Jeszcze w temacie podatków.
Dominująca narracja w Polsce przedstawia podatki jako karę za pracę i zaradność, albo ewentualnie jako mechanizm, dzięki któremu państwo okrada ludzi żeby później dawać te pieniądze za darmo ich leniwym sąsiadom. W sumie jak mamy takie spectrum, to wiele z patologii naszego życia społecznego przestaje dziwić.
Rzecz w tym, że to nic innego jak dęte pierdololo, a myślenie o podatkach to nie takie znów „rocket sience” jak się czasem wydaje. Od początku, maksymalnie upraszczając:
Przede wszystkim podatki służą utrzymaniu państwa, a co za tym idzie i społeczeństwa. Nie ma i nigdy nie będzie Wielkiej i Dumnej Polski jeśli będzie się ona opierać na niedofinansowanych instytucjach z kartonu, w których ludzie pracują za głodowe stawki. Tanie państwo to państwo wujowe i tak samo jak tanie buty rozłazi się w szwach, dziurawi się i przecieka.
Podatki więc są niezbędne dla istnienia państwa, ale pytanie jeszcze brzmi – jakie?
Jak świat długi i szeroko ekonomią rządzą mechanizmy rynkowe. Wymiana dóbr i usług na zglobalizowanych rynkach, podmioty wyceniają sobie to co dostępne itp. itd. Rzecz w tym, że nie trzeba być geniuszem by odkryć, że wolny rynek jest mechanizmem niesłychanie niesprawiedliwym i bezwzględnym. Rynek bowiem u swojej podstawy odziera stosunki społeczne ze wszystkiego co ludzkie pozostawiając jedynie relację określoną w pieniądzu. Już na tym etapie można znaleźć ludzi, którzy powiedzą, że jest to super mechanizm i wystarcza, bo przecież „rzeczy są tyle warte za ile można je sprzedać/kupić”. Jeśli ktoś w to wierzy, że bezwartościowe są całe sektory działalności człowieka, które nie przynoszą wyliczalnego w monetach dochodu (np. opieka, wychowanie, sztuka i sport amatorski, nieodpłatna działalność charytatywna i społeczna, praca na rzecz domu i rodziny [głównie wykonywana przez kobiety] itp.) to powinien sobie spojrzeć w lustro i zadać sobie pytanie o swoją kondycję moralną jako homo sapiens.
To, że rynek jest niesprawiedliwy do cna, widzimy gołym okiem. Nijak nie ma się do jakiejkolwiek koncepcji sprawiedliwości porównanie majątku Jeffa Bezosa do dochodów połowy ludzkości żyjącej za kilka miedziaków dziennie, tak samo nijak się ma wynagrodzenie pielęgniarki instrumentariuszki asystującej przy operacjach do zarobków piłkarza kopiącego dmuchany balon do bramki itd. itp.
Wracając w tym miejscu do tematu podatków, na potrzeby dalszego wywodu ograniczę się do dwóch modeli:
– podatek dochodowy niski i liniowy, średni lub wysoki VAT, niskie podatki kapitałowe (od spadków darowizn, nieruchomości, dochodów kapitałowych, od dóbr luksusowych itp.)
W tym modelu na nierówności związane z rynkową wyceną nakładamy w miarę równy podatek liniowy (np. 18%) + w miarę równy podatek VAT (np. ok. 23%) i symboliczne obciążenia kapitału (niewielki podatek od zysków kapitałowych, dużo ulg przy spadkach i darowiznach, niska stopa podatkowa od dochodu z najmu i dzierżawy itp.). Nietrudno zauważyć, że w ten sposób utrzymują się nierówności rynkowe, bowiem rynek wycenia bardzo niesprawiedliwe, a podatki są rozłożone raczej równomiernie – co znaczy, ze podobną stawkę płaci osoba, której rynek napycha kieszenie złotem, jak i osoba, która walczy codziennie o przeżycie z miesiąca na miesiąc obracając w palcach każdą zarobioną monetę.
Drugi model:
– progresywne podatki dochodowe (np. 18%, 25%. 35%, 50%, 75%) stosunkowo niski VAT (np. 20%), progresywne podatki od nieruchomości, od zgromadzonego kapitału, od darowizn i spadków, od dóbr luksusowych.
W tym drugim ujęciu na niesprawiedliwy rynek nakłada się nierównomierne obciążenie fiskalne, żeby część nierówno rozdysponowanych środków odebrać warstwie najlepiej zarabiającej i sfinansować za to usługi pozwalające podnieść standard życia osobom, dla których niewidzialna ręka była znacznie mniej łaskawa. Nie oszukujmy się – nawet w tym ujęciu bogaci nadal są bogaci, tylko może mniej obrzydliwie, a biedni nadal żyją dość skromnie, choć już pewnie nie muszą bać się śmierci z głodu, wyziębienia czy braku opieki medycznej na pierwsze lepsze zapalenie płuc.
Jeśli zastanawiacie się, gdzie w tym zestawieniu jest Polska, to jest jeszcze „śmieszniej” bo u nas panuje wręcz system degresywnego podatku, co oznacza, że po nałożeniu obciążenia podatkowego nierówności rosną, bowiem im człowiek bogatszy tym mniej procentowo płaci podatku.
Pod tezę o Polsce zostawiam link do kilku artykułów, a reszta w następnym odcinku:
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,24081664,prof-kuzinska-mordujemy-klase-srednia-odpuszczamy-bogaczom.html
https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/1092253,system-podatkowy-w-polsce-sprzyja-bogatym.html
https://klubjagiellonski.pl/2015/07/06/biedny-placi-wiecej-odwrocona-redystrybucja-w-polsce/
Polska to raj podatkowy. Dla bogatych
Źródło:Bartosz Migas
Wiecej w kategorii: Bartosz Migas
Opublikowano: 2019-02-05 16:46:57
Opublikowano: 2019-02-05 16:46:57