Można się w nieskończoność przekomarzać, czy transport podstawowych środków ochronnych i medycznych z Chin ogromnym samolotem to pokazówka lub konieczność. Tyle że sednem sprawy jest to, że także przed pandemią tysiące prostych, podstawowych produktów przywożono tutaj z Chin. Wielkimi samolotami, wielkim statkami, wielkimi pociągami. Trudno było kupić cokolwiek z całych branż i dziedzin, co nie byłoby chińskie. Kosztem tysięcy tutejszych miejsc pracy. Kosztem ogromnej forsy transferowanej do odległych producentów. Kosztem ogromnej presji ekologicznej (tak, transport to energochłonna i emisyjna gałąź gospodarki). Kosztem tego, że na serio nic nie wiemy, a co dopiero mówić o wpływie na to, w jakich realiach płacowych, pracowniczych, normatywnych czy środowiskowych powstają tamtejsze wyroby.
Ważne, że było taniej. Tak mówili liberałowie. A taniej oznacza ponoć korzystniej dla konsumenta. Co prawda niekoniecznie, może oznaczać większą marżę pośrednika, jak w przypadku marek wielkich koncernów, które przeniosły produkcję do Chin, pogorszyła się jej jakość, ale ceny dla odbiorcy wcale nie spadły, za to wzrosły dywidendy, zarobki właścicieli, zarządów i menedżerów. Ale nawet jeśli jest taniej w cenie końcowej, to po drugiej stronie tego równania jest drenaż finansowy kraju, mniej substancji przemysłowej, mniej miejsc pracy, czyli mniej pensji, czyli mniej forsy w tutejszym obiegu. I nie dlatego, że jesteśmy potęgą gospodarczą, która produkuje promy kosmiczne i najlepsze obrabiarki, więc nie musi się bawić w jakieś tam tiszerty czy plastikowe zabawki, bo spora część naszego przemysłu to montownie byle czego z półproduktów i wysoce rozwinięte eksportowe branże spod znaku koncentratu pomidorowego i płyt wiórowych.
Plus taki "drobiazg", jakim okazuje się to, że w momencie jakichkolwiek perturbacji o skali ponadlokalnej nie mamy wytwarzania i zapasów wielu ważnych produktów na miejscu. Nie tylko maseczek, ale też np. lekarstw.
Więc tak się kończy ideologia o nazwie "taniej". I ideologia "wolnego handlu". I ideologia braku ceł ochronnych dla rodzimego przemysłu. I ideologia mówiąca, że jeśli gdzieś ktoś wytwarza coś taniej, to trzeba to od niego nabywać, nie zawracać sobie głowy produkcją tego u siebie, za to starać się co innego wytwarzać taniej niż inni i próbować to z kolei sprzedać im.
Oczywiście pomysły wytwarzania wszystkiego u siebie i za wszelką cenę – są pozbawione sensu. Autarkia to w realiach XXI wieku zwykła mrzonka. Ale między autarkią a wożeniem wszystkiego z bardzo daleka w imię oszczędności dość iluzorycznych, istnieje sporo modeli pośrednich.
Zatem zamiast wielkich samolotów z Chin proponuję wielkie fabryki tu na miejscu. I pracę w nich dla tych, co tu są i dla tych, którzy stąd za pracą wyjechali. I podatki z nich. I pensje z nich w tutejszym obiegu gospodarczym. Może nie będzie taniej, ale bezpieczniej i sensowniej owszem.
Liberał powie, że to utopia i zgroza. Cóż, jego własna utopia rozsypała się na naszych oczach i zaowocowała zgrozą.
Źródło
Opublikowano: 2020-04-18 17:07:59