Żyjemy w tak ciekawych czasach, że dnia nie wystarczy, by ogarnąć wszystko co si

Sztuczne Chwasty:


Żyjemy w tak ciekawych czasach, że dnia nie wystarczy, by ogarnąć wszystko co się dzieje na świecie, a że jesteśmy gatunkiem zwracającym szczególną uwagę na to, co negatywne (przydatne w czasach kamienia łupanego, niepotrzebnie szkodliwe w czasach schyłkowego kapitalizmu), to łatwo mogą uciec pozytywne wydarzenia.

Dla nas jednym z najważniejszych jest sukces strajku w Solarisie, zakończony po 40 dniach. Protest przeciwko wyzyskowi i dyskontowaniu sukcesu firmy wyłącznie przez zarząd zamienił się w strajk, paraliżując produkcję. Sześć tygodni później pracownicy wywalczyli podwyżki: Pierwotnie żądano 800 zł podwyżki dla pracowników produkcji, ostatecznie wywalczono podwyżki w trzech etapach: Od 1 marca o 400 zł (czyli natychmiast), o kolejne 100 zł od 1 lipca, i od stycznia 2023 roku o wskaźnik inflacji plus pół procenta – przy czym podwyżka będzie o minimum 250 zł.

Po raz kolejny okazuje się, że cele osiąga się nie poprzez proszenie, a walkę o swoje prawa – bez zablokowania produkcji i strat zarząd zwyczajnie by zignorował pracowników albo przeszedł nad ich żądaniami do porzadku dziennego. Istotna była także skala wsparcia funuduszu strajkowego, dzięki któremu pokryte zostaną płace za okres strajkowy (z tego co się dowiedzieliśmy, Solaris nie wypłaci wynagrodzeń za okres strajku, jesli ktoś ma źródło, iz jest inaczej, podajcie w komentarzach).

Powiedzmy sobie szczerze: Bez funduszu strajkowego zostałby on zagłodzony na śmierć, co jest historycznie jedną z najskuteczniejszych metod łamania strajków przez kapitalistów. Wszystkim którzy wpłacili i dzięki temu poparli strajk: Dziękujemy.

Kolejną dobrą wiadomością jest to, że w obliczu wojny nagle nastąpił zwrot o 180 stopni w polskiej polityce, czego ilustracją jest chociażby nagłe zawetowanie Lex Czarnek przez Andrzeja D.ę (co, przypominamy, oznaczałoby pozwolenie kuratorom na zdalne sterowanie polskimi szkołami wedle swojego uznania), czy nagłe zniknięcie retoryki anty-unijnej – poza wykupionymi przez podległe naszemu niemiłosiernemu rządowi spółki energetyczne billboardami, próbującymi nieudolnie nakręcić nienawiść wobec europejskiej polityki energetycznej. Tak, jeśli zastanawialiście się, kto stoi za tymi „żarówkami” to jest to Tauron Wytwarzanie, Enea Wytwarzanie, Enea Połaniec, PGE GiEK i PGNiG Termika.

Oczywiście, przyroda nie znosi próżni i schowanie Janusza Kowalskiego do szafy opróżniło pewną niszę na rynku, w którą natychmiast wskoczyli faszyści – którzy zresztą z miejsca dzielnie ruszyli kompromitować Polskę na zlecenie swoich mocodawców z Kremla, próbując wzniecić pogrom uchodźców w Przemyślu. Atak karków udało się odeprzeć, a biuro naczelnego agenta kremlowskiego, Grzesia Brauna, zostało dodatkowo ozdobione informacjami doprecyzowującymi to, komu tak naprawdę służy.

Poziom zaskoczenia zerowy. Wymownym komentarzem do całej sytuacji jest to, że Klauny następnie próbowały Grzesia wepchnąć do podkomisji związanej z obronnością. Jak agenta drzwiami wyprosisz, to zaraz oknem z powrotem wejdzie.

Kolejną dobrą wiadomością jest też gwałtowny zwrot w polityce europejskiej ogólnie, łącznie z planami uniezaleznienia się od rosyjskiej energii, aktywne działanie odnośnie wsparcia Ukrainy zarówno na szczeblu całego naszego bloku europejskiego, jak i poszczególnych państw, oraz – co zaskakuje – ujawnienie kręgosłupa moralnego Szwajcarii i Monako (!), dotychczas konsekwentnie kierujących się zasadą pecunia non olet.

Fajnie by było, by z podobną determinacją pociągnąć do odpowiedzialności innych zbrodniarzy, ale lepsze trochę sprawiedliwości od jej całkowitego braku.

Oczywiście, nadal pozostajemy w samym środku Wydarzenia Historycznego, a przyszłość pozostaje nieznana – szczególnie, że nasila się kryzys ekonomiczny, energetyczny, a przez wojnę najprawdopodobniej także żywnościowy (Ukraina i Rosja odpowiadają za prawie 1/4 światowej produkcji pszenicy), a w tle rozwija się katastrofa klimatyczna – której tempo jest szybsze, niż wcześniej zakładano i będziemy o tym pisać w osobnym poście.

Ale w nieszczęsnych czasach potrzeba nadziei – i potrzeba nam utopijnych idei dla których warto żyć. Egoizm i chciwość tej króciutkiej ery globalnego kapitalizmu taką nie są. Ale sukces strajku w Solarisie, możliwy dzięki kolektywnym działaniom, oraz skala oddolnej pomocy dla Ukrainy daje taką iskierkę nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone.

Obraz: ?


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Trwa wojna wypowiedziana Ukrainie przez Putina, a Polska po raz pierwszy od dłuż

Sztuczne Chwasty:


Trwa wojna wypowiedziana Ukrainie przez Putina, a Polska po raz pierwszy od dłuższego czasu zachowuje się w sposób, w jaki państwo aspirujące do miana nowoczesnego powinno się zachowywać. Z dnia na dzień wyparowały właściwie plany wyprowadzenia Polski z Unii, uchodźcy ukraińscy są traktowani tak, jak uchodźcy powinni być traktowani (niestety, tylko oni, Straż Graniczna pozostaje rasistowskim rakiem na granicy białoruskiej i wobec nie-Ukraińców próbujących wydostać się z kraju), a przy odrobinie szczęścia wreszcie uwolnimy się od węgla importowanego przez nasz rząd i megakorporacje z okupowanego Donbasu.

Dzisiaj przypomnimy jednak o bardzo ważnej, choć tragicznej rocznicy dla ruchów lokatorskich i sprawiedliwości społecznej w Polsce. Dzisiaj przypada jedenasta rocznica Jolanty Brzeskiej, niezłomnej aktywistki walczącej o prawo do mieszkania – do przeżycia – w kraju realnego darwinizmu zwanym Polską.

Zamordowana przez czyścicieli kamienic i reprywatyzatorów, spalona najprawdopodobniej żywcem w odwecie za działanie na szkodę polskich landlordów.

Sprawa nie została wyjaśniona do dziś, dzięki pełnej apatii policji i prokuratury pod rządami PO oraz degrengoladzie pod rządami PiSu. Ziobro grzmiał, grzmiał, a tymczasem pół roku temu prokuratura ponownie umorzyła śledztwo w sprawie jej zabójstwa – oczywiście, działania aparatu sprawiedliwości okazały się bez zarzutu.

Bez zarzutu.

Podobnie sprawa ma się właściwie ze wszystkim. Elity nie mają sobie nic do zarzucenia, wszystko było koniecznością dziejową albo wymuszone okolicznościami. Rabunkowa prywatyzacja kraju? Musieliśmy. Denominacja, przez którą wyparowały milionom Polaków oszczędności i wkłady mieszkaniowe, a pozostały kredyty? Musieliśmy się poświęcić, oczywiście, my, szeregowi Polacy. Uwolnienie czynszów w 1994 roku, które wykreowało jeden z bardziej patologicznych rynków wynajmu w Europie?

Tutaj mamy oficjalną interpretację Konstytucji – tej samej, w której Polska jest zobowiązana do bycia krajem sprawiedliwości społecznej – dzięki Trybunałowi Konstytucyjnemu: Rzucenie lokatorów na pastwę landlordów to konieczność, by „skonstruować narzędzia legislacyjne, umożliwiające wycofywanie się z konsekwencji zaszłości historycznych (arbitralne, władcze wkraczanie państwa we własność prywatną) i zapewniające przejście do sytuacji właściwych dla demokratycznych, liberalnych państw prawa.”

Innymi słowy, dla Trybunału sytuacją właściwą jest prymat praw własności nad prawami człowieka. Śmierć Jolanty Brzeskiej dla sędziów Trybunału zapewne była konieczną ofiarą, by ochronić najświętszą świętość III RP – niczym nieograniczone prawo własności.

Co ważne, doktryna powszechnego egoizmu proklamowana przez III RP i potwierdzona ustami jej rzekomo najwybitniejszych umysłów prawniczych nie przyjęła się. Polska reakcja na inwazję rosyjską w Ukrainie pokazuje, że Polska może być takim sobie krajem, ale Polacy potrafią stanąć na wysokości zadania i okazać daleko idącą bezinteresowność i gotowość do poświęceń, by pomóc drugiemu człowiekowi.

I dlatego mamy nadzieję, większą niż od dłuższego czasu, że w naszym zakątku świata sprawy mogą pójść w lepszym kierunku – i że pewnego dnia 1 marca będziemy mogli powiedzieć, iż era egoizmu i realnego darwinizmu jest już za nami.

Obraz: Chandra, Chris Rahn, 2018


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Trzeci dzień wojny i okazuje się, że na szybki podbój Ukrainy Władziu nie ma już

Sztuczne Chwasty:


Trzeci dzień wojny i okazuje się, że na szybki podbój Ukrainy Władziu nie ma już co liczyć – obróciła się przeciw niemu nawet autokratyczna Turcja, która ma dążyć do zawieszenia broni. Do tego wchodzą sankcje skierowane przeciwko rosyjskim bankom, oligarchom, politykom (dość różnorodne, linki w komentarzu), no i implozja rubla (który aktualnie osiągnął historyczne doły) oraz rosyjskiej giełdy. Całość wygląda raczej niewesoło dla Władzia, który niczym Mikołaj II uwikłał kraj w nikomu niepotrzebną wojnę.

Tyle tylko, że wojna nie skończy się jutro, ani nawet za dwa dni, a do tego czasu trzeba będzie pomóc Ukrainie i uchodźcom. Postaramy się w nadchodzących dniach skompilować listę (i może uruchomić osobną stronę, bo Facebook niewygodny jest), póki co możemy swobodnie podać poznański przykład, jak można pomagać i co można zrobić, szczególnie dla uchodźców. Cytat za poznańskim biurem SRPO:

—-

We współpracy z p. Hanną Machińską (biuro RPO), Piotrem Ikonowiczem i Kancelarią Mediacyjną – Beata Jackowiak, organizujemy wsparcie dla uchodźców z Ukrainy.

Od przyszłego tygodnia uruchamiamy dla tych osób dwa dyżury w tygodniu – w środy 9:30-15:00 i w soboty 10:00-14:00. Działamy w Poznaniu, przy ul. Garncarskiej 10/5.

Co oferujemy? Podstawowe wsparcie prawno-administracyjne (pomoc w legalizacji pobytu, nostryfikacji uprawnień zawodowych, pozyskania dokumentów itp.), wsparcie lekarza pierwszego kontaktu, wsparcie psychologów. Część naszych wolontariuszy wyraziła gotowość przyjęcia pod swój dach uchodźców. Mówimy po polsku i angielsku, wesprze nas osoba mówiąca po ukraińsku, część z nas mówi albo przynajmniej rozumie po rosyjsku.

Czego potrzebujemy? Nie organizujemy zbiórek produktów w celu zawiezienia ich na granicę – jesteśmy w stałym kontakcie z osobami udzielającymi tam bezpośredniej pomocy, wiemy od nich, że chwilowo mają tam wszystko, czego potrzeba. Natomiast tutaj, na miejscu, mogą przydać się materace, podstawowa pościel i inne rzeczy, by wesprzeć osoby oferujące nocleg, a także tampony, podpaski, pieluchy itp. artykuły higieniczne.

Numery kontaktowe dla osób chcących nas wesprzeć i potrzebujących wsparcia: 797 808 817 (Beata Jackowiak), 573 326 247 (Maria Filipiak).

—-

I dalej: Poznań i inne miasta organizują także oficjalną, publiczną zbiórkę (link jak zwykle w komentarzach). Potrzebne będą także mieszkania dla uchodźców, szczególnie rodzin z dziećmi, oraz transport. Jeśli posiadacie informacje na temat innych tego typu inicjatyw, wrzućcie w komentarzach, a my postaramy się je skompilować w nadchodzących dniach.

Pamiętajcie: Razem ludzie silne!

Obraz: Ekspert co do niepotrzebnie rozkręcanych wojen, Ilja Repin, 1895

PS: Poznań podajemy, bo tu żyjemy. 😛


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

No to żyjemy w trakcie Wielkiego Wydarzenia Historycznego i nie jest to miłe. Po

Sztuczne Chwasty:


No to żyjemy w trakcie Wielkiego Wydarzenia Historycznego i nie jest to miłe. Poprzedni post miał kiepski timing, ale nie spodziewaliśmy się, że krótko przed szóstą zacznie się atak na Ukrainę. Mamy więc do czynienia właściwie z pierwszą od II wojny światowej otwartą wojną konwencjonalną w Europie Wschodniej.

Zmienia to sytuację diametralnie, z „gunboat diplomacy” na otwarty konflikt zbrojny, który jest nie do zaakceptowania. Biorąc pod uwagę jednak, że poza głosami oburzenia i demonstracjami pod konsulatami/ambasadami Rosji jest ryzyko, że wsparcie dla Ukrainy skończy się na zmianie nakładki na profilowe, kilka sugestii, jak okazać pomoc.

Najważniejsza to kasa. Ukraina jest biednym krajem (jak wspominaliśmy, GDP per capita nadal nie osiągnęło poziomu z 1990 roku) i potrzebuje pieniędzy. Możecie wpłacać bezpośrednio na konto ukraińskiego Ministerstwa Obrony, albo wesprzeć którąś z kilkunastu organizacji pomocowych (linki w komentarzach, przypniemy też posta):

Organizacje wspierające wojsko to m.in: Come back alive i Army SOS (wyposażenie wojskowe), Szpitalnicy (wsparcie medyczne), Skrzydła Feniksa (wyposażenie, leczenie, remonty), Ukraiński Ruch Kobiet Weteranek (obrona cywilna i reintegracja), Vostok SOS (ogólnowojskowe).

Cywilne zbiórki to m.in Voices of Children (wsparcie dzieci w warunkach wojennych), Solidarni z Ukrainą (Pomagam.pl), Polska Akcja Humanitarna (ofc), Razom for Ukraine, a także Polska Misja Medyczna, People in Need, ukraiński Caritas, czy SaveLife.

Staramy się sprawdzić wszystko lub polegać na dobrych źródłach, ale zawsze warto sprawdzić indywidualnie albo bezpośrednio przelać na konto Ministerstwa.

Nakładki na profilowe ładnie wyglądają, ale nie zmienią faktu, że wojna kosztuje, wojna obronna kosztuje jeszcze więcej, bo siada ci właściwie wszystko, a zrzutki na obronę mają długą tradycję i pozostają najskuteczniejszym działaniem.

(LINKI DO ZRZUTEK W KOMENTARZU)

Po drugie, higiena psychiczna w okresie wojennym.

1. Wpłacaj na zrzutki. Daje to pewne poczucie sprawczości i na pewno więcej da, niż oburzone posty na antyspołecznościówkach, czy radosne przekręcanie Putina (co daje dosłownie zero).

2. Ignoruj rosyjską propagandę. Fermy trolli są faktem, podobnie jak pożyteczni idioci z Konfabulacji proponujący deportację Ukraińców jako mięso armatnie, czy wykorzystujący inwazję jako pretekst do szerzenia antyszczepionkowych bzdur czy antyuchodźczej nagonki (no i libki, które jak zwykle „bo PiS”).*

3. Daj głos Ukrainkom i Ukraińcom. Szczególnie tym przebywającym obecnie w Ukrainie i w strefach walki.

4. Ignoruj nierosyjską propagandę. Imperialistyczne zapędy neocaratu nie oznaczają, że imperialistyczne zapędy innych krajów są OK. A Rusofobia i uderzanie w zwykłych Rosjan to granie roli pożytecznego idioty.

5. Zachowaj spokój. To nie trzecia wojna światowa, nie zostaniesz powołany do woja, zadbaj o siebie, by móc efektywniej pomagać – szczególnie, jeśli utrzymujesz kontakt z kimś z Ukrainy.

6. Weryfikuj wiadomości. Antyspołecznościówki mają to do siebie, że kłamstwo zachodzi daleko. Nie podawaj dalej niesprawdzonych treści, bo siejesz tym panikę i nie pomagasz, a wręcz szkodzisz.

7. Rób przerwy i wyloguj się, jeśli masz taką możliwość. Nikomu nie pomożesz, jeśli wykończysz siebie psychicznie ciągłym katowaniem się wiadomościami i uczestniczeniu w zbiorowej panice.

8. Serio, doomscrolling jest chujowy. Ani to potrzebne, ani pomocne.

Dodatkowo, jeśli macie czas i możliwości, warto pisać listy bezpośrednio do polityków. Ich adresy są dostępne publicznie (m.in. na oficjalnej stronie Sejmu), ale warto też pisać do europosłów i innych wysoko postawionych urzędników. Najlepiej też zwykłą pocztą, bo email łatwo skasować, a list to jednak trochę wysiłku.

Jednocześnie pamiętajcie: Będzie gorzej, czekają nas prawdopodobnie kryzysowe ceny paliw, więc warto zawczasu mentalnie przygotować się na zmiany.

Obraz: Najazd, Ivan Ayvazovsky, 1936

* Pożytecznych idiotów Kremla informujemy, że nie, zwracanie uwagi na to, skąd mogą wynikać jej działania, opierając się m.in. na opiniach ukraińskich czy wybitnych sowietologów nie jest rosyjską propagandą.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Okazuje się, że życie w trakcie Wydarzenia Historycznego, o którym będą potem pi

Sztuczne Chwasty:


Okazuje się, że życie w trakcie Wydarzenia Historycznego, o którym będą potem pisać w podręcznikach do historii wcale nie jest takie fajne. Szczególnie, gdy mieszka się nie gdzieś nad Atlantykiem, a w obszarze, w którym dzieją się Wydarzenia Historyczne – wyjątkowo intensywnie.

Cała sytuacja jest zbyt skomplikowana, by wyłożyć ją w jednym poście na śmiesznym peju, czy odcinku podkastu, szczególnie biorąc pod uwagę zawirowania historyczne i złożoność Europy Wschodniej, ale warto zatrzymać się i zwrócić uwagę na kilka rzeczy.

Ukraina od 2014 r., gdy Euromajdan stał się pupilkiem Zachodu i udał się zamach stanu/rewolucja, właściwie ciągle działa w cieniu rosyjskiej machiny wojennej, która jest wielokrotnie lepiej wyposażona i przygotowana do wojny właściwie w każdym aspekcie, a jej wojska cały czas stoją na granicy (nie mówiąc już o tym, że dobra połowa kraju graniczy z Białorusią i Rosją). Konflikt z Rosją trwa już od prawie dekady, z regularną dyslokacją wojsk na granicy rosyjsko-ukraińskiej oraz manipulowaniem dostępem do taniego gazu. Czym się różni obecna eskalacja?

W sumie intensywnością kampanii medialnej prowadzonej na Zachodzie, przyczyniającej się do eskalacji. Nawet ktoś niespecjalnie zwracający uwagę na media mógł zauważyć pojawiające się codziennie deklaracje, że Rosja zaatakuje Ukrainę już jutro, już za kilka godzin, dokładnie o trzeciej rano w środę – które za kazdym razem okazywały się fałszywe i czasami były redagowane post factum, by uniknąć jeszcze większej błazenady. Absolutnym szczytem czarnej komedii był brukowiec The Sun ogłaszający inwazję (której nie było). Zresztą władze ukraińskie nie zauważyły początkowo tej kampanii, bo żyjąc w cieniu większego sąsiada właściwie cały czas masz gdzieś z tyłu głowy ryzyko wojny.

Intensywność kampanii zagrzewającej do wojny, a co najmniej sankcji, jest zastanawiająca – szczególnie komunikaty Stanów Zjednoczonych, które co chwila deklarują, iż Rosja jest gotowa do inwazji, ma przygotowane listy osób do zabicia, czy, że Putin będzie sobie miksował krew ukraińską do farszu na ruskie pierogi.

Niewiele miejsca zostawia się na bardziej chłodną analizę tematu, a w szczególności zastanowienie się, jakie są cele Rosji i strategia. I mówimy tutaj o bardziej rzetelnej analizie, niż „Putin oszalał”, „Putin ma wylew”, czy „Rosja zawsze była zła” (co jest mniej więcej poziomem refleksji libmediów).

Ale pobawmy się. Podstawowym elementem jest na pewno upokorzenie. Upadek Związku Radzieckiego i implozja bloku wschodniego jest oficjalnie uznawana za największą katastrofę geopolityczną XX wieku w kremlowskich kuluarach (i w sumie coś w tym jest, biorąc pod uwagę, iż globalny kapitalizm zwyciężył wkrótce potem, a świat pogrążył się w najczarniejszej reakcji i eksploatacji). Dodaj do utraty statusu i katastrofy gospodarczej spowodowanej terapią szokową zachodni triumfalizm i pierdoły o końcu historii, i raczej nietrudno będzie wyliczyć, dlaczego polityka resentymentu mogła trafić na podatny grunt. Tym bardziej, że Rosja miała w zamierzeniu Zachodu zostać zredukowana jedynie do dostarczyciela surowców i paliw kopalnych, nic więcej (co było dominującym poglądem wśród wszelkiej maści punditów i polityków).

Oczywiście, odbudowanie swojej strefy wpływów nie będzie możliwe konkurując z Zachodem na zasadach Zachodu, więc Rosja stosuje klasyczne i uświęcone tradycją chwyty pod tytułem szantaż ekonomiczny czy tzw. „gunboat diplomacy”, a ostatecznie „zielone ludziki”. Nie jest to przy tym działanie bezprecedensowe: Imperia od zarania dziejów stosują te metody, w tym Stany Zjednoczone (dość przypomnieć zbrodnicze embargo przeciwko Kubie czy rozpętanie wojny w Afganistanie, które było klasycznym przykładem GD), a sankcje gospodarcze są właściwie chlebem powszednim. Kluczowym narzędziem w ręku Putina jest rosyjski gaz – tutaj plan zredukowania Rosji do roli dostawcy obrócił się przeciwko Europie, która importuje około 40% gazu z Rosji – i był wielokrotnie wykorzystywany do nacisków na Unię.

Jednocześnie kluczowość tego narzędzia pozwala na tymczasowe postawienie się przez Niemcy, które zamroziły certyfikację Nord Stream 2. Determinacja determinacją, ale szybko okaże się, czy przeważą wartości, czy raczej perspektywa gigantycznego wzrostu cen gazu i spadające słupki poparcia. Szczególnie w kraju, który głupio wycofał się z taniej, zielonej energii atomowej, pokładając nadzieje w gazie i energii odnawialnej.

Ktoś może się obruszyć, że to materialistyczne podejście, ale cóż, polityka jest materialistyczna.

I tutaj naszym zdaniem jest drugi problem: Rozszerzenie NATO. Generalnie, zarówno zachodnie media, jak i sekretarz-generalny NATO rżną głupa, że to tylko sojusz obronny, a w ogóle to wewnętrzna sprawa NATO, kogo przyjmują, a kogo nie. Zupełnie jakby słowo NATO wyłączało obwody odpowiedzialne za racjonalne myślenie.

W polityce nie ma czegoś takiego jak „tylko”. Sojusz obronny jest zawsze sojuszem wymierzonym przeciwko czemuś, a NATO od początku było wymierzone przeciwko Związkowi Radzieckiemu oraz jego następcy, Federacji Rosyjskiej. Samo zresztą rozszerzenie NATO w Europie Wschodniej, będące elementem zachodniego triumfalizmu i dość bezrefleksyjnym działaniem Stanów Zjednoczonych (głosy protestu były nielicznie, choć dobrze uwarunkowane), było ewidentnie wymierzone w Rosję, którą rządy Europy Wschodniej postrzegały jako potencjalne zagrożenie. Ten ruch został tak samo zinterpretowany zarówno przez obecnego rządce Kremla, jak i ogromną część Rosjan.

Tutaj pewnie ktoś się obruszy, że jak to tak, Polska nie miała wstępować do NATO?

Owszem, mogła. Tyle tylko, że oczywistym jest, iż przystąpienie do sojuszu wojskowego będzie miało swoje konsekwencje. Wydaje się, iż dostrzegają to wszyscy poza politykami i szefami NATO, dla których to „tylko” niewinny sojusz obronny i nic poza tym.

Sojusz wojskowy, który przez dziesięciolecia miał wycelowane w Rosję pociski nuklearne i przygotowywał się do wojny totalnej nie przestanie być nagle postrzegany za zagrożenie tylko dlatego, że jego państwa członkowskie zwyciężyły. A już na pewno nie polepszy percepcji nagłe przesunięcie jego granic o setki kilometrów na wschód, prosto pod granicę rosyjską:

W 1990 roku NATO kończyło się na granicy greckiej, południowym Morzu Czarnym, Adriatyku oraz Odrze.

W 2004 roku zbliżyło się do Rosji o setki kilometrów, opierając się teraz na granicy republik bałtyckich, Polski, Słowacji, Węgier oraz Rumunii.

Jest to zresztą wskazywane przez Rosję jako bezpośredni powód jej działań – co zresztą nie powinno dziwić. My postrzegamy wojska rosyjskie na granicy jako zagrożenie, podobnie Ukraina, więc logicznym jest, że Rosja będzie postrzegać wojska NATO na swojej granicy jako zagrożenie dla siebie – tym bardziej, że agresja na jedno państwo automatycznie pociąga za sobą wciągnięcie pozostałych państw w konflikt. A jak doskonale wiemy, prowokacje i fabrykowanie dowodów to normalna rzecz na Zachodzie, czy to prowokacja gliwicka, czy kłamstwa Stanów na temat irackiej broni chemicznej.

No i jest jeszcze trzeci czynnik: Koszty oraz zyski. Eskalacja napięcia wokół Ukrainy przekłada się bezpośrednio na kursy surowców, w szczególności ropy naftowej. Kursy ropy naftowej w ciągu ostatnich pięciu lat oscylowały gdzieś w okolicy 40 do 70 dolarów za baryłkę, dosłownie kilka lat po rekordowych cenach z okolic 2011, gdy osiągnęły ceny powyżej 110 dolarów za baryłkę. Było to nieprzyjemne dla Rosji, w szczególności w związku z sankcjami po aneksji Krymu. Eskalacja na Ukrainie już wypycha ceny do okolic stu dolarów za baryłkę, co dla Rosji, trzeciego największego eksportera ropy naftowej na świecie po Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, oznacza ogromne zyski i kolejne narzędzie nacisku na Zachód.

I tak już wysokie ceny paliwa będą rosły jeszcze bardziej, co znowu będzie oznaczać rachunek: Ważniejsze są dla nas wartości, czy portfele?

Rosjanie są już przyzwyczajeni do życia pod sankcjami, a zgodnie ze stanowiskiem rzeczniczki rosyjskiego MSZ, rząd FR zakładał, iż sankcje pojawią się niezależnie od działań rosyjskich. Pytanie, czy my jesteśmy? I jak długo, zanim okaże się, że jednak odwykliśmy od poświęceń w imię wielkich wartości?

Szkoda Ukrainy. Też szkoda, że w huraoptymizmie końca historii i zachłyśnięcia Zachodem zapomnieliśmy o tym, że mechanizmy Historii nie przestają działać tylko dlatego, że zadeklarowaliśmy jej koniec. A najbardziej szkoda tego, że w tej geopolitycznej grze ostatecznie rachunek zapłacą nie oligarchowie, kapitaliści, czy politycy, tylko my, szeregowi ludzie pełniący rolę pionków na szachownicy.

Obraz: Planowanie na przyszłość, Edgar Degas, 1876


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Miało być dzisiaj o ostatnich zawirowaniach na Wschodzie, ale nie czujemy się na

Sztuczne Chwasty:


Miało być dzisiaj o ostatnich zawirowaniach na Wschodzie, ale nie czujemy się na siłach, bo kolejny z adminów złapał Covida. Więc będzie o czymś prostszym, ale też wkurwiającym: Pierożkach z płodami, czyli cancel culture.

Ten piękny propagandowy twór rzekomo ma niszczyć ludziom życie, skazując ich na wegetację zbierając żarcie po śmietnikach. Ta nowoczesna forma ostracyzmu podobno jest powszechna i zniszczyła już tysiące ludzi – których łączy, oczywiście, to, że mają konserwatywne poglądy, w szczególności na kwestie rasowe, praw kobiet, czy gardzą demokracją.

Problem w tym, że gdy poprosi się o konkretne przykłady, to okazuje się, że nikt z naprawdę wpływowych ludzi nigdy nie padł ofiarą cancel culture. Stand-uperzy płaczą o cancel culture, jednocześnie tworząc nowe programy na wielomilionowych kontraktach z Netflixem (nierzadko płacząc właśnie w tych programach), patoinfluencerzy żyją sobie zupełnie dobrze z wpłat swoich fanów (często podniesienie larum o 'cancel culture’ wielokrotnie zwiększa wpływy), a politycy i „naukowcy” dalej robią swoje.

Można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że cały ten płacz o 'cancel culture’ to nic innego, jak kolejna odsłona walki klas posiadających z klasami niższymi. Straszenie cancelowaniem o byle bzdury ostatecznie ma na celu ośmieszenie wszelkiej krytyki klas wyższych, bo wszystko da się podciągnąć pod cancelowanie.

Problem w tym, że cancel culture faktycznie istnieje, tylko nie w takiej formie, jak uroiła sobie prawica. Przykładem są przywołane przez nas pierożki z płodami, czyli to, jak Uniwersytet Jagielloński – najstarszy uniwersytet w Polsce – chroniąc doktorantkę-neonazistkę oficjalnie propagującą swoje potworne poglądy jednocześnie prześladuje lewicowego aktywistę za zjadliwy komentarz na Twitterze.

To jest prawdziwe cancel culture. Skrajnie prawicowa doktorantka, propagująca m.in. segregację rasową, ma się zupełnie dobrze, chroniona przez najwyższe władze UJ. Z kolei za zjadliwy tweet – mieszczący się zupełnie w kategorii prowokacji – kosztował Samuela Nowaka pracę, a zwolnienie miało miejsce z pominięciem związków zawodowych i wszelkich normalnych procedur obowiązujących w tej sytuacji.

Dalsze przykłady można by znaleźć bez problemu. Ot, przyjaciółka na studiach medycznych w „wolnym mieście”, która ze względu na swój aktywizm była sekowana przez prawicowych studentów, a po zawaleniu przez te działania roku dziekanat kazał jej zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych za powtórkę.

Dlaczego? Bo może. Opłata powinna być ograniczona kosztem jednego semestru studiów zaocznych, ale można też przeliczyć po stawce godzinowej, za godziny zajęć, wykorzystując lukę w regulacjach uniwersyteckich.

Piękna ta Polska, prawda?

Obraz: Na pierożkach, Robert Koehler, 1887

PS: Mamy COVIDa, z wkurwiającym przebiegiem, więc posty mogą być sporadyczne.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Jakby mało było dowodów, że żyjemy w komicznie dystopijnym tajmlajnie, a cyberpu

Sztuczne Chwasty:


Jakby mało było dowodów, że żyjemy w komicznie dystopijnym tajmlajnie, a cyberpunk już jest, jedna z najbardziej celebrowanych interaktywnych książek ostatnich czasów, Disco Elysium, będzie miała swoją adaptację telewizyjną.

Dzieło o ostrym antykapitalistycznym przesłaniu, o życiu pośród ruin stolicy dawnej rewolucji komunistycznej, brutalnie stłamszonej przez żołnierzy międzynarodowego kapitału (dosłownie), i okupowanej oraz wyzyskiwanej przez ten kapitał będzie adaptowane przez Amazona.

Plot twist, jakiego się nie spodziewaliśmy, możliwy dzięki sprzedaniu praw do adaptacji zewnętrznemu studiu, które zgarnął Amazon. Teraz czekamy zapowiedzi, w której Harrier będzie dzielnie walczył ze złowrogim związkiem zawodowym w imię kapitału, łysego bogacza z Oranje, i Klaasje granej przez Scarlet Johanson.

Z drugiej strony, ten ironiczy zwrot akcji był już w Disco opracowany:

Joyce Messier: „Ty i ja należymy do suprakultury. Jesteśmy pospolici, masą. Muzyka w radiu, jedzenie w franczyzach — to wszystko jest zbyt *popularne* dla dziewczęcia w szmatach po babci. Woli swój fantastyczny świat — *infrakulturę* z jej osobliwym ubiorem i słownictwem. Obawiam się jednak, że to ułuda. Nikt nie umknie suprakulturze.”

Harrier: „Rozumiem wszystko. Skomplikuj mi to.:

Joyce Messier: „Nie potrafię. To naprawdę jest tak proste. Możesz ufarbować włosy na zielono i narzucić na ramiona palto babci. Kapitał potrafi zasymilować wszelką krytykę. Nawet ci, którzy *krytykują* kapitał koniec końców go *umocnią*…”

(protip: Joyce jest ultraliberałem i ma własną agendę, więc niekoniecznie musi to być prawdą obiektywną)

Obraz: Słońce, Alexander Rostov, 2019


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Znacie zapewne mantrę, że „tylko bogate państwa mogą sobie pozwolić na socjal” o

Sztuczne Chwasty:


Znacie zapewne mantrę, że „tylko bogate państwa mogą sobie pozwolić na socjal” oraz, że „musimy dogonić Niemcy”. Obie są wyrazem pewnego specyficznego, folwarcznego myślenia naszej post-szlacheckiej kasy panującej, w imię której kilkanaście milionów pracowników – w domyśle chłopów – musi ponieść ofiarę i wyrzec się swoich ambicji, by wskaźniki PKB odpowiednio zbliżyły się do niemieckich. Oczywiście, ofiar nie mogą ponieść ich panowie – kapitaliści, zwani dla niepoznaki „przedsiębiorcami”, by wydawało się, że Kulczyk i pani Zofia na śmieciówce to jedno i to samo – bo to dzięki nim będziemy się zbliżać do Niemiec, a bogactwo, które oni zgromadzą, będzie skapywać na klasy im służące.

Skapywać lada dzień. Już już, jeszcze tylko trzeba zlikwidować ten upierdliwy kodeks pracy, zlikwidować emerytury, by każdy z nas harował do śmierci na stanowisku pracy (ileż PKB wygeneruje nowa branża sprzątających martwych pracowników!), a do tego wyeliminować publiczną opiekę zdrowotną, dzięki czemu zaoszczędzimy tyle kasy, a kto będzie miała raka, cóż, niech zdycha.

Tymczasem przepaść między Niemcami a Polską, pomimo trzydziestu lat liberalizacji gospodarki, niszczenia związków zawodowych, „uelastyczniania” rynku pracy, oraz gigantycznych przywilejów przyznawanych kapitalistom (nie faktycznym przedsiębiorcom), rzeczywistość uparcie odmawia dostosowania się i po okresie skoku, gdy w latach 2004-2008 PKB per capita wzrósł z trochę ponad 6.5 tysiąca dolarów na łebka do niecałych 14 tysięcy – czyli podwoił się – od prawie dwóch dekad tkwimy w pozycji około 1/3 niemiecko PKB per capita.

Innymi słowy, pomimo wszystkich ofiar poniesionych przez miliony Polaków od 1991 roku, największy przyrost PKB miał miejsce nie dzięki polityce aktywnej redukcji Polskich pracowników do roli chłopów pańszczyźnianych, ale dzięki dołączeniu do Unii Europejskiej i otwarciu rynków zachodniej Europy – i jednocześnie po zdyskontowaniu tego otwarcia, po pięciu latach utkwiliśmy w marazmie współczesnego liberalizmu, który absolutnie nie rozumie tego, że polityka państwa jest niezbędnym narzędziem w kształtowaniu społeczeństwa i kreowaniu bogactwa, a skazywanie wszystkiego na łaskę i niełaskę rynku prowadzi do scenariusza polskiego (oraz wypromowania najbardziej nawet nieudolnych partii, jeśli tylko są w stanie zaoferować minimalną nawet ulgę).

Polska nie jest bogatym krajem – a nie jest nim, bo nie pozwala sobie na socjal i inwestycje w swoich obywateli, pozostawiając ich samym sobie – chyba, że nasze neoliberalne „elity” mogą znaleźć sposób na wyciśnięcie z milionów Polaków dodatkowych danin albo obciążeń. Wtedy wykazują się niesłychaną wręcz kreatywnością, jak szlachta okresu XVII wieku, gdy przyszło do okradania chłopów, niewolników I RP (niewolniczego państwa absolutnego totalitaryzmu, tak btw).

I Polska pozostanie biednym krajem, jeśli ta polityka się nie zmieni. Zawsze będziemy gonili Niemcy: Według długofalowych prognoz OECD, gdy Niemcy będą się dalej bogacić, Polska przestanie utrzymywać się na pozycji 1/3 ich PKB, a będzie pozostawać coraz dalej w tyle; zapewne wtedy Gadomski i reszta libków zacznie proponować legalizację rażenia prądem albo zakuwania w gąsior, by wycisnąć z pracowników jeszcze więcej w pogoni za Niemcami – albo konstruowanie kolejnych gułagów Amazonu i innych sieci wysyłkowych, w której będziemy harować za pół darmo, w imię wzrostu PKB.

Najgorsze jest to, że partie próbujące proponować jakąkolwiek alternatywę są notorycznie prześladowane w mediach publicznych i prywatnych, jak np. Nowa Lewica, która niedawno zaprezentowała swoje propozycje programowe, m.in. w kwestii podatków. Chociaż skrajna stawka PIT miałaby wynieść 40% (przez co libki już zapewne okrzyknęły Lewicę mianem komunobolszewików chcących dosłownie wbijać przedsiębiorców na pal), to i tak jest to bardzo skromna propozycja na tle unii, gdzie najwyższe stawki PIT to (za Michałem Puchałą):

Szwecja – 57%
Portugalia – 56,5%
Austria – 55%
Holandia – 52%
Dania – 51,7%
Słowenia, Grecja, Belgia – 50%
Finlandia – 48%
Hiszpania – 47%
Niemcy, Francja – 45%
Włochy – 43%

Tutaj warto przypomnieć, że progresja podatkowa nie oznacza, iż CAŁY dochód jest objęty tą stawką, tylko dochody powyżej pewnego poziomu. Biorąc pod uwagę, że Polska edukacja w tej sprawie stoi na tragicznie niskim poziomie, trzeba tłumaczyć, do upadłego, czym jest progresja podatkowa.

Po trzydziestu trzech latach – jednej trzeciej stulecia – nie osiągnęliśmy szczególnie wiele. Polska nie może się pochwalić światowej klasy osiągnięciami (a mielismy mieć ich wiele po zlikwidowaniu własnego przemysłu i marek), nie jest liderem w żadnej dziedzinie (poza eksportem wysoce wykwalifikowanych pracowników pozbawionych instynktu związkowego), a w kwestii rządów i jakości życia jak jest, każdy widzi.

Potrzebujemy zmian. Zaczynając od odrzucenia tego cholernego dogmatu, że by dogonić Niemcy, musimy się sprzedać i upodlić, a potem – może! – łaskawi państwo pozwolą nam zdjąć chomąto na pięć minut.

Miłej niedzieli.

Obraz: Rubens z żoną, Peter Paul Rubens, ~1609

PS: Absolutnym fenomenem jest to, że urlibmedium, czyli Wyborcza, nie puszcza na frontpeju, że KOMUNIZM POWRACA, bo Lewica zaproponowała europejskie stawki podatkowe. Ciekawe, czy ktoś już beknął za to niedopatrzenie.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

W trakcie wiązania rzeczy, które mogą sobie odfrunąć w czasie wichury – my mamy

Sztuczne Chwasty:


W trakcie wiązania rzeczy, które mogą sobie odfrunąć w czasie wichury – my mamy nadzieję, że poduszka na drzewie za oknem wreszcie sfrunie, pozostałości po gwałtownym rozstaniu sąsiadów – warto pomyśleć o rzeczach pozytywnych. Jak np. to, że dwa dni temu TSUE wydało orzeczenie, iż Unia może faktycznie wstrzymać wypłaty środków unijnych, jeśli państwo narusza wartości demokratyczne i nie daje gwarancji, iż będą one spożytkowane zgodnie z planem.

Innymi słowy, orzeczenie TSUE oznacza koniec nadziei rządu Morawieckiego, iż da się utrzymać ich pałkę na sędziów (dość nieskuteczną zresztą) oraz dostać kaskę z Unii Europejskiej. Ruchy PiSu w kierunku likwidacji Izby Dyscyplinarnej już widać zresztą poprzez propozycję Dudy, o której przyjęciu zaczyna już z PiSem paktować PSL.

Głosy partii gotowej do wejścia w koalicję z każdym są potrzebne, gdyż Ziobro absolutnie nie zagłosuje za odebraniem sobie przywileju wyciągania konsekwencji wobec sędziów, którzy mu się nie podobają.

Co zabawne, PSL otwarcie koordynujący działania z PiS nie powoduje jakoś fali oburzenia w libmediach i innych libkowych środowiskach. Kosiniak na pewno nie zostanie wezwany na dywanik funkcjonariusza Morozowskiego w TVN, by zostać skrzyczany jak suka, libki nie będą fantazjować na temat osadzania PSL-owców w obozach albo wypędzania z kraju, a Tusk na pewno nie będzie wzywać do ostracyzmu zdrajców narodu. Prawica prawicy oka nie wykole.

Oczywiście, przyjęcie ustawy Dudy i odblokowanie funduszy najprawdopodobniej zagwarantuje PiSowi trzecią kadencję, co w sumie byłoby na rękę libmediom i powiązanym z nimi partiom, które zagwarantowałyby sobie cztery kolejne lata stabilnej pozycji w opozycji.

To, co uderza, to fakt, iż prawica opozycyjna ani myśli przeprosić za swoją kampanię bezmyślnego hejtu – ani szeregowe libki, ani ich idole. Bez przyjęcia KPO, powiązanej z tym triumfalnej kampanii o prawie 800 miliardach złotych dla Polski (billboardy w całej Polsce głosiły zwycięstwo PiSu), a następnie zablokowania go przez Komisję Europejską zwyczajnie nie byłoby obecnej sytuacji. Warto przypomnieć, iż PO nie głosowało za przyjęciem Krajowego Planu Odbudowy, stając ręka w rękę z faszystami z Konfy, a następnie rozpętało spiralę nienawiści na taką skalę, że lewicowiec mógł się poczuć jak Emmanuel Goldstein z najbardziej znanej powieści Orwella. Do dzisiaj zresztą co głupsze libki powtarzają, jak mantrę, pierdoły o kolaboracji (oczywiście, PSL możę otwarcie paktować, bo tak).

Summa summarum, najważniejsze jest to, że te fundusze wreszcie do nas trafią, i tyle. Rozgrywki elit i walka na górze między PO a PiSem pozostają dla przeważającej większości z nas bez znaczenia. Polecamy zresztą przyjęcie optyki plebejusza z okresu imperium rzymskiego – wszystkie epickie starcia między legatami, konsulami czy innymi trybunie-tutkami dotyczyły w gruncie rzeczy bardzo wąskiego grona patrycjuszowskich elit i ich interesów, będąc właściwie nieco bardziej skomplikowanymi igrzyskami.

Plusem w naszych czasach jest to, że jak elity toczą swoje śmieszne wojenki, to raczej nie ma ryzyka, że my dostaniemy po dupie – wyłączając chwile, gdy elity czują zagrożenie dla swoich interesów, jak przy protestach. Chociaż i tu mamy postęp – teraz policja do nas nie strzela, a publicyści co najwyżej bezsilnie plują jadem, jak Gadomski czy inny Sakiewicz.

Obraz: Totalnie nie Morawiecki, Tamara Łempicka, 1931


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Dość zabawnie jest patrzeć na propagandę amerykańską i radziecką z perspektywy c

Sztuczne Chwasty:


Dość zabawnie jest patrzeć na propagandę amerykańską i radziecką z perspektywy czasu. Nieco mniej, gdy dostrzegasz paralele między turboracjonalistyczną propagandą, a retoryką współczesnego kapitalizmu. Ludzie i tak umrą wskutek pandemii czy globalnego ocieplenia, więc maszyna może mielić dalej i tak?

Swoją drogą:

Narodowy Komitet Trzynastu przeciwko Przesądom, Uprzedzeniom i Strachom był rzeczywiście istniejącą organizacją, powołaną w 1946 roku przez Nicka Matsoukasa, która pierwotnie miała za zadanie rozprawianie się z wszelkiego rodzaju przesądami w imię totalnego racjonalizmu i logiki. Obok wystaw na których uczestnicy musieli przejść pod drabinami, pośród rozbitych luster i rozsypanej soli, mieli także na koncie właśnie wspomniane zwalczanie przesądów, że wojna atomowa oznaczałaby koniec naszej cywilizacji.

Na szczęście nie musieliśmy się o tym nigdy przekonać.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Protest jest jednym z podstawowych sposobów walki o swoje prawa. Historycznie pa

Sztuczne Chwasty:


Protest jest jednym z podstawowych sposobów walki o swoje prawa. Historycznie patrząc, zmiany na lepsze nie następowały w wyniku uprzejmego proszenia silnych o ustępstwa, nie następowały poprzez zgięcie grzbietu i pokorne proszenie silnych o ulżenie nam w niedoli. Faszyzmu nie pokonano dyplomatycznymi notami czy szczerym oburzeniem, ale poprzez największą wojnę w historii ludzkości, której zwieńczeniem był Duce oglądający świat z nowej perspektywy, wagnerowskie sceny w Berlinie, czy grzyby atomowe na Wyspach Japońskich. Rynku pracy nie uregulowano poprzez pokorne proszenie kapitalistów o łaskę, tylko strajkami, protestami i ogromną ilością krwi przelaną przez robotników.

Dlatego trochę nas bawi to, że w skrajnie prawicowej Polsce do rangi protestu urasta happening sprzed paru dni pod Pałacem Prezydenckim, gdzie protest uczniowski przyjął formę grzecznego, ładnie zorganizowanego poloneza i… W sumie tyle. Wydarzenie medialne, trafiające idealnie we wrażliwość emerytów spod znaku KODu, a do tego mile widziane przez rząd. Ot, poskandowali sobie, poskandowali, a potem rozeszli się do domów. Całość była świetnie zorganizowana, owszem, ale była grzeczna.

Protesty nie mogą być grzeczne.

Nie trzeba daleko sięgać: Przed załamaniem się Strajku Kobiet pod ciężarem ambicji jej nielicznych liderek, protesty miały właściwie niespotykaną skalę, ogarniając cały kraj dzięki oddolnej organizacji i ciężkiej pracy aktywistek i aktywistów, niejednokrotnie paraliżując centra miast oraz lądując na celowniku policji. Represje były i są powszechne, trwają do dziś, a jednocześnie z roku na rok skokowo zmieniło się poparcie dla prawa do przerywania ciąży – także w gronie wyborców niemiłościwie panującej nam partii. Powszechne jest poparcie dla przywrócenia wyjątków od obowiązującego od trzydziestu lat zakazu aborcji (nie gadajmy głupot o kompromisie, prosimy), a poparcie dla przerwania ciążu ze względu na warunki socjalne – która była standardem w komunisie polskim – prawie podwoiła się, z 15 na 28 procent.

Dzięki skali i organizacji strajków udało się także rozwinąć działalność kolektywów zajmujących się edukacją i zapewnianiem dostępu do przerywania ciąży (m.in. wielokrotnie propsowany przez nas Aborcyjny Dream Team, wrzucajcie w komentarzach inne organizacje), oraz zapewnić im fundusze.

Kluczowym elementem jest właśnie niegrzeczność i gotowość do działania wbrew rządowi i jego polityce, oraz przeszkadzanie, wchodzenie w szkodę – na ile to tylko możliwe.

Oczywiście, pojawią się głosy oburzenia, że jak to tak, jak to przeszkadzać, czy protesty mają prawo przeszkadzać albo szkodzić?

Jeśli mają być efektywne, to oczywiście, że muszą. Idąc dalej, klasycznym przykładem jest chociażby ruch praw obywatelskich dla osób czarnoskórych. Sit-ins, czyli blokowanie dostępu białej klienteli w barach „nur fur Weisse”, nie były grzecznymi protestami: Zakłócały normalne działanie białych właścicieli, powodowały rzeczywiste straty finansowe i niejednokrotnie łączyły się z konsekwencjami prawnymi. Tutaj przykładem jest Martin Luther King. Po jego śmierci establishment zrobił z niego pluszowego misia, wymazując antykapitalizm i ogromną część jego aktywizmu, która nie pasowała do laurki wystawionej rasistowskiemu imperium, jakim są Stany Zjednoczone. Sam King wziął w pewnym momencie udział w sit-ins (które były, notabene, niezależną inicjatywą studencką, bardziej bezpośrednią niż nastawione bardziej na reformizm organizacje już istniejące), co przypłacił wyrokiem czterech lat więzienia i cięzkich robót, za recydywę.

Jednocześnie te protesty wychowały nowe pokolenie aktywistów, które ostatecznie doprowadziło do końca segregacji, która trwała od klęski Stanów Zjednoczonych w starciu z południowymi terrorystami. Tak, dobrze czytacie, 1865 rok okazał się wygraną bitwą, a przegraną wojną – w znacznym stopniu pozwoliła na przywrócenie niewolnictwa w nowych formach, dzięki brutalności białych południowców.

I, co ważne, ani King, ani aktywiści nie cieszyli się szczególną popularnością mainstreamu. Przekonanie, że protesty muszą być grzeczne, a celem jest przekonanie większości do tego, by poparła ustępstwa zwyczajnie nie ma oparcia w faktach. Większość Amerykanów potępiała aktywizm polegający na naruszaniu zasad „nur fur Weisse” (61% w Gallupie z 1961), oraz uważała, że masowe demonstracje i głośny, agresywny aktywizm zaszkodzą czarnej społeczności, a nie przysporzą jej pożytku (74% – ! – w ankiecie z 1964 r.).

Reszta jest historią.

Wniosek jest jeden: Największym wrogiem postępu nie jest faszysta czy otwarty rasista, ale właśnie ten prawdopośrodkowiec, umiarkowany centrysta, który bardziej ceni sobie stabilizację i porządek, niż faktyczną sprawiedliwość (parafrazowaliśmy tego pana nieraz, więc wiecie, o kogo chodzi) i przez to tak naprawdę jej nie popiera. Osoba prawdziwie wierząca w sprawiedliwość i idee wolności, równości, braterstwa, czy demokracji nie zmieni zdania o sto osiemdziesiąt stopni.

Osoba faktycznie popierająca np. ideę praw kobiet, antyrasizmu, czy demokracji nie stwierdzi nagle, że od teraz popiera zakaz aborcji/segregację/autokrację, bo nie spodoba się jej taki czy inny aktywista, czy perspektywa, że taki czy inny przedsiębiorca poniesie straty.

Widać to na przykładzie strajku w Solarisie, który pokazuje, komu są faktycznie bliskie wartości konstytucyjne – która gwarantuje prawo do strajku – a komu tak naprawdę nie przeszkadza ani autorytarne państwo, ani brutalna eksploatacja pracowników jako tzw. „human resources”.

A straty są niezbędne, by wymusić zmiany. Nie następują one, bo ładnie się poprosiło, tylko dlatego, że tańsze i mniej upierdliwe jest pójście na ustępstwa. Jest to klasyczna lekcja historii, która potwierdza się co i rusz: Strajki w Parocu, John Deere, strajk rolników w Indiach, a to tylko czubek góry lodowej, która uderza właśnie w interesy kapitalistów. Wielka Rezygnacja, która trwa od 2019 roku wskutek pandemii na całym świecie – nie tylko w Stanach Zjednoczonych, o których najczęściej mowa, ale także w Unii i w Polsce – to także forma spontanicznego protestu, która generuje ogromne straty i wymusza ustępstwa, jak podnoszenie wynagrodzeń, stabilizacji i innych benefitów, by zatrzymać pracowników (których w Polszy brakuje dziesiątek tysięcy, dzięki dziesięcioleciom turbokapitalistycznego wyzysku, wspieranego przez pożytecznych idiotów jak libkowi publicyści).

Straty są niezbędne, by wymusić zmiany. Statystycznie, poparcie większości nie ma większego wpływu na politykę, liczą się straty zadane możnym i potężnym.

Polonez na ulicy może stanowić wstęp do aktywizmu, ale sam w sobie to niewiele więcej, niż flash mob, który nie powoduje żadnych strat dla klasy rządzącej i przez to zostanie zwyczajnie zignorowany. Co by pomogło?

Wsparcie ZNP w organizacji kolejnego strajku, aż do skutku. Zorganizowanie funduszy strajkowych i wsparcie nauczycieli w przypadku strajku (zagłodzenie strajkujących i zmuszenie ich do powrotu do pracy jest klasycznym łamaniem strajku, który także praktykuje Solaris). Organizacja alternatywnego nauczania i łamanie zasad narzucanych przez Czarnka.

Wszystko, by wchodzić w szkodę i przeszkadzać. Tylko tak, tylko rzeczywistą walką o prawa da się je odzyskać i wymusić ustępstwa.

A, i pamiętajcie: W kapitalizmie nic nie da się wywalczyć bez pieniędzy. Finansowe wsparcie walczących na pierwszej linii frontu jest niezbędne. W komentarzu wrzucimy link do zrzutki na Fundusz Strajkowy w Solarisie, do której końca pozostało sześć dni – każda złotówka się liczy!

Obraz: Frederik Hendrik Kaemmerer?


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Kapitalistyczne Walentynki sprowadzają się do tego, że masz okazać wartość swoje

Sztuczne Chwasty:


Kapitalistyczne Walentynki sprowadzają się do tego, że masz okazać wartość swojego uczucia kupując. Im więcej kupisz, tym bardziej kochasz. Im więcej hajsu wepchniesz w machinę gospodarczą, tym goręcej płonie twoje uczucie. Kasa, kasa, kasa.

Jak nie wydasz tych kilkuset złotych na kolację przy świecach, drogie winko i bilety do kina czy teatru, to czy możesz powiedzieć, tak naprawdę, że kochasz?

Oczywiście, że możesz. Bo liczy się nie ten jeden dzień w roku, służący tak naprawdę do generowania miliardów w zysku (nie żartujemy, w Stanach w 2017 r. wydano prawie dwadzieścia miliardów dolarów (!) na Walentynki, średnio prawie dwie stówy amerodziengów na łebka), tylko pozostałe 364 dni.

Warto nie być męskim organem płciowym cały rok, a nie tylko od święta. 🙂

Obraz: Carl Schweninger

PS: Adminat dostał COVIDa, więc nowe posty mogą pojawiać się nieregularnie. 🙁


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Żyjemy w ciekawych czasach. Na granicy z Ukrainą groteskowo, wszyscy mówią od ty

Sztuczne Chwasty:


Żyjemy w ciekawych czasach. Na granicy z Ukrainą groteskowo, wszyscy mówią od tygodnia, że już jutro wojska rosyjskie uderza na Ukrainę, Stany Zjednoczone i reszta krajów europejskich ucieka na potęgę i wycofuje żołnierzy oraz pracowników, rzucając w zamian sprzętem, a Sasin jedzie do Waszyngtonu, by przywieść stamtąd dobre wieści. Nie wiemy jak wy, ale my sprawdzilibyśmy apteczki, zapas wody, prowiant, oraz możliwości zebrania się w kupę z przyjaciółmi i rodziną. Dodanie Sasina do sytuacji ukraińskiej raczej nikomu się nie przysłuży.

Przy okazji całej sytuacji wychodzi na jaw mało zabawna cecha polskich rządów, a mianowicie systemowy rasizm oraz typowa prawicowa niekompetencja. Wizja bezpośredniej wojny między Rosją a Ukrainą oraz fali uchodźców już służy do prężenia muskułów, że Polska to nawet i milion uchodźców z Ukrainy przyjmie. Ba, wojewodowie już szukają możliwości kwaterunkowych, by przygotować się na możliwośc strzelania sobie fotek i dzielenia się nimi na mediach społecznościowych, a w eter idą zapewnienia o braterstwie i przyjaźni oraz historycznych więziach z bratnim narodem ukraińskim.

Jest to diametralnie inna reakcja, niż w przypadku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, gdzie rząd wprowadził stan wyjątkowy i skierował nieproporcjonalnie wielkie siły, by zabijać uchodźców zrobionych w konia przez Łukaszenkę, prześladować aktywistów i lokalną ludność pomagającą ofiarom często trzech reżimów – afgańskiego, białoruskiego i polskiego – przeżyć. Nie, Ukraińców nikt nie będzie porywał ze szpitali wywoził na bagna, rozbijał rodziny i wyrzucał dzieci do lasu, czy głodził na oczach kamer, jednocześnie wysyłając w świat zdjęcia uśmiechniętych policjantek w mundurach szturmowych, pozujących na tle gigantycznych zasieków z drutu żyletkowego.

Nie, Ukraińcy będą wg. rządu „prawdziwymi uchodźcami”.

Polska polityka zagraniczna to polityka urojeń, osadzona w polskim przaśnym rasizmie. Rojenia, które w przypadku, jeśli Rosja uderzy na Ukrainę (co wcale nie jest przesądzone) okażą się dla nas na dłuższą metę zabójcze. Polska nie była w stanie poradzić sobie w jakikolwiek sposób z sytuacją białoruską, wywołując kryzys humanitarny na własne życzenie, zabijając uchodźców i doprowadzając do samobójczych śmierci własnych sił mundurowych. Jeśli Polska nie jest w stanie poradzić sobie z taką sytuacją, to jak mamy wierzyć zapewnieniom rządu, że przyjmiemy nawet milion uchodźców – w kraju liczącym 38 milionów obywateli?

Tym bardziej, że Polska była jednym z tych krajów, które z pobudek czysto rasistowskich blokowały wszelkie próby uregulowania kwestii relokacji uchodźców na terenie Unii Europejskiej w czasie nasilenia kryzysu uchodźczego z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (który Unia koncertowo spartoliła, tworząc obozy koncentracyjne na wyspach Morza Śródziemnego albo pozwalając uchodźcom tonąć tysiącami; tak, Twierdza Europa ma krew na rękach). Co oznacza, iż w przypadku wojny na Ukrainie to my poniesiemy pełen koszt finansowy, społeczny i przede wszystkim moralny tej fali.

Oczywiście, to wszystko zależy od tego, czy uderzenie na Ukrainę nastąpi. Wbrew wojennej histerii nakręcanej w mediach zachodnich, nie jest to wcale przesądzone – tym bardziej, że dominująca w mediach zachodnich narracja jest potwornie uproszczona i niekoniecznie przystająca do rzeczywistej sytuacji w Ukrainie. Więcej w artykule w komentarzach.

Obraz: Straying thoughts, Edward Leighton, 1913

PS: Tematów do poruszenia nie brakuje i też przymierzamy się do uruchomienia strony, by móc śledzić tematy bez potrzeby priorytetyzowania, bo tego aż za dużo. Więc szybkie pytanie: Co chcielibyście widzieć ze strony Chwastów?


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Edward Hopper na weekend. Swoją drogą, to dość ciekawe, jak trzydzieści trzy lat

Sztuczne Chwasty:


Edward Hopper na weekend. Swoją drogą, to dość ciekawe, jak trzydzieści trzy lata eksperymentu zwanego III RP zakończyły się neoliberalnym sukcesem: Społeczeństwo zatomizowane, egoistyczne, pozbawione chęci współpracy, nastawione wyłącznie na chęć zysku – dzięki czemu jesteśmy nie dość, że krajem biednym, to jeszcze ciągnącym się w ogonie europejskim w większości wskaźników, a w szczególności tych znaczących.

Na szczęście nic nie trwa wiecznie – także eksperyment zwany III RP, który miał trwać wiecznie, a po ledwie trzydziestu latach zipie jak stary gruźlik – który, notabene, niedługo nie będzie się miał gdzie leczyć, bo kolejne szpitale zamykają swoje bramy, a abonament w Analmedzie nie pokrywa kosztów leczenia szpitalnego (bo się nie opłaca).

Tym pozytywnym akcentem gratulujemy doczłapania do końca piątku i życzymy miłego weekendu. 😀

Obraz: Edward Hopper, 1947


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Here’s a truth many people realised during the pandemic. WARNING: SPONSORED BY

Sztuczne Chwasty:


Here’s a truth many people realised during the pandemic. WARNING: SPONSORED BY Singapore Economic Development Board – EDB. APPROACH WITH CAUTION IF SPONSORED CONTENT SPOILS YOUR DAY.
UWAGA: SPONSOROWANE PRZEZ @TAG. PODEJŚCIE Z OSTROŻNOŚCIĄ, JEŚLI SPONSOROWANA ZAWARTOŚĆ SPIS ·






Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Biorąc pod uwagę, że sztandarowy program PiSu mający być zupełnie nowym, wspania

Sztuczne Chwasty:


Biorąc pod uwagę, że sztandarowy program PiSu mający być zupełnie nowym, wspaniałym otwarciem przynoszącym czyste zyski milionom Polaków… To aż boimy się zapytać, co pojawi się za te parę tygodni.

A tymczasem szczepcie się albo zapisujcie na boostera; trzecią dawkę przyjęło mniej, niż 30% Polaków z tego co sprawdzaliśmy, a to się naprawdę liczy – a im więcej zaszczepionych, tym mniejsza szansa, że znowu to gówno w coś zmutuje.

Swoją droga, to absolutnie przerażające, że w Polsce pandemia tak jakby zniknęła z miesiąca na miesiąc. Ludzie umierają, OZ ledwo zipie, kilka Tupolewoekwiwalentów co dzień idzie do piachu, a Polska radośnie tupta sobie do przodu po trupach…

Obraz: Jeff A. Menges, MTG


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Dzisiaj uspołeczniony za zgodą autora post na temat płacenia podatków, biadoleni

Sztuczne Chwasty:


Dzisiaj uspołeczniony za zgodą autora post na temat płacenia podatków, biadolenia Owsiaka, że będzie miał tylko kilkanaście tysięcy do wydania na życie – JAK ŻYĆ w kraju, gdzie większość zarabia koło trzech tysięcy na rękę – oraz powszechnej wśród libków ignorancji co do tego, jak działa państwo.

Ale ad rem:

Co ma wspólnego narzekanie Jurka Owsiaka na podatki z krzywą Laffera postawioną na głowie? Cierpliwości, za chwilę wszystko wyjaśnię.

Ale na początek jedna ważna rzecz: budżet państwa i finanse publiczne NIE działają tak jak Jurek sugeruje. Nie ma wielkiej skarbonki, do której przez cały rok są wrzucane podatki, żeby 1 stycznia ta skarbonka została rozbita i zebrane pieniążki zostały wydane zgodnie z ustawą budżetową. Wydatki publiczne, pobór podatków i emisja obligacji (tzw. zaciąganie długu) to czynności, które są operacyjnie od siebie niezależne. A do tego pełnią inne funkcje niż analogiczne czynności dokonywane na poziomie gospodarstwa domowego (wydatki, zarobki i zaciąganie pożyczek).
Państwo, które samo tworzy swoją walutę, w zasadzie musi najpierw wprowadzić pieniądze do obiegu, żeby potem mogło je pobrać w podatkach.

Podatki służą między innymi do odebrania siły nabywczej i negocjacyjnej sektorowi prywatnemu, po to żeby państwo – dokonując wydatków – nie musiało konkurować o ograniczoną liczbę zasobów (dóbr, usług, pracowników) z konsumentami i przedsiębiorcami. Inaczej mówiąc, jeśli Jurek musi zapłacić 1.100 zł w podatkach, to po to, żeby nie mógł wydać tych pieniędzy na nic innego.

I okej, możecie powiedzieć: “Ale co za różnica? Czy zbiorę podatki przed wydatkami czy rok później, to stan budżetu będzie ostatecznie taki sam.”

Ale taka zmiana perspektywy zmienia całkiem sporo w myśleniu o wydatkach publicznych.

Klasyczne myślenie o podatkach to myślenie o koszcie, który prędzej czy później równoważy się z wydatkami. Czysta księgowość. Ot choćby korwiniści powtarzają jak mantrę “Żeby dać jednej osobie 100 zł państwo musi zabrać innej osobie 100 zł. W przeciwnym wypadku, jak rząd stworzy <> to będziemy mieli inflację”
Tyle, że to nieprawda. A właściwie to półprawda z cyklu “szklanka jest w połowie pusta”.

Wszystkie pieniądze w obiegu kiedyś były tymi “nowymi pieniędzmi”. Ale przecież ich “wydrukowanie” nie powodowało stuprocentowej inflacji. Tyle, że przed inflacją wywołaną tworzeniem nowych pieniędzy NIE chroniło nas to, że wszystko odebraliśmy w podatkach (bo większości stworzonych pieniędzy rząd nie odebrał i nigdy nie odbierze). Przed inflacją chroni przede wszystkim to, że nowe pieniądze mogą kupić niewykorzystane jeszcze dobra i usługi oraz motywować rynek do zwiększania produktywności.

A skoro już o inflacji mowa. Fakt, że Jurek musi zapłacić 1.100 zł w podatkach nie oznacza, że “dzięki temu” rząd może dokonać bezinflacyjnie wydatków o wartości 1.100 zł.

Zależnie od tego jak podatki wpłyną na strukturę wydatków, na siłę negocjacyjną pracowników i kapitalistów, na oczekiwania konsumentów i przedsiębiorców oraz na kierunek inwestycji, może się okazać, że państwo będzie mogło wydać bezinflacyjnie środki na dobra i usługi warte 1500 zł albo 800 zł, albo 1100 zł (albo w jakiejś innej kwocie).

A wszystko zależy NIE od tego, ile rząd odebrał podatnikom, lecz od tego, ile dzięki sensownej strukturze podatkowej powstanie nowych użytecznych dóbr i usług, z których rząd będzie mógł skorzystać przy realizacji usług publicznych. Dlatego też błędem jest myślenie o strukturze podatkowej jako o czymś, co ma nas ustawić na szczycie krzywej Laffera (czyli zmaksymalizować dochód z podatków). I tu uwaga na marginesie: reformy podatkowe wprowadzane dotąd przez PiS (ale też przez ich poprzedników) niestety są projektowane z myślą o maksymalizacji wpływów do budżetu i m.in. dlatego Nowy Ład jest w gruncie rzeczy neoliberalną reformą, w której głównie chodzi o bezmyślne równoważenie budżetu, a nie o zwiększenie wydajności gospodarki.

I żeby nie było hurraoptymistycznie: to oczywiście działa też w drugą stronę. Jeżeli rząd opodatkuje społeczeństwo nadmiernie albo w taki sposób, że zwolnią się zasoby, które nie są potrzebne do świadczenia usług publicznych (np. zwiększy się liczba bezrobotnych nauczycieli w czasie kiedy rząd chce budować nowe szpitale), to przestrzeń na wydatki wcale się nie zwiększy, a wręcz przeciwnie – może zmaleć. Oczywiście w dłuższym okresie może dojść do wykwalifikowania nowej siły roboczej i przestawienia gospodarki na produkcję tych dóbr i usług na które jest popyt, ale to wymaga ostrożnego planowania i wsparcia za pomocą przemyślanych inwestycji publicznych (w edukację, w infrastrukturę itp.).

Dlatego myśląc o opodatkowaniu i o wydatkach publicznych trzeba myśleć w szerokiej perspektywie i długofalowo, a nie na zasadzie: “O zabraliście mi 1.100 zł w podatkach. Na co je W TYM ROKU wydacie?” I dlatego nie ma co się cieszyć, że rząd równoważy budżet, jeżeli przy okazji zarzyna usługi publiczne i hamuje produktywny wzrost gospodarczy.

—-

Prawdziwą miarą znikania III RP jest to, że wiedza, która powinna być absolutną podstawą wybrzmiewa nie w szkołach, czy w środkach masowego przekazu, a w postach na Fejsie. Niestety, tak nie jest i często można spotkać osoby na eksponowanych stanowiskach – członki z ramienia partii wysunięte na czoło, że tak nawiążemy do starego dowcipu politycznego – które nie mają zielonego pojęcia o tym, jak właściwie działa państwo, o co chodzi w długu publicznym, albo skąd się bierze inflacja.

I trudno się tutaj dziwić, że potem przychodzi taki FOR, cały na granatowo, i straszy, że zaraz przyjdzie komornik i dosłownie zje pół twojego domu, by pokryć dług publiczny.

Obraz: PRAWDZIWIE PRZEŚLADOWANY, Masaccio, XV wiek


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Zainspirowani okładką Polityki, która z rzeczywistością ma mniej więcej tyle wsp

Sztuczne Chwasty:


Zainspirowani okładką Polityki, która z rzeczywistością ma mniej więcej tyle wspólnego, co Gowin z kręgosłupem moralnym stworzyliśmy naszą wersję. Jak wam się podoba?

Oczywiście, warto też zastanowić się nad niesławną okładką polityki, która zdaje się *autentycznie* twierdzi, że 90% Polaków zarabia między pięć a jedenaście koła (brutto?), a pozostałe 10% to po równo cwaniaki i biedniaki, czyli beneficjenci polityki PiSu.

A jeszcze bardziej zastanawia to przekonanie, że podziały klasowe pojawiły się w 2015 roku, i to wyłącznie wina PiSu… Jak myślicie, kiedy ostatni raz redaktor polityki pojechał na prowincję? I nie mamy tutaj na myśli Radomia czy Poznania. 😛

Obraz: Piramida, IWW, 1911


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Jak się okazuje, wszyscy bieda-kapitaliści uwielbiający powoływać się na Adama S

Sztuczne Chwasty:


Jak się okazuje, wszyscy bieda-kapitaliści uwielbiający powoływać się na Adama Smitha powinni poczytać Adama Smitha. W szczególności ci, którzy traktują mieszkania jako towar, a wpływy z czynszu jako owoce ich ciężkiej pracy (ktokolwiek wynajmował i nie wyrzucił naturalnej 20, by wygenerować właściciela rozumiejącego koncepcję ryzyka i obowiązki wynajmującego, ten wie o co chodzi.

Wynajem mieszkań to klasyczny przykład patologii, takie kamienicznictwo naszych czasów. Wystarczy mieć pieniądze (kapitał), by móc bawić się w kapitalistę. Nie potrzeba do tego ciężkiej pracy, bo ani nie budujesz (robią to budowlańcy), ani nie ogarniasz prawnie (robią to prawniki ew. banki), nie wykonujesz bieżących napraw (robi to specjalista), a koszty i tak ponosi najemca – wynajem to w końcu pasożytowanie na pracy drugiego (a często i trzeciego, czwartego i więcej) człowieka. I niechby to nawet będzie na najlepszych warunkach, ale nie oszukujmy się, że to jest jakiś zdrowy albo wart propagowania układ.

Warto też zwrócić uwagę na to, że popularność traktowania mieszkań jako towaru, a nie prawa przyczynia się do kryzysu mieszkaniowego w Polsce, gdzie petit bourgeois i gigantyczne fundusze inwestycyjne wykupują mieszkania jako inwestycję na masową skalę, od deweloperów produkujących gównomieszkania na masową skalę pod inwestycję (serio, w mieszkaniu adminów nie ma ani jednej prostej ściany), windując ceny i ograniczając dostęp do mieszkań dla osób mniej zamożnych – co przy braku sensownego budownictwa komunalnego i programu państwowych mieszkań na wynajem (patrzcie Czerwony Wiedeń) oznacza skazanie na łaskę i niełaskę rozmaitych wynajmujących. Bez ucywilizowania tego nie ma co liczyć na dołączenie do grona krajów z pierwszej połówki Unii Europejskiej, a co dopiero pomarzyć o wyjściu z roli kolonii międzynarodówek kapitalistycznych.

Nawiasem mówiąc, mieszkanie będące prawem a nie towarem wynika z Powszechnej deklaracji praw człowieka z 1948 roku, która w art. 25 jasno mówi, że „każda osoba ma prawo do poziomu życia odpowiadającego potrzebom zdrowia i dobrobytu jej samej i jej rodziny, włączając wyżywienie, ubiór, MIESZKANIE, opiekę medyczną i niezbędne świadczenia społeczne […]”. W szczególności polecamy zapoznanie się z faktami pismakom z Gazety Wyborczej, którzy uważają, że traktowanie mieszkania jako prawa każdego człowieka to JEZUKOMUNIZM z epoki Gierka.

Obraz: Taki tam, pan z łysiną, autor(ka) nieznany/y, XX wiek


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Z wciąż trwającej i bijącej rekordy zakażeń pandemii koronawirusa (jakieś 23 mil

Sztuczne Chwasty:


Z wciąż trwającej i bijącej rekordy zakażeń pandemii koronawirusa (jakieś 23 miliony na całym świecie w ciągu ostatniego tygodnia, z czego w samej Polsce prawie 335 tysięcy) można już wyciągać pewne, niewesołe wnioski. Zacznijmy od najbardziej oczywistego: Gotowości do poświęceń.

Pamiętacie może polio? Macie prawo nie pamiętać, bo to choroba, która została właściwie wyeliminowana dzięki światowej kampanii szczepień przeciwko polio, w której brała czynny udział Polska Rzeczpospolita Ludowa (Jezu, komunizm, prosimy o wyniesienie śmiertelnie rannych uczuć libków z sali), oraz powszechne programy szczepień przeciwko polio – i innym chorobom zakaźnym – umożliwione przez wynalezienie przez prof. Hilarego Koprowskiego w 1958 roku jednej z dwóch pierwszych szczepionek na polio. Do obecnych czasów udało się ją wytępić w Polsce, chociaż ruch ludobójczy (antywaksy) dzielnie walczą z tym niedopatrzeniem.

Polio jest choroba wirusową, przenoszoną drogą poprzez kontakt z płynami ustrojowymi osoby zarażonej (tak, także całowanie się), przenoszoną niezwykle łatwo i odpowiedzialną za powtarzające się epidemie w krajach rozwiniętych, które zgarniały krwawe źniwo. Na przykład, w 1916 r. w Stanach Zjednoczonych zarejestrowano 27 000 przypadków, a zmarło ponad sześć tysięcy osób. Epidemie te powtarzały się co roku z przerażającą regularnością, dotykając właściwie wszystkich – nie oszczędzając białych, bogatych rodzin, czemu zapewne zawdzięczamy to, iż uznano to za problem. Wraz z rozwojem higieny sytuacja, paradoksalnie, pogorszyła się, gdyż kontakt z wirusem polio następował nie w wieku przedszkolnym, a szkolnym albo później, co bardziej narażało na najbardzej znany objaw polio: Paraliż.

I tak, najgorsza epidemia polio w Stanach Zjednoczonych, w 1952 r., oznaczała 57 628 przypadki, z czego 3 145 osób zmarło, a 21 269 zostało mniej lub bardziej okaleczone przez wirusa. Powszechność epidemii była jednym z czynników motywujących naukowców do pracy nad szczepionkami, a dzięki Jonasowi Salkowi czy Hilaremu Koprowskiemu udało się wyeliminować zagrożenie i uratować najprawdopodobniej miliony.

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. O ile osoby sparaliżowane, poruszające się o kulach, zakute w żelazne płuce, czy przykute do wózka inwalidzkiego (jak Franklin Delano Roosevelt) pozostają najbardziej *widocznym* symptomem polio, to nie jest to większość przypadków.

Ba, nie jest to nawet znaczący procent. Jakieś trzy czwarte (~72%) osób przejdzie polio bezobjawowo. Niecała jedna czwarta, albo 25%, będzie miała objawy grypy przez parę dni, a następnie ozdrowieje. Pozostała grupa to osoby, u których wirus przebije się z układu trawiennego do rdzenia kręgowego, a stamtąd do mózgu, powodując uczucie parestezji (jakby kłucia w nogach), zapalenia opon mózgowych, albo wreszcie częściowego lub całego paraliżu, prowadzącego w od 2 do 10% przypadków do śmierci.

Paraliż występuje w 0.5% przypadków.

By zwalczyć epidemie polio wydano ogromne ilości pieniędzy publicznych i prywatnych, by opracować i rozprowadzić szczepionkę. Prowadzono kwarantanny, nakładano grube kary za ich naruszenie, oraz robiono wszystko, by nie dopuścić do jej rozprzestrzenienia.

Wszystko dlatego, że w 0.5% przypadków następował paraliż, okaleczenie i śmierć. Nikt nie przyjmował argumentacji, że przecież „99.95% przeżywa, a w ogóle to 99.5% przechodzi bezobjawowo albo trochę gorszą grypę.”

Nikt właściwie nie pamięta bezobjawowców. Ci co pamiętają polio, pamiętają właściwie wyłącznie ludzi okaleczonych przez chorobę, z powykręcanymi kończynami, albo zmuszonymi do trwania w żelaznych płucach, w ekstremalnych przypadkach do końca życia. Do dziś żyje Paul Alexander, prawnik i pisarz, który od zachorowania na polio w 1952 r. jest uwięziony w żelaznym płucu.

Ci co pamiętają polio, pamiętają nie chorobę, a to, co dzisiaj nazwalibyśmy longpolio.

Śmiemy twierdzić, że gdyby epidemia polio nastąpiła dzisiaj, zwyczajnie nie sprostalibyśmy wyzwaniu. Oczywiście, pierwsze skrzypce grałyby tu tutaj antywaksowe ruchy ludobójcze, których niepożyteczni idioci brylowaliby w mediach, że nie ma co walczyć z chorobą, bo przecież „99.5% przechodzi bezobjawowo albo jak grypę”, „zaledwie ułamek procenta umiera”, „kwarantanny szkodzą gospodarce”, albo propagując różne bzdury na temat szczepionek (szczególnie, że w ostatnich latach ilość polio poszczepiennego przewyższyła ilość polio „dzikiego”).

Doświadczenie ostatnich dwóch lat pokazuje, że ludzkość cofnęła się w rozwoju, a hołubiony przez globalny kapitalizm egoizm stał się właściwie kulturowym standardem. W ciągu dwóch lat zmarło prawie sześć milionów ludzi (wiecie kiedy jeszcze zginęło sześć milionów, i jakoś nikt tego nie bagatelizuje, że przecież 99.9% ludności na świecie przeżyło), w naszym kraju codziennie umiera kilkaset osób, zakażenia osiągają rekordowe poziomy, wyszczepialność stanęła w miejscu i nie osiągnęła jeszcze nawet 60%, a większość pokazuje – jeśli nie słowem, to czynem – że najlepiej by było, gdyby ofiary COVIDa poumierały jak najszybciej i mogłaby wrócić „normalność”.

A tej długo nie uświadczymy. Dlaczego? Ano dlatego, że ostatni miesiąc to w Polsce ponad 7000 zgonów, o ponad 2000 więcej, niż w dwa razy większych Niemczech z ich 75% wskaźnikiem zaszczepień i restrykcjami – oraz zbliżona łączna liczba ofiar. A nasz rząd, zamiast działać, rozkłada ręce, oświadcza, że „już za późno, by cokolwiek zrobić” i pozwala, by życie toczyło się swoim torem.

Morał z tego płynie taki: Zaszczepcie się, do jasnej cholery.

A tak na deser: Jeśli mieliście jakąkolwiek styczność z uniwersum Warhammera 40 000, to wiecie, że jest to satyrycznie przedstawiona przyszłość, w której ludzkość to absurdalnie totalitarny twór, Imperium, którym rządzi żywy trup i jednocześnie źródło Astronomicanu, psionicznej „latarni morskiej” pozwalającej na podróże międzygwiezdne (bo inaczej zostaniesz przystawką Bogów Chaosu). Zgodnie z prawidłami czarnego humoru, musi być strasznie, więc każdego dnia od setki do tysiąca psioników umiera, zasilając Astronomican, a niesławne Czarne Statki każdego dnia dostarczają więcej psionicznego mięsa do wrzucenia w tryby psionicznej maszynki.

Strasznie, nie? Każdego dnia tysiąc istnień ludzkich zostaje zwyczajnie pożartych, by system dalej działał.

Prawdziwa groteska zaczyna się wtedy, gdy uświadomimy sobie, iż nasza rzeczywistość jest gorsza. Pandemia pokazała naszą gotowość do tego, by każdego dnia skarmiać nie sto, nie tysiąc, a wręcz dziesięć tysięcy istnień ludzkich, by globalny kapitalizm dalej trwał, miliarderzy zgarniali rekordowe zyski i pomnażali swój majątek (Oxfam doniósł w połowie stycznia, że dzięki pandemii miliarderzy podwoili swój stan posiadania, podczas gdy 99% ludności zubożało w trakcie pandemii).

Jakie to uczucie żyć w rzeczywistości, której nie przebija nawet taka satyra, jak Warhammer 40K?

Obraz: Plaga w Aszdod, Nicolas Poussin , XVII wiek


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Z cyklu „Cyberpunk 2022 PL”. Odrzucenie ustawy, określanej jako „Lex Kaczyński”

Sztuczne Chwasty:

Z cyklu „Cyberpunk 2022 PL”.

Odrzucenie ustawy, określanej jako „Lex Kaczyński”, głosami Zjednoczonej Prawicy oznacza, że wcale nie jest zjednoczona oraz potwierdza że Kaczyński przestał tą ekipą rządzić.

Władza przeszła w ręce antyszczepów i Ziobry. Niezłe upokorzenie, ale pisałem o tym już jakiś czas temu. Może powinniśmy chodzić z protestami nie na Nowogrodzką, ale pod siedzibę Solidarnej Polski, bo widocznie tam się przesunął ośrodek władzy?

Można się śmiać, ale generalnie sytuacja w ochronie zdrowia i w walce z epidemią nie odbiega od chaosu w jakim próbowano przepchnąć to prawo. To, co się dzieje w szpitalach wcale zabawne nie jest. Politycy sobie poradzą, ale nie chciałbym teraz np. dostać zawału czy wylewu. O chorowaniu na nowotwór nawet nie wspomnę.

Xavier Woliński

Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Ktoś mógłby powiedzieć, że to zaglądanie komuś w łóżko – ale biorąc pod uwagę ro

Sztuczne Chwasty:


Ktoś mógłby powiedzieć, że to zaglądanie komuś w łóżko – ale biorąc pod uwagę rolę, jaką Orgio Iuris, pardon, Ordo Szuris, sorry, cholera, Ordo Iuris odgrywa w życiu publicznym tego pięknego kraju, to m mniej wścibstwo, a służba publiczna. Jak się okazuje, organizacja prześladująca osoby LGBT, organizująca „debaty” (a właściwie propozycje programowe) na temat zakazania rozwodów i zmuszania do pozostawania w związkach małżeńskich, a do tego angażująca się we wszelkie możliwe szykany wobec inaczej myślących… Sama reprezentuje poziom moralny mniej więcej w okolicach dna prefabrykowanego szamba.

W telegraficznym skrócie, poszło o kobietę, zdradę i seks. Organizacja fundamentalistów opłacanych z Kremla (o czym można już swobodnie mówić, pozwolimy sobie przypomnieć) rozpada się na Szuris i kolejny z dziesiątek konserwatywnych think-tanków w Polsce, w sposób podobny, jak amerykańscy neonaziści: Tradycjonalistyczna Partia Robotnicza, która rozbiła się na rafie romansów i seksu w przyczepach kempingowych; jak się okazuje, tradycjonalizm kończy się tam, gdzie zaczynają się wargi sromowe sąsiadki.

I w sumie powiedziano wszystko, co da się powiedzieć: Tradycyjne wartości mają niewiele wspólnego z tradycją – ale wszystko z władzą i dominacją.

A ta nienawidzi jednego: Bycia pośmiewiskiem. Zatem zapraszamy do dzielenia się najlepszymi memami, jakie macie pod ręką (i oficjalnie rozgrzeszamy; hipokrytów piętnować, jak tylko się da!).

Obraz: Fą-fą-fą, Egon Schiele, 1915


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Mata dostał mata, czyli usilnie promowany przez libmedia jako „głos pokolenia” r

Sztuczne Chwasty:


Mata dostał mata, czyli usilnie promowany przez libmedia jako „głos pokolenia” raper zostaje zatrzymany z 1.5 grama suszu marihuany w kieszeni. Jak stwierdził znajomy znajomego, po współpracy z McDonaldem przyszedł czas na współpracę z policją. PiS może się cieszyć: Polski Internet ma swoją nową aferę, kolejną [n]gate, która będzie błogosławieństwem dla partii rządzącej, gdyż przykryje niewygodne pytania o pandemię.

Pamiętacie, jak to przy przekroczeniu progu średniej dziennej 27 – 29 tysięcy zakażeń w ciągu tygodnia miała nastąpić narodowa kwarantanna? Średnia z ostatnich siedmiu dni wynosi ponad 44 tysiące zakażeń dziennie, padają kolejne placówki opieki zdrowotnej (zakażony personel nie może pracować), każdego dnia umiera kilkaset osób, a rząd równie dobrze mógłby nie istnieć.

Aresztowanie bogatego chłopca, który dzięki swojemu bogatemu staremu miał zapewnioną promocję w libmediach, a do tego posiadającego ogromne koneksje, by go wyciągnąć z wszelkich tarapatów. Nie mamy wątpliwości, że Mata nie zobaczy wnętrza celi, a co dopiero sali sądowej: Żyjący prawem wilka raper okaże się co najwyżej żyjącym pod czułą opieką tatusia pudelkiem. Niestety, większość z dziesiątek tysięcy osób skazanych w ciągu ostatnich kilku lat nie ma bogatych starych, którzy na telefon zorganizują ci adwokata, redaktorów i hordę libków, którzy wezmą cię na sztandary jako bohatera klasy posiadającej, niesłusznie prześladowanego przez bezduszne państwo.

Nie, dziesiątki tysięcy Polaków skazanych za posiadanie narkotyków to nie Maty i ich taty, tylko pospolici narkomani – ci sami, których horda libków broniąca Maty uzna za patologię, pińcset plusy, a jakaś polityczka Zielonych zacznie sugerować eksterminację.

Warto tutaj podkreślić, że przepis, z którego Mata podpadł, a który jakiś zaprzyjaźniony sędzia czy prokurator nagnie, by go zwolnić – oczywiście, jako przysługę dla kolegi po fachu – jest przepisem zwyczajnie złym i nieskutecznym.

W 2016 roku skazano prawie 20 tysięcy osób za przestępstwa związane z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii. W 2017 roku było to już ponad 32 000, zgodnie z badaniami European Monitoring Centre for Drugs and Drug Addiction (raport z 2019). Wszystko dzięki przepisom pozwalającym karać za posiadanie dowolnej ilości substancji zaliczonej jako narkotyk. Pozwala to policji, prokuraturze i sądom nabijać statystyki (w końcu nielegalny jest nawet gram suszu), co ładnie wygląda w raporcie, ale nie przekłada się na zysk dla społeczeństwa.

Ba, jest wręcz odwrotnie. Represyjna polityka narkotykowa nie zmniejsza ilości narkotyków w obiegu, a tylko generuje kolejne osoby z wyrokami skazującymi (chyba, że mają bogatego starego) – wszystko przez konserwatywne, wsteczne myślenie o problemie. Wszak dużo bardziej szkodliwy narkotyk, alkohol, pozostaje w pełni legalnym źródłem dochodów do budżetu. A statystyki są bezlitosne: W 2013 roku (ostatnie statystyki, jakie dało się nam znaleźć), na 229 365 podejrzanych dorosłych 185 175 – czyli 80.7% – było nietrzeźwych, a zaledwie 873 – 0.38% – znajdowało się pod wpływem narkotyków.

Jednocześnie rewizja prawa nie wchodzi w grę. Z jednej strony, konserwatywne libki w rządzie – w szczególności Zbigniew Ziobro – lubią wykorzystywać temat narkotyków, by grać rolę twardego szeryfa, a libkowi konserwatyści – jak Donald Tusk – od dawna odrzucają temat legalizacji np. marihuany.

A jedyna partia to postulująca nie ma siły przebicia.

Oczywiście, wątpimy, by nastąpiła jakaś zmiana pozycji. Politycy i redaktorzy będą bronić synalka kolegi, ale nie zmienią zdania – bo roją sobie, że oni to „eksperymentują”, a nie biorą dragi, jak „narkomani” z nizin.

W ogóle życie elit to życie w świecie własnych urojonych lęków i pragnień.

Najlepiej widać to właśnie na przykładzie starego Matczaka, narcyza zapatrzonego w siebie – kto inny, jak nie patologiczny narcyz prowadzi aukcję, na której sprzedaje przywilej pójścia z nim na godzinny spacer? – szczerze pragnącego prześladowań, które pozwolą mu ubrać się w koronę ciernistą i okazywać stygmaty wszystkim niezainteresowanym.

Zwykłe zatrzymanie kiepskiego „rapera” za posiadanie 1.5 g marihuany – co jest najzupełniej zgodne z obecnym stanem prawnym, niezależnie od tego, jak kretyński on jest – w libkosferze staje się spiskiem. I to nie byle jakim, otóż, jak chce stary Matczak, to na pewno Pegasus pozwolił służbom wykraść informacje o tym, jak to jego synalek będzie miał w kieszeni marihuanę tego dnia i o tej godzinie. A w ogóle to on tej marihuany nie miał, a mu podrzucono.

Wszystko po to, by zaatakować starego Matczaka, który jest największym opozycjonistą III RP, bo napisał parę krytycznych tekstów, które wrzuciła Wyborcza, bo trzeba było czymś wypełnić ramówkę.

Wtórują mu w tym adwokat-faszysta Roman G. i inne prominentne libki, dla których zapłacenie stówki więcej podatków to autentycznie największe prześladowanie, jakie ich małe rozumki są w stanie sobie wyobrazić. Bo to, że są klasą absolutnie uprzywilejowaną poprzez swoje bogactwo i koneksje absolutnie do nich nie dociera.

Prawdziwą opozycją w tym kraju są wszyscy ludzie, którzy z narażeniem mienia, zdrowia, czy życia działali na granicy białoruskiej, wbrew siepaczom polskim czy białoruskim.
Prawdziwą opozycją są strajkujący pracownicy Solarisa i związkowcy sprzeciwiający się kapitałowi.
Prawdziwą opozycją są działaczki zapewniające dostęp do aborcji w kraju faktycznego pełnego zakazu.

Opozycją nie jest bogaty prawnik, robiący wałki i obchodzący prawo pracy, którego rozpuszczony synalek daje się aresztować, bo uważa, że wszystko mu wolno. I tym bardziej nie będzie jego synuś, który zbija kasę na reklamowaniu McDonalda i któremu zwyczajnie pasuje życie w tej parszywej, neoliberalnej Polsce.

Ugh. Potrzebujemy się napić.

Herbaty z suszu.

Obraz: Prawdziwy wilk żyjący swym prawem, Jacques-Barthélemy Delamarreby, XVIII wiek


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty
Opublikowano: 2022-01-28 16:19:28

Są dni, że trudno śmieszkować. A niektóre rocznice to już absolutnie się do tego

Sztuczne Chwasty:

Są dni, że trudno śmieszkować. A niektóre rocznice to już absolutnie się do tego nie nadają. Szczególnie w kraju, który zapomniał o zbrodniach nacjonalizmu.

27.01.1945 roku, wyzwolony został obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, który stał się symbolem Holocaustu i II Wojny Światowej. Sztuczna koncepcja ras i narodów posłużyła nazistom do wywołania największego konfliktu zbrojnego w historii, którego zwieńczeniem miał być świat rządzony przez białych „Aryjczyków”. Oczywiście nie tylko ona powodem.

Była nią chłodna kalkulacja ekonomiczna. Niemieckie korporacje mogły się bogacić, produkując rzeczy niezbędne do prowadzenia przez Wermacht działań zbrojnych.




Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty
Opublikowano: 2022-01-27 13:52:31