Były sobie trzy kobiety, dziennikarki. Jedna doświadczona i znana. Dwie początkujące. Pracowały w lewicowej gazecie, któ

Piotr Ikonowicz:

Były sobie trzy kobiety, dziennikarki. Jedna doświadczona i znana. Dwie początkujące. Pracowały w lewicowej gazecie, która młodym adeptkom sztuki dziennikarskiej nie płaciła, a doświadczonej naczelnej regularnie wypłacała bardzo dobrą pensję. Kiedy doszło do przesilenia, naczelna na znak protestu odeszła wraz ze swymi podopiecznymi z redakcji rezygnując z 6 000 zł miesięcznie. Cała trójka wylądowała w redakcji lewicowego portalu. I znowu ta bardziej doświadczona, znana, błyskotliwa została naczelną. Jednak gdy wydawca zmusił naczelną do odejścia, młode koleżanki z redakcji nie kiwnęły palcem w jej obronie. Obie są znanymi i cenionymi działaczkami lewicy. Dziwna taka lewica. Ja jestem z "Solidarności". Ja nie rozumiem.

Źródło
Opublikowano: 2015-12-08 11:55:35

Nacjonalizm zatacza coraz szersze kręgi: Węgry, Polska, Francja. Wszędzie prawica wygrywa, bo lewica jest w kryzysie. Od

Piotr Ikonowicz:

Nacjonalizm zatacza coraz szersze kręgi: Węgry, Polska, Francja. Wszędzie prawica wygrywa, bo lewica jest w kryzysie. Odpowiedzią na neoliberalizm może być albo szowinizm i nacjonalistyczny autorytaryzm albo socjalizm. Front Narodowy wygrał dzięki przejęciu wielu haseł socjalnych oskrzydlając francuskich socjalistów i komunistów z lewej strony, podobnie jak PiS w Polsce ograł PO i SLD bo sięgnął po lewicowy program społeczny. Dlatego walka z PiSem nie może oznaczać otwierania drogi do władzy liberałom spod znaku Petru i SLD. Potrzebna jest lewicowa alternatywa i my ją musimy zbudować.

Źródło
Opublikowano: 2015-12-08 08:43:27

Im lepiej, tym lepiej

Piotr Ikonowicz:

Im lepiej, tym lepiej

Weronika Książek pisze: „Nie uważam, że deklaracja ulżenia obywatelom warta jest ideologicznej ceny, jaką właśnie zaczynamy płacić”. Deklaracja sama w sobie nie jest nic warta. Ale deklarację tę złożyła partia rządząca samodzielnie. I to rządząca niecały miesiąc. Jednak dla Weroniki to wystarczająco duży upływ czasu aby kategorycznie oświadczyć, że „wątek socjalny”, „społecznikowski” został przez nową władzę zamrożony w sferze deklaratywnej.”

Nawet wyczekiwane przez większość ludzi pracy w Polsce cofnięcie wydłużenia wieku emerytalnego autorka komentarza w portalu stajk.eu gromi, stosując argumenty Balcerowicza i Petru o tym, że emerytury będą niższe. Zdaje się nie dostrzegać zdania większości ludzi, którzy wolą jednak dożyć emerytury, nawet niższej. Zwłaszcza, że osoby w wieku 50 plus są szczególnie chętnie zwalniane z pracy.

Weronika już wie, że nie będą dawać, tylko zabierać. Tymczasem nie będą zabierać, bo guzik dają. Mamy jeden z najniższych w Europie poziomów redystrybucji i transferu socjalnego. A krytykujący reformę „500 na dziecko” przeciwnicy spod ideologicznego znaku pana Petru, jeszcze niedawno grzmieli, że reforma ta będzie kosztować budżet państwa nawet 30 miliardów zł. To byłby pierwszy duży transfer socjalny od początku transformacji. Zasiłki z pomocy społecznej były płacone po uważaniu i zwykle w kwocie o wiele niższej niż to wynika z ustawy o pomocy społecznej. Nie bardzo jest więc co zabierać. Tymczasem zasiłki na dzieci nie będą uznaniowe tylko obligatoryjne. A kryterium ich przyznawania jest o 300 zł. wyższe niż przy tych z pomocy społecznej, a w przypadku dzieci niepełnosprawnych ma wynosić nawet 1200 zł.

Zamiast martwić się o to, jaką „ideologiczną cenę” płaci lewica za to, że nie wspiera czynnie komitetów obrony demokracji, warto sobie zadać pytanie o cenę znalezienia się w towarzystwie liberałów spod znaku Ryszarda Petru pod Sejmem w obronie zasadniczo reakcyjnej i upartyjnionej do granic możliwości przez obie strony konfliktu instytucji Trybunału Konstytucyjnego.

Napisałem na Fb i Weronika Książek zacytowała to swoim tekście: „Tak bardzo chcecie, żeby nic nie wyszło z obietnic wyborczych PiS-u, że zaczynam mieć nieśmiałe podejrzenie, że w dupie macie tych wszystkich ludzi, którzy na spełnienie tych zapowiedzi niecierpliwie czekają”. Polemikę z tym zdaniem ograniczyła do słów, że wydaje jej się ono chybione. Ja jednak czytając jej wynurzenia utwierdzam się w przekonaniu, że autorka ma w nosie „ledwo wiążących koniec z końcem, zmęczonych codzienną szarpaniną, pozostawionych samym sobie – generalnie potrzebujących”, bo gdyby za sprawą Kaczyńskiego miało im się choć trochę polepszyć, to mogłoby to wzmocnić jej wroga PiS. Nawet opodatkowanie odpraw prezesów spółek nie podoba się Weronice. Zadam więc proste pytanie: Lepiej było ich nie opodatkowywać? – Tak, bo PiS nie ma prawa postępować słusznie, bo to bardzo denerwuje Weronikę Książek.

Jestem dziennikarzem z niejakim stażem ale w ogóle nie rozumiem zdania, które tu przytoczę: „Wydaje mi się, że dla rozumnego człowieka dostrzegalna jest wielka doprawdy przestrzeń pomiędzy wściekłym neoliberalizmem rozgniatającym mniej zaradnych niczym przysłowiowy walec i zamieniającym społeczeństwo obywatelskie w dżunglę, a tym, co zaledwie przez miesiąc zdążyła zaprezentować nowa partia rządząca.” Czy chodzi o to, że „wściekły neoliberalizm rozgniatający mniej zaradnych niczym przysłowiowy walec i zamieniający społeczeństw obywatelskie w dżunglę” to mały pikuś przy ułaskawieniu Kamińskiego i wymianie sędziów Trybunału Konstytucyjnego”?

Pani Weronika woli Balcerowicza i Petru od Kaczyńskiego i Szydło skoro posuwa się nawet do zakwestionowania cofnięcia wieku emerytalnego. To w demokracji jej dobre prawo, ale po co mieszać do tego lewicę? I to nie tylko tę spod znaku Ikonowicza. Niech mi wolno będzie zacytować błyskotliwą tyradę na tym samym Facebooku zamieszczoną przez Marcelinę Zawiszę z Partii Razem: „Wszyscy ci, którzy teraz krzyczą, że zabierają nam wolność, że niszczą demokrację. Chciałabym się was uprzejmie zapytać – gdzie byliście jak łamali nasze prawa pracownicze? Jak zatrudniali nas na umowy o dzieło pozbawiając prawa do ubezpieczenia zdrowotnego? Gdzie byliście jak wywalali nas z pracy za zakładanie związków zawodowych? Gdzie byliście kiedy rządzący robili wszystko żebyśmy byli jeszcze bardziej elastyczni i rozregulowani?” Amen.

Źródło
Opublikowano: 2015-12-04 13:35:31

Demokracja nie jest zagrożona. Demokrację rozumianą jako władza większości trzeba dopiero zbudować. Dlatego treść wydarz

Piotr Ikonowicz:

Demokracja nie jest zagrożona. Demokrację rozumianą jako władza większości trzeba dopiero zbudować. Dlatego treść wydarzeń spod Sejmu jest dla mnie całkowicie niezrozumiała. Naprawdę warto stanąć po stronie PO lub PiS-u i udawać, że chodzi o demokrację?

Źródło
Opublikowano: 2015-12-02 21:44:40

Zadanie lewicy

Piotr Ikonowicz:

Zadanie lewicy

Są różne rodzaje partii. Takie, które walczą o władzę czyli swoje miejsce u żłobu, ale nie zamierzają niczego zmieniać i takie, którym chodzi o zmiany systemowe, a dojście do władzy to tylko instrument w walce o sprawiedliwszy ustrój. Są też takie, które stawiają sobie mniej ambitne cele. Nie walczą ani o zmianę ustroju, ani o władzę tylko o miejsce w systemie, subwencje budżetowe, reprezentację parlamentarną, miejsce w mediach.
Ruch Sprawiedliwości Społecznej powstał po to by dokonać Przemiany Społecznej czyli niesprawiedliwy system, w którym demokracja jest formą dominacji bogatych nad biednymi, posiadaczy kapitału nad pracownikami, przemienić w system sprawiedliwy, gdzie większość wygrywa wybory i wprowadza uczciwe zasady podziału pracy i jej owoców.
Bo tak w partii jak i w państwie najważniejszy jest cel, który przed sobą stawiamy. W państwie neoliberalnym najważniejszy jest wzrost gospodarczy. Jednak sposób osiągania tego wzrostu jak i zasady podziału rosnącego bogactwa są podporządkowane interesom największych graczy: korporacji i inwestorów czyli posiadaczy kapitału. Dlatego w interesie wzrostu zmniejsza się podatki, prywatyzuje majątek narodowy, wydłuża czas pracy, a nawet zmniejsza realną wartość zapłaty za pracę. W Stanach Zjednoczonych w wyniku takiej polityki w latach 2009–2013 aż 93 proc. przyrostu dochodu narodowego trafiło do najbogatszego 1 proc. Amerykanów. Polska, niestety naśladuje model amerykański co powoduje systematyczny spadek udziału płac w dochodzie narodowym i narastające rozwarstwienie.
Jakoś nie wierzę, aby rządy PiS-u miały powstrzymać proces bogacenia się bogatych i ubożenia biednych. Jest to formacja pełna wiary w magiczną moc mechanizmów rynkowych i przywiązana do własności prywatnej jako świętości. Program „500 złotych na dziecko” wprawdzie złagodzi trochę biedę części społeczeństwa, ale nie zastąpi przemyślanej i kompleksowej polityki społecznej. Jednocześnie nawet wtedy kiedy „dobra zmiana” Beaty Szydło będzie rzeczywiście dobra, jak w przypadku zamiaru cofnięcia reformy wydłużającej wiek emerytalny, napotka na zdecydowany opór sektora, którego nie da się przecenić ani zlekceważyć. Na lidera opozycji wyrasta bowiem przedstawiciel sektora bankowego Ryszard Petru, który łączy w sobie zdolność do demagogii z siłą kapitału, który będzie blokował prospołeczne posunięcia nowej władzy.
Mamy więc przed sobą dwa obozy. Obóz prawicy nacjonalistyczno-katolickiej, który będzie próbował podejmować pewne reformy prospołeczne, ale zaczyna od zakwestionowania demokracji z jej tradycyjnym podziałem na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Oraz obóz opozycyjny, który będzie bronił demokracji kwestionując jednocześnie demokratycznie uzyskany mandat do reform, jaki obóz władzy uzyskał w uczciwej grze wyborczej. Mamy więc w pakiecie walkę w obronie demokracji z walką o zachowanie przywilejów kapitału i warstw posiadających.
Stawką są między innymi, takie zmiany, jak podatek obrotowy od supermarketów, podatek bankowy, skrócenie wieku emerytalnego, spory transfer socjalny (ok. 15 miliardów złotych) w zasiłkach na dzieci, powrót do budżetowego a nie ubezpieczeniowego systemu opieki zdrowotnej, wyhamowanie prywatyzacji.
Lewica większość tych zmian powinna popierać, ale nie może popierać nacjonalistycznej, autorytarnej władzy. Więc jest na „pozycji spalonej”. Niezależnie od tego czy te zmiany się dopełnią, co jest trudne do wyobrażenia, nie zmieni to istoty systemu, który zapracowanej większości obywateli nie daje ani poczucia bezpieczeństwa ani perspektyw na awans społeczny. Dlatego wiarygodna w tej sytuacji może być tylko lewica dążąca do wielkiej zmiany – przemiany społecznej. Lewica antysystemowa, która przedłoży współpracę nad konkurencję, wspólnotę nad jednostkę, dobro publiczne nad prywatę.
Czekają nas całe trzy lata bez żadnych wyborów. Przez te trzy lata naszym, lewicy społecznej zadaniem, jest nie dopuścić aby jedyną alternatywą dla autorytaryzmu PiS-owskiego były siły kapitału skupione wokół Petru i PO. Aby jedyną siłą symbolizującą prospołeczne zmiany nie był obóz narodowy skupiony wokół Jarosława Kaczyńskiego. Zadanie to trudne, bo wymaga istnienia w toczących się walkach społecznych, budowy masowej organizacji ludzi pracy najemnej. Ten gigantyczny wysiłek wymaga skupienia wszystkich sil postępu społecznego w naszym kraju. Ruch Sprawiedliwości Społecznej zaprasza do wspólnej walki i pracy.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2015-11-27 07:13:30

Tak bardzo chcecie, żeby nic nie wyszło z obietnic wyborczych PiS-u, że zaczynam mieć nieśmiałe podejrzenie, że w dupie

Piotr Ikonowicz:

Tak bardzo chcecie, żeby nic nie wyszło z obietnic wyborczych PiS-u, że zaczynam mieć nieśmiałe podejrzenie, że w dupie macie tych wszystkich ludzi, którzy na spełnienie tych zapowiedzi niecierpliwie czekają.

Źródło
Opublikowano: 2015-11-26 12:31:40

Refleksja po wczorajszej awanturze w Sejmie

Piotr Ikonowicz:

Refleksja po wczorajszej awanturze w Sejmie

To w jaki PiS załatwia sobie "spokój" ze strony Trybunału Konstytucyjnego jest nieeleganckie. Ale czy nie jest tak, że pozostawienie TK w składzie pozostawionym przez PO, oznaczałoby zablokowanie: podatku bankowego, podatku obrotowego od supermarketów, przejścia na budżetowe finansowanie służby zdrowia, cofnięcia wydłużenia wieku emerytalnego czy 500 zł. na dziecko? Za każdym razem kiedy z ogniem w oczach bronimy demokracji przed PiS-em, musimy sobie zadawać pytanie czy nie bronimy przy okazji niesprawiedliwego neoliberalnego systemu, który krzywdzi ludzi.
Już wkrótce się okaże czy PiS-owskie dążenie do pełni władzy wynika tylko z żądzy władzy czy też posłuży rozwiązywaniu ważnych problemów społecznych. W moim przekonaniu Trybunał Konstytucyjny był instytucją ograniczającą demokrację i broniąca przywilejów elit przeciw werdyktowi wyborców. Choć nie wiem czy teraz będzie inaczej. Zobaczymy.

Źródło
Opublikowano: 2015-11-26 10:07:20

Zaproszenie na Kongres Ruchu Sprawiedliwości Społecznej

Piotr Ikonowicz:

Zaproszenie na Kongres Ruchu Sprawiedliwości Społecznej
28 listopada o godz. 11:00 rozpoczyna się w Warszawie II Kongres Ruchu Sprawiedliwości Społecznej pod hasłem „Dość wyzysku!” Zadaniem Kongresu jest wyznaczenie strategii walki z narastającym rozwarstwieniem, wyzyskiem ludzi pracy oraz przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu. Zmiany na scenie politycznej wymagają też obrony podstawowych praw i wolności obywateli przed rysującymi się już tendencjami autorytarnymi nowej władzy.
Ruch Sprawiedliwości Społecznej zrzesza głównie ludzi pracy najemnej, w tym wielu wykonujących nisko płatne prace. Ta część naszego społeczeństwa od początku transformacji nie miała swojej politycznej reprezentacji i zadaniem oraz ambicją RSS jest stać się polityczna emanacją świata pracy, a w szczególności tej jego części, która dotknięta jest największym wyzyskiem przez co staje się najbardziej zagrożona wykluczeniem społecznym – pracujących biednych.
Kongres odbędzie się w Klubie Karuzela na warszawskich Jelonkach przy ul. Konarskiego 85 i potrwa do 29 listopada do godz. 14:00. Zapraszamy na konferencję prasową, która odbędzie się 28.11.2015 r. o godz. 11:30.
Piotr Ikonowicz (tel. kontaktowy 668 520 814)

Źródło
Opublikowano: 2015-11-25 23:20:56

500 zł, czyli „wola boska czyniona rękami Tatarów”

Piotr Ikonowicz:

500 zł, czyli „wola boska czyniona rękami Tatarów”

Jak mawiał Ken Livingstone, czerwony mer Londynu, „gdyby wybory mogły coś zmienić, już dawno by ich zakazano”. Tylko, że kiedy Ken objął urząd po raz kolejny, to zgodnie ze swoją obietnicą od razu obniżył ceny biletów londyńskiego metra. Oczywiście nie o takich zmianach myślał, formułując swą gorzką maksymę, ale dobre i to, bo na ogół po wygranych wyborach obietnic nie realizuje się już żadnych.
Jeżeli PiS dotrzyma jednak choć części swych socjalnych, kampanijnych obietnic, to będą to zmiany poważniejsze niż zmiana cen biletów komunikacji miejskiej. Sztandarowy element programu wyborczego PiS – i zapewne ten, który przesądził o zwycięstwie partii Kaczyńskiego – to „500 zł na dziecko”.
Ustawa zakłada, że dodatek na dziecko ma przysługiwać na drugie i każde kolejne dziecko. Po 500 zł mają też dostać rodzice jednego dziecka, o ile dochód na członka rodziny nie przekracza 800 zł (w przypadku, gdy dziecko jest niepełnosprawne, próg ten wyniesie 1200 zł). W przypadku tylko jednego dziecka stosować się będzie zatem kryterium dochodowe wyższe niż to stosowane w pomocy społecznej.
Całkowity koszt tego programu idzie w miliardy złotych, szacowany jest na 15-20, nawet 30 mld. Jest to kwota na tyle duża, że nie da się jej znaleźć w obecnym budżecie i wymusza sięgnięcie do naprawdę „głębokich kieszeni”. Realizacja tego postulatu wiąże się więc z opodatkowaniem korporacji tak handlowych (podatek obrotowy), jak i bankowych (podatek bankowy).
Jak prawica ukradła nam budżet
Bardzo długo liberałowie sądzili, że „500 zł na dziecko” to obietnica, która umrze wraz z końcem kampanii wyborczej. Dotychczas żadna władza w Polsce nie odważyła się zamachnąć na przywileje kapitału do maksymalizacji i repatriacji (transferu zagranicę) zysków. Teraz, kiedy realizacja tego postulatu zaczyna przybierać realne kształty, prawica gospodarcza atakuje ten pomysł z całą zaciekłością. Petru, który wszedł do sejmu aby pilnować bankowego interesu, porównuje zwiększenie zasiłków na dziecko z rozrzucaniem pieniędzy z helikoptera. Nic dziwnego, jego zadanie polega bowiem na niedopuszczeniu do opodatkowania olbrzymich zysków korporacji bankowych.
Z kolei wielu polityków PO i nie tylko uważa, że rodzice takie zasiłki przepiją. Łatwo bowiem ulec stereotypowi, w myśl którego rodziny wielodzietne to patologia, choć – o ile dobrze pamiętam – poprzedni prezydent ma pięcioro dzieci, dobrze zarabia i pije o wiele mniej niż taki np. Kwaśniewski, który zadowolił się tylko jednym dzieckiem.
Stawianie tezy, że dzietność wiąże się ze skłonnością do butelki, jest co najmniej ryzykowne, choć stereotyp taki ustawa najwidoczniej zakłada i uprzedza, wprowadzając zapis, że w przypadku „marnotrawienia” środków zasiłek ten może być odebrany na wniosek pomocy społecznej. PiS-owska ustawa nie odpowiada przy okazji na inne pytanie – dlaczego właściwie dzieci alkoholików mają być karane i w jaki sposób należałoby dobrze użyć tych pieniędzy – należnych przecież dzieciom, a nie pijącym czy niepijącym rodzicom – by dziecięce potrzeby zaspokajać mimo choroby alkoholowej rodzicieli.
Są i tacy, którzy będą argumentowali, że zasiłki rozleniwiają i że ludzie zechcą się nimi zadowolić, co skutkować będzie mniej energicznym poszukiwaniem pracy. Teza o demobilizującej roli pomocy społecznej jest nie do utrzymania w świetle światowych doświadczeń. W krajach skandynawskich aktywność zawodowa ludności jest o wiele wyższa niż w Polsce, gdzie zasiłki są szczątkowe, a biedni zmuszeni są uzupełniać deficyt budżetów domowych zaciąganiem lichwiarskich pożyczek. Dodatkowe pieniądze w kieszeni rodziców pozwolą im na jakieś bardziej sensowne planowanie wydatków i dadzą nowy impuls i energię do życia. Rodzina zobaczy światełko w tunelu, bo niskie zarobki uzupełnione zasiłkami na dziecko pozwolą się nareszcie bilansować, zaniechać niekorzystnego zapożyczania się lub podejmowania wyzyskującej pracy za śmieszne, groszowe wynagrodzenie.
No właśnie. Przedsiębiorcy mają prawo się niepokoić, bo podaż niewolniczej siły roboczej zmaleje. Stracą lichwiarze, którzy na dotychczasowej biedzie robili świetny interes. Stracą nawet banki, chociaż te najmniej, bo wzrośnie liczba ludności z bankową zdolnością kredytową.
Nie do przecenienia jest wreszcie efekt popytowy wpuszczenia na rynek 20 miliardów transferu socjalnego dla rodzin. Pozwoli to wzmocnić i tak już niezłą koniunkturę gospodarczą, zwiększyć sprzedaż i zatrudnienie.
Zasiłek niesprawiedliwości społecznej?
Program 500 zł na dziecko ma więc wiele zalet z punktu widzenia lewicowego, a nie prawicowego zespołu wartości. Jednak my, ludzie lewicy, mamy z nią pewien problem. Po pierwsze, w odróżnieniu od programów socjalnych, polityka prorodzinna dyskryminuje osoby ubogie – te niemające lub niechcące mieć dzieci. Po drugie, ten postępowy ogólnie rzecz biorąc program realizuje władza, które swe rządy zaczęła od nieskrępowanego łamania reguł demokracji, zmierzając do autorytarnej formy rządów.
Ustawa PiS stawia też przed nami inny dylemat, szczególnie ważny z punktu widzenia lewicy. Mimo, że wczoraj pojawiły się plotki o możliwej korekcie kursu, obowiązujący jej projekt nadal zakłada, że zasiłki trafią nie tylko do rodzin ubogich, ale również do mniej lub bardziej zamożnych, jeśli tylko te wychowują dwoje lub więcej dzieci. A więc te 500 zł nie powstrzyma procesu rozwarstwienia majątkowego, w najlepszym razie nieco tylko go spowolni.
Mimo tego uważam, że ludziom lewicy nie powinien spędzać snu z powiek wzgląd, że rodziny nie najbiedniejsze też na tej ustawie skorzystają. Pamiętajmy, że niezależnie od różnic dochodowych zdecydowana większość polskich rodzin i tak nie ma dziś żadnych oszczędności, więc uzupełnienie budżetów domowych na zaspokojenie potrzeb dzieci i tak jest wskazane. Słynna polska klasa średnia jest często tak zakredytowana, że dochód rozporządzalny, jaki zostaje jej na zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych, bywa często równie niski jak w rodzinach korzystających z pomocy społecznej. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że dajemy pieniądze ludziom zamożnym, skoro wzięli mieszkanie na kredyt. Tyle tylko, że w polskiej rzeczywistości nie ma alternatywy w postaci najmu po cenie niższej niż rata kredytu mieszkaniowego.
Polska w rękach Tatarów
Już teraz wyraźnie widać, że prawdziwym celem ustawy PiS-u nie jest czynienie zadość zasadzie sprawiedliwości społecznej, lecz coś zgoła innego – zwiększanie rozrodczości społeczeństwa polskiego. W myśl zasady narodowej, patriotycznej, że im większym narodem PiS rządzi, tym lepiej.
Czy Kaczyński wykupi tym przychylność ludu i wykorzysta ją do dalszego poszerzania swojej władzy? I dlaczego wcześniej – w ramach tradycyjnej, liberalnej gospodarczo demokracji burżuazyjnej minionych lat – jakikolwiek prospołeczny program z prawdziwego zdarzenia nie był w ogóle realizowany? Otóż na to drugie pytanie znamy już odpowiedź – liberałowie niczego nigdy ludziom nie dawali, bo wiedzieli, że utrzymywanie ich w biedzie i strachu przed utratą jakichkolwiek dochodów bardzo dyscyplinuje. Tymczasem poprawa warunków życiowych rodzi postawy roszczeniowe (które w Polsce są zresztą jak najbardziej uzasadnione). Ośmieleni poprawą sytuacji materialnej ludzie z pewnością upomną się wkrótce o wyższe płace i prawdziwą, wzorowaną na państwach zachodnich politykę społeczną.
Ale do takiej walki poprowadzić ich może jedynie lewica. A ta, pozostając dziś poza parlamentem, może się albo zradykalizować, albo zniknąć na dobre.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2015-11-25 12:18:08