Dopóki Warszawa jest miastem trzecioświatowych kontrastów społecznych, bogaci będę się chować przed biednymi w grodzonych osiedlach, a stolica będzie miastem niezliczonych murów i płotów, zamiast otwartej wspólnej przestrzeni. Żeby runęły mury trzeba zasypać przepaść ekonomiczną między Warszawiakami..