Łukasz Najder:
Jest taka genialna scena w jednym z odcinków pierwszego sezonu "Better Call Saul", w której to Jimmy/Saul puszy się i raduje, bo wierzy, że oto nareszcie stał się profesjonalnym adwokatem i daje sobie znakomicie radę w sądzie – świetnie prowadzi powierzoną mu sprawę. Tu zawodowo gasi go Chuck, jego brat, zgorzkniały, schorowany mentor, prawnik z wieloletnim doświadczeniem, który w łagodny, litościwy sposób wyłuszcza mu o co w tym chodzi. Bo w istocie Jimmy/Saul nie daje sobie rady i niczego świetnie nie prowadzi – jego błyskotliwe szarże, duże słowa i brandzlowanie się paragrafami są po nic, bo to przeciwnicy go prowadzą, on tylko reaguje na ich ruchy i pomysły niczym pies, któremu rzucono kostkę bądź frisbee. Tyle.
Owa refleksja-wspomnienie naszła mię, kiedy zobaczyłem jak po wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego, w którym mówił o liderze opozycji liderzy opozycji rzucili się na wyścigi, by przekonywać, że to właśnie oni są liderami opozycji.