Na starość torba i kij

Piotr Ikonowicz:

[ad_1]
Na starość torba i kij

Ludzie toną w długach i zupełnie sobie z tą sytuacją nie radzą. A długi często prowadzą do bezdomności. Jeżeli dłużnik ma mieszkanie lub dom, to go traci. Dobrze jeśli po licytacji pozbywa się długów i zostaje mu jeszcze jakaś kwota, za którą przez jakiś czas będzie mógł wynajmować mieszkanie na wolnym rynku. Kiedy jednak pieniędzy nie ma, kiedy się kończą, taka osoba ląduje w przytułku. Byli właściciele mają utrudnioną drogę w staraniu się o pomoc mieszkaniową gminy. Niewypłacalność dotyczy rosnącej liczby nowych ofiar współczesnego polskiego kapitalizmu. Ludzi, którzy przez większość swego pracowitego życia nie mieli umów o pracę, którym nie odprowadzano składek emerytalnych. Pan Stanisław na początku lat 90tych wyleciał z FSO. Robił w ochronie, bo jako tokarz nigdzie nie był już potrzebny. Oczywiście bez umowy, bez urlopu, bez płatnych zwolnień lekarskich. Pod koniec, póki jeszcze zdrowie pozwalało podpisał kilka umów cywilno-prawnych. Obiecywano odprowadzać składki, ale kłamali. W końcu, kiedy już nie miał siły i zdrowia nawet do cieciowania wylądował na świadczeniu 645 zł. Ktoś kto przez 30 lat chodził do roboty, nawet z gorączką, ktoś kto nie miał w tym czasie ani jednego dnia urlopu stał się całkowicie niezdolny do pracy. Kwitując odebranie głodowego zasiłku musiał podpisać kwit, że nie podejmie pracy zarobkowej. Mieszkanie było zakładowe. Wraz z upadkiem fabryki pod młotek poszły i te mieszkania. Miał szczęście. Zdążył je wykupić z bonifikatą. Teraz jednak umiera ze strachu, chcąc nie chcąc kiedy chorował musiał się zadłużać. A bez umowy żaden bank nie chciał mu pożyczyć. Chętnie jednak pożyczali lichwiarze. Teraz, kiedy nazbierało się tego z odsetkami jakieś 36 tysięcy, komornik puka do drzwi. Ma być licytacja. Będziemy szukać rozwiązania. Może ktoś pomoże. Nie takie zrzutki się udawały. Nie usuwa to jednak zasadniczego problemu. Nie sposób, zwłaszcza w Warszawie żyć, płacić rachunki za 645 zł. miesięcznie. Dlatego pan Stanisław, gdy tylko mu zdrowie pozwala naprawia ludziom krany, wykonuje drobne roboty stolarskie, itp. Jest takim osiedlowym złotą rączką. Oczywiście łamiąc złożoną w urzędzie obietnicę, że nie będzie pracował. W urzędzie nie załączono jednak instrukcji, jak za te grosze przeżyć. Więc ludzie radzą sobie jak mogą. Z każdym dniem, miesiącem, rokiem przybywa ludzi takich jak pan Stanisław, którzy z powodu stanu zdrowia i braku emerytury zmuszeni są wegetować i coraz częściej lądują na ulicy. Czas zakończyć ten skandal. Czas na minimalną emeryturę dla każdego kto wszedł w odpowiedni wiek, nie może już pracować, a musi jeść i żyć.

Piotr Ikonowicz
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-10-07 08:16:23