Małe postscriptum do mojego tekstu „Broń siebie, nie bogaczy”, w którym pisałem, że przedstawiciele klasy średniej i niż

[ad_1]

Małe postscriptum do mojego tekstu „Broń siebie, nie bogaczy”, w którym pisałem, że przedstawiciele klasy średniej i niższej nie mają absolutnie żadnego interesu, aby bronić bogatych przed wysokimi podatkami. Zauważyłem, że najczęściej przywoływany zarzut wobec mojej argumentacji brzmi mniej więcej tak: „Nie powinniśmy bronić swoich interesów, tylko sprawiedliwości i uczciwości jako takich, w związku z tym należy bronić ludzi bogatych, gdyż wymaga tego uniwersalizm wyznawanych przez nas wartości”. Oto moja odpowiedź na ten tok rozumowania.

1. Załóżmy na chwilę – na potrzeby tego argumentu – że milionerzy i miliarderzy rzeczywiście byliby pokrzywdzeni przez zbyt wysokie podatki. Nawet w takiej sytuacji ich obrona byłaby stratą czasu. Przypominam, że mówimy o ludziach, którzy są w stanie wydać na prawnika więcej pieniędzy niż część z nas zarabia przez całe życie. O ludziach, których stać na kupienie sobie mediów, na skuteczny lobbing polityczny, na finasowanie think tanków mających moc kształtowania opinii publicznej. Naprawdę, najbogatsi członkowie naszych społeczeństw nie potrzebują darmowej pomocy wolontariuszy z klasy średniej i niższej. Jeśli ktoś odczuwa potrzebę obrony grup społecznych, do których nie należy, to wspaniale. Ale istnieją tysiące ludzie, którzy potrzebują tego wsparcia bardziej niż bogacze: kobiety, mniejszości seksualne i religijne, osoby niepełnosprawne, opiekunowie tych osób, ludzie bez środków do życia, ludzie uciekający przed wojną bądź zgubnymi skutkami globalnego ocieplenia itd. itp.

2. Wysokie podatki trudno traktować jako krzywdę dla bogatych. Pisałem o tym w tekście, więc powtórzę krótko. Podatek to opłata za możliwość korzystania ze zdobyczy współczesnych państw – od wykształconych w szkołach publicznych pracowników, przez infrastrukturę transportową, po system bezpieczeństwa. Bill Gates odnosi większe korzyści z rozwiniętego państwa niż sprzedawczyni w sklepie, dlatego powinien płacić więcej. Gdyby poprzedników Gatesa, czyli poprzednie pokolenia bogaczy, obowiązywały tak niskie stawki podatkowe jak dzisiaj, to Gates nie mógłby z taką łatwością zbić majątku, bo żyłby w o wiele bardziej zacofanym i niewydajnym państwie. Kiedy bogaci płacą wysokie podatki, dają przyszłym pokoleniom taką samą szansę, jaką oni uzyskali od pokoleń poprzednich, na życie w społeczeństwie zapewniającym możliwości rozwoju.

3. Skończmy z mitem, że bogaci sami sobie zapracowują na ogromne majątki. To bzdura. Dowodzi tego już punkt 2. Ponadto nie możemy zapominać, że jedną z rzeczy, która charakteryzuje ludzi bogatych, jest ich zdolność zarabiania pieniędzy nie przez pracę, lecz przez sam fakt posiadania pieniędzy lub własności takich jak ziemia. Miliarder może zarobić na odsetkach albo rencie nieporównanie więcej niż wy pracują w pocie czoła od rana do wieczora kilkadziesiąt godzin w tygodniu. Jeśli dogadamy do tego fakt, że najprostszym sposobem zostanie osobą bogatą jest urodzenie się w bogatej rodzinie, wniosek powinien być jasny.

4. Mówienie o tym, że nie należy myśleć w kategoriach interesów, jest z pozoru szlachetne, ale w rzeczywistości może doprowadzić nas wszystkich do zagłady, jeśli klasa średnia i niższa naprawdę w to uwierzy. Czy sądzicie, że bracia Koch – amerykańscy miliarderzy – myślą o dobrobycie całej ludzkości, gdy pakują miliony dolarów w organizacje negujące wpływ człowieka na globalne ocieplenie? Nie, myślą o sobie i swoich interesach. Walka z globalnym ociepleniem psuje te interesy, więc próbują ją powstrzymać. Nie obchodzą ich miliony ludzi, których już teraz dotykają negatywne skutki zmian klimatycznych, ani miliardy tych, których dotkną one w przyszłości. Jedynym sposobem na poradzenie sobie z wpływem tak potężnych ludzi jest to, aby symboliczne 99% ludzkości zaczęło myśleć we własnym interesie. W przeciwnym razie jesteśmy zgubieni.

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2017-09-08 17:01:22