Że sądy pracy i ich wyroki to jakaś granda, to ja nie miałam wątpliwości, od kiedy robię w tej działce. W innych też dob

Że i ich wyroki to jakaś granda, to ja nie miałam wątpliwości, od kiedy robię w tej działce. W innych też dobrze nie bywało. Mamy jednak istny fart, bo odbił je wszystkie, zwrócił w ręce obywateli, i już są tego pierwsze owoce.
Zapadła decyzja o warunkowym umorzeniu postępowania w sprawie Ukrainki, która dostała udaru na terenie zakładu pracy, w którym pracodawca zatrudniał ją nielegalnie. Pamiętacie? Spakował umierającą kobietę jak tobołek w i wywiózł na przystanek, coby udawać, że to przypadkowa przechodząca.
Dziś sędzia Jacek Kamiński uznał, że nic się nie stało. Bo:
> pracodawca przyznał się do zarzucanych czynów i wyraził skruchę
> "mimo młodego wieku prowadzi dobrze prosperującą firmę"
> płaci za pobyt kobiety w szpitalu
> łaskawie odprowadził jej zaległe składki do
> oraz co prawda opóźnił udzielenie pomocy medycznej inscenizując wywózkę na przystanek, ale przecież inne mogły same po nią dzwonić.
Oddajmy głos Panu sędziemu:
– Ja rozumiem, że osoby z Ukrainy mogły czuć się w jakiś sposób zagubione (…). Z drugiej strony były to osoby dorosłe, które przyjechały z Ukrainy samodzielnie (…), były na tyle obrotne, żeby taką czynność jak wezwanie pogotowia uskutecznić. Znamy przypadki, gdzie kilkuletnie dziecko potrafi wezwać pogotowie do mamy.
Morał z tego taki: można zatrudniać na czarno i prawie kogoś zabić z oszczędności. W najgorszym razie się wyda i trzeba będzie uiścić należności. A czego się uda nieuiścić, to nasze.

Źródło
Opublikowano: 2018-09-12 20:37:21