Nigdy chyba nie pojmę, jaki sens kryje się w organizowaniu tak zwanych gal MMA. Najpierw przez 3 tygodnie bicie piany w

Łukasz Najder:

Nigdy chyba pojmę, jaki sens kryje się w organizowaniu tak zwanych gal MMA. Najpierw przez 3 tygodnie bicie piany w mediach, jakieś zupełnie bizantyjskie ceremonie ważenia, niby to spontanicznych małych rozrób na konferencji prasowej, ustawionych, teatralnych bluzgów, kiedy przeciwnicy dukają swoje gniewne, "niegrzeczne" kwestie niczym minister Jurgiel raporty o stanie polskiej roli, potem jeszcze regionalne Las Vegas – konferansjer o aparycji Michała Milowicza, niekiedy nawet i sam Michał Milowicz, patetyczna muzyka na wejście, reflektory-szperacze – i w finale transmisja na gazeta.pl i w Polsacie. A wszystko to, żeby jakichś dwóch wyciągniętych z pawlacza przegrywów na sportowej emeryturze przez 16 czy 37 SEKUND oddało się tak zwanej walce, która stylem i urodą przypomina słynne dymy mojego wujka Eugeniusza na weselach, przyjęciach działkowych oraz imieninach oficjalnych, czyli gonitwa wokół stołu i agresywny kraul na sucho.

polecam, 2/10.

Źródło
Opublikowano: 2017-05-28 00:07:26