Dopóki ją wykonujemy, wszystko jest w najlepszym – nomen omen – porządku. Ale jeśli jej zaniedbamy, widać od razu, że coś nie gra: niewidzialna i nieodpłatna praca, która dotyczy głównie kobiet, widoczna jest dopiero wtedy, gdy dzieci płaczą z głodu, naczynia piętrzą się w zlewie, a przez okna nie można już dojrzeć świata.
Dzisiaj jest ten dzień, kiedy mówimy głośno: to jest nasz drugi, wyczerpujący etat i wcale nie jest tak, że nikt oprócz nas nie umie sprzątnąć i przygotować posiłku!
Niestety, jesteśmy wychowywane do tego, że to na nas powinien spoczywać obowiązek dbania o dom. O jego czystość, ale też o osoby w tym domu, dzieci, partnera, rodziców, dziadków… Ciężko się wyrwać z tej matni socjalizacji. A przecież 25% mężczyzn, którzy też zajmują się tą niewidzialną pracą, udowadnia codziennie, że nie są wcale mniej do niej stworzeni.
Narzucone nam wzorce kulturowe sprawiają, że bardzo często po naszej zawodowej pracy, w domu wykonujemy pracę w wysokości kolejnych nawet 3/4 etatu. Jesteśmy przemęczone, sfrustrowane, nie mamy siły i czasu na przyjemności i rozwój…
To zaklęte koło.
Wiele z nas, żeby dobrze wywiązywać się ze „swoich” obowiązków wobec domu i rodziny, w ogóle nie podejmuje pracy zawodowej i to jest największa pułapka tej złudnej tradycji połączonej z systemem, który każe każdej osobie zapracować na swoją emeryturę, a nie uwzględnia płacy nieodpłatnej – kobiety, które zajmują się tylko domem nie będą miały prawa do emerytury, no chyba, że… urodzą 4 dzieci (takie prawo jest w tej chwili w Polsce).
Oczywiście należy rozmawiać o tym, czy praca domowa powinna być oskładkowana i wpływać na nasze emerytury, bo są plusy i minusy takiej sytuacji, zwłaszcza dla kobiet.
Pewnym też jest, że tę pracę wykonać trzeba… Ale czy na pewno powinna prawie w całości polegać tylko na kobietach? Czy naprawdę taką straszną ujmą na męskim honorze jest zrobienie kolacji, posprzątanie po niej, zajęcie się dziećmi czy opieka nad starszymi członkami rodziny? Zapewniam, że nie jest.
Policzono, że gdyby niewidzialną i nieodpłatną pracę kobiet wycenić i wliczyć do polskiego PKB byłoby to aż 30% jego wysokości*. Nikt tego nie dolicza, bo zaburzyłoby to kapitalistyczną wizję świata, że liczy się tylko twardy pieniądz oraz patriarchalną konstrukcję, że dobra bytowe wypracowują mężczyźni. Ci sami mężczyźni, którzy we własnym domu brzydzą się mopa.
Ja mam wyjątkowe szczęście, bo z mężem dzielimy obowiązki i wiem, że wiele moich koleżanek też, ale miliony kobiet w Polsce tkwią w tej pułapce niewidzialnej pracy. Życzę nam wszystkim w tym dniu, żeby się to zmieniło.
Zmuszajmy naszych partnerów do pracy w domach, uczmy synów, że szczotka do sedesu nie gryzie, a córki, że nie są odpowiedzialne za wszystko. A jeśli i to nie pomoże, to pamiętajmy, że mamy jedno ważne narzędzie zmieniania świata – strajk… i nie zawahamy się go użyć ?
*link do artykułu, który o tym traktuje w komentarzu.
Źródło
Opublikowano: 2021-04-06 11:58:55