SPROSTOWANIE​​​​​

SPROSTOWANIE​​​​​
Na oficjalnym fanpejdżu Dominiki Wielowieyskiej trwa żywa dyskusja z Wojciechem Orlińskim. Nie widzę większych szans na konsensus tamże, natomiast ponieważ Dominika zaliczyła mnie w jednym z komentarzy do "publikujących w GW osób bardzo krytycznych wobec III RP", to spieszę ze sprostowaniem.
To znowu jakaś dziwna konstrukcja. Nie czuję się osobą "bardzo krytyczną wobec III RP". Co więcej, czuję się osobą absolutnie pogodzoną z tym, jak potoczyły się wypadki w latach 90-tych. Szalone czasy, mój ojciec wyrywał sobie rękawy i właściwie nie bywał wtedy w domu, no ale wyszło jak wyszło, chętnych do brania odpowiedzialności też pewnie nie było przesadnie wielu. No ale na miłość, to było 27 lat temu.
Tymczasem sformułowanie Dominiki zakłada, że zajmuję się głównie krytyką III RP. To znaczy czego? Bo takie coś, co postuluje Dominika, nie istnieje. Nie ma III RP jako uniwersalnego tworu postransformacyjnego. III RP to pusta nazwa, którą możemy sobie dowolnie – zgodnie z upodobaniami – zapełnić. Możemy np. stworzyć sensowną politykę społeczną, a możemy ciachnąć – ciach! – wszelkie transfery. I tak dalej.
To, czym się zajmuję w GW w mojej opinii własnej, to zgłaszaniem postulatów w kwestii treści wypełniającej III RP (ale A.D. 2017, nie 1993). Bo polityka, ekonomia, też nie są bytami per se, ale powinny służyć temu, żeby żyło nam się lepiej, a nie gorzej.
Więc jeśli piszę o płacy minimalnej, związkach zawodowych, nierównościach społecznych, to nie żeby sobie poujeżdżać, kwestionować, z lubością pacać się dłonią w czoło, tylko to, żeby podsunąć te tematy do dyskusji. Tematy, które tylko u nas budzą zdziwienie, bo w krajach, które wciąż usiłujemy gonić przy pomocy PKB, są stałym elementem krajobrazu. Więc jeśli krytykuję prof. Balcerowicza, to nie za dawno minione lata 90-te, ale za to, że w 2017 roku bez żenady publikuje teksty zawierające tezy, które od wielu już lat są poza światowym ekonomicznym konsensusem naukowym.
Bo weźmy ograniczenie handlu w niedziele. Sensownie byłoby na początek ustalić, jaki problem chcemy rozwiązać. A potem dyskutować. Załóżmy, że kiepskie warunki pracy w handlu. Ja jestem za wolnymi niedzielami, inni wysuwają postulat płacenia w niedziele 2,5 raza więcej. Ktoś inny może podsunąć coś innego w zamian. Co na to Wojciech Maziarski? "Ja chcę kupować w niedziele i nie muszę się tłumaczyć, dlaczego".
Tak więc, sad!, nie ma z kim dyskutować. Debata sprowadza się do tytułu niezwykle słabego programu z Polsatu – "Tak czy nie" – w którym Agnieszka Gozdyra sadza naprzeciwko siebie dwóch pyskatych ludzi o skrajnie różnych poglądach i nie przeszkadza im się kłócić. Obecna opozycja nie ma żadnego programu. W naszym dziennikarskim gronie debata kończy się na etykietce: a to ta krytyczna wobec III RP osoba, ten symetrysta, ta lewicowa młodzież. Bardzo wiele pary idzie w gwizdek ukręcenia łba jakiejkolwiek sensownej rozmowie.
Nie, ja nie krytykuje. Ja – zupełnie jak Dominika – biorę udział w debacie. Tylko że dla mnie to debata o przyszłości III RP, a nie atak na 27 lat III RP. Dlatego proszę nie bronić III RP, nie trzeba, bo nie jest atakowana. Jest ulepszana.
PS. Podobnie jak Wojciech O., nie wierzę, że milion ludzi wyjdzie na ulicę bronić GW czy -u. Tyle osób nie wychodziło na ulice ani w latach 80-tych, ani w obronie SN. Co więcej, uważam, że kompletnie nikt nie wyjdzie nas bronić. Na co sobie kolektywnie zasłużyliśmy. Amen.

Źródło
Opublikowano: 2017-10-04 14:59:47