Byłem w rodzinnych stronach żony. Prusak zbudował tam w 1902 linię kolejową, PRL ją utrzymywał i dawał możliwość dogodne

Remigiusz Okraska:

Byłem w rodzinnych stronach żony. Prusak zbudował tam w 1902 linię kolejową, PRL ją utrzymywał i dawał możliwość dogodnego dojazdu z miasteczka 12-tysięcznego do nieodległego kilkudziesięciotysięcznego, a stamtąd pociągiem w szeroki świat.

Linia podupadała w wolnej demokratycznej Polsce wolnych sądów i Konstytucji. była wystarczająco rentowna, żeby z jakiegoś tam miasteczka ktoś gdzieś tam sobie jeździł pociągiem. Rządzili demokraci, lewicowcy, etosiarze, kwiat styropianu, europejskości i tolerancyjnego frazesu. Aż linię zamknięto, w roku 2000, dwie dekady temu. Później przez cztery lata rządziła lewica, ale jakoś nie miała zapału do odtworzenia linii.

Z miasteczka jeżdżą już dawno pociągi do i dalej w świat. Nie jeździ w zasadzie nic, z dwa przypadkowe o niedogodnych porach, bez skomunikowania z czymkolwiek innym. Bez samochodu nie istniejesz. Wtedy prosisz wujka lub sąsiadkę, żeby przez kilkadziesiąt kilometrów zawieźli cię na pociąg i wrócili już bez ciebie. Żebyś dojechał/a w szerszy świat.

Przed kilkoma laty, jeszcze za demokracji, w miejscu starej pruskiej linii kolejowej zbudowano ścieżkę rowerową. Oto miara cywilizacji: ścieżka rowerowa w miejsce torowiska, ponad stu latach cywilizacyjnego i materialnego rozwoju. I dziwnym trafem rentowna droga ze świeżym asfaltem wzdłuż linii kolejowej, kosztująca grube miliony.

Od 2000 roku ma tam pociągów. Takich linii kolejowych i takich miejsc są w Polsce setki i tysiące, podobnie jak miejsc, gdzie były PKSy, ale już ich nie ma (te szczególnie chętnie zarzynano za wymuszoną prywatyzacją lub likwidacją).

W 2019 przychodzi prawdziwa lewica i mówi, że "zapaść usług publicznych", bo rządzi PiS. A pani z "Gazety Wyborczej" bohatersko odkrywa w tymże 2019 zapaść transportu zbiorowego w Polsce B. Bo już można odkrywać. Bo już rządzi PiS, a Unia Wolności czy europejski premier Miller, bo już ten temat nie jest taki "oszołomski" i "antyrozwojowy", jak był wtedy, gdy w naszej niszowej gazetce pisaliśmy o nim 10 czy 15 lat temu, jako jedni z naprawdę nielicznych w kraju.

I tylko mi się jakoś chce rzygać, gdy słyszę o "zapaści usług publicznych" w 2019, ale słyszałem w 2000, gdy likwidowano linię kolejową. Lub dekadę później, gdy w miejscu kolei dla mieszkańców budowano ścieżynkę rowerową dla turystów. Taki mam styl, że rzygam hipokryzją.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-05 15:53:02