Castorama łamie konstytucję? | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Tymczasem w republice bananowej wszystko po staremu: "Siedmiu z dziewięciu członków władz międzyzakładowej „Solidarności” w Castorama Polska zostało zwolnionych dyscyplinarnie pod zarzutem rzekomego działania na szkodę firmy. Każdy objęty jest szczególną ochroną przed zwolnieniem i bez prawomocnego wyroku nie wolno było ich zwolnić". Więcej w linku:

Castorama łamie konstytucję? | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Siedmiu z dziewięciu członków władz międzyzakładowej „Solidarności” w Castorama Polska zostało zwolnionych dyscyplinarnie pod zarzutem rzekomego działania na szkodę firmy. Każdy objęty jest szczególną ochroną przed zwolnieniem i bez prawomocnego wyroku nie wolno było ich zwolnić…

Źródło
Opublikowano: 2019-11-09 12:44:00

W PRLowskich sklepach wisiały wywieszki o treści "Żądasz czystości? Zachowaj ją samemu", znaczy się żeby także

Remigiusz Okraska:

W PRLowskich sklepach wisiały wywieszki o treści "Żądasz czystości? Zachowaj ją samemu", znaczy się żeby także nie śmiecić, a nie tylko wymagać sprzątania. Przypominają mi się one zawsze, gdy czytam, że straszny PiS kogoś skrzywdził, więc powinienem się solidaryzować i apelować, bo ktoś stracił posadkę, dotację, kogoś krytykują, atakują, brzydko powiedzieli i napisali itd.

Wzruszające historie, wielkie słowa, szlachetne apele. Problem w tym, że mam dobrą pamięć, a na poziomach makro i mikro widziałem wiele razy, jak ci sami, którzy dzisiaj apelują i łkają, mieli w nosie, gdy krzywdzono innych. Gdy całe grupy społeczne czy zawodowe lżono, poniewierano nimi, łamano życie setkom osób. I wypinano się na "roszczeniowych nierobów", "nierentowne zakłady", "adeptów przestarzałego myślenia", "nierealne oczekiwania" itd., itp., dotyczyło to milionów ludzi, tysięcy miejsc, przeróżnych historii itp. Kto by się tam solidaryzował z jakimiś homo sovieticusami itd. Ci sami, którzy dzisiaj domagają się obywatelskiej postawy wobec sądów, przemarszów, inicjatyw itp., których nie lubi prawica, zwykle mieli w nosie ofiary poczynań liberałów i solidaryzowanie się z nimi, dawanie świadectwa, tę, no, potęgę smaku, która nie pozwala stawać po stronie bijących, a każe stanąć po stronie bitych. W dupie ich mieli, mówiąc wprost, tych bitych. A bywało, że wręcz przyklaskiwali biciu. Rok temu w stolicy wybory prezydenckie wygrał w I turze facet wprost namaszczony przez ekipę odpowiedzialną za tysiące ludzkich dramatów tylko w ramach procederu reprywatyzacji, szeroko nagłośnionego przez media. A takich przypadków ostentacyjnego wypinania się na słabszych było wiele. Dziś już wszyscy się troszczą o zarobki nauczycieli, niedobór pielęgniarek czy brak autobusów na prowincji – tylko dziwnym trafem nie troszczyli się do jesieni 2015. Raczej wręcz przeciwnie, to były "roszczenia" i "fanaberie".

Na poziomie mikro było to samo – względy, dotacje, wsparcie i tak dalej należały się z automatu samym swoim, to było oczywiste, że oni dostają, że ich dyżurna tematyka zasługuje na hojne wsparcie tak samo, jak dzisiaj zasługuje taśmowa produkcja wywodów o wyklętych czy dziedzictwie narodowym, a reszta nie zasługuje. Pamiętam, jak za ministra Zdrojewskiego nasza gazetka dostawała czasami 15 tysięcy dotacji, a mające podobne nakłady i koszty gazetki liberalnego saloniku po 150 tysięcy. Albo gdy pani minister Omilanowska raptem cztery lata temu postanowiła nam nie dać po prostu nic, prawie niszcząc pisemko po kilkunastu latach jego istnienia – myślicie, że ktoś z dzisiejszych apelowiczów napisał wtedy jakiś apel, list otwarty, oburzył się, zwrócił uwagę, że coś tu nie gra, skoro jedni dostają zero złotych, a drudzy dwieście tysięcy rok w rok, choć ci drudzy są nieporównywalnie bogatsi i mają kasę z wielu źródeł? Nic z tych rzeczy, wręcz pamiętam jak jakiś typek z okolic "Krytyki Politycznej" przekonywał, że skoro nie dostaliśmy dotacji, to zapewne piszemy kiepskie wnioski grantowe, więc po prostu w doskonale obiektywnych werdyktach niezależnych ciał opiniujących wypadamy blado (w niezależnych ciałach na trzy osoby jedna to był pan z wówczas Gazety Wyborczej, a druga to pani z uwolskiego saloniku, doskonali eksperci z własnego nadania i werdyktu). I nie tylko o nas chodziło, to był standard zachowań wobec wszystkich spoza ferajny samych swoich, spoza wspólnoty blatu, interesu i kumoterstwa.

Gdy dzisiaj słyszę te lamenty i te wezwania do solidaryzowania się, to wzruszam ramionami i pytam: a jak oni się solidaryzowali z innymi? No więc zwykle wcale. I myślę sobie, że jest w tym coś obrzydliwego nie tylko ze względu na podwójne standardy tego towarzystwa. Ale także dlatego, że to jest wzywanie do solidarności z silnymi, nie ze słabymi. Bo to, że rządzi PiS i komuś tam zabrał dotację, a kogoś pozbawił synekury nie zmienia faktu, że dotyczy to zazwyczaj środowisk wciąż silnych i bardzo wpływowych. Takich, które znajdą personalne miękkie lądowanie i które w miejsce nieprzydzielonej publicznej dotacji dostaną dwa razy tyle z Fundacji Tolerancji Pod Wezwaniem Wujka Sorosa albo innego wujka, bo przecież sami swoi nie dadzą im zginąć tak, jak zginęło lub prawie zginęło wiele inicjatyw w czasach hegemonii liberałów.

Żądasz solidarności? Zachowaj ją samemu. Wtedy, gdy jesteś silny, a nie tylko wtedy, gdy trochę tej siły straciłeś i szukasz sobie frajerów wśród słabych, których wcześniej miałeś całkowicie w nosie.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-08 19:44:35

W niszowo-środowiskowej dyskusji o tym, jak "przełożyć" na polski amerykańską odzywkę "OK, boomer",

Remigiusz Okraska:

W niszowo-środowiskowej dyskusji o tym, jak "przełożyć" na polski amerykańską odzywkę "OK, boomer", widzę na młodej lewicy głosy, że polskim odpowiednikiem tamtejszych boomerów są ludzie z lat 90. Znaczy się ludzie dynamicznego sukcesu, dobrobytu itd. Cóż, tyleż to zabawne, co wymowne. W latach 90., owszem, rosły fortunki i kręciły się interesy. Tyle że dotyczyło to absolutnej mniejszości społeczeństwa, żadnych boomerów rozumianych jako generacja czy znacząca część społeczeństwa.

W latach 90. dla generacji czy większości społeczeństwa nie było boomu, była zapaść, były jednostkowe i grupowe tragedie, była destrukcja. Rewersem liberalnej i mainstreamowej opowieści o fortunach, dynamicznym rozwoju, prężnym sektorze prywatnym itd. były zamykane fabryki, ogromne bezrobocie (pod koniec tamtej dekady osiągnęło 20%), bieda, zapaść całych miast i regionów, wycofanie się państwa z odpowiedzialności za los społeczeństwa (idol lewicy, Kuroń, sprowadził wtedy politykę społeczną do rozdawania zupy, jak rasowy thatcherysta czy tłusty łaskawy filantrop z lewicowych karykatur), fala samobójstw z przyczyn ekonomicznych, były też tragiczne i beznadziejne walki społeczne o przetrwanie branż, zakładów, jedynych fabryk w miasteczku, przeciwko likwidacji całych sektorów gospodarki itp.

Nie było w Polsce gorszej dekady od czasów wielkiego kryzysu lat 30. Nie widziałem równie strasznych i w swej straszności skondensowanych rzeczy już nigdy później. Jeśli komuś pierwsza dekada polskiego kapitalizmu kojarzy się z boomerami, to mogę to skomentować tylko w jeden sposób: wyjmij, adepcie/adeptko takich opowieści głowę z tyłka klasośrednich mitów, rozpoznaj swój przywilej przejawiający się w takich refleksjach i wspomnieniach, a zamiast opowieści sytych posłuchaj/poczytaj opowieści tych, których lata 90. przeczołgały tak, że do dzisiaj wielu z nich się nie pozbierało.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-08 17:56:43

Im gorsza jest sytuacja ekologiczna i prognozy na przyszłość w tej materii, tym częściej czytam opinie wcale niegłupich

Remigiusz Okraska:

Im gorsza jest sytuacja ekologiczna i prognozy na przyszłość w tej materii, tym częściej czytam opinie wcale niegłupich ludzi, że jesteśmy tak głupim gatunkiem, że sobie na to wszystko zasłużyliśmy i dostaniemy za swoje.

Na poziomie bardzo ogólnym nie można odmówić temu stwierdzeniu pewnej racji – nadętymi antropocentrycznymi uzurpacjami jest przekonanie, że my tu bronimy jakiejś przyrody, planety itd. Nie, my zaledwie bronimy, a raczej bronić powinniśmy warunków dogodnych dla życia nas samych. Bo nie ma takiej samej planety B, bo bez nas Ziemia i ziemska przyroda poradzą sobie, my natomiast bez nich nie zrobimy nic. Bez tlenu i wody pitnej, nie mówiąc o całej reszcie, jesteśmy doskonale bezradni i niezdolni do życia jako jednostki i jako gatunek. Nie robimy tej planecie i jej przyrodzie żadnej łaski, że zastanawiamy się nieśmiało nad powściągnięciem jej eksploatacji. To my stracimy możliwości życia na niej, a ona niczego wraz z zagładą gatunku ludzkiego nie straci. Owszem, straci takie czy inne formy życia, być może wiele z nich, w tym ogrom takich, które określały skład ekosystemów w czasach nam znanych. Ale zasadniczo rzecz biorąc życie biologiczne przetrwa nas i mimo nas, wyewoluuje w odmienne formy, odrodzi się w innej postaci. I tyle, brak człowieka obejdzie Ziemię tyle, ile psa obchodzi brak pchły, którą strzepnął z sierści. Ile byśmy się i jak bardzo nie napinali, to do tego właśnie sprowadza się nasza rola i znaczenie w przyrodzie pojmowanej globalnie i planetarnie.

Nie zmienia to faktu, że problemem nie jest nasz gatunek jako taki. Owszem, nie ma potrzeby idealizować człowieka, jesteśmy gatunkiem biologicznym z takimi cechami jak pewna drapieżność i oportunizm, mamy skłonność do tego, żeby nam było wygodnie, żeby podporządkować sobie środowisko naturalne, żeby zapewnić sukces gatunkowy itd. Nic w tym złego ani dobrego, tak robią wszystkie gatunki. Naszego natomiast wcale nie odróżnia jakieś większe "bestialstwo". Odróżnia nas system ekonomiczny, który istnieje w interesie nielicznej garstki. To nie gatunek jest zły, to kapitalizm jest zły. On wcale nie jest korzystny dla naszego gatunku. Owszem, oferuje pewne korzyści, moce wytwórcze, rosnący komfort bytowania itp., ale po pierwsze bardzo nierówno rozłożone, po drugie nierzadko kosztem nędzy i cierpień milionów, po trzecie kosztem gigantycznej presji na ekosystem, a po czwarte – także kosztem naszego gatunku, nawet tej jego części, która żyje względnie dobrze.

Jeśli spojrzeć dokoła i pogadać z ludźmi nawet niekoniecznie wyrobionymi politycznie czy ekologicznie, to mnóstwo z nas czuje bezsens tego wszystkiego. Ciężkiej, długiej, żmudnej pracy po to, żeby konsumować więcej rzeczy i zjawisk częstokroć jałowych i bezsensownych. Mieć coraz więcej rzeczy, ale coraz mniej czasu i sił na bycie z ludźmi, także najbliższymi. Mieć lepsze i większe samochody, żeby dojeżdżać nimi coraz dalej do pracy i później z niej wracać, i żeby dłużej stać w korkach. Mieć większe i lepsze domy, w których wieje pustką, a żniwo zbierają rozmaite choroby i dolegliwości psychiczne. Mieć coraz więcej przedmiotów, ale coraz mniej trwałych i cieszących nas naprawdę i dłużej niż przez chwilę. Mieć więcej pieniędzy, ale nie móc za nie kupić nawet takich spraw, jak cisza za oknem czy powietrze bez spalin. Mieć więcej informacji, ale coraz mniej czasu na ich przesiewanie i robienie z nich sensownego użytku. Produkować wciąż więcej i nie radzić sobie z miliardami ton wszechobecnych śmieci. Mieć rosnące PKB i malejącą niematerialną jakość życia. Mieć wygodniejsze łóżka i rosnące spożycie prochów na bezsenność. Mieć forsę, ale kupować za nią to, co kiedyś było za darmo. I tak dalej.

Nie chcę być źle zrozumiany – nie marzę o tym, żeby nie było pewnych niewątpliwych zdobyczy materialnych i cywilizacyjnych, jakie dały nam i upowszechniły te modele gospodarcze, które znamy. Ale dziś widać coraz bardziej, że to wszystko ma wciąż poważniejsze ciemne strony i janusowe oblicze.

Nie dlatego, że jesteśmy złym i podłym gatunkiem. Dlatego, że system ekonomiczny w niewielkim stopniu służy dobrostanowi gatunku i wspólnoty, a znacznie bardziej chciwym, podłym, pazernym i bezwzględnym elitom. Skutkuje to między innymi doprowadzeniem na krawędź katastrofy ekologicznej, która zagraża gatunkowi. Ale to nie gatunek powinien być oskarżany – bo to tak, jakby żonę katowaną przez brutala obwiniać o to, że brutal ją bije i o to, że tu i ówdzie panuje społeczne czy formalne przyzwolenie na jej bicie.

Samobiczowanie się "gatunku", udawanie, że "każdy człowiek" tak samo wpływa na ekosystem i tak samo go niszczy – to najlepszy prezent, jaki możemy zrobić tym, którzy niszczą ekosystem i biologiczne podstawy naszego życia w imię swoich interesów i swojej bezwzględnej ideologii elitarnego zysku. Nie jesteśmy gatunkiem doskonałym, ale to nie gatunek niszczy planetę. Kapitalizm ją niszczy tak samo, jak zaczyna niszczyć sam nasz gatunek, odbierając mu możność trwania i życia na tej planecie.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-08 00:05:36

Kultura dla wybranych. Zabrał ją kapitalizm [Felieton Okraski]

Remigiusz Okraska:

Małżonka napisała o tym samym, co zawsze: że pańska Polska g… wie o reszcie Polski i że „sukcesy” i „rozwój” tamtych to zapaść u nas. Szczegóły w linku:

Kultura dla wybranych. Zabrał ją kapitalizm [Felieton Okraski]

Przez cały miesiąc myszkowskie kino otworzy drzwi tylko pięć razy, w ściśle określone dni, i puści po jednym seansie. Przeglądając na stronie ośrodka kolorowe kalendarium wydarzeń i klikając na kolejne daty, dostaniemy tylko smutny komunikat – „w tym dniu seansów brak”.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-07 19:03:31

Luka na kolei | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

A teraz prawdziwa lewica bierze kalkulatorek do ręki, przypomina sobie podstawy matematyki i rzetelnie odpowiada na pytanie, kto jest i będzie odpowiedzialny za kolejną sferę "zapaści usług publicznych", tym razem na kolei. PiS, który rządzi od niespełna czterech lat? A może wiele lat rządów demokratycznych demokratów, w tym obecnego sojusznika prawdziwej lewicy, wspieranych przez demokratyczne i wolne media? Jak państwo sądzicie? W każdym razie: "Ponad 40 proc. polskich maszynistów ma więcej niż 50 lat. Zapotrzebowanie na ten zawód z każdym rokiem będzie wzrastać, ale jest ogromna luka pokoleniowa". Więcej w linku:

Luka na kolei | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Ponad 40 proc. polskich maszynistów ma więcej niż 50 lat. Zapotrzebowanie na ten zawód z każdym rokiem będzie wzrastać, ale jest ogromna luka pokoleniowa.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-07 13:59:28

Awanturnik na wizytówce

Remigiusz Okraska:

Teraz przerwa w polityce i czas na coś ważniejszego. Napisałem na Literki Butelki Kilometry recenzję świetnej książki – wyboru tekstów legendy węgierskiej literatury Gyuli Krúdyego. Książka wyszła wiosną, nie miałem czasu napisać o niej wcześniej i myślałem, że to już nie ma sensu, że już powstało ze sto recenzji autorstwa profesjonalistów i amatorów. Nie powstało, powstała garstka, aż wstyd to porównywać z ilością tekstów produkowanych o jakichś bzdetach spod znaku opowieści, że komuś smutno lub pił tu i tam. A to jest książka trochę staroświecka, trochę niedzisiejsza, nostalgiczna, baśniowa, ale piękna i dająca w "węgierską duszę" o wiele lepszy wgląd niż współczesne polskie historie spod znaku pojechałem trzy razy na tydzień na Węgry, nie znam węgierskiego, pogadałem z węgierskimi KODersami i zaraz wam tu wszystko wyjaśnię ja znawca. W poniższym linku cały tekst i sporo moich zdjęć z Węgier, a na zachętę fragment: "Jest tu dużo wina i trochę palinki. Sporo pociągów i dróg. Knajp wielkomiejskich i pipidowskich, knajp dobrych i kiepskich. Niemało drzew, wiatru, szronu, mgły i deszczu. Całkiem wiele Budapesztu i okolic Kežmaroku. A najwięcej jest powabnych kobiet oraz mężczyzn pełnych rozmaitych słabości. To głównie proza drobiazgu, proza detali, proza nastroju, proza wrażenia, proza w zasadzie niczego istotnego. Ale, na miłość boską, jakie to nieistotne jest piękne". Kto chętny, niech czyta:

Awanturnik na wizytówce

Chętnie napisałbym, że czekaliśmy na tę książkę. Ale zabrzmiałoby to bardzo pretensjonalnie i całkiem nieprawdziwie. Bo jest nas garstka. I …

Źródło
Opublikowano: 2019-11-06 23:02:18

Hostessy – wstydliwa lekcja wiedzy o społeczeństwie | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Mamy na obywatel nowy tekst o ważnej i potrzebnej inicjatywie w sprawie zamiatanej pod zwyczajowy polski dywan wyzysku i podłości. A ja mam przy okazji taką refleksję, że gdyby mi ktoś dwa lata temu powiedział, że osoby z bardzo sensownym – i bardziej zaawansowanym niż u wielu znanych mi adeptów lewicowości – podejściem do spraw pracowniczych i socjalnych spotkam m.in. w biznesie i kręgach okołokatolickich, to bym może i uwierzył, ale tak jakoś niezbyt chętnie. Konrad Ciesiołkiewicz pisze u nas o podłym traktowaniu kobiet-hostess i o działaniach podjętych właśnie w celu poprawy ich sytuacji. W tekście link do ważnego raportu, polecam lekturę obu rzeczy. "Przytoczę tu tylko kilka wniosków z raportu. Molestowanie seksualne, niestosowne, niegrzeczne i agresywne zachowania klientów należą do najtrudniejszych i dość powszechnych sytuacji, z jakimi mierzą się młode kobiety w swojej pracy. Co gorsze, nie za bardzo wiedzą, jak mogą reagować, bo jednocześnie skarga ze strony klientów oznacza dla nich poważne kary finansowe. To profesja z ogromną dominacją pracodawcy, gdzie istnieje znacząca uznaniowość w zakresie zmniejszania wynagrodzeń za niewłaściwe wywiązanie się z obowiązków. Powszechny jest także brak wsparcia podczas trudnych rozmów z klientami czy całkowita nieproporcjonalność zobowiązań. Jedna z badanych osób wprost relacjonowała, że za spóźnienie do pracy musi płacić tysiąc złotych kary. Jednak kiedy to agencja odwoła zlecenie w ostatniej chwili, pracownik nie otrzymuje za to żadnej rekompensaty. Dominuje forma umów cywilno-prawnych – umów zleceń, a także umów o dzieło (sic!). Często umowy podpisywane są po wykonaniu pracy. Rozmówczynie opowiadają, że zdarza się, iż nie otrzymują wynagrodzenia w ogóle". Całość w linku, proszę o udostępnianie, żeby w sprawie zrobić trochę hałasu, bo jest ważna, a rzadko omawiana:

Hostessy – wstydliwa lekcja wiedzy o społeczeństwie | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Widzimy wykonywanie tej pracy i nadużycia, do jakich w trakcie jej wykonywania dochodzi praktycznie wszędzie, ale jednocześnie zachowujemy się tak, jakbyśmy nie dostrzegali w tym wszystkim aspektu ludzkiego.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-06 19:19:18

W okolicach lewego skrzydła Agora SA widzę lamenty, że podmiot produkujący popularną wodę mineralną "Muszynianka&qu

Remigiusz Okraska:

W okolicach lewego skrzydła Agora SA widzę lamenty, że podmiot produkujący popularną wodę mineralną "Muszynianka" przekształcił się ze spółdzielni pracy w spółkę kapitałową. To może jest i trochę smutne, choć była to zdaje się decyzja samych pracowników-spółdzielców, którym w obecnym stanie prawnym formuła spółdzielcza utrudnia korzystanie z owoców wielu dekad własnej pracy po przejściu na emeryturę. Można by długo debatować, czy zwykły człowiek w dzikim kapitalistycznym otoczeniu ma być wzorem wszelkich cnót ideowych i moralnych. Mnie się takie stanowisko wydaje maksymalizmem moralnym, tym łatwiejszym, gdy przejawiany jest nie z pozycji kierowcy czy magazyniera w "Muszyniance", lecz na dobrej pensji w Agora SA. A może jednak ma ten maksymalizm jakiś sens, może trzeba zmianę świata zaczynać od siebie, nie wiem, 25 lat łamię sobie nad tym głowę i wciąż nie wiem. Może to dlatego, że nie jestem zbyt bystry, w każdym razie nie tak bardzo jak lewe skrzydło Agora SA, które słabości ultrakapitalizmu zaczęło odkrywać w okolicach 2013, a odkrycia zintensyfikowało po dojściu PiS do władzy. Dziwi mnie jednak tylko niepomiernie fakt, że to, czego wymaga się od zwykłych fizycznych pracowników i pracownic z Muszyny, nie było wymagane kiedy indziej i od kogoś innego.

A może po prostu ludzie z "Muszynianki" wzięli przykład z liberalno-postępowego saloniku? Dokładnie mówiąc z dawnej Spółdzielni Pracy "Polityka", przekształconej przed kilkoma laty w "spółkę komandytowo-akcyjną pod firmą Polityka spółka z ograniczona odpowiedzialnością". Wydającą jedno z największych i najbogatszych czasopism w Polsce. To było jedno z pierwszych kilkunastu takich przekształceń w skali kraju, gdy po decyzji modernizatorów i demokratów z PO zaczęło być możliwe przekształcanie spółdzielni w spółki od 1 lipca 2011. Wtedy jednak nie było takiego łkanka w okolicach Agora SA, jakie jest obecnie. No ale wtedy spółdzielcami przestali być, a być zaczęli prywatnymi współwłaścicielami spółki swoi ludzie, kumple i kumpele z liberalnego saloniku. A takim stawiać jakiekolwiek wymagania moralne, a co gorsza finansowe – to byłaby zbrodnia, skandal, hańba itd. Gdyż lewe skrzydło lewym skrzydłem, postępowość postępowością, spółdzielczość spółdzielczością, ale wciąż żywa jest tu jaśniepańska tradycja, która mówi, że co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-06 07:57:46

W bieżącym numerze "Nowego Obywatela" mamy taki wywiad i ten wywiad jest naprawdę świetny – czytałem sporo mat

Remigiusz Okraska:

W bieżącym numerze "Nowego Obywatela" mamy taki wywiad i ten wywiad jest naprawdę świetny – czytałem sporo materiałów na temat zapaści mieszkaniowej, urbanistycznej i planowania przestrzennego w Polsce, ale tutaj to jest zebrane w bardzo przejrzystej i konkretnej pigułce. Oczywiście cały numer też polecam, lekturę i zakup, bo niszowe gazetki takie jak nasza utrzymują się w znacznej mierze ze sprzedaży i każdy grosik więcej to większe prawdopodobieństwo, że ukażą się numery kolejne. Zapraszam na zakupy wersji papierowej lub elektronicznej, a najlepiej zaprenumerować: https://nowyobywatel.pl/sklep/


Źródło
Opublikowano: 2019-11-06 01:33:13

Pamiętacie państwo niedawną sprawę, gdy arcybiskup Jędraszewski, specjalista ds. moralizowania na temat moralności, zwol

Remigiusz Okraska:

Pamiętacie państwo niedawną sprawę, gdy arcybiskup Jędraszewski, specjalista ds. moralizowania na temat moralności, zwolnił z pracy kilka kobiet, które były w kurii zatrudnione na umowy śmieciowe (czyli zero płatnego urlopu czy płatnego zwolnienia chorobowego itd.), a w dodatku, łaskawca, oznajmił, że zwolnił tylko kobiety niezamężne?

Dzisiaj Państwowa Inspekcja Pracy poinformowała, że nie dopatrzyła się niczego nieprawidłowego w całej sprawie. Były umowy śmieciowe, zawierały zapis o możliwości łatwego wypowiedzenia umów przez którąś z ich stron, zostało to zrobione przez stronę znacznie silniejszą w stosunku pracy, czyli pracodawcę. I sprawy wedle PIP nie ma. Łaskawie przyznano, że kobiety mogą na drodze prawnej dochodzić indywidualnie uznania stosunku pracy i domagać się rozmaitych należności od kurii, jeśli sąd orzeknie na ich korzyść.

Dzień jak co dzień w liberalnym bantustanie. Dobrowolnie podpisały umowę z niekorzystnymi warunkami, więc zostały zwolnione legalnie w świetle prawa, czyli tychże umów, może pracowały de facto na etacie, ale nic im się nie należało, bo umowa tego nie gwarantuje, a podpisały ją dobrowolnie, tak jak setki tysięcy osób dobrowolnie podpisuje takie umowy. Bo przecież brak środków na chleb to nie jest żaden przymus podjęcia zatrudnienia na kiepskich warunkach, prawda?

Nie wiem, zupełnie nie wiem, po co komu taka inspekcja pracy, która de facto nic nie robi, niczego nie chce i nic nie może. Po co komu moralizowanie w sprawie moralności w wykonaniu ludzi obrzydliwie wyzyskujących bliźnich to już nawet nie pytam. Tak czy owak nawet jeśli karton jest dzisiaj nieco grubszy, to wciąż jest to państwo z kartonu. Może i ten karton jest bogobojny, choć i to jest wątpliwe na gruncie innym niż frazes, ale wciąż to tylko karton.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-05 23:00:57

Byłem w rodzinnych stronach żony. Prusak zbudował tam w 1902 linię kolejową, PRL ją utrzymywał i dawał możliwość dogodne

Remigiusz Okraska:

Byłem w rodzinnych stronach żony. Prusak zbudował tam w 1902 linię kolejową, PRL ją utrzymywał i dawał możliwość dogodnego dojazdu z miasteczka 12-tysięcznego do nieodległego kilkudziesięciotysięcznego, a stamtąd pociągiem w szeroki świat.

Linia podupadała w wolnej demokratycznej Polsce wolnych sądów i Konstytucji. Nie była wystarczająco rentowna, żeby z jakiegoś tam miasteczka ktoś gdzieś tam sobie jeździł pociągiem. Rządzili demokraci, lewicowcy, etosiarze, kwiat styropianu, europejskości i tolerancyjnego frazesu. Aż linię zamknięto, w roku 2000, dwie dekady temu. Później przez cztery lata rządziła lewica, ale jakoś nie miała zapału do odtworzenia linii.

Z miasteczka nie jeżdżą już dawno pociągi do miasta i dalej w świat. Nie jeździ w zasadzie nic, z dwa przypadkowe autobusy o niedogodnych porach, bez skomunikowania z czymkolwiek innym. Bez samochodu nie istniejesz. Wtedy prosisz wujka lub sąsiadkę, żeby przez kilkadziesiąt kilometrów zawieźli cię na pociąg i wrócili już bez ciebie. Żebyś dojechał/a w szerszy świat.

Przed kilkoma laty, jeszcze za demokracji, w miejscu starej pruskiej linii kolejowej zbudowano ścieżkę rowerową. Oto miara cywilizacji: ścieżka rowerowa w miejsce torowiska, po ponad stu latach cywilizacyjnego i materialnego rozwoju. I dziwnym trafem rentowna droga ze świeżym asfaltem wzdłuż linii kolejowej, kosztująca grube miliony.

Od 2000 roku nie ma tam pociągów. Takich linii kolejowych i takich miejsc są w Polsce setki i tysiące, podobnie jak miejsc, gdzie kiedyś były PKSy, ale już ich nie ma (te szczególnie chętnie zarzynano za PO wymuszoną prywatyzacją lub likwidacją).

W 2019 przychodzi prawdziwa lewica i mówi, że "zapaść usług publicznych", bo rządzi PiS. A pani z "Gazety Wyborczej" bohatersko odkrywa w tymże 2019 zapaść transportu zbiorowego w Polsce B. Bo już można odkrywać. Bo już rządzi PiS, a nie Unia Wolności czy europejski premier Miller, bo już ten temat nie jest taki "oszołomski" i "antyrozwojowy", jak był wtedy, gdy w naszej niszowej gazetce pisaliśmy o nim 10 czy 15 lat temu, jako jedni z naprawdę nielicznych w kraju.

I tylko mi się jakoś chce rzygać, gdy słyszę o "zapaści usług publicznych" w 2019, ale nie słyszałem w 2000, gdy likwidowano linię kolejową. Lub dekadę później, gdy w miejscu kolei dla mieszkańców budowano ścieżynkę rowerową dla turystów. Taki mam styl, że rzygam hipokryzją.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-05 15:53:02

Jednak rentowne? | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Jak to ładnie zauważył Jarek Ogrodowski: wielkie zdziwienie, że ludzie chcą korzystać z autobusów, gdy one jeżdżą (w miarę sensownie). "Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego informuje, że zainteresowanie autobusami uruchamianymi na jego zlecenie jest bardzo wysokie. Samorząd w ramach Funduszu Rozwoju Połączeń Autobusowych uruchomił 29 linii międzypowiatowych. W nowym roku ma powstać kolejne dziewięć". Więcej informacji w linku:

Jednak rentowne? | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego informuje, że zainteresowanie autobusami uruchamianymi na jego zlecenie jest bardzo wysokie. Samorząd w ramach Funduszu Rozwoju Połączeń Autobusowych uruchomił 29 linii międzypowiatowych. W nowym roku ma powstać kolejne dziewięć.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-05 10:20:30

Maria Dulębianka: Polityczne stanowisko kobiety [1908] | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Tymczasem na stronie WWW naszej pisowsko-patriarchalnej gazetki wznowiliśmy pierwszy raz od 111 lat klasyczny tekst jednej z najbardziej zasłużonych polskich feministek. Bardzo ciekawa rzecz: a) bo przypomina, że kobiety nie chcą i nie mogą czekać na równe prawa do jakichś przyszłych czasów, gdy najpierw zostaną załatwione "sprawy ważniejsze", b) bo pokazuje związki walk o równouprawnienie z innymi walkami społecznymi, w tym także ze sprawą narodową i z solidarnością w obrębie wspólnoty tego samego języka, kultury i dążeń.

Maria Dulębianka: Polityczne stanowisko kobiety [1908] | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

My, Polacy, mamy obowiązek i mamy przyczynę ojczyznę naszą kochać jeszcze więcej niźli Francuz kocha Francję, Szwed Szwecję, lub Anglik Anglię. Ale równocześnie im więcej ją kochamy, im więcej pragniemy mieć ją wielką i szlachetną, i wolną, tym więcej strzec ją musimy od skazy …

Źródło
Opublikowano: 2019-11-04 19:21:50

Jeśli myślicie, że literaci wymyślają te wszystkie typy ludzkie, które zadziwiają swoimi refleksjami, to powiem wam, że

Remigiusz Okraska:

Jeśli myślicie, że literaci wymyślają te wszystkie typy ludzkie, które zadziwiają swoimi refleksjami, to powiem wam, że zapewne czasami wymyślają. Ale na przykład moja teściowa, mieszkająca w środku lasu nieopodal bardzo zapyziałej wsi warmińskiej, została ostatnio zagadnięta przez znajomego rolnika, który na temat wizji zmartwychwstania powiedział: gdzie my się wszystkie wtedy pomieścim?

Źródło
Opublikowano: 2019-11-04 17:18:40

Czerwone węgrzyny z Lidla

Remigiusz Okraska:

Znikam z fejsbuka na trochę, więc odpoczną sobie państwo nieco. Przed zniknięciem napisałem na Literki Butelki Kilometry o dwóch niezłych winach z południa Węgier, które trafiły do znanej sieci handlowej. Jeśli potrzebujecie czerwonego wytrawnego, to lepiej kupić właśnie te niedrogie i pijalne trunki od niedużego producenta z regionu zamiast zlewek od molochów z tzw. Zachodu:

Czerwone węgrzyny z Lidla

Jest, a raczej bywa w drugiej pod względem wielkości sieci handlowej w Polsce „zestaw” dwóch niezłych win prosto z Szekszárdu. To region o z…

Źródło
Opublikowano: 2019-10-29 22:46:18

Jest takie stare powiedzonko, że diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Idealnie pasuje do obrazka, który dzi

Remigiusz Okraska:

Jest takie stare powiedzonko, że diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Idealnie pasuje do obrazka, który dzisiaj zobaczyłem.

Otóż Lewica obiecuje ustawę reprywatyzacyjną oraz wprowadzenie zakazu eksmisji lokatorów na bruk przez właścicieli lokali. I podpiera to opowieścią, że w 1995 SLD przygotował projekt ustawy reprywatyzacyjnej, ale zła prawica go zablokowała. To może przypomnijmy: a) SLD w latach 1993-1997 rządził w Polsce wraz z koalicjantem, b) od roku 1995 przez dekadę miał swojego prezydenta, c) ponownie rządził w latach 2001-2005, z Kwaśniewskim w Belwederze, to były lata, w których na szeroką skalę uruchomiono roszczenia reprywatyzacyjne i zaczęto zwracać mienie "prawowitym właścicielom", z bonusem w postaci wyrzucania lokatorów na bruk, przekrętami, windowaniem czynszów poza jakąkolwiek kontrolą itd., d) wspomnianą ustawę reprywatyzacyjną referował w sejmie Piotr Ikonowicz, który z ramienia PPS był posłem z list SLD w latach 1993-2001; nie startował on w kolejnych latach z list SLD, motywując to m.in. wprowadzeniem przez tę partię tzw. lex Blida, czyli ustawy przygotowanej przez Barbarę Blidę z SLD, ustawę pozwalającą wyrzucać lokatorów na bruk, e) po odejściu Ikonowicza SLD rządził przez pełne cztery lata z poparciem prezydenta RP i nie wrócił do tematu ustawy reprywatyzacyjnej ani nie wycofał się z lex Blida nawet wtedy, gdy były już znane i nagłaśniane przez media bestialskie skutki tej ustawy.

Diabeł się ubrał w ornat i opowiada, że przygotuje ustawę reprywatyzacyjną oraz przepisy o zakazie eksmisji na bruk. Nie ma powodu nie wierzyć diabłu. Przecież diabeł jest w opozycji, więc nic go taka poza i taka ściema nie kosztują, bo za nic nie ponosi dziś odpowiedzialności i konsekwencji. Gdy diabeł rządził przez długich 8 lat, nie zrobił w tych sprawach nic. Po prostu nic konkretnego, a wręcz robił rzeczy dokładnie odwrotne, jak ułatwienie wyrzucania ludzi z mieszkań na bruk.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-29 20:42:28

Nie chcą PKS-ów? | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

Podstawowy problem z PiSem jest taki, że nawet gdy ma dobrą diagnozę problemu i chęć jego rozwiązania, to zupełnie nie radzi sobie z czymś, co wykracza poza prosty transfer pieniędzy do jednostek. Tak właśnie dzieje się z systemem wsparcia komunikacji autobusowej poza dużymi miastami: "Dlaczego samorządy nie składają wniosków? Winien jest chaos organizacyjny i nieżyciowe założenia programu – konieczność znalezienia firmy przewozowej na daną linię przed złożeniem wniosku (dofinansowywane są linie istniejące, a nie nowe), która musiałaby się podjąć obsługi trasy bez wiedzy, czy za chwilę gmina nie zakończy z nią współpracy, bo nie otrzyma środków na przewozy". Więcej w linku:

Nie chcą PKS-ów? | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Drugi nabór do rządowego programu dofinansowania transportu zbiorowego zakończył się porażką. Niektórzy wojewodowie nie otrzymali ani jednego wniosku.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-29 19:59:58

"Prezes giganta mody Hennes & Mauritz twierdzi, że nasilający się ruch proekologiczny to »bardzo realne zagrożenie

Remigiusz Okraska:

"Prezes giganta mody Hennes & Mauritz twierdzi, że nasilający się ruch proekologiczny to »bardzo realne zagrożenie społeczne«. Rosnąca świadomość konsumentów przekłada się na niższy zysk sklepów z szybką modą".

Można się na tego typka oburzać, ale ten typek mówi nam prawdę ze swojego punktu widzenia, czyli o kapitalizmie z punktu widzenia jego beneficjentów. Mówi nam też chcąc nie chcąc, że: a) ekologia, jeśli potraktowana serio, jest antykapitalistyczna i wywrotowa, bo uderza w samo sedno tego systemu, czyli w jego zupełną irracjonalność surowcową, rozumianą całościowo; b) w systemie, w którym nie ma optyki całościowej, a jest tylko interes poszczególnych podmiotów, nigdy na serio nie będzie się niczego oszczędzało jako wspólnego zasobu surowcowego, bo byłoby to wbrew interesom podmiotów tworzących ten system; c) nie ma ekologii robionej na serio bez zakwestionowania samego sedna i zasad obecnego systemu ekonomicznego; d) trwanie kapitalizmu to z definicji porządek antyekologiczny; i chodzi nie tyle nawet o strukturę własności (prywatna) czy model dystrybucji (gra sił rynkowych), lecz o to, że system indywidualnego czy partykularnego zysku jest nie do pogodzenia z rozsądnym, odpowiedzialnym i długofalowym gospodarowaniem ograniczonymi i nieodnawialnymi lub z trudem odnawialnymi zasobami; e) biznes z definicji nie może być poważnym wspólnikiem w dziele transformacji ekologicznej, bo potraktowanie serio tej transformacji jest wprost i zasadniczo sprzeczne z jego podstawowymi interesami, czyli zyskiem; może oferować tylko pseudoekologię, ruchy pozorne, "zielone" mody konsumenckie dla większego zysku, a nie dla ochrony środowiska.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-29 18:02:03

W opowieściach o tym, że maszyny zastąpią pracę ludzi zapomniano wam powiedzieć tego, co zawsze się zapomina powiedzieć

Remigiusz Okraska:


W opowieściach o tym, że maszyny zastąpią pracę ludzi zapomniano wam powiedzieć tego, co zawsze się zapomina powiedzieć w kapitalizmie, czyli w systemie służącym zyskom nielicznych, a eksploatacji innych: jakie to maszyny, jaką pracę zastąpią i dlaczego.

„W Amazonie zatrudnia i zwalnia ludzi… program komputerowy. Bez udziału menadżera. Chodzi o oprogramowanie monitorujące aktywność pracowników magazynów firmy. Na przestrzeni jednego roku na podstawie jego obliczeń pracę miało stracić 300 osób. Powód? Zbyt niska wydajność”.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-29 15:43:42

Znowu zamach na demokrację: „Agenci z warszawskiej delegatury CBA zatrzymali dwie osoby uwikłane w korupcyjny proceder.

Remigiusz Okraska:

Znowu zamach na demokrację: „Agenci z warszawskiej delegatury CBA zatrzymali dwie osoby uwikłane w korupcyjny proceder. Na gorącym uczynku, tuż po przyjęciu 200 tys. zł, zatrzymano burmistrza warszawskiej dzielnicy Włochy” – poinformowało CBA. Artur W. z Koalicji Obywatelskiej został burmistrzem Włoch w listopadzie zeszłego roku, wcześniej był zastępcą burmistrza Bielan”.

Kiedy wiece solidarnościowe i palenie świeczuszek pod siedzibą CBA? Pozdrowienia do więzienia przesyłają antykaczyści!

Źródło
Opublikowano: 2019-10-29 15:22:32

Połowa tego towarzystwa, które w Polsce brandzluje się zdjęciami z protestów w Chile, zwiałaby z krzykiem lub krytykował

Remigiusz Okraska:

Połowa tego towarzystwa, które w Polsce brandzluje się zdjęciami z protestów w Chile, zwiałaby z krzykiem lub krytykowała z oburzeniem, gdyby w Polsce na ulice wyszli w takiej masie ludzie przeciwko tutejszej liberalnej oligarchii, z którą rozmaici lewako-radykałowie żyją w doskonałej symbiozie, tzn. pan płaci, sługa spełnia życzenie i żyje z tego dobrze, pan strąca kęs z pełnego stołu, kundel otwiera paszczę itd. Ale ponieważ to jest daleko i nie dotyczy bezpośrednich sponsorów i mocodawców, to można poczuć rrrrrewolucyjnego ducha w życiu konformistycznego kundla na krótkiej smyczce.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-28 22:49:08

Mamy wspólne pragnienia

Remigiusz Okraska:

Tymczasem o książce Magdalena Okraska fajnie napisał Szymon Hołownia – można książkę czytać nie w kluczu nostalgiczno-peerelowskim, nie w kluczu buntu wyklętego ludu ziemi w postaci głosowania na PiS, lecz najzwyczajniej w świecie po prostu dostrzec, że oprócz Polski sytej i medialnej jest też inna Polska, tu niedaleko, ma swoje prawa, swoje życie, swoje chęci i problemy, nie jest niczemu winna, raczej syci są jej coś winni, przynajmniej zauważenie jej istnienia:

Mamy wspólne pragnienia

Nie mogła trafić w lepszy czas: w październiku odwiedziłem na spotkaniowo-wykładowej trasie ponad 20 miejscowości, czasem wieczorem rozmawiając z ludźmi w Elblągu, a już rankiem następnego dnia – w Szczawnicy, kończąc dzień na kolejnym spotkaniu w Wieliczce. Politycy w kampanii wybor…

Źródło
Opublikowano: 2019-10-28 20:37:27