W obronie dozorczyni

Piotr Ikonowicz:

[ad_1]
W obronie dozorczyni

„Szanowny Panie Prezesie, my mieszkańcy budynku przy ul. Kazubów 10 zwracamy się z prośbą o nie eksmitowanie z naszego bloku gospodarza domu. Od 1987 r. pani Teresa Stawicka bardzo dobrze sprawdza się jako zarządca naszego budynku. Dba o nasze mienie jak o swoje. Nie mamy żadnych zastrzeżeń i jesteśmy zadowoleni z jej pracy. Jako członkowie społeczności spółdzielczej uważamy, że w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, w jakiej się znalazł pracownik Spółdzielni, który jest jednocześnie członkiem naszej społeczności, powinien się znaleźć sposób na pomoc.” Taki list napisali lokatorzy do prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Wola, Roberta Ambroziaka.
Pani Teresa ma duży dług czynszowy, bo jej mąż od wielu lat zmaga się z ciężką chorobą krążenia z powodu której odjęto mu już obie nogi. Pani Teresa wielokrotnie prosiła prezesa o dodatkowe rewiry do sprzątania co pozwoliło by jej spłacić dług. Inni dozorcy zarabiają o wiele więcej od niej bo mają więcej klatek do sprzątania. Jednak wciąż spotykała się z odmową. Teraz spółdzielnia uzyskała już wyrok eksmisji w sądzie. Miasto st. Warszawa proponuje państwu Stawickim klitki, w których nie da się nawet wózkiem obrócić. A przecież wystarczy odrobina dobrej woli, żeby kobieta odrobiła dług pracując nadal dla spółdzielni.
Rozmawiałem przez telefon z prezesem, który twierdzi, że jego urzędnicy są niezadowoleni z pracy dozorczyni. Sęk w tym, że ponad 90% lokatorów, sygnatariuszy cytowanego tu listu, twierdzi coś przeciwnego i oni wydają się o wiele bardziej wiarygodni. W najbliższych dniach spotkam się z prezesem i postaram wynegocjować jakieś porozumienie, które zapobiegnie eksmisji.
Kilka lat temu mieliśmy podobny przypadek w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Lokatorka zalegała z czynszem i cierpiała na tę samą chorobę co mąż pani Teresy. Kiedy pojawiliśmy się z moją klientką na wózku, Spółdzielnia nie tylko jej nie wyrzuciła, ale przelała ekwiwalent zadłużenia na konto Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, my na konto dłużniczki, a niepełnosprawna pani Małgosia pieniędzmi spółdzielni spłaciła dług. W przypadku pani Teresy wystarczy, że spółdzielnia da jej więcej pracy, ułoży się z dłużniczką na spłatę ratalną i wycofa się z pomysłu eksmitowania ludzi, tak srogo dotkniętych przez los. Sprawą zainteresowały się media. Myślę, że to powinno pomóc.

Piotr Ikonowicz
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2018-02-05 09:22:46