Łukasz Najder:

wywiad z Krasowskim sprzed 3 lat, ale nadal w paru miejscach brzmi dobrze

"Zbyt długo pracowałem w mediach i wiem, jak się zaspokaja potrzeby odbiorców. Każdego dnia trzeba opisać siedem, dziesięć wydarzeń. Jeżeli nic się nie dzieje, media muszą nudzie dodać koloru. Podretuszować rzeczywistość, wyolbrzymić błahy konflikt, znaleźć autora wyrazistej prognozy. Sam uczestniczyłem w budowaniu nieistniejącej podaży dla istniejącego popytu, więc choćby z tego powodu jestem wobec mediów silnie sceptyczny. Poza tym, jako osoba, która od paru lat próbuje zrozumieć polską politykę uświadamiam sobie, że to wszystko, czym żyłem na co dzień nie miało w ogóle sensu. Kiedy przeglądam stare gazety, widzę, że WSZYSTKO, co publikowano na czołówkach było doskonale nieważne".

[…]

"Biblioteka politykę nadmiernie uwzniośla, tymczasem ona jest bliższa plebejskich wyobrażeń. Poznawszy osobiście polityków poznałem ich perspektywę widzenia oraz mechanizmy, które nimi kierują. Przekonałem się, że prawda jest bliska ludowej legendzie. Polityka to grupa panów, którzy się biją o swoją pozycję i nic więcej. Ale biją się nie dlatego, że są tacy chciwi, brutalni i cyniczni, ale ponieważ tak właśnie wygląda polityka. Niemal zawsze i niemal wszędzie. Zacząłem pracę jako reporter polityczny w 1991 r. Poza premierami, do których dostęp był zawsze trudniejszy, miałem w zasięgu ręki wszystkie ważne osoby. I szybko się zorientowałem, że ci ludzie wiedzą nie więcej niż ja: żyją plotkami, spekulacjami, budują szachowe roszady, z których nic nie wychodzi. Następnego dnia, kiedy otwierają gazetę, są tak samo zdziwieni, jak ja.

Obserwowałem ich dalej, badałem ich realny horyzont myślenia i zawsze sprowadzał się on do walki o pozycję w grupie. Politycy niczym innym się nie zajmują. Nie widzą świata, nie myślą o nim, nie próbują go poznać. Żyją pod kloszem, ich światem jest partia, nie mają kontaktu z rzeczywistością, zresztą spożywają zbyt dużo alkoholu, co stępia ich zmysły. Nawet najbardziej inteligentne osoby wchodząc do polityki, stają się intelektualnymi warzywami. Powtarzają jedynie to, czego dowiedzieli się wcześniej. Na myślenie nie mają czasu, zresztą myślenie jedynie przeszkadza w przetrwaniu. Bardzo się zatem mylimy traktując polityków jak ludzi, którzy a) chcą rzeczywistość ogarnąć umysłem, b) potrafią ją ogarnąć, c) są zdolni znaleźć narzędzia do zapanowania nad rzeczywistością. Ten obraz jest mitem. I żeby było jasne – ja tu nie buduję teorii, ja opowiadam to, co widziałem. To, czego jestem pewien".

[…]

"Wiele czasu spędziłem na rozmowach z ludźmi, którzy w Polsce mieli władzę. Godzinami rozmawiałem z większością polskich premierów, z większością ich doradców. Wprost się do tego nie przyznali, ale sprawowanie władzy było dla nich zawodem. Władza im przeciekła przez palce, nawet nie zauważyli kiedy. Weszli do mitycznej kabiny pilota, rozejrzeli się, zasiedli do sterów, okazało się, że nie trzeba ich trzymać, że funkcjonuje mocą inercji, siłą procedur. Zaczęli więc myśleć, że warto coś zmienić, ale wtedy na drodze zawsze im coś stawało – własna partia, koalicjant, prezydent itd. Kończyło się tym, że osobiście podjęli kilka decyzji, które pod ich nieobecność mógł podjąć byle minister".

Polscy politycy stają się intelektualnymi warzywami [WYWIAD MIESIĄCA!] – Kultura Liberalna

„Próbuję pokazać polityków takimi, jakimi są, aby odrzeć ich z fascynacji, szacunku i podziwu, na który nie zasługują”, mówi publicysta i były redaktor naczelny gazety „Dziennik. Polska. Europa. Świat”.

Źródło
Opublikowano: 2017-02-23 13:07:25