedzieć, że tam też sporo decyzji władz jest podważanych, kwestionowanych, też toczą się bez końca spory i debaty o tym czy innym zakazie i ograniczeniu. I też są pokrzywdzeni faktycznie czy we własnym mniemaniu.

Ale o ile jestem w stanie zrozumieć część biznesów (bo części oczywiście nie, gdyż to są ludzie z takimi majątkami, że jeden sezon bez zysków wcale ich nie zatopi, co najwyżej na chwilę zastopuje hiperkonsumpcję właścicieli i szefów), to za totalnie szczeniackie i nieodpowiedzialne uważam zachowania konsumentów usług otwieranych wbrew prawu i rozsądkowi. Ktoś, kto uważa, że jego rozrywka na stoku czy posiłek w knajpie są ważniejsze niż życie i zdrowie innych – jest moralną amebą. I takie postawy czy gardłowanie za nimi powinny mu zostać zapamiętane przez współobywateli, których bezpośrednio czy pośrednio narażał na śmierć.

Źródło
Opublikowano: 2021-02-02 23:40:45