Przyszło do redakcji pocztą w dniu śmierci Szyszki. Przypadek? Tak sądzę, ale wciąż staram się wierzyć, że polska prawic

Remigiusz Okraska:

Przyszło do redakcji pocztą w dniu śmierci Szyszki. Przypadek? Tak sądzę, ale wciąż staram się wierzyć, że polska prawica opamięta się, porzuci swoje antyekologiczne szajby, zrozumie że dobrostan natury i środowiska warunkuje godne i stabilne życie wspólnot ludzkich (w tym wspólnoty narodowej) i że wzorowanie się w tej kwestii na półmózgach lub utrzymankach koncernów naftowych z grona amerykańskich neokonserwatystów to droga donikąd – i intelektualna, i moralna, i polityczna (bo stan rzeczy, czyli zmiany klimatyczne, będzie wzmagał zainteresowanie ekologią).


Źródło
Opublikowano: 2019-10-09 22:49:53

Prof. Monika Kostera: Syzyf, twój brat | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Mamy nowy tekst Monika Kostera i jest to tekst moim zdaniem doskonały. Opowiada o koszmarze pracy we współczesnym kapitalizmie, o jej bezsensownym i wyniszczającym charakterze, o systemie zmierzającym w kierunku takiej kontroli, jaką znamy z najbardziej brutalnych wizji dystopijnych, a to wszystko na naszych oczach staje się rzeczywistością. Poczytajcie, naprawdę dobra rzecz:

Prof. Monika Kostera: Syzyf, twój brat | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Gdy te struktury zostają zniszczone, pozostaje tylko praca, i gdy odbywa się ona w kapitalistycznej organizacji – co jest coraz bardziej nieuchronne – ludzie dosłownie szaleją.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-09 20:55:06

W najnowszym numerze "Nowego Obywatela" mamy m.in. taki tekst Mateusz Józef Różański, dobrze pokazujący, jak t

Remigiusz Okraska:

W najnowszym numerze "Nowego Obywatela" mamy m.in. taki tekst Mateusz Józef Różański, dobrze pokazujący, jak to jest w Polsce z realizacją tzw. wartości w praktyce. Po nowy numer zapraszam do Empików w całym kraju, a najlepiej kupić u nas wersję elektroniczną lub papierową lub zamówić prenumeratę od nr 81 – wtedy wychodzi najtaniej, szybciej i wygodniej: https://nowyobywatel.pl/sklep/


Źródło
Opublikowano: 2019-10-09 13:52:53

A taki był przedsiębiorczy, dynamiczny, obrotny, człowiek sukcesu, demokratycznie było i światowo, z kamienic znikały ja

Remigiusz Okraska:

A taki był przedsiębiorczy, dynamiczny, obrotny, człowiek sukcesu, demokratycznie było i światowo, z kamienic znikały jakieś "niedojdy", a wprowadzali się ludzie z kasą i z klasą, stolica piękniała i europeizowała się, co tam, że jedna z lokatorek spłonęła, że dziesiątki innych ludzi wpędzono w choroby, stres, że zrujnowano im życie. Najważniejsze, żeby odsunąć od władzy tych, za których rządów takim jak Mossakowski coś wreszcie zrobiono (za mało, za wolno, ale jednak) i przestano udawać, że nic się nie dzieje, najważniejsze, żeby wróciła demokracja, żeby rządzili nowocześni i europejscy ludzie pełni zrozumienia dla rozwoju stolicy, żeby nikt już nie krępował wolnych mediów odebraniem im reklam spółek skarbu państwa, tych samych wolnych mediów, które o procederze bandziorów typu Mossakowski zaczęły na serio informować po kilku latach przewałów, po śmierci Jolanty Brzeskiej, po dziesiątkach manifestacji ludzi wywalanych na bruk, choć to wszystko działo się od siedzib wolnych mediów czasami ledwie kilkaset metrów. No więc ja demokrację szwindlarzy i ich pomagierów mam wiecie gdzie i nie oddałbym za jej obronę ani kawałka paznokcia i ani pięciu minut czasu.


Źródło
Opublikowano: 2019-10-08 22:56:24

Wracam do tematu zbiórki pieniędzy, którą Jacenty Dędek i jego żona Kasia prowadzą na wydanie albumu "Portret prowi

Remigiusz Okraska:

Wracam do tematu zbiórki pieniędzy, którą Jacenty Dędek i jego żona Kasia prowadzą na wydanie albumu "Portret prowincji". Pisałem o tym dwa tygodnie temu, dotychczas zebrano ponad 18 tysięcy, ale brakuje jeszcze prawie 12 tysięcy. Zbiórka jest robiona w modelu "wszystko albo nic", więc jeśli zabraknie choćby trochę, to Jacenty i Kasia nie dostaną nic i album nie powstanie.

To oznaczałoby zmarnowanie jednego z lepszych, porządniejszych i uczciwszych projektów, jakie widziałem, a widziałem sporo. Projektu, w ramach którego przez 6 lat autorzy objechali ogromną część Polski prowincjonalnej, ponad 400 miejscowości poniżej 30 tys. mieszkańców, i zrobili niesamowitą dokumentację fotograficzną, do której zebrali liczne opowieści bohaterów zdjęć. Nie znam podobnego projektu dokumentacyjnego "Polski B" w III RP. Znam za to wiele badziewnych, przereklamowanych i autopromocyjnych działań, które miały bogatych sponsorów, lans i szum, choć nie było po co i wokół czego. Tu mamy świetną, rzetelną i uczciwą rzecz zrobioną za darmo, a wręcz w oparciu o dołożenie sporych aktywów w postaci własnej forsy, wysiłku i czasu przez autorów.

Ale na wydanie albumu już nie mają i tylko my możemy im pomóc. Dajcie, ile możecie, prawie każdy i każda mogą dać choć trochę. I zachęćcie innych, żeby też dali – znajomych, rodzinę itp. Udostępnijcie mój post, napiszcie coś od siebie, to tylko kilka sekund lub minut. I wpłaćcie choćby kilka złotych.

Poeta Marcin Zegadło napisał: „To jest, Drodzy Państwo, album dokumentujący istnienie miejsc, które tworzą ten kraj, są jego tkanką łączną, substancją. Ponieważ te miejsca są wszędzie. Dlatego nie zauważamy ich, tak jak nie zwracamy uwagi na powietrze, które wdychamy i wydychamy, bezwiednie. Ale przecież ono jest, a bez niego nie byłoby nas. Tak, jak bez prowincji, na mapie tego kraju powstałoby gigantyczne puste miejsce”.

Link do zbiórki jest tutaj: https://polakpotrafi.pl/projekt/portretprowincji.pl


Źródło
Opublikowano: 2019-10-08 20:28:57

Dość niewolnictwa niskich płac | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Fajna akcja: "7 października obchodzony jest Światowy Dzień Godnej Pracy. Tego dnia młodzi związkowcy z Komisji Młodych Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych zorganizowali happening pod Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej w Warszawie obrazując w formie humorystycznej, jak wygląda sytuacja młodych pracowników. Przebrani za więźniów trzymali transparenty: „Polska Potrzebuje Wyższych Płac”, „50% Polek i Polaków zarabia mniej niż 2513 zł”, „Z pracownika nie ma niewolnika”, czy „Uczciwa praca = godziwa płaca”. Więcej w linku:

Dość niewolnictwa niskich płac | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Komisja Młodych OPZZ domaga się zwiększenia płacy minimalnej do wysokości 68 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a także ogólnego wzrostu płac w gospodarce.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-07 22:00:36

To moja ekipa. Ten po prawej to nasz rosyjski bullterier, bardzo groźny, radzę unikać. Bestia. Ale on zostaje w domu. Na

Remigiusz Okraska:

To moja ekipa. Ten po prawej to nasz rosyjski bullterier, bardzo groźny, radzę unikać. Bestia. Ale on zostaje w domu. Natomiast małżonka w czwartek (10 października) przybywa do Krakowa, gdzie weźmie udział w debacie z cyklu "30 lat III RP – krytyczna perspektywa". Szczegółowo analizować będzie się podczas niej cztery obszary życia społecznego: pracy, zdrowia, nauki oraz mediów. W dyskusji udział wezmą Magdalena Okraska, Adam Edward Ostolski, Maria Kobielska i Tomasz Walczak. Zapraszam: Klub Pod Jaszczurami, Rynek Główny 8, 31-042 Kraków, godzina 18, wstęp wolny.


Źródło
Opublikowano: 2019-10-07 19:59:07

Żona w piątek poszła do lekarza, dostała skierowanie do specjalisty, ze skierowaniem poszła w poniedziałek do specjalist

Remigiusz Okraska:

Żona w piątek poszła do lekarza, dostała skierowanie do specjalisty, ze skierowaniem poszła w poniedziałek do specjalisty, zabieg od ręki, publiczna służba zdrowia na ubogiej prowincji. Dowód anegdotyczny, wiem, ale z ostatnich miesięcy znam takich sporo. Znam też anegdotyczne dowody czekania miesiącami, jasne, znam je z rządów PiS i z rządów PO (z tamtych czasów w bliskiej rodzinie czekanie dwa lata na zabieg). I rozumiem, że gdy ktoś poważnie chory czeka miesiącami, to jest zły, smutny i wściekły, też bym był, nie ma dla człowieka i jego bliskich nic ważniejszego niż zdrowie i jego poważne zagrożenie. Tyle że gdy słyszę, że teraz jest jakaś zapaść ochrony zdrowia, wszystko to wypowiadane w cynicznym interesie politycznym, to uprzejmie przypominam, że:

a) kondycja ochrony zdrowia to efekt trzydziestu lat ultraliberalizmu, doktryny rentowności, koszmarnie niskich nakładów na ten sektor, w tym na płace w nim;

b) było gorzej i to wyraźnie gorzej, może nie pamiętacie, ja pamiętam niemal jawne i obligatoryjne łapówki w szpitalach jako wiedzę powszechną w lokalnej społeczności; szpitale tak zaniedbane, że wyglądały jak obiekty opuszczone; pamiętam ze szczytu rządów PO wysokie ryzyko likwidacji jedynego szpitala w powiecie, w którym mieszkam (czyli wiele miejscowości byłoby oddalonych od dojazdu karetki o kilkadziesiąt kilometrów);

c) mamy nie tylko niedobory kadrowe w tym sektorze z powodu wieloletniej polityki płacowej (i była o tym mowa od dawna, niedobory pielęgniarek jako bliską przyszłość sygnalizowano co najmniej dekadę temu i nic z trym nie robiono), ale też problem galopującego starzenia się społeczeństwa wskutek balcerowiczowskiej zapaści demograficznej; to oznacza, że mało jest ludzi młodych, w tym wchodzących do zawodów medycznych, a w populacji rośnie odsetek emerytów (w tym pracowników ochrony zdrowia odchodzących na emerytury) i ludzi starszych, czyli statystycznie częściej i bardziej chorych, czyli większe obciążenia sektora;

d) nakłady na publiczną służbę zdrowia mamy od dawien dawna jedne z najniższych w krajach Europy, a mowa o procentowych, bo kwotowo to przepraszam, ale w porównaniu z Niemcami czy Skandynawią nie ma czego porównywać. Oczywiście część kosztów opieki medycznej różni się w zależności od kraju (np. płace), ale nie wszystkie, bo sprzęt medyczny nie jest dla Polaków tańszy tylko dlatego, że są Polakami;

e) składka zdrowotna jest w Polsce niska, więc skoro przekazujemy na ten cel niewielką część pensji, to mamy to, co mamy i uprzejmie przypominam, że z pustego i Salomon nie naleje.

Pomijam tutaj polską specyfikę, bo jedna sprawa jest taka, że na 1000 mieszkańców mamy mizerny wskaźnik lekarzy, ale druga jest taka, że w ogromnej liczbie krajów lekarze pracują na dwie czy trzy zmiany w normalnym trybie jednej pensji, jak wiele innych zawodów, a w Polsce wolą mieć jeden dyżur w tygodniu za kilka tysiączków. No ale to są misja, etos i godne życie, więc o co chodzi.

Czy to oznacza, że jest dobrze, choć nie jest dobrze? Nie, ale jak na obecne nakłady – w tym nakłady z naszych comiesięcznych składek, a przecież Polacy i Polki nie przepadają za podnoszeniem obowiązkowych płatności publicznych – jest w Polsce nieźle. Co nie zmienia faktu, że opieka zdrowotna to w Polsce kluczowe wyzwanie publiczne i cywilizacyjne i jeśli PiS będzie rządził nadal, to powinien się brać do roboty, nie do gadania, robić konkrety i traktować to jako priorytet bez wykrętów, za to bierze forsę, więc do roboty.

Ale ktokolwiek inny by rządził, będzie miał twardy orzech do zgryzienia i jeśli dzisiaj mówi wam, że lekko, łatwo i szybko rozwiąże ten konkretny problem – to wciska wam kit. Nie tylko nie rozwiąże łatwo i szybko, ale będzie miał ogromne szczęście, jeśli na tej sprawie nie wyłoży się całkowicie pod względem politycznym. Powiedziałbym nawet, że chciałbym, aby to typy z PO (partia Beaty Sawickiej, tej od kręcenia lodów na prywatyzacji służby zdrowia), SLD czy PSL musiały się tym zająć w najbliższej kadencji i ponieść konsekwencje, bo to będą konsekwencje ich wieloletnich rządów i polityk, choć dzisiaj rżną głupa, że samo się zrobiło czy raczej nie zrobiło.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-07 16:39:33

Josef Lada jest królem grafiki jak szczupak jest królem jeziora (jeśli nie wiecie, kto to, to jest to ten pan, którego n

Remigiusz Okraska:

Josef Lada jest królem grafiki jak szczupak jest królem jeziora (jeśli nie wiecie, kto to, to jest to ten pan, którego niemal na pewno znacie z „kanonicznego” rysunkowego obrazu dobrego wojaka Szwejka, ale to nie są jego najlepsze grafiki)

Obraz może zawierać: 1 osoba

Źródło
Opublikowano: 2019-10-07 15:19:24

Najlepsze momenty w robocie społecznej, za którą z moimi poglądami nie ma dobrej forsy i popularności, to nie są te chwi

Remigiusz Okraska:

Najlepsze momenty w robocie społecznej, za którą z moimi poglądami nie ma dobrej forsy i popularności, to nie są te chwile, gdy chwalą cię koledzy, fani i całe grono ziomków. Są one wtedy, gdy niezłą darowiznę na twoje biedne pisemko wpłaca facet z innych klimatów i w ogóle taki, z którym miałeś jakieś personalne utarczki i wymianę kąśliwych uwag. A teraz proszę, przelew. Który mógłby przelać na cokolwiek innego. Czyli docenia to, co robisz, wbrew niesnaskom i różnicom.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-06 22:21:59

Teodor Toeplitz: Znaczenie spółdzielczego budownictwa mieszkaniowego [1928] | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Na stronie "Nowego Obywatela" w dziale Klasyka prezentujemy broszurę, którą w roku 1928 napisał Teodor Toeplitz, zasłużony działacz spółdzielczy, lider Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i działacz PPS. Oprócz jej głównego tematu, wyrażonego w tytule rozprawy, warto całość czytać także wedle jeszcze jednego klucza. Ta broszurka świetnie pokazuje, że ile by się dzisiaj nie zrobiło memów z cytatami z Daszyńskiego czy Niedziałkowskiego, dawna lewica i obecna lewica to dwa zupełnie różne światy, wręcz światy zupełnie przeciwstawne w wielu kwestiach. Dawniej chodziło o równość, wspólnotę i całość, dziś o jednostki, personalne postawy i egocentryzm. Pamiętam jak swego czasu na zamkniętym już portalu poświęconym polskim tradycjom lewicowym zamieściłem zestaw zasad przedwojennego Czerwonego Harcerstwa, czyli harcerstwa związanego z PPS. Zrobiła się burza, bo te zasady zdaniem współczesnych lewaków były strrrrraszliwe, krępowały jednostkę, ego, personalne kaprysy itd. W poniższym tekście Toeplitza są takie fragmenty, że lewiczka ucieknie z krzykiem, bo krępowania wolności, jednostkowej ekspresji, swobód i wyborów jest tam całe mnóstwo. Cóż, z rozproszonych, kapryśnych, egocentrycznych i zafiksowanych na sobie atomów nie stworzy się niczego stałego, dlatego też lewica przegrywa i będzie przegrywać dopóki nie zmieni grupy docelowej na tę, którą dzisiaj ogrywa prawica, a jeśli nawet wygra to tylko po to, żeby mieć mało wspólnego z historycznymi ideałami i etosem lewicy. Cbdu.

Teodor Toeplitz: Znaczenie spółdzielczego budownictwa mieszkaniowego [1928] | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Należy uważać za niewątpliwie dowiedzioną konieczność oparcia masowego budownictwa małych mieszkań, których komorne odpowiadałoby możności płatniczej warstwy pracującej inteligencji i robotników, na odpowiednich środkach publicznych.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-06 20:12:53

Zła wiadomość jest taka:

Remigiusz Okraska:

Zła wiadomość jest taka:

"Zgodnie z najnowszym raportem GUS, w drugim kwartale 2019 ceny mieszkań wzrosły w Polsce średnio o 8,1 proc. rok do roku.
W stosunku do 2015 r. są wyższe o 21 proc.".

Widać tu dwie rzeczy. Pierwsza jest pozytywna, bo poza niedoborem mieszkań wskazuje ona też wzrost zamożności – ludzie mają więcej do wydania, więc można podwyższać ceny. Tym bardziej, że najbardziej wzrosły ceny mieszkań starych, nie nowych, zatem nie jest to popyt ze strony zamożnych. Druga wiadomość jest znacznie gorsza, widać tu fiasko i skutki fiaska pisowskiego programu Mieszkanie+. Gdyby on ruszył z kopyta, a nie symbolicznie, to mielibyśmy stabilizację cen wskutek wzrostu podaży. Dotyczyłoby to także mieszkań używanych. Mielibyśmy wtedy znakomite kombo: wzrost zamożności + nierosnące lub niewiele rosnące ceny mieszkań, a przy odpowiedniej skali programu nawet spadek tychże cen. Można się zastanawiać, czy w cztery lata można na serio zrobić duży program mieszkaniowy po latach zaniedbań i przy jednoczesnym uruchamianiu innych programów socjalnych na balcerowiczowskiej ziemi jałowej, ale to powinien być absolutny priorytet, jeśli chce się w Polsce coś zmienić na serio długofalowo, zaprowadzić tu cywilizację i zapewnić ludziom to, co jest samą podstawą bytu. Inna rzecz, że oczywiście lewiczka eseldowsko-biedroniowa z symbolicznym komponentem socjalnym nie zrobiłaby niczego więcej, bo albo nie chce, albo nie potrafi, albo jedno i drugie, albo priorytety realne, a nie teoretyczne ma zgoła inne, zatem bez złudzeń, mili państwo.

W każdym razie tak jak do historii przeszedł i będzie wspominany złotymi zgłoskami ten, kto wprowadził w Polsce 500+, tak jeszcze bardziej złotymi zapisze się w niej ten, kto ucywilizuje polski rynek mieszkaniowy publicznym dużym programem inwestycyjnym. Stawka jest wciąż otwarta. Póki co jest fatalnie.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-06 14:46:23

130 lat temu urodziła się Maria Dąbrowska. Była nie tylko wybitną pisarką, lecz także, o czym dzisiaj mówi się rzadko, l

Remigiusz Okraska:

130 lat temu urodziła się Maria Dąbrowska. Była nie tylko wybitną pisarką, lecz także, o czym dzisiaj mówi się rzadko, lewicującą społeczniczką zaangażowaną w ważne sprawy społeczne. 5 lat temu wznowiliśmy pierwszy raz od roku 1925 jej broszurę poświęconą "idolowi" pisarki, Edwardowi Abramowskiemu. Wciąż można ją kupić. Za jedyne 10 zł otrzymacie wersję papierową "Nowego Obywatela" nr 66 plus dołączoną do niego broszurę Dąbrowskiej. Za jedyne 7,5 pln to samo w wersjach elektronicznych. Zamówienia: https://nowyobywatel.pl/…/sk…/nowy-obywatel-15-66-zima-2015/

Dąbrowską za postawę wielbię (choć od pewnego czasu mniej, gdy dowiedziałem się, że przez wiele lat miała służącą) i smutno mi, że tak niewielu twórców kultury ją naśladuje w szczerej i wieloletniej pracy społecznej. Swoją drogą tekst o społecznikowskich zaangażowaniach pisarki z okazji 130. jej urodzin proponowałem dwóm mediom, jedno było antypisowskie, drugie dość pisowskie, żadne nie chciało, takie czasy.


Źródło
Opublikowano: 2019-10-06 14:16:34

Ostatnia butelka

Remigiusz Okraska:

Było ostatnio na moim profilu dość ostro, więc w sobotni wieczór kraina łagodności. Na Literki Butelki Kilometry napisałem o jednej z ostatnich butelek wina, jakie wyszły spod ręki przedwcześnie zmarłego winiarza z Moraw. Winiarza nie byle jakiego, lecz jednego z tamtejszych orędowników winiarstwa ekologicznego i "naturalnego". Samo wino to z kolei nisza w niszy, powrót do przeszłości, bowiem są to razem fermentowane owoce szczepów białych i czerwonych, jak to robili morawscy chłopi w czasach, gdy chodziło o dobry trunek dla samych siebie, a nie o snobizmy i kolekcjonerstwo na sprzedaż. Poczytajcie:

Ostatnia butelka

Gdy Tomáš Čačík zmarł przedwcześnie na początku tego roku, pożegnaliśmy go tekstem . I omówieniem dwóch butelek, które mieliśmy w składziku….

Źródło
Opublikowano: 2019-10-05 20:59:36

W "Gazecie Wyborczej" jest wywiad z Agatą Bielik-Robson. Wywiad jak wywiad, dla mnie to postać absolutnie niec

Remigiusz Okraska:

W "Gazecie Wyborczej" jest wywiad z Agatą Bielik-Robson. Wywiad jak wywiad, dla mnie to postać absolutnie nieciekawa, nie znajduję tam niczego wartościowego, inni pewnie znajdą, na tym polegają debata i demokracja. Ogólnie dużo o tym, żeby bronić liberalnej demokracji, że PiS jest zły, no wiadomo. Ale jest tam wątek, który mnie naprawdę wpienia i zarazem pokazuje, że oni nadal nic, zupełnie nic nie rozumieją. Nie, nawet nie o to chodzi. Po prostu nic nie wiedzą o tym, jak wygląda ten kraj. To się notorycznie przejawia w polskiej debacie, że tutejsi komentatorzy po prostu nie wiedzą, jak się tu żyje, nie mówię, że ich samych to musi dotykać, ale oni nie wiedzą nawet ze słyszenia, z obserwacji, z lektur, od rodziny, znajomych, znikąd. Jakby żyli w bańce doskonale odseparowanej od realiów. Wątek leci tak, że ABR zostaje zapytana o "młodą lewicę", krytykuje ją (zupełnie niepotrzebnie, bo ona, lewica, jest do niej, ABR, podobna, niestety), później do tego wątku jest powrót i idzie tak:

"No to jesteśmy w domu. W końcu mówisz jak młoda lewica!

– Nie. Bo polska młoda lewica w ogóle mało kuma i nic nie rozumie z realiów PRL-u. Robotnikom było tak świetnie, było pełne zatrudnienie, wczasy nad morzem, tylko jakoś dziwnym trafem ci sami robotnicy mieli tego wszystkiego szczerze dość. Albo że w każdej wsi był pekaes.

I to wszystko brednie?

– No bo jakie to były autobusy?! Przecież te zdezelowane jelcze prawie nie jeździły!

Jeśli dzisiaj nie jeżdżą w ogóle, to chyba gorzej?

– Ale to jest bzdura! Są nowe busy, są prywatne busiki… Błagam, nie wchodźmy w fantazmaty!".

Jest rok 2019. Temat wykluczenia transportowego nie jest już tabu, jak wtedy, gdy pisaliśmy o nim w "Obywatelu" 15 lat temu i słyszeliśmy, że jesteśmy "młodymi oszołomami", po co komu transport zbiorowy, każdy chce i powinien mieć samochód. Dzisiaj są już fachowe raporty naukowe o całych obszarach, gdzie bez samochodu nie możesz dojechać nigdzie. O tym, że nawet jeśli mnóstwo osób może mieć samochód, to wciąż jest wiele takich bez samochodu, a ci, którzy go mają, są obarczeni wszystkimi tego kosztami – zakupem, naprawami, ubezpieczeniem, tankowaniem itd., czyli państwo przerzuca koszty i obowiązki na każdego z obywateli. Są o tym dziesiątki tekstów i wywiadów w mediach. Są książki popularyzatorskie. Temat jest wręcz modny, wciąż się o nim mówi i pisze. ABR nic o tym nadal nie wie, choć jest komentatorką spraw publicznych, ma świetne wykształcenie, świetną pozycję społeczną, świetny potencjalny dostęp do wiedzy i możliwości jej pozyskania. Jest elitą w sensie takim, jaki dotyczy możliwości posiadania wiedzy i wglądu w rzeczywistość, jakich nie ma mnóstwo ludzi: bo brak im kasy, czasu, możliwości. Oni mogą czegoś nie wiedzieć, ale też ich nikt, niestety, nie pyta o bieg zdarzeń, nikt z nimi nie robi długich wywiadów.

Gdy kończył się PRL, miałem 13 lat, byłem dzieciakiem z prowincji. I nie, żadne jelcze, które "prawie nie jeździły". Całkiem normalne autosany i bardzo częste, regularne i tanie kursy. Wszędzie i o wielu porach. Niemal każda pipidówa, łącznie z wioseczkami liczącymi kilkudziesięciu mieszkańców, miała regularne, całkiem częste kursy autobusów, od wczesnego rana do późnego wieczora. Nie mówiąc o wioskach z kilkuset mieszkańcami, o parotysięcznych miejscowościach gminnych. Można było za grosze jechać do pracy, lekarza, na zakupy, do urzędu, do babci czy kolegi. Iść w ciemno na przystanek, bo zwykle bez bardzo długiego czekania coś jechało tam, gdzie chcieliśmy. Jasne, były jakieś wyjątki terytorialne, czasami jechał stary jelcz, czasami było brudno, czasami się zepsuło (tak jakby dzisiaj przy jeździe autostradą nie spotykało się regularnie zepsutych nowoczesnych aut), a kierowca był chamski. Ale infrastruktura komunikacyjna była jak na realia niezamożnego kraju dobra. Tak było jeszcze do połowy lat 90., gdy już nie byłem dzieckiem, lecz studentem, jeszcze wiele z tego ocalono, pamiętam to z każdych wakacji i ze swojej okolicy.

A co jest teraz? Nowe busy, prywatne busiki? Jeździ głównie stary, poniemiecki, połatany szrot, awaryjny, ciasny, byle jaki. Jasne, na superpopularnych trasach między dużymi miastami jeżdżą gdzieniegdzie nowoczesne, wygodne autobusy. Ale w Polsce B jeździ byle co, czasami takie, że strach wsiadać. I jeździ rzadko. I nie tylko w jakiejś "dziczy", w odludnych terenach, w przywoływanych z tej okazji Bieszczadach. Byle co i byle jak jeździ tu, gdzie mieszkam, w powiatowym mieście na krańcu regionu przemysłowo-wielkomiejskiego. Do większości okolicznych wsi gminnych i mniejszych jest kilka kursów dziennie, do wielu z nich dwa dziennie. Rzadko po godzinie 16-17. Wrócić z pracy z drugiej zmiany do domu w takiej wsi nie ma szans, a to są miejscowości liczące nawet po kilka tysięcy mieszkańców i położone ledwie kilkanaście kilometrów od miasta powiatowego. W soboty i niedziele nie jeździ prawie nic. Do Krakowa, do którego mamy z 70 km, drugiego największego miasta w Polsce, są bodaj cztery kursy autobusu dziennie, trzy z nich to małe busiki, do których nierzadko nie mieszczą się wszyscy chętni (wiem, bo sam to widziałem) i zostają z niczym. W wakacje kursów po okolicy jest jeszcze mniej. Zdarza mi się brać na stopa, gdy wracam z lasu, nastolatków idących do kolegów i koleżanek pieszo kilka kilometrów w jedną stronę do gminnej miejscowości – w XXI wieku w środku Europy te dzieciaki nie mają innej możliwości, jeśli nie zawiozą ich autem rodzice, bo są w pracy czy z innych powodów nie ma ich w domu. To są polskie realia, i to nie w tej najbardziej zaniedbanej i zdewastowanej Polsce B, bo jest wiele okolic w gorszej kondycji.

W roku 2019 polska elita intelektualna nadal tego nie wie. I nie chce się dowiedzieć. I nie ma żadnych, ale to żadnych związków z tym, jak tutaj żyją miliony ludzi, gdy się wyściubi nos z Warszawy, Krakowa i jeszcze kilku aglomeracji. Po co robić z takimi ludźmi wywiady, to ja nie wiem, chyba tylko po to, żeby stale nam przypominać, że oni nic nie wiedzą i niczego nie rozumieją. I żeby dziwić się, że z takim przeciwnikiem PiS ma tylko czterdzieści kilka procent poparcia, a nie z 70.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-05 18:17:25

Ostatnio demokratyczni demokraci coś nerwowi. Tym razem przed państwem Marcin Galent, pracownik naukowy Uniwersytetu Jag

Remigiusz Okraska:

Ostatnio demokratyczni demokraci coś nerwowi. Tym razem przed państwem Marcin Galent, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego, kandydat w wyborach parlamentarnych 2019, lista KW SLD, okręg nr 13, pozycja na liście 25, jeśli się nie mylę członek partii Razem (w każdym razie jeszcze niedawno afiszował się z taką afiliacją). Dał się tydzień przed wyborami poznać z takich wywodów jak na poniższym obrazku, a w innych komentarzach także z wywodów o "dawaniu dupy", z wyzwisk per "gnomie", z sugerowania rozmówcy choroby psychicznej, z obrażania innego rozmówcy na podstawie jego nazwiska. Wszystko to tylko dlatego, że wkleiłem wykres pokazujący spadek ubóstwa w ostatnich trzech latach, sporządzony przez poważną i niezwiązaną z żadną partią instytucję na podstawie danych Eurostatu. Otwarte pozostaje pytanie, czy to typowe zachowania tego pana, czy może nerwowość lub woda sodowa związane z sondażami, a może po prostu w piąteczek wódeczka weszła zbyt mocno do słabej łepetyny. W każdym razie warto przed wyborami poznać kadry i wartości. Oto one. Kolegom i koleżankom, którzy z tym kimś się zadają, pozostaje mi tylko pogratulować.
PS. Dorwać to ten agresywny facet może co najwyżej muchę w mieszkaniu, jeśli się nie zasapie lub nie potknie o własną piętę.


Źródło
Opublikowano: 2019-10-04 20:49:35

Cóż, ten wykres mówi sam za siebie. Choć w moim wieku i po moich doświadczeniach trudno już uwierzyć, że kogoś interesuj

Remigiusz Okraska:

Cóż, ten wykres mówi sam za siebie. Choć w moim wieku i po moich doświadczeniach trudno już uwierzyć, że kogoś interesują fakty i że w wyborach politycznych ktoś podejmuje decyzje w oparciu o tzw. wartości, a nie o swój klasowy i środowiskowy interes. Na szczęście to nas jest więcej.


Źródło
Opublikowano: 2019-10-04 17:35:47

Cóż, nareszcie partyjni kumple mówią otwartym tekstem to samo, co wiedzieli w Polsce wszyscy niedający się nabierać na d

Remigiusz Okraska:


Cóż, nareszcie partyjni kumple mówią otwartym tekstem to samo, co wiedzieli w Polsce wszyscy niedający się nabierać na dęte legendy, puste gesty i ładne słówka:

„Jedynym gościem jest Adamowicz, który ma absolutnie mega twarde rzeczy, które mogłyby go wyprowadzić w kajdankach” – powiedział Neumann.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-04 15:48:02

Bunt zadłużonych | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Przełom w sprawie frankowiczów, więc warto przypomnieć nasz wywiad o tej sprawie i tej grupie. Wiem, że nie jest łatwo utożsamić się z ludźmi, którzy dostali spore kredyty na dobra, których wielu z nas nie ma, ale w tej sprawie nie wszystko jest takie proste, skupia się w niej też jak w soczewce zapaść polityki mieszkaniowej państwa i samowola banków, więc sugeruję chwilę poświęcić na lekturę bez złości:

Bunt zadłużonych | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Politycy mają świadomość, że kredyty we frankach były zaplanowanym oszustwem. Ale wiedzą też, że próba odwrócenia tego faktu wymaga przeciwstawienia się sektorowi finansowemu.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-03 19:26:20

Tymczasem Jachira postępowej inteligencji, robiąca w Polsce za osobę ze środowisk lewicujących, dzieli się swoimi mądroś

Remigiusz Okraska:

Tymczasem Jachira postępowej inteligencji, robiąca w Polsce za osobę ze środowisk lewicujących, dzieli się swoimi mądrościami po lekturze tekstu o tym, że ludzie z klasy ludowej ciężko zasuwają za marne grosze i że interesuje ich chleb, a nie frazes. Wtóruje jej w komentarzach "lewicowa feministka" Kasia Szumlewicz (z tych Szumlewiczów), która nie może się nadziwić, że ktoś i gdzieś w Polsce zarabia 1700 pln. No cóż, gdy się całe życie przepróżniaczyło na uznaniowych stołecznych posadkach spod znaku "rozpraw naukowych", to ma się taki właśnie związek z lewicowością i z harówką setek tysięcy kobiet z klasy ludowej za stawki przecież często niższe niż 1700.


Źródło
Opublikowano: 2019-10-03 15:31:21

Samym chlebem żyje człowiek [Felieton Okraski]

Remigiusz Okraska:

Żona napisała felieton i zdaje się, że pracujemy w pocie czoła na miano najbardziej wkurzającej niszowej parki w III RP. Felieton jest o czym innym, ale też trochę o nas, o bieda-inteligentach z prowincji, ciągle krzątających się koło zarobku, mających niewiele, lecz i tak wciąż zamęczających się myślami i wywodami, że na tle naszych kumpli, znajomych i rodzin z klasy ludowej mamy lepiej – nawet jeśli nie finansowo (bo zdarza się już, że ludziom ciężkiej pracy czasami płacą trochę lepiej), to pod względem skali pracowniczego "dowalania", ale też w kwestii wielorakiego luzu, sensu, uznania itd. I gdy widzimy jęki, stęki i marudzenia nie tylko KODziarzy, nie tylko obrońców demokracji, ale i lewiczkowych biedactw wiecznie zasmuconych luźną pracą i fuszkami dużo lepszymi niż nasze i o niebo lepszymi niż realia pracy ogromnej części społeczeństwa, to myślimy sobie różne rzeczy, przy czym ja osobiście coraz częściej myślę, że chciałbym być dozorcą w piekle w sektorze dla takich ludzi. "Przyniosą do domu tysiąc sześćset, tysiąc osiemset, dwa dwieście. Minus koszty biletu miesięcznego czy benzyny, śniadań, ubrań, które trzeba kupić, gdy idzie się „między ludzi”. Minus koszty leków, bo jesienią nietrudno o przeziębienie. Minus proszki na ból głowy. Minus, przede wszystkim, zmarnowany czas na dojazdy, dojścia, oczekiwanie, przesiadki – przeciekający przez ręce, ciężki czas o świcie czy zmierzchu, czas, z którym nie wiadomo co zrobić, bo i nic konstruktywnego zrobić nie można". Całość w linku:

Samym chlebem żyje człowiek [Felieton Okraski]

Pomyśl o tym, kiedy kolejny raz powiesz, że ludziom, którzy stoją za ladą sklepu od szóstej, „nie chce się pracować”. Przypomnij sobie, płacąc piętnaście złotych za kawę w sieciówce, że ktoś na taką kwotę pracuje ponad godzinę, a jeszcze kilka lat temu musiał pracować trzy….

Źródło
Opublikowano: 2019-10-03 09:36:55

Facet, który obwodnicą miejscowości Ryki jechał z prędkością 209 (!) km/h zamiast dozwolonych tamże maksymalnie 100 km/h

Remigiusz Okraska:

Facet, który obwodnicą miejscowości Ryki jechał z prędkością 209 (!) km/h zamiast dozwolonych tamże maksymalnie 100 km/h, dostał mandat w wysokości 500 zł. To nic, że był potencjalnym mordercą czy sprawcą karambolu z wysokim prawdopodobieństwem zaistnienia czynu. 500 zł to maksymalny mandat, niepodnoszony od lat, dla ludzi zamożnych to kwota śmieszna. W tym przypadku zupełnie nieadekwatny do stwarzanego zagrożenia, całkowitego lekceważenia przepisów (to nie jest przeoczenie ograniczenia, to jest jazda o 70 km szybciej niż można jechać gdziekolwiek w Polsce, czyli świadome i z premedytacją łamanie prawa na skalę ogromną) i potencjalnych skutków wypadku przy takiej jeździe.

Gdy ktoś w tym kraju mówi o ochronie życia czy praworządności, to wyłącznie robi sobie jaja.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-03 00:44:36

Marzy mi się taka akcja na wzór me too czy solidaryzowania się z osobami LGBT, żeby cały fejsbuk zalać wyznaniami "

Remigiusz Okraska:

Marzy mi się taka akcja na wzór me too czy solidaryzowania się z osobami LGBT, żeby cały fejsbuk zalać wyznaniami "jestem potomkiem chłopów pańszczyźnianych" czy po prostu chłopów, w odpowiedzi na te wielkopańskie pohukiwania i szyderstwa. Bo właściwie czemu nie? Niech się wstydzą ci, którzy są potomkami wyzyskiwaczy, utracjuszy, próżniaków. My nie mamy się czego wstydzić. Jesteśmy potomkami ludzi ciężkiej pracy, trudnego życia, walki o przetrwanie, zazwyczaj dobrej roboty i odpowiedzialności za swoich bliskich, potomkami poniewieranych, krzywdzonych, lekceważonych. Ktoś się tego wstydzi? Ja wcale. Jeśli czegoś bym się wstydził to nawet nie tyle bycia potomkiem złych i możnych, bo tego człowiek nie wybiera. Wstydziłbym się, gdybym wierzył w te wszystkie szlachecko-pańskie fantazmaty, bzdurne mitologie, paniczowate uzurpacje, gdybym tego zazdrościł, z tym się utożsamiał, udawał, że ja też z nich, ja nie z chłopów, wysferzał się i gardził swoimi przodkami.

Jest nas masa. Ten kraj w niewielkiej części pochodzi z państwa, a w ogromnej z ludu. I nie tyle dlatego, że ktoś te elity wybił, jak opowiada nadęty mit, ale dlatego, że zawsze były liczebnie skromne, bo się swoim przywilejem niechętnie dzieliły, raczej go pieczołowicie strzegły, bywało tak nawet pod egalitarnymi hasłami, gdy wywodząca się ze szlachty inteligencja miała nierzadko postępowy frazes na gębie, ale niewiele mniej często dobrze wiedziała, kto jest skąd, komu się co zatem "należy", więc postępowe pisarki, postępowi politycy i postępowi pisarze mieli nieludzko traktowane służące, żeby bez przeszkód móc się zajmować "sprawami publicznymi", choć nierzadko raczej karierami i dyrdymałami.

Tak, jesteśmy potomkami chłopów. Nie mamy się czego wstydzić, za co przepraszać, a skoro nazwali ten system demokracją, to sięgajmy po swoje, póki nas znowu nie stłamsi jakaś elita pańskiego przywileju i pańskiej uzurpacji, póki bat silnych nie spadnie znowu na karki słabych.

Jeden mój pradziadek był smarowaczem maszyn w zakładach włókienniczych. To była dobra i prestiżowa robota, nawet w największym kryzysie takich nie zwalniali. Ale to później. Wcześniej był wędrownym robotnikiem rolnym (zwanym wtedy bandosem), chodził pieszo na pół roku na robotę do Niemiec, pewnego razu zaszedł stamtąd i podjechał furmankostopem aż pod Kopenhagę, gdzie ciężko przez kilka lat harował w gospodarstwie rolnym. Gdy wrócił, uprawiał skromne poletka na Borowym Polu. Drugi pradziadek miał poletko w Morsku, czyli na "jałowcowych ziemiach", jak zwała je moja babcia, bo rósł tam dobrze tylko jałowiec, tak marne to były gleby. Sprzedał to w końcu i za całą kwotę połowicznie zbudował własnym sumptem jednoizbowy domek pod (wtedy) Zawierciem. Pracował odtąd jako prosty robotnik w zakładach bawełnianych – w okresie kryzysu cieszył się, gdy przepracował dwa dni tygodniowo, jeśli został wybranym szczęśliwcem spośród masy oczekującej codziennie przed bramą fabryki na wskazanie palcem przez majstra. Po wojnie mój dziadek w tym samym domku na dole prowadził warsztat stolarski, a po schodach przypominających drabinę wchodziła na poddasze do jednoizbowego mieszkanka cała rodzina (w tym mój ojciec), zanim po latach zbudowali inny dom. Inny pradziadek był ubogim chłopem pod Sejnami, z biedy babcia uciekła stamtąd na Mazury. Kolejny pradziadek był ubogim wieśniakiem z Mazur, nawet bez kawałka gruntu, więc pojechał pracować do kopalni we Francji, skąd po kilku latach wrócił po rozmowie z policją polityczną, która powiedziała mu, że albo przestanie komunizować, albo będzie miał kłopoty z jakąkolwiek pracą – stąd też moja babcia, urodzona tamże, mówiła po francusku lepiej niż Trzaskowski (taki żarcik-szpila), ale po powrocie do Polski dzieci w wiejskiej szkole śmiały się z niej, bo niezbyt znała język polski. Prababcie do początków PRL-u głównie "prowadziły dom", czyli ciężko harowały przy kilku dzieciach, gospodarstwie, w ogródkach, oporządzeniu zwierząt itd. Nie znam losów prapradziadków, czyli wcześniejszych, ale wśród dziadków i babć wszyscy wciąż ciężko pracowali fizycznie i żyli skromnie. I nikt nie wywodził się z państwa, nie mieliśmy żadnych rodowych sreber, wspomnień o mająteczkach, pożółkłych fotografii z wujem fabrykantem czy stryjenką na ganku dworku.

To nie jest wyjątkowa historia, przeciwnie: jest banalna, masowa i doskonale powtarzalna w tym miejscu na ziemi. Jesteśmy potomkami chłopów pańszczyźnianych. I gówno elitom do tego. Nie będziemy się wstydzić, bo nie mamy czego, to nie my biliśmy, wyzyskiwaliśmy i poniewieraliśmy, to z naszymi przodkami tak robiono. A jeśli coś w tym kraju jest złego, to rzadko pochodzi z wad ludu, a często z wad, słabości, uzurpacji i kiepskości elitarnych mitów, snobizmów, nabzdyczeń czy frazesów, za którymi rzadko stoją porządna robota i porządny etos, bo częściej wiele lenistwa, zarozumialstwa, samolubstwa i egoizmu klasowego.

Jak pisał lewicowy poeta Edward Szymański:

Nikt się z nami nie pieścił, nie cackał,

nie mieliśmy guwernerów i bon.

Nie chowano nas z francuska, z niemiecka,

ale wszyscy rozumiemy od dziecka,

co to lokaut, strajk, akord i lon.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-02 22:47:07

W nowym numerze "Nowego Obywatela" mamy m.in. świetny tekst Łukasz Moll o tym, dlaczego wizje "klimatyczn

Remigiusz Okraska:

W nowym numerze "Nowego Obywatela" mamy m.in. świetny tekst Łukasz Moll o tym, dlaczego wizje "klimatyczne stanu wyjątkowego" w realiach kapitalizmu są co najmniej wątpliwe i dlaczego kto jak kto, ale (eko)lewica powinna z tym bardzo uważać. Polecam cały tekst i cały numer, kupujcie, jeśli mamy za co mieć wydawać numery kolejne, bo lajkami nie zapłacimy w drukarni. Szczegóły zakupu pod obrazkiem.


Źródło
Opublikowano: 2019-10-02 02:56:40