Pamiętam, jak wyjechałam z Lublina na studia do Poznania, na Akademię Ekonomiczną. Moi koledzy i koleżanki z roku, wszys

[ad_1]

Pamiętam, jak wyjechałam z Lublina na studia do Poznania, na Akademię Ekonomiczną. Moi koledzy i koleżanki z roku, wszyscy niemal od początku poubierani w garnitury i garsonki (na 1 roku!), byli przekonani, że nie dlatego znam podstawy rosyjskiego, bo uczyłam się go trzy lata w liceum, ale dlatego, że po prostu jestem z Azji. Na każdym kroku dawano mi do zrozumienia, że moje zwyczaje są 'chłopskie', 'ruskie', że nie rozumiem zachodniej cywilizacji. Odruch proszenia pani w knajpie, żeby mi nalać piwa do tej samej szklanki (bo co pani ma myć, jeszcze czysta), śpiewny akcent, siadanie na murku okrakiem, pytanie czy ktoś mi zostawi pojarę z papierosa – wszystko to stawiało mnie gdzieś poza nawiasem 'dobrego towarzystwa', a pochodzenie z 'Polski B' ładnie to wyjaśnialo. Nawet Warszawa była w gruncie rzeczy trochę przypałowa – wiadomo, mieszczaństwo wybili w czasie wojny, a teraz mieszka tam chłopstwo które z niezrozumiałych powodów zadziera nosa, jeszcze ich dziadkowie pasali świnie, nie to co dziadkowie moich mieszczańskich kolegów.

Oczywiście dzisiaj bardziej mi chyba szkoda tych 19-latkow w wyprasowanej odzieży, którzy nigdy nie byli młodzi, niż siebie z tamtego okresu. Zwłaszcza że pochodzę z dużego miasta, mam rodziców z wyższym wykształceniem, słuchałam jakiegoś biedapanka i ciężko było we mnie zbudować podobne kompleksy. Ale kiedy słyszę pomysły o dwóch Polskach, o tym żeby się oddzielić, odgrodzić, żeby zostawić tę biedną wieś małopolską, te KUL-e, te smutne podlaskie powiaty i opuszczone dworce PKS w Parczewach samym sobie, bo my jesteśmy Zachód, nieodmiennie widzę nastolatka przebranego za rekina finansjery, który odczuwa dumę z pochodzenia i hajsu od starych z poznańskiej AE.

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2019-05-28 20:10:05