Remigiusz Okraska:
Szczególnie niepokojące w kwestii analizy przyczyn porażek lewicy w wyborach i w ogóle w temacie słabości lewicy w Polsce jest to, że nawet spora część ludzi ponoć lewicowych i sprzyjających lewicy przyjmuje za punkt wyjścia zupełnie (neo)liberalno-kapitalistyczne założenie. To, że wszyscy startują z tego samego miejsca, mają równe szanse i że każdy jest kowalem własnego losu, czyli politycznego sukcesu, zatem jeśli go nie osiągnął, to z nim samym jest coś nie tak, popełnił błędy itp. W tej zupełnie fałszywej wizji jest tak, że partia z wieloma milionami dotacji ma takie same szanse jak partia z kilkoma milionami dotacji. Partia dzieciaków bez większej forsy ma tyle samo szans, co partia zamożnych zawodowych starych polityków lub partia obsługująca interesy bogaczy. Mało znany aktywista może tyle, co wieloletni celebryta. Ktoś, kto posiada media publiczne czy sympatię wielkich mediów prywatnych ma takie możliwości jak ktoś, kto rzadko i wyjątkowo gości w tych mediach, dziesięć czy pięćdziesiąt razy rzadziej niż inni. Polityk o stażu 40-letnim gra na takich samych zasadach co ktoś, kto w polityce jest od trzech lat. Przecież są to zwykłe bzdury.
Tymczasem nawet ludzie, którzy widzą i wiedzą, że istnieją nierówności społeczne, że biedny nie może tyle, co bogaty, że pracodawca jest z zasady silniejszy niż pracownik, a kamienicznik niż lokator, że 1% ma ogrom majątku, a reszta niewiele – nagle ci sami ludzie uważają, że w wyścigu wyborczym każdy może w zasadzie to samo, a zatem gdy przegrywa, to był kiepski. No więc nie, niewielka niezamożna partia lewicowa nie gra na tych samych zasadach, co zamożna duża partia prawicowa lub liberalna partia reprezentująca interesy Kulczyków. Tak jak obrońcy środowiska nie mają tyle samo kasy, co potężne koncerny niszczące je. Jak niszowe, tworzone społecznie pisemko nie ma takich możliwości, jakie ma ogromny koncern medialny. Jak społecznik nie ma tyle samo możliwości, co oligarcha robiący podejrzane interesy. Jak stowarzyszenie niezamożnych pasjonatów nie może tyle, co upasiona setkami grantów wielka fundacja.
To nie znaczy, że każdą krytykę czy każdą refleksję nad błędami można automatyczne wyrzucać do kosza, bo jesteśmy biedni, mali, nic nie możemy, więc jakiego mnie panie boże stworzyłeś, takiego mnie masz i wystarczy rozłożyć ręce. Nie. Drobnymi kwotami i zasobami można działać bardziej lub mniej efektywnie. Można tymi samymi środkami osiągnąć więcej, gdy pojawia się lepszy pomysł czy wykonawca. Biedowanie nie zwalnia z wszystkiego. Skuteczność jest ważna. Ewaluacja to nie jest spisek złych ludzi przeciwko dobrym, lecz narzędzie refleksji. Nie wystarczy mieć rację moralną, trzeba jeszcze być sprawczym.
Ale mit od pucybuta do milionera jako opis powszechnych zjawisk jest tylko dętym mitem. Kapitalistyczne miary sukcesu są fałszywe. Mitologia, wedle której wszyscy startujemy w tym samym miejscu – to tylko mitologia. Jeśli dążymy do równości, to nie bądźmy zapatrzeni w mity tworzone przez tych z czubka piramidy. Jeśli zapisaliśmy się do lewicy, aby być po stronie słabszych – a po to właśnie zapisujemy się do lewicy – to nie wychwalajmy systemu, który premiuje silnych, i nie wpędzajmy się w poczucie winy, że nie zostaliśmy politycznymi Rockefellerami w ciągu jednej kadencji.
Źródło
Opublikowano: 2019-06-03 00:39:15