Im gorsza jest sytuacja ekologiczna i prognozy na przyszłość w tej materii, tym częściej czytam opinie wcale niegłupich ludzi, że jesteśmy tak głupim gatunkiem, że sobie na to wszystko zasłużyliśmy i dostaniemy za swoje.
Na poziomie bardzo ogólnym nie można odmówić temu stwierdzeniu pewnej racji – nadętymi antropocentrycznymi uzurpacjami jest przekonanie, że my tu bronimy jakiejś przyrody, planety itd. Nie, my zaledwie bronimy, a raczej bronić powinniśmy warunków dogodnych dla życia nas samych. Bo nie ma takiej samej planety B, bo bez nas Ziemia i ziemska przyroda poradzą sobie, my natomiast bez nich nie zrobimy nic. Bez tlenu i wody pitnej, nie mówiąc o całej reszcie, jesteśmy doskonale bezradni i niezdolni do życia jako jednostki i jako gatunek. Nie robimy tej planecie i jej przyrodzie żadnej łaski, że zastanawiamy się nieśmiało nad powściągnięciem jej eksploatacji. To my stracimy możliwości życia na niej, a ona niczego wraz z zagładą gatunku ludzkiego nie straci. Owszem, straci takie czy inne formy życia, być może wiele z nich, w tym ogrom takich, które określały skład ekosystemów w czasach nam znanych. Ale zasadniczo rzecz biorąc życie biologiczne przetrwa nas i mimo nas, wyewoluuje w odmienne formy, odrodzi się w innej postaci. I tyle, brak człowieka obejdzie Ziemię tyle, ile psa obchodzi brak pchły, którą strzepnął z sierści. Ile byśmy się i jak bardzo nie napinali, to do tego właśnie sprowadza się nasza rola i znaczenie w przyrodzie pojmowanej globalnie i planetarnie.
Nie zmienia to faktu, że problemem nie jest nasz gatunek jako taki. Owszem, nie ma potrzeby idealizować człowieka, jesteśmy gatunkiem biologicznym z takimi cechami jak pewna drapieżność i oportunizm, mamy skłonność do tego, żeby nam było wygodnie, żeby podporządkować sobie środowisko naturalne, żeby zapewnić sukces gatunkowy itd. Nic w tym złego ani dobrego, tak robią wszystkie gatunki. Naszego natomiast wcale nie odróżnia jakieś większe "bestialstwo". Odróżnia nas system ekonomiczny, który istnieje w interesie nielicznej garstki. To nie gatunek jest zły, to kapitalizm jest zły. On wcale nie jest korzystny dla naszego gatunku. Owszem, oferuje pewne korzyści, moce wytwórcze, rosnący komfort bytowania itp., ale po pierwsze bardzo nierówno rozłożone, po drugie nierzadko kosztem nędzy i cierpień milionów, po trzecie kosztem gigantycznej presji na ekosystem, a po czwarte – także kosztem naszego gatunku, nawet tej jego części, która żyje względnie dobrze.
Jeśli spojrzeć dokoła i pogadać z ludźmi nawet niekoniecznie wyrobionymi politycznie czy ekologicznie, to mnóstwo z nas czuje bezsens tego wszystkiego. Ciężkiej, długiej, żmudnej pracy po to, żeby konsumować więcej rzeczy i zjawisk częstokroć jałowych i bezsensownych. Mieć coraz więcej rzeczy, ale coraz mniej czasu i sił na bycie z ludźmi, także najbliższymi. Mieć lepsze i większe samochody, żeby dojeżdżać nimi coraz dalej do pracy i później z niej wracać, i żeby dłużej stać w korkach. Mieć większe i lepsze domy, w których wieje pustką, a żniwo zbierają rozmaite choroby i dolegliwości psychiczne. Mieć coraz więcej przedmiotów, ale coraz mniej trwałych i cieszących nas naprawdę i dłużej niż przez chwilę. Mieć więcej pieniędzy, ale nie móc za nie kupić nawet takich spraw, jak cisza za oknem czy powietrze bez spalin. Mieć więcej informacji, ale coraz mniej czasu na ich przesiewanie i robienie z nich sensownego użytku. Produkować wciąż więcej i nie radzić sobie z miliardami ton wszechobecnych śmieci. Mieć rosnące PKB i malejącą niematerialną jakość życia. Mieć wygodniejsze łóżka i rosnące spożycie prochów na bezsenność. Mieć forsę, ale kupować za nią to, co kiedyś było za darmo. I tak dalej.
Nie chcę być źle zrozumiany – nie marzę o tym, żeby nie było pewnych niewątpliwych zdobyczy materialnych i cywilizacyjnych, jakie dały nam i upowszechniły te modele gospodarcze, które znamy. Ale dziś widać coraz bardziej, że to wszystko ma wciąż poważniejsze ciemne strony i janusowe oblicze.
Nie dlatego, że jesteśmy złym i podłym gatunkiem. Dlatego, że system ekonomiczny w niewielkim stopniu służy dobrostanowi gatunku i wspólnoty, a znacznie bardziej chciwym, podłym, pazernym i bezwzględnym elitom. Skutkuje to między innymi doprowadzeniem na krawędź katastrofy ekologicznej, która zagraża gatunkowi. Ale to nie gatunek powinien być oskarżany – bo to tak, jakby żonę katowaną przez brutala obwiniać o to, że brutal ją bije i o to, że tu i ówdzie panuje społeczne czy formalne przyzwolenie na jej bicie.
Samobiczowanie się "gatunku", udawanie, że "każdy człowiek" tak samo wpływa na ekosystem i tak samo go niszczy – to najlepszy prezent, jaki możemy zrobić tym, którzy niszczą ekosystem i biologiczne podstawy naszego życia w imię swoich interesów i swojej bezwzględnej ideologii elitarnego zysku. Nie jesteśmy gatunkiem doskonałym, ale to nie gatunek niszczy planetę. Kapitalizm ją niszczy tak samo, jak zaczyna niszczyć sam nasz gatunek, odbierając mu możność trwania i życia na tej planecie.
Źródło
Opublikowano: 2019-11-08 00:05:36