Nie tylko molestował dzieci, ale też cała jego rodzina wzbogaciła się na datkach dawanych na sanktuarium w Licheniu. Jeden z kuzynów wybudował dom dla córki pod Warszawą za 2 mln, inni też stawiali domy, kupowali luksusowe auta. Wierni płacili. Dziś pomnik ks. Machulskiego z papieżem Janem Pawłem II zakryto i ogrodzono, ale hańby nie da się odgrodzić, ani zapomnieć. On sam ma 91 lat i ukrywa się "na rehabilitacji".
"Do Lichenia położonego koło Konina przyjechałem kilka dni po premierze filmu braci Sekielskich. Wieś przypomina miasteczko powiatowe. W ostatnich latach wybudowano tu kilka hoteli i gościńców, przy rondzie stanęły supermarket i kioski z pamiątkami. Są grille, smażalnie, lodziarnie i kebaby. Sami księża marianie opiekujący się sanktuarium postawili okazały dom pielgrzyma. Działają kawiarnie i restauracje. To już nie jest dziura, gdzie ponad 150 lat temu Matka Boża ukazała się miejscowym – kowalowi i pasterzowi.
Warto skandal oddzielić od wiary
– Nie narzekamy. W wakacje i odpusty możemy mówić o prawdziwym oblężeniu. Przyjeżdżają pielgrzymki z całego kraju, a nawet z Europy. Kto z właścicieli pensjonatów zna choć trochę niemiecki, może liczyć na gości zza Odry. Zwłaszcza wierni z Bawarii dają spore napiwki – mówi jeden ze sprzedawców licheńskich dewocjonaliów. Niepytany nawiązuje do filmu Sekielskich. – Nie nam oceniać czyny księdza Makulskiego. Ale to, że Licheń porównuje się z Częstochową, zawdzięczamy właśnie jemu. Półtora miliona ludzi co roku!
Sprzedawczyni w markecie Polo: – Mówiło się we wsi od dawna, że ksiądz miał wiele za uszami, że ministrantów na plebanię zapraszał i różne rzeczy się tam działy. Ale nikt nigdy tego oficjalnie nie potwierdził. Dzisiaj szkoda nawet gadać.
W dzień powszedni poza sezonem pielgrzymów jest niewielu. Na parkingu dwa autokary – jeden z Lubelszczyzny, drugi z Chorzowa. Podpytuję pątników.
– Kościół powinien się z tym wreszcie rozliczyć. Te opisane w filmie przykłady porażają. Ale ja do Lichenia nie przez księdza Makulskiego przyjeżdżam. I to kilka razy w roku. Dla Matki Bożej. Warto skandal oddzielić od wiary – mówi Włodzimierz z Chorzowa.
Duża część pielgrzymów księdza Makulskiego w ogóle nie kojarzy.
– To budował? No co pan powie? – dziwi się kobieta z Kraśnika. – Każdy człowiek popełnia grzechy, również ciężkie. Ważne, żeby za nie przeprosił.
Najgorsze było całowanie
Nie wiadomo, czy ksiądz Makulski przeprosił. Marianie napisali w oświadczeniu, że „zgłoszone przypadki zostały przekazane do Stolicy Apostolskiej w trybie określonym obowiązującym prawem kościelnym. Ksiądz Makulski podporządkował się postanowieniom Stolicy Apostolskiej, zaś decyzją przełożonych zakonnych został odsunięty od prowadzenia jakiejkolwiek działalności duszpasterskiej”. Zgromadzenie nie ujawnia, jakie konkretnie zarzuty postawiono Makulskiemu ani jaki był werdykt Rzymu. Nie podaje też, ile było ofiar i kto złożył zeznania oraz dlaczego duchowny nie został usunięty ze stanu kapłańskiego.
W filmie „Tylko nie mów nikomu” Tomasz Sekielski czyta list od człowieka, który na początku lat 80. został skrzywdzony, a dziś sam jest księdzem.
– Zostałem zaproszony na wieczór, nie był to jeden wieczór. Ile ich było, nie odtworzę tego w pamięci. Stał przy biurku i mówił o tym, że ma zdolności bioenergoterapeuty, rozkładał ręce i przyciskał [mnie] do siebie rozebrany. Potem kładł do łóżka. Jeśli coś jest koszmarem, to właśnie to. Jeśli jest piekło, to takie właśnie.
Wszystko zaczęło się tak, że jako wrażliwy chłopiec ofiarował pieniądze ze swojej skarbonki na budowę świątyni. Dostał osobisty list z podziękowaniem oraz zaproszenie do Lichenia, gdzie miał adresować koperty i naklejać znaczki.
Bohater filmu Sekielskiego to niejedyna ofiara ks. Makulskiego. Tydzień temu w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” wyemitowano świadectwo kolejnego mężczyzny, który w wieku 17 lat był molestowany przez licheńskiego kustosza. Nie jest to osoba z filmu.
– Ks. Makulski perfidnie wykorzystał fakt, że mój ojciec był alkoholikiem. A jako dziecko alkoholika człowiek szukał jakiegoś oparcia. Ks. Makulski zaprosił mnie do Lichenia, mieszkał wtedy sam na plebanii. Od razu zaprowadził mnie do pokoju bez okien, tylko z łóżkiem. Trochę mnie to zdziwiło, ale stwierdziłem, że skoro to ksiądz, nic złego nie może mi się stać. Po dwóch dniach zaprosił mnie do siebie. Najgorsze było – i do tej pory mam odruchy wymiotne, gdy to wspominam – jego paskudne całowanie… Jakoś przetrwałem pobyt z nim w [jednym] łóżku. Po dwóch dniach przyszedł znowu i chyba miał ochotę na powtórkę z łóżkiem. Udałem, że śpię mocno, i mimo że próbował mnie obudzić, nie wstawałem. I to go chyba rozzłościło, bo powiedział, że muszę opuścić pokój, bo przyjeżdża [na moje miejsce] kleryk. Po tym czasie zbuntowałem się przeciwko Bogu, moje odejście trwało siedem lat. W tym czasie przeżyłem ciężką depresję, pałałem po prostu żądzą mordu.
Dalej mężczyzna z programu Pospieszalskiego opowiada, jak korzystał z pomocy psychologów. Według jego relacji część nie dawała mu wiary, a część radziła zaakceptować to, co się stało.
– Niektórzy podejrzewali mnie o skłonności homoseksualne. Na co ja powiedziałem, żeby spierdalali na drzewo.
Kierowca kustosza
Starzy mieszkańcy Lichenia przyznają dzisiaj, że skłonności ks. Eugeniusza były znane. Dlaczego nikt nie reagował?
– A kto miał reagować? Przecież to była postać wielce szanowana i zasłużona – mówi sprzedawca dewocjonaliów.
Ksiądz z diecezji włocławskiej, który w latach 90. i na początku XXI w. organizował piesze pielgrzymki do Lichenia, mówi tak: – Wiedziało się w naszym kapłańskim gronie, że on lubi spotykać się z młodymi chłopcami. Ale nie było żadnych twardych dowodów, więc uważaliśmy, że te plotki to nagonka na człowieka, który tyle dla Kościoła zrobił. Przecież gdyby miał coś na sumieniu, nie przyjmowałby w Licheniu Jana Pawła II. Ja sam pielgrzymki do Lichenia, te z uczniami i studentami, zamieniłem na wyjazdy na Lednicę i spotkania z ojcem Janem Górą. Chciałem spać spokojnie, dziś Bogu za to dziękuję.
W latach 90. generałem marianów był ks. Adam Boniecki, który po filmie Sekielskich napisał na łamach „Tygodnika Powszechnego”, że za jego kadencji „nie wpłynęła żadna informacja o nadużyciach księdza kustosza wobec nieletnich”. Pojawiło się natomiast oskarżenie ze strony dorosłego już mężczyzny – kierowcy Makulskiego. Kustosz zaprzeczył oskarżeniom i – jak pisze Boniecki – „żalił się, że był ofiarą oszczerstw”.
Według dziennikarzy Polsatu i „Wprost”, którzy badali sprawę, kierowca imieniem Bogdan był stałym kochankiem Makulskiego.
Jego relacja: – Jadąc do Lichenia, nie byłem zdeklarowanym gejem. Dopiero tam, z pomocą księdza Makulskiego, odkryłem to w sobie. Byłem bardzo blisko związany z księdzem Makulskim i zaliczany do najbardziej zaufanych pracowników. Z pieniędzy kościelnych kustosz sfinansował mi kupno domu i darował pierwszy samochód. Ten chevrolet kosztował ponad 40 tys. zł. Oczywiście woziłem księdza, ale to było moje i tylko na mnie zarejestrowane auto. Dostałem je jako prezent.
Niedawno dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego” oglądał ten dom, stoi w Ostrowie Wielkopolskim. Bogdan już się wyprowadził. Wyjechał do małego Raszkowa, gdzie był organistą. Gdy parafianie odkryli jego przeszłość, uciekł i słuch po nim zaginął.
Wszyscy się najedli
Pieniędzmi na budowę bazyliki zarządzali członkowie rodziny księdza kustosza: Zdzisław, Eugeniusz, Krystyna, Wiridiana – kuzyni i kuzynki. Miliony płynęły z Polski i z zagranicy. Najwięcej przysyłała Polonia. Wizja siódmej w Europie i jedenastej na świecie świątyni o rozmiarach bliskich Bazylice Świętego Piotra rozpalała serca i otwierała kieszenie. Wszyscy krewni się na niej wzbogacili. Jeden z kuzynów zbudował pod Warszawą willę dla córki (około 2 mln zł), inni rozbudowywali gospodarstwa, kupowali nowe samochody.
Miesiąc po publikacjach „Wprost” i programie Polsatu ks. Makulski został odwołany ze stanowiska. Dostał zakaz kontaktów z mediami. Oficjalnie tłumaczono, że 76-letni duchowny przeszedł na zasłużoną emeryturę. Dlatego nadal mógł liczyć na splendory. Medal Ad Perpetuam Rei Memoriam wręczył mu wojewoda wielkopolski Piotr Florek z PO.
Dziś przed bazyliką stoi pomnik Jana Pawła II, u stóp którego klęczy kustosz z makietą kościoła w ręku. Trzy dni po premierze filmu Sekielskich monument zasłonięto. Ponoć w nocy ktoś napisał na nim: „Solidarni z ofiarami”. Czy rzeźba zostanie usunięta? Nie wiadomo. Nie jest ona jedynym znakiem obecności ks. Makulskiego w Licheniu. Na jednym z witraży nad głównym wejściem do bazyliki dostrzec można postać duchownego w charakterystycznych okularach. Jest też tablica dziękczynna. Po Bogu i Kościele wymieniony jest ksiądz „kustosz magister Eugeniusz Makulski”. Kapłan ma też swój głaz w licheńskim ogrodzie.
Pracownicy sanktuarium pytani o upamiętnienie ks. Makulskiego milczą.
– Nie jestem upoważniona do rozmów – mówi sekretarka obecnego kustosza. Panie w punkcie rejestracji pielgrzymów i przyjmowania intencji mszalnych też nie są „upoważnione”.
– Czy ks. Eugeniusz mieszka nadal w Licheniu? – pytam o 91-letniego kapłana w recepcji domu zgromadzenia księży marianów. – Jest na rehabilitacji poza sanktuarium – odpowiada i odsyła do rzecznika prasowego. Ten od dwóch tygodni nie odpowiedział na moje pytanie, czy ks. Makulski nadal ma tytuł honorowego kustosza sanktuarium.
Fragmenty książki autorstwa ks. Makulskiego „Opowieść o Licheniu” (miała się ukazać nakładem wydawnictwa Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski Pani Świętokrzyskiej w Pawłowie k. Starachowic, ale marianie cofnęli zgodę na publikację). Pisownia oryginalna:
„Zapowiada się uroczy, świąteczny dzień. Kucharki szykują śniadanie na murawie. Jest cieplutko, dziewczynki w sukieneczkach. Nóżki odkryte do opalania. Chłopcy w koszulkach z krótkimi rękawami i krótkie spodenki. Niektórzy chłopcy tylko w slipkach, bo się szykują do kąpieli i do opalania. Stary dostojny las napełnił się radosnym gwarem młodości…”.
„Kochane kaliskie dzieci nie wiedziały, że ich tu przywieziono na pożarcie przez okrutnych krwiopijców, mieszkańców tego lasu, mokradeł i jeziora. Ci mordercy już się zbierają i szykują się na wielką, świąteczną ucztę. Dziś będzie młodziutka, słodziutka krew”.
„Sekretarka, osoba młoda, urodziwa i dość korpulentna ubrana była w sukienkę mini. Gdy wchodziła po ławeczce na stół, sukienka podnosiła się coraz wyżej, ale była tak stremowana, że tego nie zauważyła. Ludzie zamiast słuchać przemówienia, szturchali się i podśmiewywali na widok widocznych majteczek”.
Ksiądz budowniczy
Ks. Eugeniusz Makulski przyjechał do Lichenia w 1966 r. Nie dochodziła tam wówczas nawet asfaltowa droga, furmanki zapadały się w błocie. Szosę poprowadzono tu dopiero rok później, kiedy na koronację cudownego obrazu Maryi przyjechał kard. Stefan Wyszyński. Kustosz konsekwentnie rozbudowywał lokalne sanktuarium. Za samowole budowlane został w PRL skazany na siedem lat więzienia w zawieszeniu.
Po upadku komuny wpadł na pomysł wybudowania bazyliki-wotum Polski na trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa. Budowa rozpoczęła się w 1994 r. i zakończyła po 10 latach. Większej świątyni w Polsce nie ma. Mieści siedem tysięcy wiernych. Nigdy nikt nie zdradził, ile kosztowała.
– Panu Bogu nie wypada wypominać pieniędzy – powtarzał przy każdej okazji ks. Makulski.
Koszt warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej to ponad 190 mln zł. Licheń jest większy."
http://poznan.wyborcza.pl/…/7,36001,24841975,pedofilia-w-ko…
Pedofilia w Kościele. Pocztówka z Lichenia: chłopcy w samych slipkach
'Dzieci nie wiedziały, że je tu przywieziono na pożarcie…' – napisał we wspomnieniach marianin, ks. Eugeniusz Makulski. Zakon zablokował publikację. Budowniczy bazyliki w Licheniu mimo oskarżenia o pedofilię wciąż jest księdzem i honorowym kustoszem świątyni. Aktualnie zaszył się 'n…
Źródło
Opublikowano: 2019-06-05 09:05:00