puaczę. kochani, zaklinam, obserwujcie czujnie obejście – czy garażyk nie został schlapany farbą, czy altanka nie ma na lewej ścianie osmaleń, czy zwiędły liść nie pojawił się raptem o poranku na wycieraczce. znaki są wszędzie!
"Droga młodzieży! Jeśli chcesz wiedzieć jak to za komuny wyglądała polityka historyczna i jak np. z Gwardii Ludowej robiono pogromcę hitlerowskiej machiny wojennej, nie musisz grzebać w archiwach. Wystarczyło w "narodowej" telewizji obejrzeć program "Przybliżenie" Ziemkiewicza i Goćka, którego gościem był Kornel Morawiecki.
Trwało chyba ponad godzinę. Nie, to nie były normalne grzeczności i komplementy pod adresem bohatera programu. Wazelina, lukier, wazelina, lukier… Od początku do końca.
Kornel okazał się jedynym, który naprawdę walczył ostro z komuną (no, nie jedynym – jeszcze jego syn, dziś wicepremier, o którym był spory fragment), a SW jedyną organizacją antykomunistyczną w całym bloku wschodnim.
Ach, cóż to była za wspaniała, wielotysięczna machina! "Dziś może być dla nas inspiracją jak kiedyś była dla Polaków Armia Krajowa"! Prowadzili akcje odwetowe, mieli broń, kontrwywiad, siatkę agentów w bezpiece, nasłuchy, ale przede wszystkim – odpowiadali przemocą na przemoc. Najważniejszą z akcji bojowych opowiedziano: kiedy esbecja porwała dzisiejszego wicepremiera Morawieckiego, odpowiedzią "podziemnej armii" było… spalenie altanki ogrodowej jednego z esbeków.
Tu niestety nastąpił zgrzyt i zaproszony do studia jakiś działacz SW wygadał się, że bojownicy Kornela owszem, altankę spalili, ale przez pomyłkę nie esbekowi, tylko jakiemuś Bogu ducha winnemu działkowiczowi. Ziemkiewicz z Kornelem ratowali sytuację, twierdząc że akcja odwetowa była oczywistym sukcesem, bo esbecja i tak świetnie wiedziała, że to ostrzeżenie dla nich!
Jeśli spłonie wam kiedyś altanka, wiedzcie że może to być czyjeś ostrzeżenie dla Al Kaidy albo ISIS.
Igor Janke występował jako "historyk Solidarności Walczącej", "Major" Frydrych przedstawiony został jako "działacz podziemia", a przygrywający do tego całego kabaretu "Lombard" – jako reprezentanci rockowego buntu antykomunistycznego lat 80.
Brakowało tylko prokuratora Piotrowicza jako dowódcy wojsk pancernych SW i niezłomnego barda Rosiewicza, który przecież na Wawelu przeprowadził zamach na przywódcę ZSRR (ten o mało nie umarł ze śmiechu na widok błazna). Na zakończenie wszyscy wzruszeni odśpiewali "Przeżyj to sam". Nie zapalili zapalniczek, bo pewnie przepisy ppoż nie pozwoliły".
Źródło
Opublikowano: 2017-04-22 12:32:24