Siedzę sobie w Warszawie w biurze, czytam maile i rzucam okiem na Linkedina czy

Bartosz Migas:


Siedzę sobie w Warszawie w biurze, czytam maile i rzucam okiem na Linkedina czy się memuszek dobrze rozchodzi – idzie jakoś.

Robię wszystkie poważne rzeczy jakie należy robić, odpisuję na maile w biznesowym półdystansie – po imieniu, ale z Panem, lekko i elegancko, Pani Marto, Panie Krzysztofie, kłaniam się i pozdrawiam, już wysyłam dokumenty ale sam Pan rozumie, Facebook, Twitter, Linkedin, Instagram, a ja tylko jeden i nie ma kiedy wszystkiego obrobić.

I nagle w tej piątkowej bieżączce słyszę huk jakiś, trzask najpierw, a potem gruchnięcie jakby się niebo otwarło i Zeus Gromowładny postanowił upomnieć się o swoje. Zatrzęsły się mury bloków i kamienic, metalowe żebra wieżowców, zafalowały jak zbudzone do ruchu kamieniem szklane tafle biurowców – dobry borze szumiący, nadszedł koniec, nie ma ratunku, nic już więcej się nie zdarzy, z tej przyczyny puszyliśmy się jak króle, a pomrzemy jak Karyny..

Myślę sobie – będzie tego, nażył się człowiek. Ciekawość jednak we mnie kiełkuje – co tak jebło znienacka? W końcu nie codzień ktoś w stolicy odpala car-bombę w środku dnia.

Paczam więc zaciekawion co tak grzmotło okrutnie – a to tylko libkom zadki pękly, że Duda ułaskawił Śpiewaka xD

Źródło
Opublikowano: 2020-06-05 18:12:26