Dzisiaj w nocy w metrze na stacji Centrum Nauki Kopernik agresywni mężczyźni atakowali ludzi – najbardziej agresywny z nich jest na zdjęciu. Ważne, żeby nie pozostał bezkarny.
To historia, która dzieje się codziennie. To historia o przemocy.
Noc, Warszawa, centrum miasta, metro. Trzech mężczyzn zaczepia kobiety: siadają obok, podchodzą bardzo blisko, osaczają je. Natychmiast zauważa to Kamila. Podchodzę do jednej dziewczyny i pytam, czy wszystko ok. Odpowiada, że tak, próbuje znaleźć transport dla kolegów. Jeden z nich podchodzi do mnie i pyta, co się wtrącam, kiedy oni są grzeczni. Odchodzę, przekonana, że to jej koledzy. Po chwili idą dalej, a ona zostaje.
Przyczepiają się do kolejnych dziewczyn. Znów podchodzę i pytam, czy ich towarzystwo jest dla nich ok. One nie zdążyły odpowiedzieć, bo wtedy koleś zbliża się do mnie i pyta, czemu się czepiam. Mówię, że podszedł za blisko i ma się cofnąć. Cofa się, ale dalej próbuje dyskutować, zbliżać się, grozić. Każę mu przestać napastować dziewczyny i się odczepić. Dziewczyny odchodzą jak najdalej od niego.
To bardzo częste – mówimy, że wszystko ok, bo dzięki temu możemy pozbyć się typa szybciej, niż gdybyśmy miały rozpoczynać aferę. Cóż – to, co stało się za chwilę, było tylko tego potwierdzeniem. Lepiej byłoby siedzieć cicho i przeczekać natrętnego typa.
Z typem chwilę jeszcze dyskutuję, ale szybko to kończę i po chwili wracam do przyjaciółek. Na ławce obok siedzi kilka osób. Słyszeli wszystko, komentują głośno, że typ obrzydliwie się zachowuje. Typ, który się ze mną kłócił, pozostaje sam. Widocznie zniewaga bycia przegadanym i olanym przez kobietę okazała się nie do wytrzymania, bo krzyczy do jednego z siedzących chłopaków: „Co się gapisz?” – i rzuca się na niego z pięściami. Podbiegamy, żeby go powstrzymać.
Uderza na oślep w facetów. Gdy stoi przed nim kobieta, nie atakuje – w końcu kobiety nie bije się nawet kwiatkiem. Do jednej z moich koleżanek mówi: „nie bój się, nic ci nie zrobię”. Bo facet może pobić tylko faceta. Biegamy więc i stajemy między mężczyznami, żeby się nie bili. Typek pluje na nas i wali w mężczyzn. Pomaga mu jeden z kolegów.
Kamila wzywa policję. Dwie osoby nagrywają fragmenty pobicia. Po chwili mężczyźni uciekają. Pozostajemy my: cztery dziewczyny i dwóch poszkodowanych mężczyzn. Jeden ma krew na całej twarzy – z nosa i z ust. Sprawdza swoje zęby, przednie się ruszają. Jest w szoku, nie wie, co się dzieje. Z trudnością wymawia słowa, cały się trzęsie. Ćwiczy MMA, zdarzyło mu się już pobicie, ale nigdy nie miał takiej reakcji. Oberwał mocno w tył głowy. Trzęsie się, stoi bez słowa. Nie chce karetki ani pomocy. Pytamy kilka razy. Wszystko jest ok, wytrzyma. Jak to mężczyzna.
Po 20 minutach przyjeżdża policja. Po sprawcach nie ma już oczywiście śladu. Policjanci pytają, gdzie są poszkodowani. Podchodzą do dwóch chłopaków. To oni są uznani za poszkodowanych, a nie kobiety, które na samym początku były napastowane. Ich już dawno nie ma – pojechały do domu. Dzień jak co dzień, zwykłe polskie molestowanie.
Zostałam z nich tylko ja. Ale jak mogłabym przykryć sobą znacznie poważniejszą sprawę – pobicie.
Policjant prosi o pokazanie nagrania. Gdy ogląda nagranie, na którym typ atakuje od tyłu najbardziej poszkodowanego, a ten się broni i uderza w niego, stwierdza, że to wygląda jak bójka, nie pobicie. Widocznie do pobicia poszkodowany musiałby skulić się, paść nieprzytomny albo najlepiej umrzeć, żeby nie było żadnych wątpliwości, że został zaatakowany i jest ofiarą. Każda obrona z jego strony to atak.
Sam sobie winien: trzeba było nie mieć tyłu głowy, żeby w nią nie można było napierdalać.
Mówię policjantowi, jak słowo ,,bójka" może działać na osobę, która właśnie został pobita, trzęsie się i przeżywa traumę. Policjant tłumaczy, że tylko stwierdza fakty. Widział urywek sytuacji, na której pobity mężczyzna się broni, bez uwzględnienia słów kilku świadków i monitoringu – ale cóż, takie są fakty. Musi być obiektywny – i stanąć po stronie sprawcy. Panowie się pobili. To ich prywatna sprawa. Niech ją rozwiążą między sobą. Na pewno prowokował. Po co oddawał? Wypił alkohol. Bez dwóch zdań, jest współwinny.
Na koniec policjant zaczyna się tłumaczyć. Opowiada, że nie chciał nikogo krzywdzić, tylko wypełnia swoje obowiązki. Wyznał, że nie dziwi się osobom, które nie idą na policję, bo wymiar sprawiedliwości w Polsce działa bardzo źle.
To jest historia o przemocy. Wciąż się dzieje i jesteście jej uczestnikami – jeśli widzieliście tego mężczyznę, napiszcie. Udostępniajcie, żeby policja podjęła jakieś kroki.
#MeToo #przemoc
MeToo,przemoc
Źródło
Opublikowano: 2019-08-17 11:43:02