Magdalena Okraska:


Przez sześć pierwszych miesięcy roku 2018 byłam na zasiłku dla bezrobotnych. Przez pierwsze 90 dni otrzymywałam netto 583,06 zł, a przez kolejne trzy miesiące 468,11 zł netto. Żeby nabyć do zasiłku musiałam być wcześniej zatrudniona w nieprzerwanym trybie na umowę o pracę przez 12 miesięcy w ciągu poprzednich osiemnastu. To pieniądze starczające na bardzo niewiele. Po sześciu miesiącach i to wsparcie się skończyło, bo – to informacja dla opowiadających bajki „o siedzeniu latami na zasiłku dla bezrobotnych” – przysługuje ono właśnie na pół roku (lub 12 miesięcy na terenach wiejskich).

Dlaczego teraz o tym piszę?

Bo od kilku dni czytam przetaczające się przez internet bardzo krytyczne dyskusje o dodatku solidarnościowym i podwyższeniu zasiłku dla bezrobotnych.
Zgromadźmy informacje: dodatek ma wynosić 1400 zł brutto i są bardzo konkretne zasady otrzymania go: trzeba być zatrudnionym przez 90 dni w okresie styczeń-koniec marca 2020 r., potem być zwolnionym z pracy z powodu COVID-19. Dodatek będzie można otrzymać tylko za okres 1 czerwca-31 sierpnia br., niby z możliwością przedłużenia.
Takie rozwiązanie ma wiele wad, m.in. taką, że nie przysługuje samozatrudnionym i zatrudnionym na innym typie umów (ale im należy się inne wsparcie w ramach tarcz).

Druga rzecz, i tu już krytyka jest dla mnie mniej zrozumiała. Podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł brutto, czyli prawie 1000 zł na rękę od 1 września br., to jest spory skok finansowy w porównaniu z paskiem przelewu, który wam tu prezentuję. Tak, są zasiłki wyższe od mojego, bo ich wysokość jest zależna od stażu pracy na umowę. Ale tylko w przypadku zasiłku wynoszącego 120 proc. kwoty podstawowej różnica pomiędzy nim a nowym zasiłkiem będzie wynosiła „kilkadziesiąt złotych”, jak niektórzy to prezentują, chcąc sprawić wrażenie, że wszystkie zasiłki dla bezrobotnych zostaną podniesione o drobne „kilkadziesiąt złotych”. Nie, w przypadku takim jak mój z 2018 r. zostaną podniesione o 500-600 zł na rękę. Macie świadomość, że to jest dla osoby bez pracy dużo pieniędzy, mam nadzieję?

Wiem, zbliżają się wybory, może tylko mówią, a nie wprowadzą, jak z bonem letnim. Wiem, miała lepszy pomysł, wyższą kwotę zasiłku brutto – ale niemożliwy do wprowadzenia, a więc pozostający w sferze kamyczka do debaty. Wiem, zasiłek powinien być na poziomie pensji minimalnej, a zasady jego przyznawania powinny być rozszerzone. Wiem, osoby bezrobotne otrzymają albo dodatek solidarnościowy, albo zasiłek, ale przecież tylko przez pierwsze trzy miesiące – potem wskakują na nową kwotę zasiłku. Jeśli zostanie podwyższony.

I tak: zasiłki dla bezrobotnych były i są w Polsce skandalicznie niskie, nie da się też na nich „siedzieć”. Ale nie twórzmy fałszywej narracji o „ochłapach” i „kilkudziesięciu złotych”, i o „jak mają tyle dać, to lepiej, żeby nic nie dali”. Zbyt blisko przypomina to dyskusje o 500+ z roku, gdy ludzie dobrze sytuowani pisali, że 500 zł miesięcznie dodatkowo to jakieś grosze, za które nic się nie kupi. Podniesienie kwoty zasiłku o ponad 500 zł netto da wielu osobom naprawdę spory oddech. Nie byłeś na zasiłku? Ciesz się i nie mierz swoją miarą według której 500 dodatkowych złotych to kwota na buty.

Na koniec wypowiedź prof. Szarfenberga dla oka.press: „Jeśli ktoś był zwolniony i ma już zasiłek dla bezrobotnych, to wtedy za ten miesiąc, gdy dostanie też dodatek, będzie to wyrównanie do 1400 złotych, czyli ponad 636 złotych więcej niż już miał. A w kolejnym miesiącu dostanie już po prostu 1400, czyli znów o wiele więcej niż na zasiłku”.

Dodatek zniknie, podwyższony zasiłek (OBY) zostanie.


Źródło
Opublikowano: 2020-06-06 09:08:58