Remigiusz Okraska:


32 lata temu popełnił samobójstwo Sándor Márai. Nigdy, mimo prób, nie zostałem wielkim fanem tego pisarza, dla wielu genialnego i kultowego. Ale jestem mu niezwykle wdzięczny za jedną z najwspanialszych książek, jakie czytałem, a właściwie wciąż i wciąż czytam od nowa, na wyrywki, bo to skarbnica piękna. „Sindbad powraca do domu” to niezwykła pozycja w historii literatury, bowiem jest to hołd, który Márai złożył innemu gigantowi literatury, Gyuli Krúdyemu. Márai napisał książkę stylizowaną na Krúdyego i zrobił to po prostu doskonale – oddał styl tamtego, ale, co jeszcze trudniejsze, klimat tego pisania. I klimat świata, który Krúdy wielbił, opisywał, wspominał. Świata niedzisiejszego, świata gwarnych lub opustoszałych knajp, spelun, literackich kawiarni, Budapesztu i prowincji, świata dworcowych i małomiasteczkowych lokali, świata długich popołudni, świata wczesnego zmroku, mgły znad rzeki i mgły znad wzgórz, jesieni, ciężkich obiadów, palinki, kawy, wina, pełnych popielnic, hotelowych pokoi w pipidówach, kamienicznych poddaszy, niespiesznego obserwowania i rozmyślania, świata detalu i świata uniwersalnych uogólnień, świata towarzyskich pijatyk i świata picia w samotności w bocznej salce jakiegoś lokalu, świata kiełbasy, słoniny, cebuli i „beczek pachnących piwem”, jak śpiewał pan Kelus, świata felietonów właściwie o niczym i prasowych ogłoszeń o szukaniu szczęścia, świata dorożek, mrocznych bram, róż od ulicznych sprzedawców, ognia w kominku, gazowych latarni, świata, którego piewcą był Krúdy, a który Márai jeszcze raz ożywił w tym ostatnim arcymistrzowskim hołdzie dla starszego kolegi po piórze.

„W takich godzinach Sindbad lubił milczeć. W takich godzinach lubił najbardziej podobne miejsca, po południu, między czwartą a siódmą, kiedy zimny zapach tłuszczu i dymu powoli ulatuje przez otwarty lufcik, posprzątano już ze stołów, personel drzemie lub szuka sobie zajęcia w pustej sali, w mieście wszyscy biegają za interesami, szukają rozwiązania kłopotów i zaspokojenia namiętności, starszy kelner nie przeszkadza gościowi zadawaniem zatroskanych i grzecznościowych pytań, w sali panuje spokój i pokój jak w średniowiecznym refektarzu. W takich godzinach Sindbad lubił pomilczeć w towarzystwie kilku starannie dobranych mężczyzn. […] Teraz siedział cicho przy stoliku w »Londynie«, w kręgu przyjaciół, i milczał jak ktoś, kto powiedział już wszystko o ludziach i wie, że uczynił to na próżno, daremna wszelka pisanina, w ojczyźnie nie była ona zdolna poruszyć nawet ziarenka piasku”.

zatem, panie Márai, w tę niewesołą rocznicę.

A na zdjęciu jedna z zamkniętych na głucho węgierskich prowincjonalnych spelun, gdzie kiedyś toczyło się gwarne życie.


Źródło
Opublikowano: 2021-02-21 21:18:59