Obywatel:


W sobotę wieczorem coś lżejszego: nasz redaktor naczelny recenzuje pierwsze polskie wydanie najbardziej cenionej powieści klasyka literatury węgierskiej, Dezső Kosztolányiego. „Całe ukazane zło to, jak zwykle u tego autora, nic szczególnego, żadna wielka rzecz, żaden wielki defekt charakteru, sytuacji społecznej czy rozwiązań instytucjonalnych. Kosztolányi bardzo ciekawie rozpisał sekwencje pomalutku kroczącego upadku. Nie chcę tego ani trochę relacjonować, żeby nie odebrać przyjemności lektury. Dość powiedzieć, że to swoista równia pochyła. Małe występki i małe konflikty eskalują krok po kroku w coś większego, pociągając za sobą myśli i działania prowadzące do jeszcze poważniejszych zdarzeń, a na końcu tego wszystkiego jest koszmar. W drobnomieszczańsko-prowincjonalny, wydawałoby się, świetnie poukładany i zaplanowany schemat, wkrada się coś, czego nikt w tym światku się nie spodziewał. I dlatego jest to książka ciekawa. Podróż, w którą zabiera nas autor, wiedzie przez pozornie nieistotne zdarzenia, miejsca, relacje międzyludzkie. W spokojnym miasteczku, w rytmie leniwie upływającego czasu, w palącym słońcu upalnej wiosny, w takcie setek razy powtarzanych zajęć i czynności, w przestrzeni przykurzonej i w społeczności nudnej – rodzi się zło. Wśród niemal samych przyzwoitych – a przynajmniej tak postrzeganych i tak o sobie myślących – ludzi. W miejscu, gdzie nic się nie dzieje, a człowiecze poczynania są wciąż i wciąż takie same, również te będące drobnymi występkami, wpisanymi przecież w całościowy porządek”. Całość w linku:

Mrok w pełnym słońcu

Źródło
Opublikowano: 2021-04-17 20:56:40