W Polsce przyjmuje się powszechnie, ze pogoń za monetą jest jedynym słusznym spo

Bartosz Migas:


W Polsce przyjmuje się powszechnie, ze pogoń za monetą jest jedynym słusznym sposobem na życie. Żeby to jeszcze była nasza pogoń, za naszą monetą, to bym jeszcze zrozumiał, ale wszystko wskazuje na to, że przyzwyczailiśmy się być paśnikiem dla biznesu i jesteśmy gotowi zrobić wiele, żeby swój podstan utrzymać.

Oto weźmy na tapetę trzy przykłady – handel w niedzielę, RODO, oraz dostępność alkoholu.

Co do handlu w niedzielę powiedziano i napisano już wiele. Handel jest w Polsce dziedziną, która zdominowała całe nasze życie. Chcemy kupować zawsze i wszędzie – sklepy 24/h co skrzyżowanie, stacje benzynowe wypełnione najróżniejszymi towarami niezwiązanymi z samochodami czy podróżą, sklepy wielkopowierzchniowe oferujące nawet dowóz towarów do domu lub takie, które są otwarte 24/h tak, żebyśmy mogli zrobić zakupy nawet o 2 w nocy mijając ludzi rozkładających towar przed kolejnym dniem. Handel zawładnął każdym dniem oprócz świąt państwowych, kiedy rzesze Polek i Polaków cierpią z powodu zamkniętych sklepów – poza tym prawo do kupienia wszystkiego w dowolnym momencie dorasta wręcz do rangi konstytucyjnie zagwarantowanego prawa.

Podobnie jest z alkoholem, który koniecznie musi być dostępny wszędzie i w dowolnych ilościach – oprócz całodobowych sklepów musi koniecznie pokrywać całe ściany na stacjach benzynowych. Żeby broń boże ktoś musiał odpuścić sobie kolejnej butelki. sprzedajemy/kupujemy wszędzie – czasem stojąc na ulicy mamy w zasięgu wzroku kilka punktów sprzedaży na raz – rzecz wyjątkowa i nienaturalna w wielu miejscach świata, u nas norma, znów niemal w randze konstytucyjnej.

Teraz do tego dochodzą dane osobowe – w moim mniemaniu działa ten sam mechanizm. Przyzwyczailiśmy się, że nasze dane osobowe są przedmiotem obrotu i robi to na nas wrażenia. Utyskujemy czasem na namolnych telemarketerów czy wkurzające tony reklam opon jak wpiszemy gdzieś „wymiana opon zima”, ale nie łączymy tego zupełnie z faktem, że przez lata ignorowaliśmy, że nasze dane fruwały swobodnie po biznesie zupełnie bez naszej świadomości i pytania nas o zgodę. O tym, jak wielkie znaczenie mają dane osobowe w połączeniu z zachowaniami konsumenckimi dla marketingu i handlu, to chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

I oto kiedy pojawiają się pomysły nawet, mówiąc już o konkretnych działaniach, żeby ten stan okiełznać, ograniczyć handel choćby o te dwa czy trzy dni w miesiącu, ograniczyć liczbę punktów sprzedaży alkoholu, żeby lał się strumieniami po ulicach lub ta wstrętna UE wprowadza RODO, dzięki któremu biznes musi nas choćby poinformować, zanim przemieli nasze dane żeby skuteczniej wpychać nam najrozmaitsze produkty i usługi, często zupełnie nam do niczego nie potrzebne, to wtedy jest lament i zgrzytanie zębów.

Nawet niewielkie kroki w celu przywrócenia jakiejś elementarnej proporcji i ograniczenia wszechobecnego, rozbuchanego poza granice rozsądku konsumpcjonizmu, nawet takie niewielkie kroki to od razu gwałt, komuna, ucisk, tyrania i buk wie co jeszcze.

Bo handel i biznes, zawsze i wszędzie, prawo do tłuczenia monety, choćby naszym kosztem i na naszych plecach. Byle tylko gdzieś się kręcił interes, jakby to był jedyny wskaźnik, uniwersalna miara dobrego i złego.

Nic sprzedawać i kupować, żeby tylko złoty pieniążek zatrzymał się w tańcu pomiędzy palcami.

Źródło:Bartosz Migas
Wiecej w kategorii: Bartosz Migas
Opublikowano: 2019-03-29 00:53:36
Opublikowano: 2019-03-29 00:53:36