[ad_1]
Ostatnia deska
Piszemy pozew przeciw egzekucyjny z prośbą o wstrzymanie eksmisji do czasu jego rozpatrzenia. Sąd nam to odrzuca, wtedy piszemy skargę, wskazując, że dzieci osoby, której zlicytowano mieszkanie nie powinny trafić na bruk. Przegrywamy, ale nie poddajemy się. Piszemy wreszcie pozew o ustalenie uprawnienia do lokalu socjalnego, bo po licytacji nie odbywa się żadna rozprawa, podczas której można by takie uprawnienie przyznać. Zwracamy się do sądu o zabezpieczenie powództwa poprzez wstrzymanie egzekucji czyli eksmisji do czasu zakończenia procesu o lokal socjalny. Sąd przychyla się. Po dwóch miesiącach pisania, uspokajania klientki, samotnie wychowującej trójkę dzieci. Po wiecu pod ministerstwem sprawiedliwości, spotkaniach u Rzecznika Praw Dziecka i ożywionej wymianie korespondencji z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, oddychamy z ulgą. Mamy kilka miesięcy spokoju. Teraz wystarczy wystarać się w mieście o lokal, żeby ten kto nabył na licytacji mieszkanie z trójką dzieci i ich matką mógł je spokojnie przejąć i sprzedać z zyskiem nie kiwnąwszy palcem.
Takich spraw toczą się dziesiątki. Więc coraz gorzej sypiamy, bo czujemy się odpowiedzialni za los ludzi, którym zgodziliśmy się udzielić pomocy. Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej jest bardzo skuteczna. Bo nam zależy i mamy doświadczenie, kontakty i szacunek nawet u tych, którzy stoją po przeciwnej stronie. A im jesteśmy skuteczniejsi, im więcej ludzi dowiaduje się, że „ostatnia deska ratunku” działa, tym więcej osób zgłasza się po pomoc.
Wczoraj byłem w banku z klientem, choć lepiej byłoby go nazwać podopiecznym Kancelarii, bo my za nasze działania nie bierzemy nigdy pieniędzy. Młody, bardzo wątły psychicznie człowiek wynajmował mieszkanie. Kiedy właściciel poinformował go, że zamierza sprzedać mieszkanie, postanowił je nabyć. Wziął w banku 240 000 zł kredytu. Ponieważ zarobki jakie zechciał oficjalnie wykazywać jego pracodawca były za niskie (pracował jako kucharz w restauracji) to poprosił brata o podżyrowanie pożyczki. Kiedy stracił pracę w wyniku mobbingu, musiał poddać się terapii. Czas płynął, a wraz nim karne odsetki. Wreszcie bank zabrał się do licytowanie mieszkania. Jednak rzutem na taśmę udało mu się mieszkanie sprzedać. Oddał bankowi 200 000 zł, co wraz ze spłaconymi dotychczas ratami dawało prawie kwotę kredytu. Okazało się, że pozostało mu jeszcze do spłacenia 130 000 zł. Teraz zarabia o wiele mniej i 800 zł raty, której zażądał bank jako warunek podjęcia dalszych rozmów to była połowa jego zarobków. A musiał przecież gdzieś mieszkać, więc wynajął kolejne mieszkanie. Kwota kapitału wynosi 48 000 zł. ale za to odsetki to aż 80 000 zł. Poprosiłem panią z banku, żeby rozważyła celowość dalszej egzekucji. W końcu ustawa nakazuje pozostawienie dłużnikowi płacy minimalnej, zastawu już nie ma, więc jedyna egzekucja może być z dochodu, a to będzie najwyżej 200-300 zł miesięcznie. Nie wystarczy nawet na odsetki. Zapytałem o możliwość umorzenia odsetek (80 000 zł.) Nie było jednak o tym mowy. Więc zapowiedziałem upadłość konsumencką obu braci. Trzy lata się pomęczą i będą czyści. W przeciwnym razie byliby skazani pracować na korzyść banku do końca swoich dni i to za nic, bo mieszkania już nie ma.
Takich i o wiele trudniejszych negocjacji prowadzimy w miesiącu kilka. Dzięki nim wielu naszych podopiecznych uniknęło licytacji i powróciło do obsługi swych kredytów. W sprawie licytowanych lokatorów nie tylko udaje się wyjednać w sądach wstrzymanie eksmisji zlicytowanych rodzin, ale i przekonać np. miasto st. Warszawa do przydzielania mieszkań mimo braku uprawnienia do lokalu przyznanego przez sąd. Przynajmniej w tych najbardziej drażliwych przypadkach, gdzie są ludzie bardzo ubodzy, chorzy lub dzieci. Pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz a także jej zastępca pan Michał Olszewski wysyłali w tej sprawie specjalne listy do burmistrzów dzielnic warszawskich.
Kiedy wydaje się, że nic się nie da zrobić, bo człowiek przychodzi do nas na dzień przed eksmisją, piszemy wniosek o wyłączenie komornika, dając sobie czas na dalsze kroki prawne lub negocjacje. Komornicy, którzy kiedyś takie wnioski ignorowali, mimo, że prawo nakazuje w takim wypadku przerwać eksmisję i zwrócić się do sądu o rozpatrzenie wniosku, teraz przestrzegają prawa. To dzięki temu, że ministerstwo sprawiedliwości nie cacka się już z łamiącymi prawo komornikami.
Zgłaszamy do ministerstwa wiele nadużyć, sprawy związane z oszustwami, lichwą i prokuratura podejmuje śledztwa, które jeszcze niedawno masowo umarzała „z braku znamion przestępstwa”.
Każde wyjście z domu wiąże się z możliwością spotkania kogoś, kto poprosi o pomoc. Na poczcie, w banku, w sklepie wciąż nagabują nas ludzie, których nie stać na adwokata, a którzy popadli w wielkie tarapaty. Zgłaszają się też ludzie, którzy wcześniej złożyli swój los w ręce przyszłego prezydenta, Andrzeja Dudy i poszli do tzw. Duda Pomocy. Zawiedli się i teraz powiększają kolejkę przed Kancelarią Sprawiedliwości Społecznej.
Ja nie narzekam, my lubimy pomagać. Ale możliwości nasze są już na wyczerpaniu. Wynajmujemy od miasta suterenę o powierzchni 26 m kwadratowych. Utrzymanie lokalu kosztuje, kosztują materiały biurowe, paliwo, żeby wszędzie dojechać na czas, nawet opłaty za listy polecone, które często wysyłamy tuż przed północą na dyżurnej poczcie bywają problemem. Owszem pisaliśmy wielokrotnie wnioski o dofinansowanie naszej działalności z funduszy publicznych. I zawsze nam odmawiano. Z przyczyn jak sądzę politycznych. Dla rozpatrujących nasze wnioski urzędników byliśmy zbyt czerwoni. W rezultacie nasze stowarzyszenie działa dzięki dobrowolnym wpłatom obywateli. I to już od 13 lat. Wiele osób trzyma za nas kciuki, ludzie cenią to co robimy. Jesteśmy społecznikami i nigdy nie oczekiwaliśmy y za to co robimy jakiejkolwiek zapłaty, ale zupełnie bez środków skutecznie działać się nie da. Często klient nie ma na opłatę sadową, więc wnosimy ją za niego, zrzucając się w nadziei, że jak się odkuje to odda. Nie każdy ma czas i predyspozycje, żeby robić to co my. Ale żebyśmy my mogli to dalej robić potrzebna nam jest Wasza pomoc. Nawet najskromniejsze wpłaty na konto Kancelarii często ratują sytuację, chroniąc nas przed wyłączeniem Internetu czy energii elektrycznej. Bywało, że jednak nie udawało się tego uniknąć i wtedy pisaliśmy pisma procesowe ręcznie. Bo Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej, ostatnia deska ratunku nie może przestać działać.
Piotr Ikonowicz
[ad_2]
Źródło
Opublikowano: 2016-05-20 11:22:45